Recenzja: Harmonix HS101-Improved-S

 Harmonix_HS101-Improved-S_004_HiFi Philosophy  Recenzja tego kabla to w moim wydaniu właściwie formalność. Tyle razy w innych testach został użyty i tyle razy ratował, że odkładanie jego własnej świadczy na równi o moim lenistwie, co cierpliwości dystrybutora. Tym tylko się mogę tłumaczyć, że zapewne odkładałem ją podświadomie, zdając sobie sprawę, iż po niej wróci do nadawcy i z nim się rozstanę, co wykluczy dalsze używanie. A nie jest to miła wizja, bo już do niego przywykłem, jak przywyka się do wygodnego fotela albo wiernego psa. To elementy obrazu naszego życia, różny wprawdzie niosące ładunek emocjonalny, ale sumarycznie składające się na jego całość. Całość tę pozytywną, bo zawsze jest też niestety ta druga. No nic, przyszła Harmoniksie na ciebie pora i czas ruszać w recenzyjne zawiłości a potem do domu.

Harmonix jest japoński, a Japonia to inna planeta. Wszystko tam mają inne – ludzi, zwyczaje, pejzaże, architekturę, ceramikę, muzykę, malarstwo i teatr. Mają trzęsienia ziemi, tsunami, Fudżijamę i koncern Sony, a także Cesarza, super kolej, Triady i wielkie centrale przemysłu samochodowego. Mają też wieloletnią tradycję konstruowania elektroniki użytkowej oraz od przeszło dekady deflację, w czym jednym jedynym zdążyliśmy się do nich upodobnić, a to raczej nie świadczy o przejmowaniu tych najlepszych akurat wzorców.

Japonia niechętnie dzieli się swoimi tajemnicami, a kulturę ma hermetyczną. Dzieli się za to szczodrze ze światem produktami swego przemysłu, który zgodnie z globalistyczną modą został w dużej części przeniesiony do stref taniej siły roboczej. Ta dwuznaczna praktyka ma się ostatnio znacznie gorzej niż jeszcze dekadę temu, ale w przypadku naszego tytułowego interkonektu nie znalazła zastosowania, toteż nie musimy jej na jego okoliczność roztrząsać. Kabel jest szczytowy, a szczyci się między innymi tym, że po szczytowemu jest Made in Japan, o czym zaświadcza duży napis na boku pudełka.

AudioArt01s

Kazuo Kiuchii

Co się tyczy tego „made”, to stoi za nim Combak Corporation, pozostająca w założycielskim i właścicielskim władaniu pana Kazuo Kiuchii, który wiele lat temu zaczynał karierę jako organizator koncertów i nagrań muzyki poważnej, a sztuka budowania aparatury audio oraz towarzyszących jej akcesoriów przyszła z czasem i przerodziła się w światowej sławy urządzenia marki Reimyo oraz właśnie kable sygnowane nazwą Harmonix.

Powiadają ludziska, że nie ma tego złego. Powodowana lenistwem i niechęcią utraty zwłoka przyniosła tę korzyść, że kable Harmonixa ostatnio staniały. W efekcie recenzowany teraz HS101-Improved-S opuścił się cenowo o trzydzieści mniej więcej procent i kosztuje w wersji 0,75 metra niecałe trzy tysiące, a więc jak na interkonekt najwyższej klasy bardzo umiarkowanie. Obniżka nie była następstwem ruchów kursowych ani nie dyktowała jej słaba sprzedaż, tylko Combak Corporation wykonała klasyczny manewr związany z wprowadzenia do oferty kabli jeszcze wyższej jakości. Ledwie co o tych wyższych stało w anonsach nowości, a zwą się wraz z całą serią Hijiri i będą wielokrotnie droższe. Tak ze trzy razy przynajmniej. Na nie też przyjdzie pora, o ile los jakiegoś figla nie spłata, lecz na razie jesteśmy przy dawnych szczytowych, które zapobiegliwie przed wprowadzeniem nowej linii referencyjnej nie tylko potaniono, ale też unowocześniono, opatrując w jeszcze wyższej klasy przewodnik. To wszystko, jak podejrzewam, wiąże się z postępem technologicznym japońskich producentów miedzi o laboratoryjnej czystości, ale czy chodzi o szeroko w tej roli udzielający się koncern Mitsubishi, sprzedający swą miedź między innymi Acrolinkowi i Ortofonowi, czy też o innego producenta – nie wiem. Podejrzewać mogę jedynie, że albo o innego, albo o inną linię technologiczną, jako że kable Harmonixa posiadają inną sygnaturę brzmieniową. Było to świetnie słyszalne podczas łączonego testu kabli zasilających, a teraz słyszalne będzie ponownie, ale najpierw słów parę o ergonomii i wyglądzie.

Budowa.

Harmonix_HS101-Improved-S_002_HiFi Philosophy

Długo czekał na swoją kolej, ale w końcu się doczekał – Harmonix HS-101 Improved-S.

   Ergonomia w przypadku kabli? Ano tak, jak najbardziej. Bowiem kabel kablowi nierówny pod względem zginania. Istnieje szkoła zaawansowanego w szaleństwie audiofilizmu kablarskiego, według której kabli wszelkiego typu w ogóle uginać pod dużym kątem nie należy, ponieważ je to stresuje i powoduje deprecjację przewodzenia. Leżeć musi potem taki zestresowany kabel całymi tygodniami na kozetce u audiofilskiego psychoanalityka, prostując się i dochodząc do siebie, a żali się przy tym: – Ależ mnie, panie audiofilski doktorze, pogięło! Tak więc z kablami delikatnie proszę oraz z szacunkiem, ponieważ naturę posiadają złożoną, tudzież subtelną i mało giętką.

Żarty żartami, lecz pozostaje faktem bezspornym, że istnieją kable na zginanie bardzo oporne, jak również takie, które zgiąć się zanadto zwyczajnie nie pozwolą. Ot, choćby moja Tara, która nadmiernie ugięta milczy zawzięcie, czekając na rozprostowanie, bo kiedy żyła dotknie w niej izolacji, nikt jej nie zmusi aby coś przewodziła. Pod tym względem kable Harmonixa są takie średnie. Grubość mają przeciętną i średnią sztywność, dzięki czemu w praktyce nie ma kłopotu z ich sporym ugięciem, acz się zarazem przez ręce nie leją, toteż pewien dystans od ściany za urządzeniem ich używającym musi zostać zachowany.

Kable są w czarnym, połyskliwym oplocie, a uwagę ściągają duże, złocone wtyki o charakterystycznym, masywnym wyglądzie. Oznakowano je zarówno strzałkami co do kierunkowości, jak i kolorami orientacji prawo-lewo, a ich śrubowe zaciski chodzą gładko i nie stwarzają problemów z popuszczeniem, co przy rozgrzanym urządzeniu dość często innym się zdarza. Na środku przewodu są opaski z nazwą w stonowanej kolorystyce, a kable przychodzą zapakowane w karton z dużym, barwnym nadrukiem.

Niby już tyle razy go widzieliśmy, ale żeby nie było i on zasługuje na występ w pełnej gali.

Niby już tyle razy go widzieliśmy, ale żeby nie było i on zasługuje na występ w pełnej gali.

Nie ma silenia się na celebrę, w rodzaju drewnianych czy innych skrzyń z ozdobami i aksamitną wyściółką, jest za to światowa renoma, bo kable Harmonixa każdy audiofil zna przynajmniej ze słyszenia. Nie każdy osobiście ich słuchał, ale każdy o nich słyszał. Sam za to wielokrotnie słuchałem i już sprawozdaję.

Wrażenia dźwiękowe

A teraz i w pełnej krasie.

A teraz i w pełnej krasie.

   Tyle razy, jak mówiłem, były w użyciu, że weszły mi te Harmonixy w krew i bez sprawdzania wiem co w danym miejscu pokażą. A są to walory nie do pogardzenia i prawie zawsze się przydające. Jest bowiem tylko jeden typ miejsc, gdzie się nie sprawdzą. Nie należy ich wpinać tam, gdzie pojawia się dźwięk za gruby i zbyt ospały. Zdaję sobie sprawę, że wymieniając tego rodzaju przymioty deklaruję niejako miejsca brzmieniowej katastrofy, chodzi jednak głównie nie o te faktycznie katastrofalne, bo tam nie ma już nic do wpinania i stroić należy wszystko od początku, tylko o takie trochę w którąś stronę zwichnięte. A jak wiadomo interkonekty są przez audiofili postrzegane za swego rodzaju czarodziejskie różdżki. Coś nie gra, coś się nie sprawdza – to zmieńmy interkonekt. Albo gra coś już świetnie, ale uświetnijmy to jeszcze bardziej, jeszcze lepszym interkonektem. A że to się niejednokrotnie udaje, to i przeświadczenie o cudownych zdolnościach drutów łączących coraz mocniej się w światku audiofilskim utrwala. W świetle tej wiedzy i takich przekonań interkonekt Harmonix HS101-Improved-S przyda się wszędzie tam, gdzie gra już dobrze, ale warto rzecz jeszcze uświetnić; a podobnie w tych miejscach, gdzie brzmienie jest za chude lub za ostre. Za jasne także i nie dość muzykalne – bez czaru, bez magicznego światła i bez zmysłowej kobiecości wokalistek. Tam wszędzie gdzie gra jak kijem o ścianę, albo tylko pika zamiast pulsować muzyką. Natomiast w miejscach choćby tylko trochę grubaśnych, ospałych i przegrzanych pomocny się nie okaże, jako że to spec od wypełniania pustawych, doczarowywania nie dość czarujących i ocieplania chłodnawych. Podobnie jak własnej firmy kabel zasilający oferuje magiczne światło z tajemniczą w tle czernią, ciepło na miarę pulsu żywej istoty a nie powietrza w pokoju, a także to wszystko co składa się na fakturę brzmienia o wyjątkowo odczuwalnej zmysłowości: Chropawą głębię tekstur, meszek na dźwięku, zaznaczającą się lepkość i głębię głosów, odczuwalne ciepło oddechów i żywą przestrzeń. A wszystko to nie tylko w wymiarze samej zmysłowości i organiczności dźwięku, lecz także z wysokiej miary dbałością o szczegół. Nie jest bowiem tak, że tu się kładzie nacisk wyłącznie na plastykę, cieniowanie i ciepło, ale także na wszystkie klasyczne walory, stanowiące niejako wstęp do bycia świetnym kablem. A więc szczegółowość, szybkie tempo narastania, umiejętność podtrzymania dźwięku i odpowiednią dynamikę. To wszystko wraz z naturalnością i bezpośredniością jest na high-endowym poziomie, kładąc podpis pod bardzo pochlebnymi referencjami. Ten kabel po prostu jest przyjemnie móc użyć, a chociaż nie jest najlepszy na świecie, to i tak dostarcza masy satysfakcji. Bo nawet najlepszym ustępuje bardzo nieznacznie i nie czuć będzie żadnego braku, a za to wiele rzeczy dobrych przejawi się na dużą skalę.

Harmonix_HS101-Improved-S_009_HiFi Philosophy Harmonix_HS101-Improved-S_008_HiFi Philosophy Harmonix_HS101-Improved-S_010_HiFi Philosophy Harmonix_HS101-Improved-S_011_HiFi Philosophy

 

 

 

 

Mam takie krytyczne miejsce w systemie – miejsce łączenia przedwzmacniacza Twin-Head  z końcówką mocy Crofta. Cokolwiek tam wepniesz nie dość muzykalnego i wypełniającego, natychmiast katastrofa. Croft ma bowiem super dynamikę i narzuca ogromne tempo, ale nie oferuje rubensowskich kształtów ani nie jest specjalnie muzykalny. Nie żeby pod tymi względami był niedostateczny, ale kabli chudawych i mało muzycznych nie toleruje. W tym miejscu nawet Tara Air1 to za mało, i nawet z nią robi się trochę za rachitycznie, natomiast van den Hul First Ultimate, Sulek Audio, MIT, któryś miedziany Acoustic Zen, któryś z wyższych modeli Entreqa, czy cokolwiek innego w tym stylu i na odpowiednim poziomie, będzie na swoim miejscu. I jest na nim oczywiście także Harmonix, a nawet oba Harmonixy, jako że ten tańszy także znakomicie się sprawdza i aż trudno uwierzyć, że za tak mało oferuje tak wiele.

Ale gdyby ten topowy do niedawna przewód Harmonixa (po wypadnięciu modelu jeszcze wyższego a przed pojawieniem się jego następcy) tylko na takich pozycjach się sprawdzał, byłby kablem o dość wąskich uwarunkowaniach, przydatnym jedynie w określonych sytuacjach odstępstwa od wypośrodkowanej normy. Tymczasem nic z tych rzeczy, bowiem w takim właśnie wypośrodkowanym miejscu, to znaczy na przykład pomiędzy dobrym odtwarzaczem a przedwzmacniaczem i słuchawkowym wzmacniaczem Twin-Head sprawdza się równie dobrze.

Piękny jest jak widać, ale czy równie pięknie brzmi?

Piękny jest jak widać, ale czy równie pięknie brzmi?

Doświadczenia doświadczeniami, a na wszelki wypadek dla odświeżenia pamięć znów go tam wpiąłem, specjalnie nie używając odtwarzacza Accuphase, tylko własnego Cairna na przemian grającego solo i z przetwornikiem Phasemation podpiętym kablem optycznym. Nie dlatego, że Accuphase byłby za dobry, tylko pod jego obecność nie bardzo byłoby się czym wykazać, ponieważ wystarczyłoby nic nie psuć, a chciałem żeby testowany przewód miał trudniej.

Kilkanaście płyt i cała plejada najwyższej klasy słuchawek, wraz z takimi świeżo przybyłymi i jeszcze nie wygrzanymi ale już przejawiającymi zdecydowany charakter, pokazały cały szereg recenzowanego okablowania przymiotów. Przede wszystkim naturalność i różnorodność. Bo brzmienia lampowego nie zepsuć, już jest sztuką, a jeszcze jego walory podkreślić, to naprawdę coś. Ta sztuka się w tym wypadku całkowicie udała, a wszystkie składniki toru sportretowane zostały z godną uznania przenikliwością. Zarówno to, że Twin-Head jest najlepszym znanym mi słuchawkowym wzmacniaczem, jak i pewna nostalgia Cairna, znakomicie pasująca do muzyki elektronicznej, jak też szczególne umiejętności plastyczne przetwornika Phasemation, potrafiącego zdecydowanie dźwigać na wyższy poziom zdolność wydobywania żywych wykonawców oraz sferyczność dźwięków. W nie mniejszym stopniu odnosiło się to też do słuchawek, z których każde precyzyjnie portretowane były co do swego charakteru, nawet jeżeli ten charakter jeszcze był w powijakach. Popisowa średnica OPPO PM-2, niesamowita muzykalność Audioquest NightHawk, czy zjawiskowa transparencja Final Audio Sonorus VIII – to wszystko stało przed nami z całą oczywistością przedmiotu, jak zwykli mawiać niektórzy filozofowie. Mnie natomiast dziwiło to jedno – że mianowicie tego kabla trochę jednak niedoceniałem. Bo tak sobie pracował dorywczo to tu, to tam i tylko od czasu do czasu, a nigdy tego czasu nie było dość wiele, by się jego naturze odpowiednio przypatrzyć i ją przebadać. Znałem ją, lecz okazuje się, że powierzchownie, a w efekcie go nie doceniałem i dopiero teraz doceniłem.

Nawet lepiej, bo nie tyle pięknie brzmi, co "czuje" muzykę! Pełna rekomendacja!

Nawet lepiej, bo nie tyle pięknie brzmi, co „czuje” muzykę! Pełna rekomendacja!

Nim przejdę do podsumowania dorzucę tylko, że całe pasmo przekazuje ten Harmonix naprawdę popisowo, toteż zarówno soprany strzelają, jak i bas może być monstrualnych rozmiarów, a o ludzkich głosach zdążyłem już wystarczająco naopowiadać, a że są po prostu prawdziwe, to i przy tym zostańmy.

Podsumowanie

Harmonix_HS101-Improved-S_012_HiFi Philosophy

A już wkrótce – głośnikowy CS-120 Improved.

   Harmonix HS101-Improved-S nie jest tak uniwersalny, jak dwa razy droższy od niego Sulek, ani tak porażająco doskonały, jak kilkanaście razy droższy Crystal Cable Absolute Dream. Ma za to parę innych zalet, z których najważniejsza jest ta, że odbiega od tamtych bardzo nieznacznie. A to ogromna zaleta, bowiem słyszałem kable za dwadzieścia przeszło tysięcy, które w konfrontacji z tamtymi padały jak muchy. Harmonix nigdy nie pada, a kiedy trafi w odpowiednie dla siebie miejsce, pokonanie go w ślepym teście nawet przez najlepszych może okazać się niewykonalne. W dodatku tych dobrych dla niego miejsc naprawdę jest dużo, bo nie tylko te wymagające ciepła i jak to się mawia kobiecej ręki, ale także te zwykłe – już wcześniej dobre pod każdym względem, ale jeszcze proszące o dopieszczenie. Dopieszczenie przez powab, bardziej niezwykłe albo bardziej prawdziwe światło i żywszą, bardziej naturalną formę.

Łączy bowiem ten Harmonix dwie cechy pozornie sprzeczne – jednocześnie umie czarować i czynić prawdziwszym. Nie czaruje głębokim przetworzeniem i własnymi chwytami artystycznymi, jak choćby recenzowana ongiś Tara 0.8, tylko wszystko nasyca magią prawdziwej muzyczności – magią żywej muzyki. A muzyka sama w sobie jest wszak gruntownie magiczna i nie dla czego innego jak magii ją przywołują. Czarować ma i zwodzić, by świat uczynić lepszym, w czym kable Harmonixa na pewno jej dopomogą. Można o nich powiedzieć bez żadnej przesady, że rozumieją muzykę. Dokładnym są przeciwieństwem tego wszystkiego, co chce do muzyki docierać od strony pomiarów oraz popisów innych niż muzyka sama. Przerostu transparencji nad czystą muzyczną formą, akcentowania sopranów lub basu względem reszty pasma, światłem za jasnym lub o nienaturalnej barwie, głosami podostrzonymi, a w efekcie pustymi i przerysowanymi. Tego wszystkiego tutaj nie będzie, tylko żywi ludzie i żywa muzyka, której wyklarowanie na odpowiednim poziomie poprzez dokładne ukazanie własności poszczególnych elementów toru z kablami Harmonixa okaże się nadspodziewanie łatwe. Posunę się nawet do stwierdzenia, że od tych kabli można budowę systemu zaczynać, a nie na nich kończyć. Bo trzy tysiące za prawdziwie high-endowy interkonekt to świetna okazja, a interkonekt ten – jako kwintesencja muzyki – pozwoli zarówno zacząć jak i dokończyć wznoszenie systemu taką kwintesencją całościowo będącego. Najlepsze w tym jest zaś to, że taki system wcale nie musi składać się z samych najdroższych podzespołów, czego zarówno ten Harmonix, jak i wymienione tu pewne słuchawki, są niezbitymi dowodami.

 

W punktach:

Zalety

  • Ten interkonekt, a ściślej jego twórca, rozumie muzykę.
  • Duża wszechstronność.
  • Potrafi czarować bez odstępstw od naturalnej formy.
  • Piękne oświetlenie.
  • Popisowa muzykalność.
  • Wprzęgnięte w nią szczegółowość i dynamika.
  • Bardzo dobre wypełnienie, pozwalające wraz z muzykalnością podciągać jakość ogólną.
  • Żywa przestrzeń wraz z silnym przywołaniem obecności.
  • Pełny przekrój pasma: od popisowych sopranów, przez zmysłową średnicę, aż po naprawdę potężny bas.
  • Ciepło żywych istot.
  • Żadnych problemów z przywołaniem wielkiej i uporządkowanej sceny.
  • Buduje całościową atmosferę.
  • Bardzo dobrze sprawdza się jako oś tworzenia całego systemu.
  • Wzorcowy w czytaniu własności sprzętu towarzyszącego.
  • Tylko o włos za takimi naprawdę najlepszymi na świecie.
  • W efekcie bardzo dobry stosunek jakości do ceny.
  • Zwłaszcza że ostatnio potaniał.
  • W miarę giętki.
  • Pasuje do lampy i tranzystora.
  • Odporny na uszkodzenia.
  • Bardzo dobre wtyki.
  • Wielka renoma marki.
  • Made in Japan.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

    • Nie będzie na swoim miejscu tam gdzie już bardzo jest ciepło i dźwięk jest za tłusty.
    • Mniej wypromowany niż być powinien.
    • Nie dla osób stawiających na samą transparencję, szybkość, przesadną wyraźność i szczegółowość.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

MojeAudio

 

System:

    • Źródła: Cairn Fog Soft2 z przetwornikiem Phasemation 7A-HD192 i bez.
    • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
    • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
    • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Sugden Headmaster HA4, Trilogy 931.
    • Słuchawki: AKG K1000, Audioquest NightHawk, Final Audio Sonorus VIII, Fostex TH-900, OPPO PM-2, Sennheiser HD 800.
    • Interkonekty: Acoustic Zen Absolute Cooper, Crystal Cable Absolute Dream, Harmonix HS101-Improved-S, Sulek Audio, Tara Labs Air1.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

4 komentarzy w “Recenzja: Harmonix HS101-Improved-S

  1. sebna pisze:

    Witam Piotrze,

    Miło się czytało a i analogie dziś były wyjątkowo zabawne 🙂

    Zastanawiam się jaka była by szansa na test tradycyjnych już chyba Nordostów np nowych Valhalli 🙂 Jestem bardzo ciekawy jak byś sklasyfikował te kabelki i myślę, że wielu czytelnikom pozwoliło by to, a na pewno mi, łatwiej się odnieść do innych ocen bo Nordosty prawie każdy jakieś chyba słyszał i wie jak grają bo grają podobnie, może poza Odinami. Oczywiście różnica miedzy v1 a v2 jak najbardziej jest ale w obrębie wersji grają tą samą szkołą dźwięku tyle, że progresywnie coraz lepiej wraz z kolejnymi modelami w hierarchii.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zapytam o Nordosta. To niewątpliwie kablarski klasyk i pewna szkoła dźwięku. Warto byłoby go wziąć na ucho. Ale nie wiem czy mają egzemplarze testowe. Powinni jednak coś mieć.

  2. Adam pisze:

    Witam pana
    Bardzo ciekawy test wspaniale opisane walory Harmonixa
    idąc tym tropem mam pytanie kiedy druga część testu czyli kable głośnikowe Harmonix CS120-Improved?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie wiem. Zapytam dystrybutora. Z kabli głośnikowych będą niedługo recenzje Sulka i Nordost Tyr 2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy