Recenzja: Gradient Helsinki 1.5

Odsłuch

Gradient_Helsinki_1.5_15 HiFiPhilosophy

I tu nasuwa się pytanie – w którą stronę je skierować?

   Zacznijmy zatem od ustawienia, które wydaje się w tym wypadku szczególnie ważne i jednocześnie nietypowe. Nie jest jednak trudne, pomijając fakt, że są go dwa wzory, bo sam producent podpowiada jak powinno wyglądać, a od siebie mogę dodać to tylko, że w moim mateczniku z wooferami na zewnątrz lepszy okazał się kąt nieco ostrzejszy od 45 stopni, to znaczy głośniki basowe nieco mocniej zwrócone ku ścianom. Reszta była już całkiem normalna i bardzo podobna do ustawienia kolumn Zingali, a więc dużo miejsca z tyłu i niezbyt odległa pozycja słuchacza. Nie jest to jednak normą, bo kiedy słuchałem u Fusica, większa głębia budowała się kiedy siadać jakieś dwa i pół do trzech metrów od głośników, a u mnie było to tylko półtora, góra dwa – i to w obu możliwych ustawieniach. Co innego jest jednak tutaj istotne. Zarówno u Fusica (gdzie stały wooferami do środka) jak i u mnie, gdzie testowałem je w obu pozycjach, kolumny pokazały, że są rzeczywiście w dużym stopniu niezależne od akustyki pomieszczenia, czego wyrazem był fakt, że można ich było słuchać z bardzo wielu lokalizacji. Oczywiście słuchać tak można każdych, tylko rzecz w tym, co się wtedy słyszy. A zwykle poza bardzo niewielkim obszarem metra na głębokość i metra na szerokość, albo nawet jeszcze mniej, słyszy się rzeczy mało satysfakcjonujące, o ile nie mamy do czynienia z wielkimi głośnikami i wielką salą odsłuchową. W odróżnieniu od tego Gradientów Helsinki można słuchać z satysfakcją siedząc nawet całkiem poza stereofonią, tak więc pod względem swobody lokalizacji i wypełnienia dźwiękiem całego pomieszczenia są to najlepsze głośniki jakie dotąd słyszałem, a z uwagi na nietypowy kształt i kierunki propagacji dźwięku, wydaje się, że będą pod tym względem bardzo trudne do przelicytowania.

Gradient_Helsinki_1.5_01 HiFiPhilosophy

Na zewnątrz…

Kiedy już ustawimy je jak trzeba (w obu możliwych konfiguracjach) i zajmiemy mimo wszystko najlepszą pozycję, czyli  półtora, dwa metry przed nimi, możemy zagłębić się w odsłuch, a wówczas zwracają uwagę dwie rzeczy – realizm i scena. Weźmy na pierwszy ogień ten realizm. Czerpiące sygnał od złowieszczo drogiego odtwarzacza EMM Labs i wzmacniane przez przedwzmacniacz ASL oraz końcówkę Bursona, głośniki Gradienta pokazały spektakl czystego realizmu z własnymi akcentami. Te własne akcenty dotyczyły jednak sceny i o nich będzie za moment, natomiast sam styl był stricte realistyczny. Życie, życie, ech ty życie… Samo życie wraz z tymi dźwiękami spływało, bez żadnego sztucznego pogłębiania, koloryzowania czy rozpalania dźwiękowego ogniska. Wszystko okazało się być utrafione w arystotelesowski złoty środek. Temperatura – ideał. Zero przegrzenia i zero chłodu, zupełnie jakby ten przekaz muzyczny był integralną częścią naszego otoczenia. Kolory – czyste, żywe, naturalne. Żadnego ich rzucania na efekciarsko zbyt poczernione tło, ani przeciwnie, zszarzenia. Naturalność dziennego oświetlenia, naturalna temperatura bieli, bez żadnych filtrów, światłocieniowych aranży czy papuziej jaskrawości. Przejrzystość medium – całkowita; pozbawiona jakichkolwiek domieszek w postaci sztucznie zgęszczającego się  mroku, mgiełki, srebrzystej poświaty, złocistego podświetlania, czy czegokolwiek w tym rodzaju. Żadnych w tej mierze teatralnych czy filmowych chwytów inscenizacyjnych, czysty naturalizm. Związanie pasma – perfekcyjne. Zero przedobrzonych basów, wyizolowanych czy wysforowanych sopranów, żadnego nadmiernego akcentu na średnicę. Szybkość dźwięku – piorunująca. Aż mi się chwilami wydawały za szybkie, tak wartko muzyka płynęła.

Gradient_Helsinki_1.5_17 HiFiPhilosophy

…czy do środka?

Tak więc w dużej mierze są te głośniki idealnym narzędziem do pracy studyjnej, pokazującym co jest faktycznie w nagraniu. Tu jednak coś ważnego trzeba dopowiedzieć. Studia nagraniowe, to przecież przedsiębiorstwa, a przedsiębiorstwa tną koszty gdzie tylko mogą, bo czasy kiedy producenta radowała jakość produktu a nie zysk kwartalny minęły bezpowrotnie i dawno temu. Żyjemy w świecie księgowych i menedżerów a nie artystycznego rzemiosła i inżynieryjnych popisów, o sztuce dla sztuki już nawet nie mówiąc. Może nie w każdym wypadku jest to prawdą, ale jest to niewątpliwie trend główny, powszechnie obowiązując, odejście od którego stanowi ewenement. W związku z tym monitory studyjne muszą być tanie i przy całej swojej naturalności skąpią jakości w sensie ogólnym. Rysują wyraźny obraz i prawidłowo oddają tonację barwną, ale jakieś wychodzenie ponad to, kreowanie żywych, naturalnych obrazów niemożliwych prawie do odróżnienia od oryginału, nie leży w ich zasięgu, tak jak nie leży w zasięgu klucza francuskiego bycie dłonią malarza czy pianisty. Sztuczna dłoń jest strasznie droga i piekielnie skomplikowana, a podobnie trudne do zbudowania i drogie są głośniki stwarzające prawdziwy teatr życia. Firma Gradient uczyniła jednak wyraźny krok do przodu by tą sztuczną dłoń muzyki zdolną nas pieścić a nie tylko przykręcać w odpowiednich miejscach i z odpowiednią siłą dźwiękowe śruby, uczynić leżącą bardziej w naszym zasięgu.  Dziewiętnaście tysięcy za tak realistycznie grające głośniki? – No, no. Robi wrażenie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

5 komentarzy w “Recenzja: Gradient Helsinki 1.5

  1. sebna pisze:

    Bardzo ciekawa propozycja. Nietuzinkowy wygląd i nietuzinkowe brzmienie. Z pewnością z chęcią kiedyś posłucham jak się nadarzy okazja.

    Pozdrawiam

  2. Daniel Duda pisze:

    Zapraszam – u nas są zawsze gotowe, by zaskoczyć kolejnego entuzjastę dobrego brzmienia. Daniel z Fusic

  3. sebna pisze:

    Bardzo dziękuję za zaproszenie, choć szanse na skorzystanie są niestety nieduże bo odległości z Dublina to nie do końca przysłowiowy rzut beretem.

    Za to w najbliższej przyszłości będę miał okazję posłuchać Vandersteenów :).

    Pozdrawiam

  4. Kris pisze:

    Słuchałem tych kolumn kilkakrotnie z różną elektroniką , ale jak do tej pory u mnie zagrały najlepiej- na monoblokach na podwójnych 845 z sterującą 300B – i dlatego właśnie je zamówiłem.
    Pozdrawiam
    Krzysztof

  5. Krzysztof pisze:

    Mam te kolumny ponad połowę roku, grają z Accu, monoblokami na 845 z sterującą 300B, okablowaniem Harmonix i Acoustic Revive . To co prezentują to wielka klasa , obłędny dźwięk, który daje ułudę koncertu na żywo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy