Recenzja: Hegel HD30

Odsłuch: Przy komputerze

Zdecydowanie więcej dzieje się na tylnym panelu.

Zdecydowanie więcej dzieje się z tyłu.

   Za tyle, to albo dużo dają, albo niech spadają – powie wiedzący swoje audiofil. I jeszcze tego wzmacniacza słuchawkowego nie ma…

Ale jak maksymalizm, to maksymalizm. Wzmacniacza słuchawkowego nie ma, ponieważ pasujący jakościowo musiałby być wielkości uniemożliwiającej wpisanie we wspólną obudowę i dorzucający przynajmniej jedną trzecią do kosztów, ale są za to te najlepsze z obecnie dostępnych kości DAC z własnymi femto-zegarami, jest sekcja przedwzmacniacza, jest symetryzacja i jest streaming. Resztę trzeba będzie sobie podobierać – i tak właśnie postąpimy, by móc się przekonać, co też z tego arcymistrzowskiego Hegla da się wycisnąć.

Pisałem już w poprzednich recenzjach jak grał ze wzmacniaczami Schiit Ragnarok oraz ifi PRO iCAN, ale muszę do tego wrócić. Tym razem odsłuch odbędzie się wyłącznie z udziałem Schiita, ponieważ ifi odjechał ku swoim przeznaczeniom, ale za to teraz Hegel pracował będzie z dedykowanymi sterownikami a nie tymi wgrywanymi automatycznie przez Windows. Na tej podstawie zrobimy porównanie słuchawek Audeze LCD-4 z AudioQuest NightHawk, ponieważ jest ono ciekawe i ponieważ czuję się w obowiązku je zaprezentować. Mocno inne i też pouczające ich zestawienie przy użyciu wzmacniacza ifi ograniczyło się bowiem do brutalnego stwierdzenia, że AudioQuest po Audeze słuchać się nie da, co na pewno niejednego zmartwiło. Ale tamto porównanie odbyło się z Heglem nie mającym własnych sterowników, które radykalnie zmieniają sytuację, a poza tym NightHawk nie miały jeszcze dobrze wygrzanego symetrycznego kabla. Przy okazji porównanie to rozbijemy na dwa etapy: odczytu z komputerem jako źródłem i przy użyciu funkcji streamera.

AudioQuest NightHawk vs Audeze LCD-4 

Muszę przyznać, że było to jedno z ciekawszych porównań, jakie w ogóle przeprowadzałem. Ciekawe zarówno z uwagi na rozpiętość cenową uczestników, jak i ich niezwykłe walory techniczne, a także użycie niestandardowego kabla w NightHawk, umożliwiającego u obu wdrożenie symetryzacji. Oczywiście także z uwagi na jakość samego toru, spośród którego to przetwornik miał być głównym obiektem recenzji. Ale przetworniki same nie grają, a ciekawe porównanie powinno się temu Heglowi przysłużyć.

Mamy tu naprawdę bogaty wybór wejść cyfrowych, wliczając w to gniazdo RJ45 dla obsługi odtwarzacza sieciowego, w którego to Hegel DH30 jest wyposażony.

Mamy tam naprawdę bogaty wybór wejść cyfrowych, wliczając w to gniazdo RJ45 dla obsługi odtwarzacza sieciowego, w który Hegel DH30 został wyposażony.

Z uwagi na ważność roli przetwornika zacznę jednak od jakości ogólnej, do której przyczynkiem były teraz nie tylko te lepsze sterowniki, ale też zastosowanie kabla USB Gemini wraz z przystawką ifi iUSB3.0 – bo powiem to raz jeszcze, a gromko – w całym tym cyfrowym graniu jakość kabla USB okazuje się absolutnie kluczowa, a kabel ifi Gemini z przystawką iUSB3.0 jest bodaj najtańszym spośród high-endowych. Tak więc go stanowczo polecam, o ile kogoś nie stać na kablowe popisy w stylu Entreq Atlantisa (12 tys. PLN) albo Synergistic Research Galileo ($5000), które są wprawdzie fenomenalne, ale nie wiem czy lepsze, natomiast na pewno wielokroć droższe.

Odnośnie jakości ogólnej, a przede wszystkim samego Hegla, to jest on urządzeniem o wybitnej analogowości i pod tym względem przynależy do stylu pokazywanego wcześniej przez przetwornik od Accuphase. Nuta ciepła, szczypta słodyczy, wielka dbałość o aspekty przestrzenne i nade wszystko w żywy sposób, jedną strugą płynąca melodia. Bez akcentu na ozdabianie wszystkiego plejadą żyjących własnym życiem szczegółów, bez nacisku na szybkość ataku i jakąś super dynamikę, tylko przede wszystkim płynnie i melodyjnie. Muzyka ogarnia nas a nie wyrywa się naprzód, szczegóły wpasowane są w całość i się nie narzucają, a dynamika – owszem, jest bardzo dobra – ale to nie na nią zwraca się przede wszystkim uwagę. Bo zwraca się na muzyczną stronę wszystkiego i zwraca w takim stopniu, że w ślepym teście zwykłe pliki z YouTube można brać za grane z winylowej płyty i żaden byłby to uszczerbek dla tak biorącego. Może tylko energia nie jest gramofonowa, ale analogowa płynność jak najbardziej. Pod tym względem to poziom mistrzowski, nie ustępujący temu od Accuphase. Oczywiście w detale bez bezpośredniego porównania wnikać nie będę, ale ogólne wrażenie było takie samo: Żadnej kanciastości, składania obrazu z cyfrowego puzzle, żadnych niedopowiadanych fraz ani nie dość gęsto i spójnie oddanych faktur. Tak jak biologiczny w ocenie wzrokowej jest montaż wewnętrzny, tak biologiczna okazuje się płynąca zeń muzyka. Zawsze przyjazna, ciepła, pozbawiona ostrości i niedoróbek.

Nie pozostaje nic innego jak zrobić z tego kablowego bogactwa użytek...

Nie pozostaje nic innego jak zrobić z tego kablowego bogactwa użytek…

Przejdźmy do obiecanego porównania. Dlaczego okazało się tak interesujące? Nietrudno zgadnąć, że dzięki odmiennym stylom i obu bardzo wysokiej jakości. O tym od flagowych Audeze parę razy obszernie była już mowa i pisane tam było, że grając na bazie wyjątkowo poprawnej artykulacji prezentują styl łączący szczególną głębię brzmienia z jeszcze większą melodyjnością. I że, co chyba w tym najważniejsze, składa się to na jakość pozwalającą przeganiać wszystkie słuchawki poniżej poziomu obu flagowych Sonorous i Ultrasone Edition5. Ale, jak nieraz także pisałem, im lepszy wzmacniacz, a ściślej całość toru i sygnał, tym różnice pomiędzy słuchawkami stają się mniejsze. A zatem lepiej dzięki dedykowanym sterownikom przetwarzający teraz dane Hegel, czerpiący sygnał za pośrednictwem lepszego kabla Gemini, to niewątpliwie były czynniki sprzyjające NightHawk. I jeszcze coś im sprzyjało, mianowicie portal muzyczny Tidal zaaplikował sobie ostatnio kilka systemowych poprawek i nareszcie jego muzyka brzmi lepiej niż nawet dobre pliki z YouTube, aczkolwiek nie jest to jakaś okazała różnica. Niemniej Tidal jest teraz troszkę lepszy i da się to usłyszeć. Wykonałem więc szereg testów, posługując się zarówno Tidalem jak i YouTube, i wnioski wydobyły się z tego następujące:

Obraz budowany przez NightHawk pozostał brzmieniowo bardziej ujednolicony, bazujący w zdecydowanie większym stopniu na mocnym i stale obecnym podkładzie basowym, przy równoczesnym mniejszym brzmieniowym pogłębianiu i bardziej matowym, nieco szarawym wykończeniu. Nie więc w stylu migotliwego likworu o pięknej głębi i wydatnym, spokojnym falowaniu, tylko w sposób bardziej zwarty, basowo mocny, z matem a nie połyskiem i mniejszą też głębią barw oraz płytszym falowaniem. Ktoś mógłby w tej sytuacji pomyśleć, że styl NightHawk dużo mniej w takim razie jest efektowny i słucha się tych słuchawek na pewno znacznie gorzej. Tymczasem nic podobnego. Słucha się pierwszorzędnie i bywają nawet utwory, których za ich pośrednictwem słucha się lepiej. Jest wszakże jedno ale – i to takie nieubłagane. Otóż kiedy słuchamy muzyki wokalnej a materiał nagraniowy nie jest najwyższej jakości, to nie ma zmiłuj – Audeze biją na łeb. W muzyce instrumentalnej czuć tak tego nie będzie, o ile ktoś sam nie jest instrumentalistą i nie zna dokładnie instrumentu, ale przy ludzkich głosach różnica wychodzić będzie miażdżąca. Wszelako – i to dla mnie było zagadką – tylko do czasu gdy nagrania są słabszej niż wysoka jakości. W momencie gdy sięgałem po takie naprawdę dobre, różnica momentalnie topniała; może nie aż do zera, ale niewiele brakowało. Trudno to wytłumaczyć, bo niby z jakiej racji? Dlaczego Audeze potrafią nawet kiepsko nagrane głosy czynić analogowo płynnymi i wypowiadanymi z mistrzowską starannością, podczas gdy NightHawk się w tym gubią i mocno zniekształcają, natomiast w momencie gdy sam materiał źródłowy staje się wystarczająco poprawny, Audeze zyskują o wiele mniej i różnice niemal się wyrównują?

...i przekonać się na własnych uszach, ile faktycznie wart jest jeden z najpopularniejszych DACów zeszłego roku.

…i przekonać się na własnych uszach, ile faktycznie wart jest jeden z najbardziej chwalonych DAC-ów zeszłego roku.

Być może to kwestia elastyczności membran, a może czegoś innego – w każdym razie tak było. A ściśle biorąc najbardziej było tak przy plikach z YouTube i niewiele mniej przy z Tidala, natomiast wystarczyło włożyć do komputerowego napędu płytę CD, by różnica natychmiast topniała. Lecz nie tylko w tej sytuacji.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Hegel HD30

  1. Paweł pisze:

    Z heglem HD30 znamy się już od dwóch miesięcy. Słuchałem go z wieloma systemami słuchawkowymi oraz stereo. Za każdym razem HD30 grał na bardzo wysokim poziomie. Dźwięk stoi moim zdaniem na wyższym poziomie technicznym niż np. Mcintosh D150, z którym go bezpośrednio porównywałem. Dla wielu może to być ostatni DAC jaki kupią w życiu. Jest co prawda jeszcze np. Chord Dave, kosztuje on jednak 50 tysięcy…:)

    Co do tekstu to jak zawsze – profeska! 🙂

  2. Stefan pisze:

    HD30 to świetny DAC jedynie góra w nim nie do końca mi pasowała, taka trochę przytłumiona,
    mało realna, reszta wręcz genialna, a zwłaszcza smyczki ich oddanie w orkiestrze gdzie muzyków wręcz widać
    było super, ale ta góra tego mi brakowało. Tak D150 to nie ten poziom co HD30, ale można lepiej i co by nie mówić
    o cenie to DAVE daje radę.

  3. Miltoniusz pisze:

    Czy jest lepszy niż Mytek Manhattan? Z tego co Pan napisał rozumiem, że jest bardziej barwny, nasycony, wypełniony. A jak ogólnie z klasą brzmienia?

  4. swirski.piotr@aviva.com.pl pisze:

    Dla mnie genialna przestrzeń i klarowność niczym źródlana woda. Barwa też do mnie trafia, każda nutka wycyzelowana i pozbawiona kurzu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy