Recenzja: Emperor Headphone Amplifier

Odsłuch

Dużo ciekawiej prezentuje się wnętrze Imperatora.

Dużo ciekawiej prezentuje się wnętrze Imperatora.

 Sigma, kabel USB iFi Gemini wspierany iUSB3.0, interkonekt od Sulka i też tranzystorowy wzmacniacz od Phasemation – to tyle na początek. I może najpierw słuchawki o zalecanej charakterystyce, bo inaczej byłoby cokolwiek względem prośby niegrzecznie.

Ciepłe i z lekko zwiniętą górą? Może nie tyle zwiniętą co mniej eksponowaną, mającą mniejszy udział w przekazie. Do rzeczy zatem i po kolei: Grado SR60, AudioQuest NightHawk i Crosszone CZ-1.

Grado SR60

Grado znów zagrały rewelacyjnie. Trochę aż jestem zmęczony tym ich wiecznie rewelacyjnym graniem, od którego sporadyczne naprawdę bywają wyjątki. Emperor pozwolił im ukazać wszystkie znane od dawna atuty: naturalne ciepło i wypełnienie, szybkość, żywiołowość, podnoszący atrakcyjność trójwymiarowym modelunkiem światłocień, fantastyczną jak na ten poziom cenowy przejrzystość, a wraz z nią bezpośredniość i personalizację.

Natomiast od strony recenzowanego wzmacniacza, jak dawcy chcąc nie chcąc pewnego jednak stylu, dwie rzeczy zwracały największą uwagę: bardzo precyzyjny i w szybkim tempie podawany sygnał oraz bardzo dobra dynamika. To się musiało złożyć na nieprzeciętne bogactwo treści i przynależną prawdziwej muzyce siłę wyrazu; w połączeniu z ciepłem (umiarkowanym) i melodyjnością (wyjątkową) samych słuchawek budując obraz kompletny.

To samo pisałem niedawno o całej wieży iFi przy okazji recenzowania modułu iTube – granie kompletne, bez słabości. Nie zaledwie poprawne, tylko mocno pod każdym względem in plus. Urodziwe, taneczne, z drajwem i przede wszystkim prawdą – narzucającą się autentycznością. W całościowym, spontanicznym odbiorze bez śladu umowności, dojmująco wręcz autentyczne. Siedząc z rozlatującymi się ze starości Grado na uszach zastanawiałem się nie bez mściwej satysfakcji nad mającymi nastąpić popisami słuchawek wielokroć droższych. Ależ się będą musiały napocić, żeby cokolwiek ugrać…

AudioQuest NightHawk (kabel Tonalium)

Układ ani w jednym miejscu nie sprawia wrażenia urządzenia typu DIY.

Układ ani trochę nie przypomina urządzenia DIY.

Audioquesty właśnie wróciły z wypożyczenia. Musiały. Zbyt byłem ciekaw jak wypadną w świetle tego Emperor. (Jego nazwa cały czas mnie drażniła, ale jak sobie twórca chce.) Bo nie udawajmy naiwnych – wzmacniacza słuchałem już wcześniej wielokrotnie z różnymi słuchawkami i dobrze zdawałem sobie sprawę jakie ma możliwości. Te możliwości to przede wszystkim wyjątkowo szerokie pasmo, wyjątkowa też szczegółowość, brak chęci do upiększania, dynamika oraz drajw. A zatem źródło winno być dobre i okablowanie podobnie, a wówczas dobrze trafione słuchawki powinny pokazać klasę. I NightHawk pokazały. Siedziałem, słuchałem, porównywałem ich brzmienie od Emperor i Phasemation – i taka myśl się zjawiła, że jestem zwyczajnie dumny. Dumny z tego, że krajowy wzmacniacz tak wiele umie i może, a także z tego, że nie pomyliłem się co do samych słuchawek. Nie od parady je chwaliłem, naprawdę są wyjątkowe. Wprawdzie bas mają dominujący i purystom to może przeszkadzać, ale wypełnienie, uroda, a zwłaszcza potęga brzmienia, dają taką przyjemność, że aż się trudno oderwać. W rezultacie zawaliłem odsłuchy, bo zamiast iść dalej w porównania zostałem na parę godzin z nimi. Bo przecież radość z muzyki tak naprawdę jest najważniejsza, zwłaszcza wieczorną porą, gdy trudy dnia już za nami.

Znów grało kompleksowo i znów rewelacyjnie, ale jedna cecha się wybijała nad wszystkie. Nieraz bowiem pisałem, że NightHawk to brzmienie gęste; tak gęste, że często traci na tym jakoś przejrzystość. Dlatego trzeba wzmacniacza o własnej przejrzystości i super rozwarciu pasma, tak żeby strona sopranowa porządnie doszła do głosu i mgłę zgęstnienia rozwiała. Od razu więc kiedy przeczytałem uwagę konstruktora o tej „zwiniętej” górze jako dobrym partnerstwie, przemknęło mi przez głowę: – Aha, to się zobaczy, czy sobie poradzisz z NightHawk. No i sobie poradził – do tego stopnia, że aż wspomniana duma i odsłuchowa nasiadówka. Nie wiem, może to mnie te słuchawki tak pasują (ale bynajmniej nie zawsze), w każdym razie zapadłem w odsłuch i strasznie było miło. I muszę jeszcze nadmienić, że zestaw grał w stronę lampy. Takiej w gatunku najlepszych, gdy brzmienie nie tylko jest ciepłe z melodią, ale też ekspresyjne, otwarte, ożywiające przestrzeń. Takie gdy nie ma pustych miejsc ani na scenie, ani w emocjach.

Imponuj dbałość o detale i ogólną solidność...

Imponuje dbałość o wykonanie i konstruktorska biegłość…

Nie ma to jak się przebić z odpowiednio transparentnym przekazem przez gęstość AudioQuestów. – Tak samo jak Grado SR60 dają rewelacyjny smak brzmienia najlepszych słuchawek za tysiąc, a nawet trzy tysiące, tak odpowiednio akcelerowane NightHawk dają muzykę z poziomu pięciu, nawet dziesięciu tysięcy. Nie powiódł się zatem sugerowany wcześniej zamach tanich Grado na znacznie droższe słuchawki. Te spokojnie dowiodły wyższości, ale jakoś nie żałowałem.

Crosszone CZ-1

W przypadku Crosszone też była do przewalczenia sytuacja zdiagnozowana wcześniej – przezwyciężyć tendencję do bardziej całościowego, obukanałowego w każdym uchu obrazowania muzyki kosztem bliskości i bezpośredniości kontaktu . Tak żeby całościowość została a bezpośredniość przywołać. Z tym już nie poszło tak dobrze, w każdym razie nie teraz. Trudno było odmówić Emperor dobrej współpracy z Crosszone i umiejętności przebicia się z sopranami. Obecna też była dźwięczność i nieodmienna u nich szczególna elegancja brzmieniowa, niemniej bezpośredniość miary NightHawk nie udało się stworzyć i w efekcie to tańsze słuchawki bardziej mnie urzekały.

W sumie zdawało się więc, że sprawy wróciły na swoje miejsce, czyli przy swojej niskiej cenie wzmacniacz ma jednak ograniczenia, ponieważ Crosszone to słuchawki szczególne; domagające się najwyższej klasy sygnału, a także przyzwyczajenia słuchacza do odmiennego stylu. Lecz równocześnie tańsze Grado i NightHawk były do brania z marszu, bez żadnego zastanowienia. A już szczególnie te drugie, bo u Grado to niemal norma, podczas gdy NightHawk są nie wprawdzie jak Crosszone, ale też bardzo wrażliwe na jakość toru. A zatem w ich przypadku gratka.

Tak więc sumując wysoki poziom, tyle że dla Croszzone jeszcze nie dość, tak przynajmniej się wydawało. Pomagało wprawdzie japońskiej drożyźnie ustawienie próbkowania Sigmy na 44,1 a nie 192 kHz i stosowanie filtra Sharp a nie Slow, jednak i tak NocneJastrzębie z tym Emperorem wolałem.

To tyle jak chodzi o słuchawki z licencją na zabijanie, natomiast odnośnie uważanych przez producenta za mniej pasujące, to wypróbowałem mocne trio: Fostex TH900, Beyerdynamic T1 i Sennheiser HD 800S. Wszystkie zagrały ciekawie i na wysokim poziomie, a zarazem inaczej od używanych poprzednio. Mniej ciepło (chociaż też ciepło a nie neutralnie) i z większym udziałem sopranów. Takich z tych przenikliwych, srebrzących się, ożywczych. Więcej powietrza i świeżości w miejsce przede wszystkim melodyki i pełni. Wszystkie trzy z dużymi scenami, czystością artykulacji i super szczegółowością, i wszystkie z dobrą humanizacją, bez żadnej techniczności. Wszystkie też w stylu bezpośrednim, bez najmniejszego dystansu. Niemniej wyższość dociążenia i ludzkiego wymiaru muzyki u NightHawk była wyraźna poza jednym wyjątkiem. Wyjątkiem flagowych Beyerdynamic.

...a także wykorzystanie wysokiej jakości komponentów.

…a także wykorzystanie wysokiej jakości komponentów.

Te nominalnie mniej pasujące, bo przecież bez ocieplenia i bez zwiniętej góry, także zagrały rewelacyjnie, że pełna satysfakcja. Z wymienionej trójki z najlepszym wypełnieniem i najbardziej trójwymiarowo, a także najbardziej plastycznie. Sennheisery swoim zwyczajem dawały wprawdzie szerszą scenę i aranż z większym dystansem lecz za to całościowy (tu niewątpliwe ich podobieństwo do Crosszone), niemniej klasa brzmień poszczególnych i poskładana z nich całość wypadły u Beyerdynamic lepiej. Ciemniejsze brzmienie, bardziej trójwymiarowe i lepiej wypełnione wraz z lepszym obrazowaniem głębi (ta nasza holografia) oraz większą bezpośredniością kontaktu dawało inny rodzaj satysfakcji niż z NightHawk, ale też bardzo duży. Brzmienie typu lżejszego, świeższego, bardziej sopranowego i w kontraście migotliwego połysku z ciemną (nieprzesadnie) karnacją. Do tego świetne obrazowanie faktur, mieszające głębię rzeźbienia z gładkością obróbki i jako bonus specjalny podkreślone grasejowanie.

W zestawieniu z NightHawk dawało się zauważyć słabszość wypełnienia i podbarwianie sopranami, lecz w drugą stronę podbarwianie u NightHawk basem i słabsze drążenie faktur. Tak czy owak jedne i drugie grały rewelacyjnie, a pozostałe niewiele gorzej. W tym kładące największy nacisk na szczegółowość i przejrzystość Fosteksy, które – niemałe zaskoczenie – też grały z nutą ciepła i bez śladu obcości. Coś tam dorzucały z pogłosu, lecz w sumie pierwszorzędnie, że grzech byłoby grymasić.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

17 komentarzy w “Recenzja: Emperor Headphone Amplifier

  1. Piotrek Kosowski pisze:

    Ryka approved – to wystarczy 🙂

    Ja to miałbym jedną prośbę do producenta – panel przedni, jaki będzie, będzie git, tylko dioda żeby była audiofilska tzn prawie niewidzialna, co by po nocach nie robiło to za lampkę nocną.

    P.s. Teraz to już się naprawdę nie mogę doczekać recenzji innego wzmacniacza marki na Y 🙂

  2. Sławek pisze:

    Opis brzmienia jest bardzo obiecujący. Aż by się chciało skonfrontować z Audio-gd NFB-6, który jest w niemal tej samej cenie i od ponad 2 lat cieszy moje uszy…
    http://www.4hifi.pl/audio-gd-nfb-6_4162.html

  3. Marecki pisze:

    Oby pojawił się na rynku. Tego konstruktorowi życzę : )

    Piotrze, a gdyby porównać go do podobnych mu cenowowo wzmacniaczy – np.Phasta i iCana SE z itube, to co mogłbyś powiedzieć?

    1. PIotr Ryka pisze:

      PhaSt jest milszy i nie potrzebuje tak dopasowanego źródła. iCan jest solo podobny, a z iTube (jak wszyscy) bliższy PhaSta.

      1. Marecki pisze:

        Tak też właśnie stawiałem.
        Dobrze że w niższym budżecie pojawia się coraz więcej porządnych sprzętów.

        Apropos nie za drogich, a porządnych, to bardzo jestem i śmy 🙂 ciekaw nowych Nighthawk’ów. Ja bardziej tych zamkniętych – Prawdopodobnie będe rozważał je i Fostexy TH-610. Z zamkniętych w tej kwocie wydają się pierwszymi do obadania.
        Ale też ciekawe, czy nowe otwarte wnoszą zasadniczy progres.
        Piszczą gdzieś tam w trawie?

        Mam też nadzieję, że w recenzji iDSD pojawi się iDefender, bo to dość kluczowy upgrade ; )

        PS.
        Babol nie zniknął. Pisanie ze smartfona to lekka udręka 😀

        Pozdrowienia dla załogi i informatyków także : )

        1. PIotr Ryka pisze:

          Babol miał być zlikwidowany. Gdybym tak pisał recenzje jak inni swoją robotę robią, to byłaby jedna w roku.

          iDefender jest na stałe w iDSD BL, ale nie można temu wbudowanemu podpiąć iPower, więc dla transferu USB zewnętrzny i tak jest potrzebny. Błąd konstrukcyjny moim zdaniem – wejście dla iPower powinno być.

          Co do NightOwl, to teraz wszyscy mają biegunkę monachijską i sprawy trzeba odłożyć co najmniej do przyszłego tygodnia.

          1. Marecki pisze:

            W porządku. Monachium is Monachium : )

          2. Marecki pisze:

            A z tym iPower’em w BL, to faktycznie spaprali. Całe szczęście iDefender nie kosztuje fortuny.

  4. kosq83 pisze:

    Tak patrzę tutaj i trochę mi szkoda,że nie ma większej dyskusji w komentarzach o tym wzmacniaczu. Jak tak czytam poraz któryś recenzję, to dochodzę do wniosku, że może to być end game dla ludzi, którzy nie mają bądź nie chcą przeznaczać fortuny na wzmacniacze – a chcą mieć takie np T1 do pary. Sam na kupnie wzmacniacza czy daca nie jestem, jestem zadowolony z tego co mam – ale jakbym miał dzisiaj kupować a kwota maks to około dwa i pół tysiąca złotych, to bardzo bym się zastanawiał nad właśnie nim.

    1. Andrzej pisze:

      Przy tego typu wynalazkach sa podstawowe problemy. Zregoly nie ma gdzie odsluchac i watpliwa mozliwosc odsprzedarzy, dlatego sie nie dziwie, ze trudno na rynku zaistniec.

  5. roman pisze:

    Wygląd !

  6. Jakub pisze:

    Czy można się pokusić o porównanie do innych polskich ofert wzmacniaczy słuchawkowych: Earstream, Divaldi?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Odnośnie Ear Stream wzmacniacz odznacza się wyższym zaawansowaniem i lepszym wykonaniem obwodu. Jest konstrukcją w pełni profesjonalną. Odnośnie Divaldi jest znacznie tańszy. Samo Divaldi zostało ostatnio poprawione i nowa wersja były już wystawiona w Monachium, ale do mnie jeszcze nie dotarła. Jak dotrze, to będzie porównanie. Oczywiście pod warunkiem, że Emperor będzie jeszcze na miejscu.

      1. Jakub pisze:

        A pod względem dźwięku?

        1. PIotr Ryka pisze:

          Earstream kład większy nacisk na melodykę, Emperor jest bardziej analityczny, szczegółowy, wnikliwy.

  7. Pepis pisze:

    Czy jest możliwość porównania do Burson Soloist SL MKII ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nikłe szanse, bo dystrybutor Bursona nie podnosi słuchawki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy