Recenzja: Grado PS2000e

Brzmienia: Z Ayon CD-35 i ASL Twin-Head

Nowe, wyraźnie większe przetworniki.

   Tu jakość już ekstremalna i w związku z tym „sąd ostateczny”. I żeby nie wpaść w labirynt zbyt zawiłych porównań dokonałem wstępnej selekcji, pozostawiając jedynie te nauszniki, które wypadły najlepiej. Ale i tak dużo zostało. Odnośnie zaś odrzuconych dwie uwagi. Crosszone odpadły, ponieważ nie zgrały się z Ayonem. To znaczy grały z nim w sposób niezwykły, ale na zasadzie technologicznego obnażania. Mniej pokazywały samą muzykę, zdecydowanie bardziej to, jak wyglądało nagraniowe studio i jak inżynier dźwięku sumował ścieżki (dosłownie). Niemało to było pouczające, a w sensie demaskacji wręcz nadzwyczajne, natomiast w sensie przyswajania samej muzyki straszne. Analiza a nie muzyczna przyjemność i przede wszystkim rzecz z pozostałymi nieporównywalna. Odpadły także MrSpeakers, dla których Twin-Head ma nieco za mało mocy. Nie w sensie, że za cicho, ale nie dość jakościowo. I też chyba Ayon nie do końca im odpowiadał, bo słyszałem je lepiej grające. A teraz już porównania.

Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium)

Wielokroć już wspominałem, że one z Twin-Head genialnie. Technicznie znakomicie i jednocześnie nastrojowo. Bezpośrednia konfrontacja z flagowymi Grado obnażyła jednak istotne różnice. Przede wszystkim T1 grały wyższym dźwiękiem. Co się przekładało zarówno na minimalną nieautentyczność ludzkich głosów, sopranami nieznacznie podbarwianych (a więc w odbiorze odmładzanych i chropawych), jak i na minimalne podostrzanie całego brzmienia. Doprawdy minimalne i bez porównywania niemalże nieuchwytne, ale w konfrontacji już tak. Kolejna różnica, to relacja między dźwiękami a przestrzenią. U Beyerdynamic bardziej te dźwięki z otaczającego je medium wyosobniająca, poprzez operowanie ostrzejszym konturem i przede wszystkim efektem trójwymiarowego odciśnięcia, analogicznym do tego jak się czcionkę specjalnie cieniuje, aby przybrała formę klockowej układanki. W konsekwencji przekaz PS2000e zdecydowanie bardziej był jednolity, a u T1 jawnie zabiegający o figuratywność i wyodrębnianie się dźwięków, co miało też swoje przełożenie na mocniej u nich zaznaczającą się holografię. I jeszcze jedna różnica, do scharakteryzowania najtrudniejsza. Otóż przy pełnej otwartości i całkowitej transparencji, a także mimo wspomnianego mocnego wyodrębniania dźwięków z tła, pejzaż muzyczny u T1 miał także tendencję do form plastycznych posługujących się zamgleniami i ujednoliceniami. Nie zamgleniami w sensie dosłownym braku przejrzystości, tylko całościowego ujednolicania wyglądu poprzez mniejszą gradację gamy barw. Co brało się w głównej mierze z innej różnicy zasadniczej, mianowicie słabszego wypełnienia i mniejszej (wyraźnie) głębi kolorów. W rezultacie całościowy obraz jak pociągnięty srebrzystoszarym, półmatowym werniksem, narzucającym słuchaczowi nostalgiczną poetykę i skłonność do zamyślenia. Tak więc efekt wyraźnie dwuwarstwowy. Od wierzchu ujednolicany temperowaniem kolorów, pod spodem z mocnym naciskiem na dobywanie trzeciego wymiaru na rzecz brzmieniowych brył i całościowej holografii. I znów bez bezpośredniego porównania to wszystko niemal niewidoczne, bez żadnych zauważalnych negocjacji przez mózg kupowane, a w porównaniu z miejsca widoczne. I grało to w moim odczuciu pięknie, ale od PS2000e mniej prawdziwie.

Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium)

Obok flagowca serii Statement.

Inaczej nieco sprawa wyglądała w przypadku flagowych Sennheiser. Te grały bowiem ciemniej i z większym niż T1 nasyceniem. Ale też z mniejszą od PS2000e dynamiką barw, także cokolwiek wyższym dźwiękiem (i tego konsekwencjami) oraz tak samo jak u T1 z uciekaniem się do podkreślającego trzeci wymiar cieniowania. Generalnie dźwiękiem od flagowych Beyerdynamic pełniejszym, nieco niższym i nieco gładszym, a także z bardziej czarnymi tłami a bez srebrzystego szlifu. I także, rzecz istotna, zdecydowanie bardziej prącym na słuchacza dźwiękiem. Bo wielka scena swoją drogą, a pierwszy plan napierający, nie pozostawiający dystansu. U tytułowych Grado ten dystans był wyczuwalny – żadnego napierania, i jednocześnie większe dociążenie, mocniejsze nasycenie pigmentów, gładszy obraz i niżej, bardziej naturalnie ustawiona tonacja.

Grado GS2000e

Szczytowe Grado z serii Statement szły w analogicznym kierunku, to znaczy też grały wyższym i pikantniejszym dźwiękiem. Mniej przy tym uciekały się do chwytu z cieniowaniem, w zamian były fantastycznie otwarte. Pod tym względem zdecydowanie najlepsze i jeśli ktoś pragnie mieć słuchawki otwarte jak tylko da się, to lepszego przykładu nie widzę. Wraz z lekkim podbiciem sopranów mocniej też zaznaczały kontur, odmładzały głosy i mniej odporne były na sybilację. Oferowały za to ogromną scenę i brak zupełny wrażenia, że to prezentacja słuchawkowa. Tak samo jak T1 i HD 800 miały tendencję do słyszalnego pogłosu, w ich przypadku bardziej jako aury wokółdźwiękowej niż bliższego czy dalszego odbicia. I znów, jak tamte, słabiej od PS2000e wypełniały, mniej były gładkie i z węższą, jaśniejszą, bardziej ujednoliconą paletą. I podobnie jak w dwóch poprzednich przykładach było to brzmienie ekstra, ale od tego z PS2000e słabsze.

JPS Labs Abyss 1266

Na płaszczyźnie deklaratywnego high-endu, dla którego wysoka cena nie jest powodem do tłumaczenia a wizytówką, Crosszone godnie zastąpione zostały przez Abyss. Zero skromności – cena $5500 – potęgowana jeszcze kablem Tonalium. I cóż – nie chciało być inaczej – konkurent najdroższy okazał się też najgroźniejszy. Zwłaszcza poprzez dwie cechy sobie tylko właściwe: niezwykłą dźwięczność i specyficzną aurę. Lecz same z siebie by one jeszcze tyle aż nie znaczyły, natomiast wspierane były piękną melodyjnością i niższym niż u poprzednio słuchanych tonacją, a także lepiej wypełnionym dźwiękiem. Więc pośród całkowitej melodyjności, zupełnej przejrzystości i detaliczności kompletnej działa się ta muzyka, której największą ozdobą była dźwięczność oraz specyficzna aura towarzysząca dźwiękom.  Odnośnie tej dźwięczności, to uderzony talerz czy wibrujący głos dawały więcej niż u wcześniej słuchanych składowych harmonicznych, a także szczególnie długie podtrzymanie i niezaprzeczalną tej harmonii urodę. Popis to był bez wątpienia, wspierany drugą rzeczą – swoistym brzmieniowym cieniem, nie istniejącym u innych wtórowaniem.

W rodzinnym gronie.

Można się spierać, czy taki brak wygaszenia, brak soczewkowania do dźwięku podstawowego, jest prawidłowy, niemniej swoiste echo tuż za dźwiękiem, coś jakby dodatkowy łopot membrany, był bardzo efektowny, wspaniale uzupełniając przekaz. Tego się po prostu świetnie słuchało, niezależnie od tego, czy było to prawdziwe. Przy czym nie był to pogłos w sensie ścisłym, gdyż brak było słyszalnego odbicia. Nie była to też piana towarzysząca brzmieniu, choć względem pienistości kontekstowo coś bliżej. Była to raczej brzmieniowa poświata i właśnie łopot jakby. Dodatkowy parametr wzbogacający dźwięk podstawowy poprzez dodawanie ruchomego tła. W połączeni ze znakomitą predyspozycją do falowania samego dźwięku, skutkującą upojnym czarem oraz słodyczą głosów, dawało to niecodzienny teatr. I tak jak przy komputerze Abyss poniosły klęskę, głównie skutkiem nieprawidłowej barwy sopranów, ale też braku wypełnienia, tak tutaj konkurencję grążyły.

Grado PS2000e

No i przedmiot recenzji, dotychczas stanowiący jedynie odnośnik. Pierwsza sprawa w kontekście popisujących się Abyss: jednych po drugich przez parę minut dosłownie nie dało się słuchać. Grado po Abyss wydawały się stłumione i bezdźwięczne; Abyss po Grado jazgotliwe, nieporządne i nastrojone zbyt wysoko. I teraz odnośnie tej wysokości. Już przy komputerze obserwowałem jej zachowanie pod dyktando dodawanych i ujmowanych sopranów (bas okazał się znacznie mniej ważny). I niewątpliwie zostało wykazane, że dobór tonacyjny u PS2000e jest najbliższy ideałowi. Każde inne za wyjątkiem NightHawk coś próbowały sopranami ugrać. Wyraźność, większą scenę, transparentność, lepsze czytanie tekstur, perlistość, zaangażowanie słuchacza. Jako że nie da się ukryć, iż bez podbitej góry uchodzić za dobre słuchawki trudniej. Przede wszystkim dlatego, że by wycisnąć atuty perfekcyjnej tonacji potrzeba odpowiedniego źródła i odpowiedniego  wzmacniacza. Inaczej to się przeradza w stłumienie, brzmieniową powściągliwość, brak należytej świetlistości. Z drugiej strony, ci próbujący coś sopranami ugrać, ponoszą dotkliwe koszty. Ciążą ku sybilacji, powierzchnię dźwięków wyostrzają, ubywa im barw i wypełnienia, a ludzkie głosy tracą autentyczność.

Dopiero więc tutaj, w takim torze, pełnia atutów flagowych Grado się ukazała. I by ją scharakteryzować, muszę się nieco wysilić, bo nie są to sprawy jednoprzymiotnikowe. Pierwsze następstwo tej prawidłowej tonacji, to wyjątkowa melodyjność. Nie ulegało wątpliwości, że tę PS2000e mają spośród wszystkich najlepszą, wraz z Abyss stanowiąc odrębną klasę. Ich popisowe, robiące wielkie wrażenie złączenie płynności melodyjnej z całościowym bogactwem dźwięku, szczegółowością i złożonością harmoniczną wysuwały je na pozycję lidera. I dodatkowy całościowy efekt w postaci tchnienia piękna. Przy czym słowo „tchnienie” obrazowo do tego szczególnie pasujące, gdyż nie było to piękno w stylu nachalnym, a takim bardziej w perspektywie, bez narzucania. Raczej do podziwiania niż do brania na język, łykania. Lekki dystans i zjawiskowa poetyka obrazu o walorach najwyższej malarskości.

Można z DAP-em, lecz wsparcie wzmacniaczyka wskazane.

Więc zaraz ktoś gotów pomyśleć: – Aha, one takie ładniutkie, ale nie dla mnie te ładności, bo lubię prosto w żyłę. I będzie to błąd zasadniczy, ponieważ te wrażenia zmieniają się w zależności od gatunków muzycznych. Muzyka poważna brzmi z lekkim dystansem, choć zjawiskowo potężnie, natomiast rockowa daje popis niemalże w rocku niespotykany. Zawdzięcza to przede wszystkim tej prawidłowej tonacji, usuwającej z rocka wszelkie kwiki; a dopiero za pośrednictwem tych Grado słychać było, jak rock jest w innych słuchawkach nieprawdziwe wrzaskliwy, bo sopranowo podbity w stopniu nieraz wręcz skandalicznym. Przy Grado PS2000e brzmiał bez porównania poważniej i w pozytywnym sensie dosadniej, tym niskim brzmieniem, masą i stopniem nasycenia barw dosłownie deklasując słabsze słuchawkowe pozycje. I miał też wsparcie ogromne ze strony dość nieoczekiwanej, ze strony transparencji basu. Jako że bas w tych Grado to jest osobny rozdział i szczególny tytuł do chluby.

Bez żadnej większej przesady można powiedzieć, że w mniej high-endowych słuchawkach nie ma on albo nic z należytego zejścia i autentycznej głębi, albo niczego w tym basie poza skomasowaną czernią nie widać. Wszystko zlewa się w czarny gałgan, albo jest rachitycznie chude. A tutaj zejście potężne i zarazem czuć świetnie było fakturę bębnów, kontrabasów, basowych gitar. Znakomita otwartość widzenia basowych składników i jednocześnie masa, zejście, potęga. Więc całościowo rock w takim popisie, że można siąść z wrażenia. A jeszcze na dodatek niespotykana kultura całościowa, że daje się słuchać na poziomie głośności, która przy innych słuchawkach jest już nie do zniesienia. Pieklą się ostrościami, jazgotem, których w flagowych Grado nie ma. Więc kiedy kogoś stać, a w rocku chciałby czadować, to to jest lek z wyboru. Alternatywą mogą być Ultrasone Tribute 7 oraz Focal Utopia – i chyba tylko one.

Wracając jeszcze do tej dźwięczności i brzmieniowych dodatków, którymi tak fascynowały Abyss. Bez wątpienia istota rzeczy ogniskuje się właśnie w niemożności słuchania jednych po drugich. Grado są lepiej dostrojone tonacyjnie i ich wokale dzięki temu prawdziwsze i pełniejsze. Ale nie każdy ceni spokój. Sopranowa przymieszka, której Abyss mają wyłącznie tyle, by właśnie ekscytowała, pobudza słuchacza do słuchania, a zwłaszcza w pierwszych chwilach. Z czasem zaczyna stopniowo nużyć, ale na wejściu jest atrakcyjna. Coś jak mocniejszy makijaż – zrazu przykuwający uwagę, a z czasem coraz bardziej chamski. Więc Abyss mają taki makijaż, tyle że mistrzowsko zrobiony i bez żadnego chamstwa. Niemniej w konfrontacji z naturalną urodą Grado jego sztuczność wychodzi na jaw, szczególnie gdy to Grado słuchamy najpierw i przesiadamy się po dłuższej chwili na Abyss. Natomiast ten łopot membran jako tło za dźwiękiem mnie się przynajmniej podobał – daje poczucie niezwykłości i wrażenie niespotykanej czujności na sygnał. Tego zjawiska u Grado brak,  ich dźwięki są pełne i jednorodne niczym kropelki rtęci.

Rzecz jasna lepiej z wielkiej krowy.

I dopiero z tych kropel, a nie dodatkowego składnika, rodzi się fantastyczna harmonia, nie tylko w basie ale w całym paśmie dająca szczególnie wyrafinowany rzadko widywanym bogactwem obraz. Spokojniejszy w sensie pracy całego medium niż u Abyss czy elektrostatycznych Stax SR-009, podobny natomiast do tego z Final D8000, a zwłaszcza Focal Utopia. Te ostatnie są nieco cieplejsze, operują mocniejszym światłocieniem, grają bliżej, bardziej wyosobniają dźwięki i mocniej nieco modelują ich trójwymiarowy kształt. Domyślam się, że za sprawą mocniejszego pogłosu, ale bez bezpośredniego porównania nie będę tego przesądzał. Staram się o możliwość porównania tych trzech referencji, ale póki co nic nie zdziałałem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

25 komentarzy w “Recenzja: Grado PS2000e

  1. AAAFNRAA pisze:

    Ciekawa recenzja. A jak się mają do Sony MDR-Z1R? Zalety, część z nich moim zdaniem, idealnie pasują:

    Perfekcyjnie uchwycona tonacja.
    I w ramach tego zero podbarwień sopranowych, prawdziwej zmory u innych.
    Muzykalność kompletna, nic pod tym względem do poprawy.
    I to przy zachowaniu wszystkich cech składających się na high-end.
    A więc szczegółowości.
    Przejrzystości .
    Rozdzielczości.
    Wypełnienia.
    Dynamiki.
    Potęgi.
    Wielkiej sceny.
    Bezpośredniości kontaktu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To słuchawki podobnej klasy, ale bez bezpośredniego porównania nie da się wchodzić w detale. Przyjechały dzisiaj Focal Utopie i od razu pewne rzeczy okazały się inne niż przypuszczałem. W poniedziałek może przyjadą Final D8000 i będzie można zrobić szersze porównanie. Sony skąd wziąć nie mam, bo nie ma polskiego dystrybutora. Egzemplarz z recenzji (o ile wiem) został sprzedany i kolejnego brak. Nie ma też skąd wziąć HiFiMAN Susvara. Podobnie trudno o nowe Audeze LCD-4.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Mam już u siebie zbiorek referentów. Tak więc droga do porównania Abyss 1266 vs Final D8000 vs Focal Utopia vs Grado PS2000e otwarta.

  3. Patryk pisze:

    Sluchawki Focal Utopia byly u mnie gosciem i graly pieknie, gdyby nie ta sztucznie-szeroka scena. Ucieka ona bowiem na boki i jest za szeroka, poniewaz brak jej glebi i to stwarza dziwne wrazenie podczas odsluchow. Wszystko inne na 10!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Właśnie mam je na głowie. Grają z Aona na Ayona (z Sigmy na HA-3) i scenę mam przed sobą a nie po bokach. Tu dużo zależy od toru. Ale sceny podobnej do z Sony R10 nie zrobią, nie ma bata.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Swietna recenzja, jak i widac sluchawki,przyznam ze do tej pory dalej bardzo mi odpowiadalo granie PS1000 z moim Carym 300B a teraz ta nowosc Grado troche droga.Napisz tylko Piotrze czy dobrze zrozumialem ze to najlepsze obecnie sluchawki na rynku z dostepnych i produkowanych na ten czas?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na to będę próbował odpowiedzieć w następnym słuchawkowym teście – porównaniu czterech modeli referencyjnych.

      1. Artur pisze:

        Ooooo a jakie to modele?

        1. Artur pisze:

          A porównanie np średniej półki? Focal clear, Sennheiser 820, sonorous 8, fostex, któreś od audeze, hifiman. Może dałoby radę?

  5. Alucard pisze:

    Napisal ze abyssy, gradosy, finale i focale. Dla mnie najlepszy kawalek w recenzji to ten gdzie piszesz o popisach w rocku. Nie sprzedalem jednak moich sr225e bo po prostu zaczely grac po wypaleniu i moge potwierdzic juz teraz sam, ze sluchawki Grado sa swietne do tego gatunku. Niesamowita dynamika w tej nowej serii. Ciekawi mnie te porownanie Ultrasone 7 z Utopia i PS2000e wlasnie, jako najlepszych opisanych przez Ciebie Piotrze sluchawek do rocka. Ciekawe ktore z nich sa najlepsze. Male sr225e w stosunku do innych drozszych sluchawek ktore slyszalem, jak na razie bronia sie swietnie chociaz czasem brakuje jednak tej mocy na dole. Zalezy od dnia 😉

  6. Artur pisze:

    Brakuje mi właśnie na tej stronie takich rankingów czy czegoś w rodzaju wall of fame jak na innerfidelity. Bardzo cenię zdanie Pana Piotra i chciałbym móc takie zestawienia poczytać.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudność polega na tym, że słuchawek w każdym przedziale jakościowym jest teraz strasznie dużo. Trudno ogarnąć, nie sposób którychś nie pominąć, zebrać wszystkie razem i jednym torem ocenić niepodobna. Do czego dochodzi relatywizm użytkowy. Bo jedne z takim wzmacniaczem, drugie z innym. Ale etykietki z napisem „Rekomendowane” można porobić. W podsumowaniu recenzji nieraz zresztą są.

      1. Artur pisze:

        no własnie o takie o cos mi chodzi, innerfidelity robił to tak, że miał wall of fame i w niej było powiedzmy 10 nauszników otwartych i 10 zamknietych, od tanszych do drozszych i jesli przychodziły jakies nowe to trzeba było ktoreś ze starych (podobna cena czy charakterystyka) usunąc zeby zrobic miejsce, fajnie to sie sprawdza bo kazdy znajdzie cos dla siebie

        1. Artur pisze:

          wiem że uwielbia Pan K812, wiem, że również Utopie, ale na przykład bardzo chętnie dowiedziałbym się jakie słuchawki dla siebie wziałby Pan jako te trzecie, w środkowym przedziale cenowym 5-12tys gdyby mógł Pan dowolnie wybrać z półki w sklepie (z aktualnie produkowanych).

          1. Piotr Ryka pisze:

            Sony MDR-Z1R, bo potrzebuję wysokiej klasy słuchawek zamkniętych.

          2. Artur pisze:

            a otwarte? 😉

          3. Piotr Ryka pisze:

            Prawdopodobnie powyższe Grado, ale po konfrontacji z nie testowanymi jeszcze flagowymi Pioneer i Audio-Technicą.

          4. Artur pisze:

            wiem ze na AT Pan czeka, a pioneer bedzie?

          5. Piotr Ryka pisze:

            Pioneer raczej nie. Nie na widoków.

  7. Alucard pisze:

    Z tymi sony z zamknietych moze moglyby stanac w szranki ultrasone 7 i zmf eikon. Czysta spekulacja.
    Mowisz Piotrze ze z otwartych PS2000e. Znaczy lepsze sa niz te D8000 po ktorych wyjsciu mowiles ze je bys wolal? Poczytalem troche o tych tribute 7 i sam nie jestem pewien teraz, utopia czy tribute. A tu doszla ta recenzja Grado 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ultrasone Tribute7 jako Ultrasone E9 były moją własnością. To kapitalne słuchawki, tylko scenę mają maławą. Odnośnie D8000, to kolega Artur wyznaczył przedział 5-12 tys. i tego się trzymałem.

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    Mysle ze K-1000 znowu sie obronily…..ha ha

  9. Alucard pisze:

    Piotrze, z innej beczki – slyszales moze Chorda TT? Interesuje mnie on jako amp do sluchawek i dac jednoczesnie, jako urzadzenie ktore mogloby zamknac temat zrodla i wzmocnienia. Pozbyc sie interkonektow, zasilacza do daca, zasilacza do ampa i zmiescic system praktycznie w jednym klocku.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, nie słyszałem.

    2. AAAFNRAA pisze:

      W październiku ma się ukazać Chord Hugo TT2. Z tego co można wyczytać, to będzie prawdziwy killer! Ma mieć podobno rewelacyjny wzmacniacz i dysponować jak na takie combo gigantyczną mocą. Na wyjściach XLR może przy 8 Ohm dostarczyć nawet 13 WAT mocy, a to pozwoli napędzić nawet wysoko skuteczne kolumny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy