Recenzja: Final Audio Design – porównanie modeli Piano Forte X IX i VIII

Odsłuch cd.

Final_Audio_Design_Piano_Forte_011_HiFi Philosophy

I tu wychodzi na jaw, że te słuchawki to nie tylko wprost proporcjonalny wzrosty jakości do ceny.

   Zajmujący środkową pozycję na skali cenowej model IX zaprezentował te rzeczy inaczej. U niego nie był to kontrast obcości i swojskości, tylko swojskość zupełna, czerpiąca z gładkości i elegancji brzmienia. Można powiedzieć, że przejrzystość miał analogiczną, ale echa nieco marginalizował, kładąc nacisk na to co bliższe. Same te echa nie tylko miał nieco cichsze, ale mniej akustycznie różnorodne i mniej złożone brzmieniowo, zwłaszcza na górze pasma. Nie stanowiły ciemnego tła rozległej dali, tylko szarawą przejrzystość, przechodzącą w miarę zbliżania do horyzontu w charakterystyczną dla zwykłego dnia mgiełkę, nie pozwalającą sięgać wzrokiem aż tak daleko. A więc było normalniej, bez żadnej groźnej dali, bez poczucia, że świat jest bezkresem i posiada groźne, przepastne oblicze. Schowani w kokon tego co bliskie, a także w gładkość i leciutkie ciepełko, możemy się słuchając modelu IX rozkoszować atmosferą świetnej przejrzystości, tyle że zataczającej węższy krąg zdarzeń o bardziej przyjaznym – już tylko przyjaznym – obliczu. Daje to zarazem całościowo większe poczucie naturalności, bo bogata oprawa echowa i wielka scena zawsze skutkują mniejszym czy większym odrealnieniem. Może być ono wprawdzie bardzo sympatyczne, jak w przypadku dawnych flagowców Staxa, ale zawsze jest teatralnym popisem, tak więc czujemy, że nie jest normalnie, tylko świat wzbogacono o efekty specjalne. Oczywiście świat naszej normy, bo prawdziwy jest jeszcze bardziej teatralny, tyle że trzeba się by to poczuć znaleźć na szczycie góry albo na skraju przepaści. Burzę jakąś zobaczyć, albo noc na pustyni, a w codziennych miejskich realiach znanego otoczenia się tego nie odczuwa. I taki właśnie bardziej codzienny klimat stwarza model IX, tyle że niecodzienne jak na słuchawki dokanałowe jego muzyka posiada wypełnienie, niecodzienną, bardzo dobrze technicznie odwzorowaną normalność i niecodzienną przejrzystość. W efekcie większości muzyki przezeń wyprodukowanej okazuje się sympatyczniejsza i bardziej właściwie podana niż przez prawie trzy razy droższy model X. Dopiero sięgnięcie po takie nagrania, jak te których użyłem podczas badania pogłosu, pozwala odkryć, że droższy pobratymiec jest technicznie bardziej różnorodny i pewne rzeczy potrafi zobrazować lepiej. Nie tak swojsko, a za to bardziej niezwykle i bogato.

Pozostał nam jeszcze najtańszy Piano Forte VIII, który pod względem ceny już tak bardzo na rynku słuchawek dokanałowych się nie wyróżnia, spokojnie mogąc stanowić alternatywę dla Sennheisera IE 800 czy AKG K3003. Alternatywę bardzo groźną, bo wyposażoną w te wszystkie walory, o których pisałem na początku, walory wspólne dla wszystkich Piano Forte, ale także własną specyfikę, która nie jest w sensie pozytywów do pogardzenia. Przede wszystkim gra najcieplej, a więc podgrzewa muzyczną atmosferę. Poza tym gra blisko, kameralnie; może nie bliżej niż IX, ale w połączeniu z tym ciepłem bardziej właśnie kameralnie i osobiście. Model X jest, gdy porównywać, mimo wszystko z lekka wyobcowany, chociaż o wiele mniej niż przeciętne słuchawki dokanałowe, a IX całkiem już swojski i codzienny w sensie normalności odbioru, ale mniej osobisty a bardziej obiektywizujący. Jego dźwięk w porównaniu do VIII jest bardziej neutralny, a więc mniej zaangażowany uczuciowo.

Final_Audio_Design_Piano_Forte_013_HiFi Philosophy

Każde z nich ma także swój własny charakter brzmieniowy, co sprawia, że nie ma tu zwycięzców i przegranych. Wszystkie są ciekawe i warte uwagi.

Ósemka zaś jest właśnie nie tylko swojska, ale jeszcze z lekka ogrzewająca, a przy tym nadająca dźwiękom największej masy. Echa podaje w tej samej ilości co IX, ale odbiera się je trochę inaczej, bo brzmieniowo są trochę niższe i bardziej ujednolicone, co znów wzmaga wspomnianą intymność, dodatkowo podkreślając ją jeszcze zaznaczającą się chropowatością brzmienia, wyraźnie odróżniającą model VIII od IX i X. Wszystko to razem powinno się składać na najlepszy pod wieloma względami muzyczny spektakl i faktycznie niektórych utworów z modelem VIII słuchało się najlepiej, były to jednak rzadkie przypadki, bowiem względem tamtych jeden aspekt ma ósemka słabszy – jest mianowicie mniej przejrzysta. Przy całym swym cieple, miłej chropowatości i dużej masie jej dźwięk sprawia wrażenie jakby był z lekka przybrudzony, tak że ma się ochotę włożyć go do pralki i zrobić z tym porządek. Nie polecam takiego zabiegu, którego efekt byłby na pewno odwrotny od zamierzonego, ale chęć jest. Gdy słuchać w oderwaniu, rzecz się nie narzuca, ale przy porównaniach większa czystość medium u droższych krewniaków okazuje się dobrze słyszalna. Oczywiście można to interpretować w różny sposób, bo takie lekkie przybrudzenie wraz z ciepłem i masą jeszcze powiększają poczucie swojskości, mnie jednak bardziej obiektywizująca gładkość i przejrzystość modelu IX prawie zawsze podobała się najbardziej. Muzyka psychodeliczna najlepiej wprawdzie wypadała na dziesiątkach, a rock, jazz i blues na ósemkach mógł być dla dziewiątek realną alternatywą, ale całościowo dziewiątki odebrałem jako najbardziej pociągające i gdyby ktoś miał mi ofiarować słuchawki Piano Forte, to poproszę właśnie o numer dziewięć.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Final Audio Design – porównanie modeli Piano Forte X IX i VIII

  1. Ewa pisze:

    Przyznam szczerze, że jestem zaskoczona tą serią i taką dużą rozpiętością modeli w tej serii. Jest ogromny wybór dla każdej kieszeni tak na prawdę:)

  2. Piotr Michalak pisze:

    Miałem okazję nabyć X i VIII, a także pożyczyć na dłuższy czas IX. Generalnie potwierdzam większość wniosków. VIII są najbardziej zrolowane i średnicowe, natomiast technicznie i przestrzennie i tak dają radę. Są uboższe od IX i X brzmieniowo, aczkolwiek to wychodzi dopiero w porównaniu bezpośrednim; same z siebie brzmią świetnie, choć może przeszkadzać brak ostrości osobom tak jak ja przyzwyczajonym np. do brzmienia marki Beyerdynamic czy Ultrasone.

    IX jest najbardziej zwyczajna, można powiedzieć, że to „studyjna wersja piano forte”. Przez to ma najmniej w moim odczuciu „tego czegoś”, jest zwykła, ale bardzo dobra technicznie. Może to jest takie „pianoforte” dla fanów Beyerdynamica? Wizualnie moim zdaniem też pozostałe dwie wyglądają lepiej (miedź i złoto lepiej się prezentują niż stalowe pianoforte), choć wszystkie są oczywiście pięknymi słuchaweczkami, unikalnymi wizualnie.

    X przede wszystkim wizualnie wygląda najlepiej. To absolutnie śliczna słuchawka. Połączenie połyskującego się, żółtego złota z czarnym kablem daje jednocześnie ekstrawagancję, a przy tym i subtelną elegancję. Brzmieniowo faktycznie jest delikatny pogłos i wynikające stąd rozmycie dźwięku, ale przestał mi przeszkadzać, odkąd porównałem X ze „studyjnymi” IX. Odkryłem w ich brzmieniu magię, zrozumiałem je.

    Lab2 brzmieniowo są bogatsze od nich wszystkich, aczkolwiek… mimo tego, co sugerują ich śliczne zdjęcia, X wyglądają w praktyce lepiej. Pianoforte jako seria jest też wygodniejsza niż lab2, które mogą wypadać z uszu przez połączenie słuchawki z lekkiego tytanu oraz relatywnie cięższego, sztywnego, srebrnego kabla.

    Trudno wybrać, która z tych słuchawek jest najlepsza, to fakt. Warto przed zakupem posłuchać wszystkich, zobaczyć je na własne oczy i wybrać pod swoje oczekiwania wizualne oraz brzmieniowe. U mnie zostały jednak X, a VIII wędrują na sprzedaż, bo jednak i wizualnie, i brzmieniowo X są bogatsze. Komplementują natomiast Lab2 pod względem wygody użytkowania i innego, bardziej oddalonego charakteru brzmienia.

    Pozdrowienia dla wszystkich:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy