Recenzja: Hijiri SM2R „Sound Matter”

   Po kiego raz jeszcze recenzować kabel parę razy zrecenzowany? Opisywany głównie po polsku, czyli mową póki co jeszcze nad Wisłą najbardziej zrozumiałą? Przy czym fakt, że nad Wisłą, ma tu niebagatelne znaczenie, ponieważ Hijiri SM2R „Sound Matter” oferowany jest wyłącznie nad Wisłą i w Japonii. A ja mieszkam w Krakowie, Kraków właśnie nad Wisłą leży – i jeszcze raz mam nieboraka opisać? Po co?

Mnie tam niespecjalnie zależy na byciu pierwszym czy ostatnim, ponieważ cudzie recenzje traktuję jako ten wiatr w polu – a niechże sobie hula. Ale czytelnik może się poczuć znudzony pisaniem w kółko o tym samym, toteż zapytałem dystrybutora, na kiego mu kolejna recenzja? – Bo w opisach na „HiFiPhilosophy” najwięcej przymiotników – pan dystrybutor na to. – Najwięcej będzie porównań, najwięcej opisowej treści. Wygląda przeto, iż na początek dystrybutorzy potrzebują recenzji najmniej treściwych, później treściwszych, na koniec najtreściwszych … Aha, rozumiem… To znaczy nic nie rozumiem, ale co mi tam. Podobnego w żółto-czarną kratkę otulonego kabla zasilającego tej samej marki używam i jest to kabel zacności, mogę zapoznać kolejny. Płacą, akurat Święta za pasem, gotóweczka się przyda.

Znaczy się – tym razem obiektywizmu nie będzie? – martwisz się czytelniku. A gdzie tam – musi być, nie martw się – za takie nędzne pieniądze miałbym być nieobiektywny? W życiu. Poza tym bardzo lubię kablem zasilającym przejechać po prętach ogrodzenia, za którym antyaudiofile. Patrzyć jak się wściekają, zakosztować ciskanych wyzwisk. Może akurat „Ton składowy” rzuci im tę recenzję i będzie gruby ubaw, piwosze znów zawyją.

Żarty żartami, wstępy wstępami, kolejność kolejnością – ale jak chodzi o konkrety, to niespecjalnie tęgo. Albowiem (mocne słowo) na stronie producenta ten kabel nie widnieje. Z zasilających są „Nagomi” i „Takumi”, „Sound Matter” nieobecny. Nagomi był już pod ostrzałem naszej w przymiotniki obfitującej oceny, zajrzyjmy przeto do niej. Stoi tam, że przemodelowawszy gruntownie ofertę i w ramach tego zmieniwszy nazwy, japońskie Combak Corporation (firma matka) pod wodzą właściciela i naczelnego konstruktora Kazuo Kiuchi wprowadziło w 2015 roku nową generację przewodów, w tym nowych zasilających. Dwóch w słowie pierwszym określonych nowym słowem Hijiri, oznaczającym mistrza-przewodnika, w kolejnym dookreślanych jako „Nagomi” – mistrz spokoju, albo „Takumi” – mistrz sztuki. Trzeci z nowych, genealogicznie najstarszy a ekonomicznie najdroższy, nie zwał się jeszcze Hijiri, tylko po staremu Harmonix, a dokładnie Harmonix X-DC Studio Master „Million” Maestro. Co w wolnym tłumaczeniu może zostać określone mistrzostwem ostatecznym – finalizującym i kwitującym dzieje kabli Harmonix. Odpowiednio do tego pozycjonowały się ceny: za mistrzostwo spokoju długości półtora metra zapłacimy obecnie 6 790 PLN, za tej samej długości mistrzostwo sztuki już trzy razy więcej, a za mistrzostwo ostateczne … – za nie nic już nie zapłacimy, bo to był kabel limitowany, obecnie niedostępny. Ale jak był, to kosztował 35 900 PLN. Wychodzi na to, że spokój jest najtańszy (coś nowego) i niespecjalnie nawet drogi, toteż chyba nie ma potrzeby sięgać po stany jeszcze wyższe. Przeczy to wprawdzie fundamentalnej regule audiofilizmu znerwicowanego, realizującemu się w nieustannych poszukiwaniach, ale pozostaje w zgodzie ze stoickim i buddyjskim spokojem, jako najdoskonalszym stanem ducha.

Tośmy sobie nie poprawili, nasuwa się uwaga. O Hijiri i firmie matce jakieś tam napomknienia, ale w wyliczeniu kabli zasilających sygnowanych teraz marką Hijiri model „Sound Matter” się nie zjawia. I w ogóle okazuje się jakiś inny, ni z tego, ni z owego znaczony angielszczyzną. Po co? – znowu się pytam – skoro w angielskojęzycznych rejonach świata nie jest oferowany? I w ogóle ta angielszczyzna jakaś za pospolita, nic nie tchnąca tajemniczością. Po angielsku nad Wisłą też teraz każdy gada, od przedszkola go uczą, słowa „Sound Matter” sobie rozgryzie. Byle uważnie czytał i nie pomylił „Matter” z „Master”, bo to nie jest to samo. No, panie dystrybutorze, za takie utrudnienia pan będziesz musiał zapłacić więcej.

Chapnąłem za słuchawkę… – wróć, to już nie te czasy. Wziąłem do ręki komórkę, dzwonię. – Skąd, gdzie, jak, dlaczego i od kiedy te „Sound Mattery” dają? – Oraz ile one kosztują? (To akurat wiedziałem, ale co szkodzi się upewnić.) – I przede wszystkim, dlaczego na stronie producenta najmniejszej wzmianki nie ma?

Nie ma, się okazuje, ponieważ strona jest angielskojęzyczna, a jak już zdążyłem powiedzieć dwa razy, na ten obszar nie jest przewidywany. Dostępny tylko w Polsce i Japonii, więc gdzieś w japońskim Internecie pewnie znajduje się jakiś opis, ale gdzie indziej nie. Poza tym ten jest z zasilających najnowszy (a więc może dlatego?) i cenowo wstrzelony pomiędzy Nagomi a Takumi; za 1,5-metrowy odcinek „Istoty Dźwięku” życzą sobie 8 990 PLN.

Tym samym po anonsie, możemy przejść do rzeczy.

Budowa

Wygląd coś jakby znajomy.

   Dział o budowie w przypadku kabli od Kazuo Kiuchi – dla recenzentów prosta sprawa. Mistrz nie zwykł się wywnętrzać, budowa kabla tajemnicą. Ale na pewno w środku pracują przewody z miedzi i na pewno ta miedź jest „custom design and special made”, ponieważ marka Harmonix miała za zwyczaj używane przez siebie surowce przewodzące poddawać dodatkowym procesom uszlachetniania; obecna marka Hijiri tradycję tę podtrzymuje. Jak rzecz dokładnie przebiega i czym owocuje, to pozostaje tajemnicą, ale materiał wyjściowy to z pewnością miedź PCOCC (Pure Cooper by Ohno Continuous Casting), a w takim razie monokrystaliczna o najwyższej czystości, której proces uzyskiwania opracował profesor Hideo Ohno – światowej sławy ekspert w dziedzinie technologii materiałowej i łączności, obecny dyrektor Spintronics Integrated Systems Center na Tohoku University. (Drugi co do znaczenia po tokijskim uniwerek w Japonii.) Z czego także wynika, że mamy do czynienia z miedzią wytwarzaną przez Furukawa Electric Co., Ltd. – słynne zakłady zajmujące się wytwarzaniem przewodów i innych wyrobów z miedzi od 1884 roku – jako że Furukawa to jedyny dostawca miedzi PCOCC. A wszystko to wiemy dzięki temu, że na własne eksperymenty z miedzią PCOCC musiał Kazuo Kiuchi otrzymać specjalne zezwolenie.

Ale teraz pośrodku szyldzik.

Czy kabel to w środku plecionka tych PCOCC wg autorskiego przepisu firmy „Resonance Control Technology”, tego, wobec braku jakichkolwiek informacji, nie możemy być pewni, ale byłoby dosyć dziwne, gdyby techniki tej nie użyto. Tym to bardziej prawdopodobne, że kabel w sensie materiałowo-użytkowym zachowuje się względem nowego Hijiri Takumi i poprzedniego Harmonix X-DC350M2R podobnie, to znaczy jest gruby, dosyć sztywny i pod palcami się nie ugina. Względem Harmonix X-DC350M2R niemalże nieodróżnialny – dokładnie tak samo gruby, w identycznym żółto-czarnym bawełnianym oplocie i z tymi samymi przyłączami amerykańskiego Wattgate na obu końcach. Poza nazwą i ceną są tylko dwie różnice – Hijiri SM2R „Sound Matter” jest trochę bardziej elastyczny i pod tym względem podobniejszy do Hijiri Nagomi (Harmonix to był twardziel, aczkolwiek niektóre kable są jeszcze dużo sztywniejsze), poza tym na połowie długości następcy umieszczono drewnianą przewiązkę, na której srebrna etykieta z czarną czcionką napisem Sound matter SM2R.

Wtyczki też identyczne jak u dawnego Harmonix. Jednak sprzęt poprzez brzmi inaczej.

Najświeższego chowu ze stajni Hijiri „Istota dźwięku” trafia do nabywcy w tekturowym pudełku żółto-złotawej barwy, na boku ze zdjęciem kabla i pod nim jego nazwą. O cenie już mówiłem, ale jeszcze dorzucę, że dwumetrowy Hijiri SM2R „Sound Matter” jest od półtorametrowego tylko o tysiąc złotych droższy, kosztuje 9 990 PLN.

 

 

 

Opukiwanie uchem

   Humor mnie naszedł sarkastyczny, zwykłe tytuły mnie nudzą. (Może za dużo w życiu widziałem i krew mi od tego skisła?) Ale to nie jest całkiem złe, taki humor na starcie odsłuchów, bo jeśli kabel fantastyczny (a takim właśnie go głoszą), winien humor poprawiać. Postanowiłem go przymierzyć do dwóch konkurencyjnych przewodów – do tego pierwotnego Harmonix X-DC350M2R, którego sam używam, oraz do cztery razy (sic!) droższego flagowego Acoustic Revive, który też ma być oceniany. (Dlatego w odniesieniu do niego tylko migawkowe uwagi, żeby nie spalić recenzji.)

 

 

 

 

Kable przeszły dwie sesje porównawcze, obsługując seriami przetwornik Matrix Audio X-Sabre PRO MQA i odtwarzacz Ayon CD-35 II. Wynik przedstawię zbiorczo, sesje nie wykazały różnic.

Najpierw wypiszę w punktach różnice odnośnie poprzednika, który był trochę tańszy, ale jak uwzględniać inflację, to nie. W punktach, gdyż tych różnic tak wiele, że gdyby próbować z nich konstruować narracyjny ciąg opisowy, pogubiłbym się w tym i ja, i czytelnik.

– Nowy Hijiri „Sound Matter” przepuszcza przez siebie względem Harmonix X-DC350M2R nieznacznie więcej energii, skutkiem czego podłączone nim urządzenia zaczynają grać głośniej, dynamiczniej i żywiej. Różnica jest bardzo mała, ale zauważalna.

– Dodatkowa porcja energii mocniej zaznacza się także w tym, że dźwięk zyskuje wyższe ciśnienie – rodzi się bardziej ciśnieniowe medium.

– Zaznacza też – i to już nie jest marginalne ani małe – większa brzmieniowa otwartość i przeźroczystość tego medium; wraz z czym mocniej czujemy obecność wykonawców, pomimo iż poprzednik był pod tym względem prima sort. Z Hijiri „Sound matter” patrzymy jednak na nich jakby przez czystsze powietrze, widzimy ich zatem wyraźniej, stają się bardziej oczywiści.

– Ten sam czynnik czystszego powietrza powoduje lepsze widzenie dalekich planów, większy ich udział w spektaklu.

– Łącząc się z lepszym ogniskowaniem źródeł dźwięku daje też lepszą holografię.

– Nie mniej istotne także to, że owa czystość i przezierność powoduje wzrost klarowności melodycznej – poszczególne dźwięki stają się anatomicznie lepiej opisane, a także lepiej pokazujące sposób wzajemnego wiązania. Efektem bogatsza całościowo architektura brzmieniowa i lepsza kompozycja formy melodycznej w czasowym jej rozwijaniu.

– Harmonix był mniej zróżnicowany kolorystycznie – poszczególne dźwięki bardziej były do siebie upodobnione; tworzące w tym podobieństwie bardzo miły dla ucha jednorodny brzmieniowy obraz, ale stylistycznie bardziej ubogi i słabiej eksponujący detale. Brzmienie następcy jest bardziej swobodne, różnorodne i lepiej oddające niuanse.

– Jeszcze ważniejsze to, że lepiej wyosabniające dźwięki z tła.

– Kolejna ważna różnica – soprany w wydaniu Hijiri są bardziej trójwymiarowe, w efekcie mniej krzykliwe, choć nie mniej przenikliwe i wysoko docierające. (W kółko powtarzam, że im bardziej rozprowadzany na przestrzeń sopran, tym szlachetniejsze brzmienie.)

– Są także bardziej dźwięczne i w tej dźwięczności złożone.

– Dźwięki Hijiri dają wrażenie lepszej koordynacji czasowej. (I stąd ta lepsza melodyka.) Dokładniej przedstawione i lepiej na swoje miejsca wskakujące, ładniej następują jedne po drugich. (Może tylko dlatego, że są architektonicznie bogatsze, ale wrażenie jest osobne.)

– Wybrzmienia u Hijiri lepiej oddają formę przestrzenną – zawieszenie w przestrzeni źródeł, kubatury pomieszczeń, głębię sceny i holografię.

– Dzieje się tak, pomimo iż pogłosy są u Hijiri mniej obfite; relacje dźwięki-pogłosy przesuwają się po użyciu nowego kabla w stronę dźwięków.

– Światło nowego ma także bardziej dzienną barwę, w efekcie czego wyraźniej oświetla, przy czym zupełnie nie jest ostre. Zarazem też nie mleczne – dobitnie podkreślające efekt przeźroczystości.

– Wymienione atuty Hijiri bardziej ożywiają w jego wydaniu przestrzeń.

– Nade wszystko zaś powodują dobitniejszy realizm.

– Architektoniczna większa złożoność i lepsza koordynacja czasowa w połączeniu z większą transparentnością, to w realizacji z udziałem Hijiri prawdziwsze ludzkie głosy.

– Odnośnie których bardzo ważne też to, że dzięki bardziej przestrzennym sopranom zanika efekt sztucznej sopranowej przymieszki w przypadku tych, które takiej same z siebie nie mają.

– Bas wraz z Hijiri nie tylko niesie więcej energii, ale też schodzi niżej.

– Co powoduje całościowy efekt trochę niższego brzmienia, ale nie ciemniejszego – wręcz przeciwnie.

– Cały dźwięk przy Hijiri piękniej się niesie. Ten kabel na pewno bym wolał.

Tyle o relacji dawniejszy-teraźniejszy głównego nurtu kabel zasilający od Combak Corporation. Na koniec jedno słowo o relacji między tytułowym Hijiri SM2R „Sound Matter”, a czekającym na recenzję Acoustic Revive Absolute POWER-CORE. Ten czekający jest podobny, brzmieniowo niemal identyczny, lecz bardziej agresywny sopranowo.

Podsumowanie

   Ostatnio miałem przygodę: zubożyłem przykomputerowy system o podstawki Synergistic Research MiG SX, zabrane pod odtwarzacz. Po teście powróciły na poprzednie miejsce, abym mógł sobie umilać pisanie jak najpiękniejszą muzyką. Włożyłem te MiG pod przetwornik, zakładam słuchawki… – kicha! Nie no, chwileczkę, zaraz-zaraz – przecież tak to wcześniej nie grało! Puściłem kilka muzycznych fragmentów tytułem upewnienia i potwierdziwszy regres spojrzałem z wyrzutem na system. A wtedy zobaczyłem, że nie myśląc o wykonywanej czynności wszystkie te MiG SX popodkładałem jednakowo – kołpakami do góry. Z towarzyszeniem refleksji, że na zdroworozsądkowy rozum to nie do wiary, ażeby takie coś mogło powodować coś takiego, dwie tylne obróciłem kołpakami do spodu – pozycji zalecanej przez producenta. Pyk, powrót do poprzedniego brzmienia…

Czy poprzez jeden kabel zasilający można być lepiej kopniętym prądem niż przez drugi? Okazuje się – można! – a już na pewno w razie gdy idzie o kopanie w ucho. Hijiri SM2R „Sound Matter” kopie po uszach fantastycznie i dzięki temu jest okazyjny. Bo wprawdzie tani nie jest, lecz kopie jak najlepsze straszliwie-obrzydliwie-oburzająco drogie. A nie ma co, moi mili, na zasilające za czterdzieści- pięćdziesiąt tysięcy nas nie stać. No, może tylko ciebie – ty tam z tyłu, co siedzisz i się nigdy nie odzywasz. Ale nie średnio, ani nawet sporo zarabiających. A osiem dziewięćset to już znośnie, nie pachnie finansowym szaleństwem. To drogo, bardzo nawet, ale w miarę jeszcze normalnie. Ostatecznie, jak kupisz taki kabel, będzie ci służył do końca życia. To nie telewizor czy monitor, że mu matryca się wypali, ani też nie słuchawki, którym siądzie przetwornik. A progres jakościowy jest, choć może się to dziwnym zdawać. Ale wszystko jest dziwne i niezrozumiałe, kiedy się zastanowić. Tylko głupim się zdaje, że coś na pewno wiedzą, a nauka wszystko wyjaśnia. Ona jedynie opisuje, niczego nie wyjaśnia. Reguły, które ustala na podstawie doświadczeń mogłyby być przecież inne, pewnie w innych kosmosach są. Poza tym ich obowiązywanie powszechne i czasowo niezmienne musimy przyjmować na wiarę, a całej złożoności wzajemnej – o tym śnić nawet nie możemy, ażeby ją odtworzyć.

 

Dane techniczne:

  • Kabel zasilający ogólnego przeznaczenia. (Brak dedykowanego rodzaju sprzętu.)
  • Standardowa długość: 1,5 m.
  • Przewodnik: miedź PCOCC by Furukawa Electric Co., Ltd., dodatkowo uszlachetniana.
  • Technika splotu: Resonance Control Technology.
  • Sposób wykonania: ręczny montaż.
  • Oplot: luźno tkana bawełna.
  • Wtyki: Plug & IEC Connector Wattgate 350iRH+330iRH lub 390iRH (Schuko)”.
  • Sztywność: średnia.
  • Sprężystość: duża.
  • Cena: 8 990 PLN (1,5 m); 9990 PLN (2,0 m)

 

System:

  • Źródło: PC z przetwornikiem Matrix Audio X-Sabre PRO MQA, Ayon CD-35 II.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: EAR Yoshino HP4.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Atlantis), HEDDphone (kabel Sulek), Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium-Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium-Metrum Lab).
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Kolumny: Audioform 304, Litus audio K2 Prestige.
  • Interkonekty analogowe: Acoustic Zen Absolute Cooper, Sulek Edia & Sulek 6×9, Tellurium Q Black Diamond.
  • Kable zasilające: Acoustic Revive Absolute POWER-CORE, Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Hijiri SM2R „Sound Matter”, Illuminati Power Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Power Base High End.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Acoustic Revive RIQ-5010, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”, Synergistic Research MiG SX.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

13 komentarzy w “Recenzja: Hijiri SM2R „Sound Matter”

  1. Pawcio pisze:

    Miło czytać recenzję, w której spostrzeżenia recenzenta są zgodne z osobistymi w swoim systemie. Miałem 350M2R, mam Nagomi i SM2R. Recenzowany SM2R nie sprawdził się z moim wzmacniaczem tego samego producenta czyli Reimyo KAP (zdecydowanie lepiej wypada Nagomi) a z Ayon 35 zgrał się rewelacyjnie. Sugerowałbym jednak odsłuch w swoim systemie bo o ile Nagomi jest uniwersalny i w ciemno można go kupić to SM2R już musi się wpasować w tor. Dodam tylko celem uzupełnienia, z moich spostrzeżeń, SM2R jest bardziej liniowy i neutralny a 350M2R nadaje swoje cechy w dźwięku. Po zmianie źródła z Ayon 35 na dCS Rossini player jeszcze bardziej doceniłem SM2R. Także mimo wysokiej ceny jeśli wpasuje się w tor i gust słuchacza to jest to okazja w relacji cena / możliwości.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Oczywiście lepiej byłoby mieć wszystkie te topowe kable zasilające Harmonix i Hijiri, móc nimi pożonglować między sprzętami wysokiej klasy i skonstatować różnice. Ale wtedy byłaby jedna recenzja na miesiąc (nie wspominając o spełnieniu uwarunkowań, zupełnie prawie niemożliwym), a na mnie napiera tłum żądnych ocenienia ich oferty dystrybutorów oraz spogląda garstka czytelników, poszukujących recenzji nowych. Dlatego tak, a nie inaczej. Cóż, trudno – takie życie. Dobrze, że chociaż tyle się udaje, że spostrzeżenia nie są mylne. A przy okazji gratulacje – gratuluję tak wybitnego toru.

  2. Pawcio pisze:

    Na Pana recenzje czekają szczególnie słuchawkowcy. Bo z polskich recenzentów tylko u tu jest ciekawie i największy autorytet. Więc i presja oczekiwań czytelników duża.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Napisałem już recenzję tych tanich HiFiMAN, trzeba je jeszcze tylko obfotografować. Po Nowym Roku też się coś kroi.

    2. Fon pisze:

      Tak Piotr to specjalista od testowania słuchawek i na takie testy czekamy, pełna zgoda.

      1. Piotr Ryka pisze:

        A skąd wziąć słuchawki? Kto słyszał o dobrych, ciekawych a dostępnych?

        1. Fon pisze:

          Może od czasu do czasu jakieś bezprzewodowe Piotrze wziął byś na tapetę, to też sporo ludzi zainteresuje zapewne np. takie B&W PX5, 7 tym bardziej, że tu też nastąpił spory postęp w jakości.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Recenzowałem już bezprzewodowe Momentum. Miały dotrzeć inne, ale jakoś nie podocierały. Te wszystkie słuchawki są chodzącą reklamą Sennheiser BT T100 Bluetooth Audio Transmitter. Ale może moduł iFi to zmieni.

  3. Adam K. pisze:

    Byłem posiadaczem recenzowanego kabla przez jakiś czas, ale niestety u mnie się w dłuższej perspektywie nie sprawdził. Początkowo doceniłem jego większą szczegółowość i dynamikę w stosunku do Harmonixa 350 M2R, jednak niestety było to okupione większą twardością i mniej nasyconymi barwami. Tak więc po początkowym zachwycie, powróciłem do starego dobrego Harmonixa z dużym uczuciem ulgi.
    Nie zmienia to jednak faktu, że Hijiri SM2R to na pewno obiektywnie znakomity kabel i w wielu systemach może się sprawdzić. Ciekawa recenzja.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Prawdopodobnie w systemach nielampowych i push-pull brzmienie staje się twardsze. U mnie to były lampy SE i słuchało się z fascynacją. Stary Harmonix w porównaniach wypadał trochę mdło. Ale w słuchaniu jest łatwiejszy – to na pewno. Wciąż bardzo go lubię i cenię, szczególnie barwę światła i całościową spójność brzmienia.

      1. Marcin P. pisze:

        To by się u mnie zgadzało, bo Nagomi wystrzelił w kosmos – mówiąc kolokwialnie – lampowe CD Canora CD 1.10. Po tygodniu odsłuchów z Nagomi wrzuciłem jednak do tego CD kabel SM2R i wydaje mi się, że on jeszcze lepiej pasuje. Niestety musiałem go oddać i niedługo wrócę do porównań. A ponieważ stałem się szczęśliwym posiadaczem dwóch Nagomi, z czego jeden pójdzie do preampu gramofonowego (mój świetnie grający tor analogowy zaczął z nim grać wibitnie), a drugi jeszcze nie wiem gdzie, to będę mógł na własne uszy porównać Nagomi z SM2R.

  4. Qwertz pisze:

    Panie Piotrze, a jak określiłby Pan różnice między bohaterem testu a Nagomi? Do EAR V12 któryś wg Pana będzie wyraźnie lepszy?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, wymagałoby to specjalnego odsłuchu z udziałem obu kabli, co nigdy nie miało w moim przypadku miejsca. Zakup droższego wydaje się bezpieczniejszym wyjściem, ale czy na pewno lepszym? – nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy