Recenzja: Harmonix HS101-Improved-S

Wrażenia dźwiękowe

A teraz i w pełnej krasie.

A teraz i w pełnej krasie.

   Tyle razy, jak mówiłem, były w użyciu, że weszły mi te Harmonixy w krew i bez sprawdzania wiem co w danym miejscu pokażą. A są to walory nie do pogardzenia i prawie zawsze się przydające. Jest bowiem tylko jeden typ miejsc, gdzie się nie sprawdzą. Nie należy ich wpinać tam, gdzie pojawia się dźwięk za gruby i zbyt ospały. Zdaję sobie sprawę, że wymieniając tego rodzaju przymioty deklaruję niejako miejsca brzmieniowej katastrofy, chodzi jednak głównie nie o te faktycznie katastrofalne, bo tam nie ma już nic do wpinania i stroić należy wszystko od początku, tylko o takie trochę w którąś stronę zwichnięte. A jak wiadomo interkonekty są przez audiofili postrzegane za swego rodzaju czarodziejskie różdżki. Coś nie gra, coś się nie sprawdza – to zmieńmy interkonekt. Albo gra coś już świetnie, ale uświetnijmy to jeszcze bardziej, jeszcze lepszym interkonektem. A że to się niejednokrotnie udaje, to i przeświadczenie o cudownych zdolnościach drutów łączących coraz mocniej się w światku audiofilskim utrwala. W świetle tej wiedzy i takich przekonań interkonekt Harmonix HS101-Improved-S przyda się wszędzie tam, gdzie gra już dobrze, ale warto rzecz jeszcze uświetnić; a podobnie w tych miejscach, gdzie brzmienie jest za chude lub za ostre. Za jasne także i nie dość muzykalne – bez czaru, bez magicznego światła i bez zmysłowej kobiecości wokalistek. Tam wszędzie gdzie gra jak kijem o ścianę, albo tylko pika zamiast pulsować muzyką. Natomiast w miejscach choćby tylko trochę grubaśnych, ospałych i przegrzanych pomocny się nie okaże, jako że to spec od wypełniania pustawych, doczarowywania nie dość czarujących i ocieplania chłodnawych. Podobnie jak własnej firmy kabel zasilający oferuje magiczne światło z tajemniczą w tle czernią, ciepło na miarę pulsu żywej istoty a nie powietrza w pokoju, a także to wszystko co składa się na fakturę brzmienia o wyjątkowo odczuwalnej zmysłowości: Chropawą głębię tekstur, meszek na dźwięku, zaznaczającą się lepkość i głębię głosów, odczuwalne ciepło oddechów i żywą przestrzeń. A wszystko to nie tylko w wymiarze samej zmysłowości i organiczności dźwięku, lecz także z wysokiej miary dbałością o szczegół. Nie jest bowiem tak, że tu się kładzie nacisk wyłącznie na plastykę, cieniowanie i ciepło, ale także na wszystkie klasyczne walory, stanowiące niejako wstęp do bycia świetnym kablem. A więc szczegółowość, szybkie tempo narastania, umiejętność podtrzymania dźwięku i odpowiednią dynamikę. To wszystko wraz z naturalnością i bezpośredniością jest na high-endowym poziomie, kładąc podpis pod bardzo pochlebnymi referencjami. Ten kabel po prostu jest przyjemnie móc użyć, a chociaż nie jest najlepszy na świecie, to i tak dostarcza masy satysfakcji. Bo nawet najlepszym ustępuje bardzo nieznacznie i nie czuć będzie żadnego braku, a za to wiele rzeczy dobrych przejawi się na dużą skalę.

Harmonix_HS101-Improved-S_009_HiFi Philosophy Harmonix_HS101-Improved-S_008_HiFi Philosophy Harmonix_HS101-Improved-S_010_HiFi Philosophy Harmonix_HS101-Improved-S_011_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Mam takie krytyczne miejsce w systemie – miejsce łączenia przedwzmacniacza Twin-Head  z końcówką mocy Crofta. Cokolwiek tam wepniesz nie dość muzykalnego i wypełniającego, natychmiast katastrofa. Croft ma bowiem super dynamikę i narzuca ogromne tempo, ale nie oferuje rubensowskich kształtów ani nie jest specjalnie muzykalny. Nie żeby pod tymi względami był niedostateczny, ale kabli chudawych i mało muzycznych nie toleruje. W tym miejscu nawet Tara Air1 to za mało, i nawet z nią robi się trochę za rachitycznie, natomiast van den Hul First Ultimate, Sulek Audio, MIT, któryś miedziany Acoustic Zen, któryś z wyższych modeli Entreqa, czy cokolwiek innego w tym stylu i na odpowiednim poziomie, będzie na swoim miejscu. I jest na nim oczywiście także Harmonix, a nawet oba Harmonixy, jako że ten tańszy także znakomicie się sprawdza i aż trudno uwierzyć, że za tak mało oferuje tak wiele.

Ale gdyby ten topowy do niedawna przewód Harmonixa (po wypadnięciu modelu jeszcze wyższego a przed pojawieniem się jego następcy) tylko na takich pozycjach się sprawdzał, byłby kablem o dość wąskich uwarunkowaniach, przydatnym jedynie w określonych sytuacjach odstępstwa od wypośrodkowanej normy. Tymczasem nic z tych rzeczy, bowiem w takim właśnie wypośrodkowanym miejscu, to znaczy na przykład pomiędzy dobrym odtwarzaczem a przedwzmacniaczem i słuchawkowym wzmacniaczem Twin-Head sprawdza się równie dobrze.

Piękny jest jak widać, ale czy równie pięknie brzmi?

Piękny jest jak widać, ale czy równie pięknie brzmi?

Doświadczenia doświadczeniami, a na wszelki wypadek dla odświeżenia pamięć znów go tam wpiąłem, specjalnie nie używając odtwarzacza Accuphase, tylko własnego Cairna na przemian grającego solo i z przetwornikiem Phasemation podpiętym kablem optycznym. Nie dlatego, że Accuphase byłby za dobry, tylko pod jego obecność nie bardzo byłoby się czym wykazać, ponieważ wystarczyłoby nic nie psuć, a chciałem żeby testowany przewód miał trudniej.

Kilkanaście płyt i cała plejada najwyższej klasy słuchawek, wraz z takimi świeżo przybyłymi i jeszcze nie wygrzanymi ale już przejawiającymi zdecydowany charakter, pokazały cały szereg recenzowanego okablowania przymiotów. Przede wszystkim naturalność i różnorodność. Bo brzmienia lampowego nie zepsuć, już jest sztuką, a jeszcze jego walory podkreślić, to naprawdę coś. Ta sztuka się w tym wypadku całkowicie udała, a wszystkie składniki toru sportretowane zostały z godną uznania przenikliwością. Zarówno to, że Twin-Head jest najlepszym znanym mi słuchawkowym wzmacniaczem, jak i pewna nostalgia Cairna, znakomicie pasująca do muzyki elektronicznej, jak też szczególne umiejętności plastyczne przetwornika Phasemation, potrafiącego zdecydowanie dźwigać na wyższy poziom zdolność wydobywania żywych wykonawców oraz sferyczność dźwięków. W nie mniejszym stopniu odnosiło się to też do słuchawek, z których każde precyzyjnie portretowane były co do swego charakteru, nawet jeżeli ten charakter jeszcze był w powijakach. Popisowa średnica OPPO PM-2, niesamowita muzykalność Audioquest NightHawk, czy zjawiskowa transparencja Final Audio Sonorus VIII – to wszystko stało przed nami z całą oczywistością przedmiotu, jak zwykli mawiać niektórzy filozofowie. Mnie natomiast dziwiło to jedno – że mianowicie tego kabla trochę jednak niedoceniałem. Bo tak sobie pracował dorywczo to tu, to tam i tylko od czasu do czasu, a nigdy tego czasu nie było dość wiele, by się jego naturze odpowiednio przypatrzyć i ją przebadać. Znałem ją, lecz okazuje się, że powierzchownie, a w efekcie go nie doceniałem i dopiero teraz doceniłem.

Nawet lepiej, bo nie tyle pięknie brzmi, co "czuje" muzykę! Pełna rekomendacja!

Nawet lepiej, bo nie tyle pięknie brzmi, co „czuje” muzykę! Pełna rekomendacja!

Nim przejdę do podsumowania dorzucę tylko, że całe pasmo przekazuje ten Harmonix naprawdę popisowo, toteż zarówno soprany strzelają, jak i bas może być monstrualnych rozmiarów, a o ludzkich głosach zdążyłem już wystarczająco naopowiadać, a że są po prostu prawdziwe, to i przy tym zostańmy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Harmonix HS101-Improved-S

  1. sebna pisze:

    Witam Piotrze,

    Miło się czytało a i analogie dziś były wyjątkowo zabawne 🙂

    Zastanawiam się jaka była by szansa na test tradycyjnych już chyba Nordostów np nowych Valhalli 🙂 Jestem bardzo ciekawy jak byś sklasyfikował te kabelki i myślę, że wielu czytelnikom pozwoliło by to, a na pewno mi, łatwiej się odnieść do innych ocen bo Nordosty prawie każdy jakieś chyba słyszał i wie jak grają bo grają podobnie, może poza Odinami. Oczywiście różnica miedzy v1 a v2 jak najbardziej jest ale w obrębie wersji grają tą samą szkołą dźwięku tyle, że progresywnie coraz lepiej wraz z kolejnymi modelami w hierarchii.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zapytam o Nordosta. To niewątpliwie kablarski klasyk i pewna szkoła dźwięku. Warto byłoby go wziąć na ucho. Ale nie wiem czy mają egzemplarze testowe. Powinni jednak coś mieć.

  2. Adam pisze:

    Witam pana
    Bardzo ciekawy test wspaniale opisane walory Harmonixa
    idąc tym tropem mam pytanie kiedy druga część testu czyli kable głośnikowe Harmonix CS120-Improved?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Zapytam dystrybutora. Z kabli głośnikowych będą niedługo recenzje Sulka i Nordost Tyr 2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy