O japońskiej firmie Final Audio Design już co wiem napisałem, opisując słuchawki Pandora Hope VI, tak więc tę stronę recenzji mamy załatwioną. Z tak zwanych ciekawostek w międzyczasie dowiedziałem się, że oferowany przez nią system głośnikowy Opus 204, mający charakterystyczny dla Finala wysoki udział metalu w konstrukcji, jest wyceniony na pół miliona dolarów, należąc do pierwszej piątki cenowej wszystkich oferowanych w szerokim świecie głośników. Czy jest to nobilitacja, czy czyste wariactwo – nie będę oceniał, zwłaszcza że dźwięku nie dane mi było słyszeć. Ceny jednak zawsze działają na wyobraźnię, o czym Final Audio wie doskonale, chętnie promując się właśnie wysokimi cenami, wokół których nieodmiennie podnosi się wrzawa, działająca na zasadzie darmowej reklamy. Nie inaczej rzecz ma się w przypadku serii słuchawek dokanałowych Piano Forte, stanowiących najwyższą spośród trzech grup tego rodzaju słuchawek oferowanych przez swego producenta, obejmujących łącznie aż trzynaście modeli, co nie jest niczym niepokojącym, ponieważ w Japonii trzynaście nie jest liczbą pechową.
Przyznam szczerze, że jestem zaskoczona tą serią i taką dużą rozpiętością modeli w tej serii. Jest ogromny wybór dla każdej kieszeni tak na prawdę:)
Miałem okazję nabyć X i VIII, a także pożyczyć na dłuższy czas IX. Generalnie potwierdzam większość wniosków. VIII są najbardziej zrolowane i średnicowe, natomiast technicznie i przestrzennie i tak dają radę. Są uboższe od IX i X brzmieniowo, aczkolwiek to wychodzi dopiero w porównaniu bezpośrednim; same z siebie brzmią świetnie, choć może przeszkadzać brak ostrości osobom tak jak ja przyzwyczajonym np. do brzmienia marki Beyerdynamic czy Ultrasone.
IX jest najbardziej zwyczajna, można powiedzieć, że to „studyjna wersja piano forte”. Przez to ma najmniej w moim odczuciu „tego czegoś”, jest zwykła, ale bardzo dobra technicznie. Może to jest takie „pianoforte” dla fanów Beyerdynamica? Wizualnie moim zdaniem też pozostałe dwie wyglądają lepiej (miedź i złoto lepiej się prezentują niż stalowe pianoforte), choć wszystkie są oczywiście pięknymi słuchaweczkami, unikalnymi wizualnie.
X przede wszystkim wizualnie wygląda najlepiej. To absolutnie śliczna słuchawka. Połączenie połyskującego się, żółtego złota z czarnym kablem daje jednocześnie ekstrawagancję, a przy tym i subtelną elegancję. Brzmieniowo faktycznie jest delikatny pogłos i wynikające stąd rozmycie dźwięku, ale przestał mi przeszkadzać, odkąd porównałem X ze „studyjnymi” IX. Odkryłem w ich brzmieniu magię, zrozumiałem je.
Lab2 brzmieniowo są bogatsze od nich wszystkich, aczkolwiek… mimo tego, co sugerują ich śliczne zdjęcia, X wyglądają w praktyce lepiej. Pianoforte jako seria jest też wygodniejsza niż lab2, które mogą wypadać z uszu przez połączenie słuchawki z lekkiego tytanu oraz relatywnie cięższego, sztywnego, srebrnego kabla.
Trudno wybrać, która z tych słuchawek jest najlepsza, to fakt. Warto przed zakupem posłuchać wszystkich, zobaczyć je na własne oczy i wybrać pod swoje oczekiwania wizualne oraz brzmieniowe. U mnie zostały jednak X, a VIII wędrują na sprzedaż, bo jednak i wizualnie, i brzmieniowo X są bogatsze. Komplementują natomiast Lab2 pod względem wygody użytkowania i innego, bardziej oddalonego charakteru brzmienia.
Pozdrowienia dla wszystkich:)