Recenzja: Gradient Helsinki 1.5

Odsłuch cd.

Gradient_Helsinki_1.5_18 HiFiPhilosophy

I okazuje się, że te niezwykłe kolumny nie tylko wyglądają zadziwiająco.

   Relacje pomiędzy widzem a aktorem to tak nawiasem bardzo specyficzna sprawa. Siedziałem kiedyś na widowni małej sceny krakowskiego Teatru im. Słowackiego wraz z pięcioma innymi osobami. Całe audytorium składało się z sześciu osób. Halina Gryglaszewska i druga aktorka, której nazwiska niestety nie pamiętam, zobaczywszy taką widownię przez chwilę zastanawiały się czy w ogóle zagrać, a potem dały pokaz najlepszego aktorstwa jakie w życiu widziałem. Podobny spektakl oglądałem w Katowicach, gdzie tuż przed wakacyjną przerwą na widowni zasiadło dziesięć osób. Aktorzy Teatru Śląskiego podarowali tej opustoszałej niemal sali fenomenalny spektakl Zmierzchu długiego dnia Eugene O’Neill’a, a na scenie momentami było prawie tyle samo osób co na widowni. Grali jak natchnieni, a my, nieliczni widzowie, przerywaliśmy spektakl brawami.

Tego rodzaju osobisty związek pomiędzy widzem a spektaklem nie jest w przypadku muzyki odtwarzanej z płyt oczywiście możliwy, ale pokazuje, że rzeczy niezwykłe towarzyszą sytuacjom ekstremalnym a nie przeciętnym, a kolumny głośnikowe Gradient Helsinki stanowią właśnie swego rodzaju ekstremum, toteż warto się im przysłuchać i sprawdzić jakie mają na nas działanie.

Muszę teraz scharakteryzować różnice jakie pojawiają się przy tych dwóch różnych możliwych rodzajach ustawień, to znaczy z głośnikami basowymi na zewnątrz albo do środka. Dokładne przebadanie ich relacji wymagałoby użycia różnych sal odsłuchowych, w mojej natomiast sprawy potoczyły się w ten sposób, że przy ustawieniu wooferów na boki scena była bardzo precyzyjnie rozrysowana i miała kształt półkola, tak więc centrum było głębiej niż skraje. W tym ustawieniu obraz sceniczny bardziej był czytelny, czytelny nawet w stopniu wyjątkowo rzadko spotykanym. Muzyka rozlewała się na wielkim obszarze, a lokalizacja źródeł była perfekcyjna. W ustawieniu z wooferami ku centrum było jednak bardziej ciekawie, bo dźwięki okazały się bogatsze, bardziej trójwymiarowe i obfitsze harmonicznie. Bas też niewątpliwie był mocniejszy, a cały spektakl bardziej popisowy a mniej sterylny. Tak więc to ustawienie na pewno bym wolał, bo okazało się bardziej angażujące. Trzeba też zaznaczyć, że w obu wypadkach scena rozciągała się na wiele metrów za głośniki, ale tylko w tym pierwszym miała kształt półkola, podczas gdy w drugim rysowała przed słuchaczem prostą linię pierwszego planu. Obie sceny były przy tym w sensie rozległości świetne, wszakże tylko ta pierwsza niezwykła co do kształtu i bardziej uporządkowana, jednak zapełniona mniej działającymi na wyobraźnię dźwiękami.

Gradient_Helsinki_1.5_05 HiFiPhilosophy

Dźwiękowa reprodukcja również olśniewa od początku do końca. I do tego ta cena!

Ze spraw bardziej przyziemnych, choć może nie do końca, trzeba jeszcze odnotować, że głośniki bardzo starannie różnicowały nagrania, co przy ich realistycznym stylu było czymś oczywistym. Przy ich klasie, wychodzącej daleko przed zwykłe monitory studyjne do naśladowania realizmu, okazały się dostatecznie wyszukane brzmieniowo i eleganckie, by niezależnie od jakości nagrania był to zawsze intrygujący spektakl. Sprawdziłem także zależność od mocy wzmacniacza i okazało się, że 25-watowy Croft radzi sobie bez najmniejszego problemu. Jedyne co jest tutaj tak naprawdę zależne od mocy wzmacniacza, to ilość basu. Ani Croft, ani 85-watowy Burson nie byli w stanie wygenerować go tyle co potężny Hegel H30 słuchany w Fusicu. W efekcie pojawiał się u nich bas bardziej zróżnicowany w sensie zależności repertuarowej, to znaczy „dajemy bas gdzie on jest bez żadnych dodatkowych porcji”, podczas gdy Hegel z Gradientami solidnie sobie przy każdej okazji pomrukiwali.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Gradient Helsinki 1.5

  1. sebna pisze:

    Bardzo ciekawa propozycja. Nietuzinkowy wygląd i nietuzinkowe brzmienie. Z pewnością z chęcią kiedyś posłucham jak się nadarzy okazja.

    Pozdrawiam

  2. Daniel Duda pisze:

    Zapraszam – u nas są zawsze gotowe, by zaskoczyć kolejnego entuzjastę dobrego brzmienia. Daniel z Fusic

  3. sebna pisze:

    Bardzo dziękuję za zaproszenie, choć szanse na skorzystanie są niestety nieduże bo odległości z Dublina to nie do końca przysłowiowy rzut beretem.

    Za to w najbliższej przyszłości będę miał okazję posłuchać Vandersteenów :).

    Pozdrawiam

  4. Kris pisze:

    Słuchałem tych kolumn kilkakrotnie z różną elektroniką , ale jak do tej pory u mnie zagrały najlepiej- na monoblokach na podwójnych 845 z sterującą 300B – i dlatego właśnie je zamówiłem.
    Pozdrawiam
    Krzysztof

  5. Krzysztof pisze:

    Mam te kolumny ponad połowę roku, grają z Accu, monoblokami na 845 z sterującą 300B, okablowaniem Harmonix i Acoustic Revive . To co prezentują to wielka klasa , obłędny dźwięk, który daje ułudę koncertu na żywo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy