Recenzja: Burmester 082 Vollverstärker

Odsłuch cd.

Burmester_082_11

Większość nabywców tego nie zobaczy, ale dla Niemieckich inżynierów nie ma to znaczenia.

Odnośnie samego dźwięku. W dużej mierze już go scharakteryzowałem, jako nośny i powietrzem nasycony, niczym jakiś eter. I przyznam, niemało to było zaskakujące, ponieważ jedną z obiegowych prawd audiofilizmu jest przesąd, że tranzystor ma zawsze więcej basu niż lampa. Jeszcze przed porównawczym odpaleniem własnego Twin-Head z Croftem pewny byłem że pokaże więcej basu i dźwięk bardziej w konkrecie osadzony a mniej nośny, chichrając się przy tym w duchu z tych wszystkich, którzy z pompatycznym zadęciem przy każdej sposobności podkreślają jaki to lampa bas ma mizerny, a tranzystor, to panie – ho, ho, jakiego basu ma kawał i ten tego, sam pan rozumiesz. Tymczasem nic z tych rzeczy. Burmester wszystko uspójniał i rozwiewał dźwięki po całej scenie, a lampy  mruczały nisko i lokalnie niczym jakiś przerośnięty trzmiel. Ciekawym zjawiskiem było przy tym, że w pierwszych minutach wzmacniacz grał całkiem zwyczajnie, a dopiero z upływem czasu saturacja i nośność dźwięku narastały.

To wszystko może być oczywiście przypadkiem pojedynczym i z innymi głośnikami oraz okablowaniem Burmester może zagrać zupełnie inaczej, a nawet sam go słyszałem inaczej grającym na Audio Show, ale recenzja jest zawsze pewną konkretną przypowiastką o pewnych konkretnych realiach i z tego należy zdawać sprawę a nie jakichś domniemań czy imaginacji. Przy tym Cairn jest odtwarzaczem o bardzo mocnej podstawie basowej, tak więc od tej strony nie miał Burmester żadnej krzywdy. A nie chodzi tu o to, że nie produkował on basu, tylko że całościowy przekaz miał inny, nieco, a może i bardziej niż nieco dla wzmacniacza tranzystorowego nietypowy. O tyle nie jest to dziwne, że Burmester jest właśnie nietypową marką, tylko taką ze swoją legendą i ideą, i właśnie do tej idei chciałem teraz nawiązać.

Burmester_082_06

Jeszcze tylko chwila, i Burmester rozwieje wszelkie wątpliwości.

Tą ideą, jak już pisałem na wstępie, jest perfekcja techniczna oraz jak najdalej sięgający realizm. Żadnych czarów, sam konkret. I w sumie tak jest, i zarazem też nie jest. Bo z jednej strony faktycznie: w dźwięku nie ma żadnego ocieplenia, osłodzenia, przeciągnięcia, akcentu na coś bądź uwydatnionego światłocienia. Wszystko jest doświetlone jasnym, przyjemnym światłem, wyraźnie określone i mające konsystencję wody źródlanej a nie bulionu. Ale właśnie – tak jak źródlaną wodę nasącza się CO2, żeby mus był, a w konsekwencji smakowy czar miała, tak Burmester 082 nasącza dźwięki powietrzem i rozprasza je po całym pomieszczeniu, robiąc z tego spektakl a nie przyziemne plim, plam, plum. Przy całym tym zarzekaniu się odnośnie realizmu jest to zatem rodzaj tranzystorowej magii, a w każdym razie wczoraj w nocy, kiedy tego słuchałem – był.

Odnośnie samego konkretu. Dźwięki są wyraźne i wypośrodkowane. Nie ciepłe i nie zimne, nie słodkie i nie cierpkie, nie śliskie i nie kłujące, nie przyciemnione i nie rozjaśnione. Są wycentrowane. Nie ze wszystkim idą jednak za arystotelesowską zasadą złotego środka. Są mianowicie szybkie. To się natychmiast narzuca – dźwięk jest bardzo szybki. Nic się nie spóźnia, nie zostaje rozwleczone. To nie dzisiejsze PKP, tylko przedwojenna lukstorpeda. (Przed II wojną istniało coś takiego i można było koleją dojechać z Krakowa do Zakopanego w dwie godziny, a nie jak teraz „ekspresem” w cztery.) Rytm, dynamika, szybkość muzycznego działania, to bardzo uwydatnione cechy Burmestera 082.

Burmester_082_07

Chociaż, czy przy tej renomie można mieć jakiekolwiek?

Dźwięki nie tylko są szybkie, ale także bardzo rytmiczne. Akcenty czasowe lokują się, podobnie jak stereofonia, na bardzo wysokim poziomie. Wszystko dzieje się szybko i do taktu.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Burmester 082 Vollverstärker

  1. Sebastian pisze:

    Wygląda jak bardzo ciekawe i kompletne urządzenie. Coś w moim stylu zarówno pod względem stylu grania jak i funkcjonalności.

    Na szczęście wzmacniacza nie szukam bo plan jest aby tor uprościć do maksimum.

    Zastanawiam się jak by on zagrał z Avantgrargami, które są jak by rozwinięciem jego stylu.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Konfrontacja z Avantgardami byłaby niewątpliwie bardzo interesująca, ale niestety do skutku nie dojdzie. W każdym razie nie tym razem.

  2. burmester lover pisze:

    fajny tekst: „Sam potencjometr oparto o drabinkę rezystancji, a cyferki na wyświetlaczu są koloru złamanej żółci, jak twierdzą psycholodzy bardzo korzystnie oddziałującego na psychikę.” :))))

    Konieczność zakupu pilota osobno gdy wzmak kosztuje 36k uważam za skandal.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najwyraźniej polski dystrybutor podziela pogląd odnośnie pilota, bo sam daje go gratis.

  3. Andrzej pisze:

    Potwierdzam ten opis. Oczywiście słuchałem go w innym zestawieniu, bo źródłem była Wadia 302 a sygnał elektryczny na dźwięk przerabiają SF Cremona M z membranami magnezowymi. Okablowanie w całości Van den Hula, od sieciówek po głośnikówki. Wszystko stoi na dedykowanym stoliku Sroka, który jest niedościgłym pierwowzorem tego przedstawionego w recenzji. Ale do rzeczy… każdy rodzaj muzyki w tym zestawieniu brzmi znakomicie i daje pełnię frajdy. Jest smakowity (takie kulinarne określenie tu pasuje). Przyjemność słuchania na satysfakcjonującym poziomie. Muzyka jazzowa w każdym rozdaniu, czy kilkuosobowym i czy też bigbendowym jest wciągająca. Klasyka na najwyższym poziomie, nawet mocno nieaudiofilskie „wypusty” da się przesłuchać. Rock nie pozostawia niedomówień. Szybkość, jakość w oddaniu szczegółów i detali, barw instrumentów jest na poziomie nie spotykanym na wystawach audio nawet pieczołowicie i drogo zestawianych. Wokale we wszystkich rodzajach muzyki „porażają” swym pięknem. Dokładnie słychać wybrzmienia, pełnię barwy głosów. Kiedy „zapoda się” osłuchanego na wszelkie możliwe sposoby i kombinacje artystę… za pośrednictwem 082-jki odkrywa się tą najprawdziwszą prawdę i i nieuświadomione wcześniej emocje w głosie. Po prostu rzeczywistość. Nie musze wspominać, że z muzyka elektroniczną Burmester nie ma najmniejszego problemu. Plany wszerz w głąb właściwie bez ograniczeń. Ciekawostką jest płyta Amused too Death Rogera Watersa… w 3 utworze po kilkunastu sekundach słychać burzę, która szaleje pod sufitem, tak że odsłuchujący bezwiednie kierują wzrok ponad kolumny, na sufit.
    Oczywiście taki klasyk jak Kinde of blue Milesa brzmi wzorcowo. Aksamitność trąbki mistrza jest najwyższej próby… Chóry benedyktyńskie wprawiają w osłupienie i ciary po plecach idą, że aż miło… tak,tak ten Burmester ten jest wzmacniaczem wszechstronnym i niedocenionym. Rzeczywiście odsłuch na słuchawkach Grado 1000 jest wyborne i może być przebasowione na wyższych poziomach ale przy normalnym odsłuchu jest to uczta. Burmester gra spójnym przekazem muzycznym anie dźwiękami. Obraz dźwiękowy jaki się materializuje przed słuchaczem jest realistyczny, lekki nie pozbawiony masy na basie i też nie przebasowany taka zupa basowa albo jak to określa mój znajomy gulasz basowy, że nie wiadomo skąd się biorą dźwięki. Tu jest jak w pruskiej armii, porządek, dynamika i pewna świadomie ukształtowana wysoka kultura w dźwięku, która wynika z wieloletnich doświadczeń Pana Dietera Burmestera. Tak, że kombinacja amerykańskiego źródła, niemieckiego wzmaka, włoskich kolumn, holenderskich kabli i mistrzowskiego polskiego stolika jest synergią, która daje system do audiofilskiej emerytury i pozwala już nie myśleć o kolejnych sprzętowych wymianach.
    Pozdrawiam wszystkich czytających ten artykuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy