Recenzja: Aune S9c Reference DAC

    Już dziewięć lat upłynie za miesiączek niecały odkąd opisywałem innego Auna (auna), który także był przetwornikiem ze słuchawkowym wzmacniaczem i również obsługiwał DSD. Tamten nazywał się aune S16 (firma stosuje stylizowaną czcionkę nazwy zaczynającą się od małej) i przechwalał na obudowie obsługą plików DSD oraz 32-bitową obróbką. Kosztował dwa siedemset, czyli o tysiąc taniej, co przy znacznej inflacji z lat minionych oznacza cenę tę samą. Poza tym tamten też był czarny, miał te same wejścia cyfrowe i tak samo na przodzie słusznych rozmiarów potencjometr. Jak również bardzo podobny wyświetlacz i wyjście słuchawkowe, ale to wyjście pojedyncze – niesymetryczne na duży jack. Podczas gdy w nowym mamy trzy, w tym symetryczny 4-pin i symetryczny Pentacon, a oprócz tego pilota, którego w tamtym nie było. Tak więc chiński producent przeczytał uważnie i wziął do serca moją recenzję, w której brak symetrycznego gniazda słuchawkowego i brak pilota wytykałem.

    No dobrze, pochlebiłem sobie zwyczajem wąsatego wuja, którego co prawda nikt nie słucha, ale ma o sobie wysokie mniemanie. A zauważyć też należy, że nowy flagowy Aune ma sterczącą z tyłu antenkę dla nawiązywania łączności bezprzewodowej, bo spróbowałby takiej nie mieć.

    Przed wejściem w dokładny opis wyglądu i technologii przywołam jeszcze z tamtej recenzji passus o producencie:

    Aune, czyli Wuhan AO LAI ER Technology Co. ltd to chiński wytwórca mówiący na swój temat, że jest jednym z najstarszych w kraju przedsięwzięciem prywatnej komercji ukierunkowanej na rozwiązania high-end; producentem dysponującym odpowiednim zapleczem technicznym, załogowym i materiałowym, posiadającym już znaczny dorobek i powiązanym z powstałym w 2004 roku największym w Chinach portalem dyskusyjnym o audio HIFIDIY.NET, skupiającym ponad milion użytkowników. Siedziba Aune mieści się w jedenastomilionowym Wuhan, a recenzowany teraz przetwornik to ich popisowe dzieło.

Wygląd i technika

    Zacznijmy od wyglądu, który może także być biały, w przypadku której to białej obudowy mocniej odcinał się będzie ulokowany w centrum duży ekran z odczytem na środku rodzaju pliku, pod nim łukowatym suwakiem skali potencjometru i w narożach informacjami o użytym filtrze oraz aktywnym wyjściu. Na lewo od ekranu trzy obok siebie wyjścia słuchawkowe ułożone wg wielkości wtyków w triadę 4-pin, duży jack 6,35 mm i symetryczny Pentacon 4,4 mm. Po prawej duża gałka wielofunkcyjna służąca bez naciskania za potencjometr, po jednym naciśnięciu zmieniająca wejścia, po dwóch wyjścia, a po dłuższym wciśnięciu filtry.

    Filtry są tylko dwa, co odróżnia Auna od większości urządzeń podobnych, w których są całe czeredy, nawet po osiem nieraz. Za to te dwa opracowane zostały przez samych inżynierów Auna; pierwszy jest standardowy – czyli dający dźwięk „jak żywy”, a drugi stechnicyzowany – w zamian za słabsze wypełnienie otrzymamy brzmienie transparentniejsze, ergo bardziej rozdzielcze. (Sprawdziwszy mogę to potwierdzić, a sam używałem pierwszego.)

    Ekran świeci białymi czcionkami łagodnie i ma przyjemnie czarne tło, przyjemna jest też na dotyk obudowa z mikroskopijnym ziarnem powierzchni. Wyróżniającym akcentem nieznacznie łukowata pokrywa wierzchnia, o łuku na tyle wypłaszczonym, by nie wykluczał „stawiania na” innych z tej serii urządzeń Auna, w szczególności strimera. Uzupełnieniem tego łuku lekko ukośne ścianki boczne, razem tworzące miły dla oka obraz małego elektronicznego bunkra, bardzo starannie wykonanego. Podstawą cztery nieduże walce z gumy, a ściankę tylną tradycyjnie wypełniają cyfrowe wejścia, analogowe wyjścia i przyłącze prądowe. To ostatnie klasyczne, 3-bolcowe, z zapadkowym włącznikiem głównym obok; cyfrowe wejścia to USB, koaksjalne, AES/EBU i Toslink (optyczne), pośród nich najbardziej wystające przyłącze zegara, którego w dawnym Aune nie było. Wyjścia to para XLR i para RCA, a oprócz tego jeszcze wspomniana antena do łączność Bluetooth, realizowanej w kodekach LDAC, aptX HD, aptx, AAC i SBC.

    W opakowaniu, eleganckim czarnym pudle, oprócz samego Aune i dokręcanej do niego anteny znajdziemy zwykły kabel prądowy i czerwone pudełko z pilotem, który jest metalowy, czarny i mały, a pod przykręcaną pojedynczą śrubką pokrywą dolną ma pastylkową baterię, tak więc od razu działa. Możemy nim regulować głośność, zmieniać wejścia cyfrowe oraz przerzucać tryb pracy pomiędzy gniazdami słuchawkowymi z przodu a wyjściami analogowymi z tyłu. Co jest tylko powtórzeniem funkcji dostępnych z pokrętła, ale pozwala działać z dystansu.

    We wnętrzu urządzenia sekcję zasilającą oparto o 50-watowy toroid z niskim tętnem, współpracujący z układem kondensatorów o pojemności 23900 uF. Kondensatorów w całym układzie użyto wyłącznie markowych – od HiFi C0G, FK i foliowe od SMT. Odszumiono też wejścia USB i koaksjalne, obu też zapewniono synchronizację z wewnętrznym zegarem poprzez 16-rdzeniowy kontroler XMOS.

    Cały układ jest symetryczny, nawiązujący do architektury dual mono, czego przykładem wbudowany wzmacniacz słuchawkowy, posiłkujący się w każdym kanale aż szesnastoma tranzystorami wyjściowymi JFET, dającymi moc łączną aż 5 W. (W efekcie czego arcytrudne Susvary chodziły bez problemu.)

   Zanim jednak ten wzmacniacz, potrzebna konwersja D/A. Za tę odpowiadają po jednej dla kanału najnowsze kości ESS Sabre ES9068A, pracujące w synchronizacji z wewnętrznym zegarem, a układ PLL drugiej generacji, opracowywany przez cztery lata, zapewnia im bardzo niski jitter. Nowe są także algorytmy obu filtrów cyfrowych; dlatego te są jak mówiłem dwa, nie skorzystano z dawniejszych rozwiązań.

 

 

 

 

    Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest dopasowywanie sygnałów z wejść koaksjalnego, optycznego i AER/EBU do zsymetryzowanej magistrali wewnętrznej w standardzie I²S (Inter-IC Sound), co wg zapewnień producenta pozwala na uzyskanie zwiększonej jakości dźwięku.

    Ten dźwięk w formacie PCM może osiągać gęstość do 32-bit/768 kHz, w formacie DSD 512x. Obsługiwane są też z 16-krotnym renderowaniem pliki MQA.

    Wszystkie powyższe zabiegi znalazły odzwierciedlenie w znakomitych wynikach pomiarów, min. THD poniżej 0,00022% przy dynamice 122 dB. Siedzibą wszystkich tych rzeczy wnętrze ważącego 3,1 kg aluminiowego pudełka o wymiarach 288 x 211 x 63 mm, z wyceną, jak na starcie mówiłem – 3700 PLN.

Odsłuch

   Samowystarczalny przetwornik ze słuchawkowym wzmacniaczem potrzebował jedynie sygnału, którym powinien być pochodzący od komputera, laptopa itp. Pytaniem pozostawała nastręczająca wątpliwości kwestia doboru najlepszego wejścia, której najprostszym rozwiązaniem rzecz jasna kabel USB. Toteż sięgnąłem po taki, celem rzeczy sprawdzenia; taki znacznie lepszy od przeciętnego, ale jeszcze nie bardzo drogi – Fidata HFU2 za półtora tysiąca.

    Dogadanie między urządzeniem recenzowanym a komputerem nastąpiło natychmiast, od razu wyświetlił się komunikat o wykryciu Auna i gotowości do pracy. Gdy chodzi o słuchawki, wybrałem na początek najodpowiedniejsze cenowo, w przypadku mojej kolekcji to AudioQuest NightHawk. Podpiąłem je do 4-pinu, i hajda w muzykę. Ale najpierw sprawdzenie różnic między typami próbkowania w zakładce dźwięku Windows; i tu muszę dobitnie podkreślić, że Aune wyjątkowo silnie reagował na zgęszczanie sygnału oddalaniem się od cyfrowej dziwności w kierunku gramofonowego brzmienia. Całkiem do gramofonowego nie doszedł nawet przy 32-bit/192 dla foobar i 32-bit/384 dla YouTube i TIDAL, ale doszedł niemalże do gramofonowej ciepłoty i niemal gramofonowej gładkości. Ślady tylko cyfrowego dudnienia i odrealnienia poprzez echowość przy takim zgęszczeniu zostawał, a równocześnie grało czysto, transparentnie, bez morfologicznych i tonalnych zniekształceń, z bardzo dużym rozwarciem dynamicznym i w miarę przywykania do brzmienia coraz bardziej realnie. Wielka przestrzeń, bez wysiłku osiągana brzmieniowa potęga, super rozdzielczy i mocny bas, niesienie się dźwięku w dal poprzez długie wybrzmienia, dominujący nastrój powagi i mocy. A jako szczególne atuty przejrzystość i szczegółowość bez śladu technicyzacji brzmienia, co dochodziło do skutku dzięki dobrym jakościowo sopranom – trójwymiarowym i nie powściągniętym. Pozostającym cały czas pod kontrolą i jednocześnie pozwalającym na brzmieniową pełność i mocno odczuwaną wagę dźwięku, wolnym od dodawania chudych cieni.

Plusem kolejnym brak naprężeń, precz struny gitarowe jakby je ktoś kombinerkami naciągał. Naturalna strunowość – gitary, fortepiany, skrzypce w naturalnych aranżach. To samo w odniesieniu do strun ludzkich głosów, do perkusyjnych membran, do wszelkich muzycznych wibracji. A w takim razie konkret bez udziwnień, wyraźny skok w realizm. I największa przyjemność: to nieczęsto się zdarza, żeby tor czynił brzmienie AudioQuest NightHawk tak transparentnym, sopranowo otwartym i pozbawionym pogłosu oraz przerostu basu. A tu tak właśnie było, i poprzez to znakomicie; im dłużej tego słuchałem, tym bardziej mi się podobało i tym bardziej nie chciałem przestać, więc odwrotnie niż w sytuacji, kiedy pierwsze wrażenie najlepsze, a później chce się pryskać.

    „Dobry jesteś” – myślałem o chińskim kombajnie – zaskakująco nawet dobry, także gdy chodzi o sekcję słuchawkowego wzmacniacza. Bo przetworników dobrych nie brak, ale dołączane do nich wzmacniacze rzadko kiedy tak grają. Najlepszym na to dowodem, że porównawcze zastąpienie przez wzmacniacz Phasemation (błyskawiczna zmiana wyjścia w Aune i przepięcie słuchawek) dało wyraźne zgęszczenie medium kosztem nieznacznego, lecz jednak, spadku przejrzystości, także lekki dopływ ciepłoty z towarzyszeniem cofnięcia pierwszego planu, co razem złożyło się na bardziej koherentny i zawiesisty, ale mniej bezpośrednio dotykowy przekaz. Z czego by wynikało, że wzmacniacz słuchawkowy w Aune jest lepszy niż w kilkanaście razy droższym przetworniku Mola Mola, u którego pozostaje najwyraźniej dodatkiem, kiedy tutaj bardzo udanym, równorzędnym składnikiem. Brawo!

    Zdiagnozowawszy powyższe pomyślałem sobie, by dla jasności skrócić temat analiz i przejść od razu od najtańszych (ale jakże wybitnych!) NightHawk do najdroższych, najwykwintniejszych HiFiMAN Susvara. Tak dla ciekawego bezpośredniego porównania i jednocześnie sprawdzenia, jak daleko sięgają możliwości słuchawkowego wzmacniacza wbudowanego w Aune.

Przesłuchałem kilka utworów na NightHawk, zaraz potem Susvary. (Które wzmacniacz rozwijał do zupełnej głośności w okolicach osiemdziesięciu procent mocy.) Ha, to nie było porównanie proste, nawet bardzo nieproste było. Bo NightHawk grały bezpośrednio, bez udziwnień, normalnie, trafiając w samo serce muzycznego jestestwa, podczas kiedy Susvary myszkowały w przekazie, wyszukiwały w zakamarkach półcienie, szukały dodatkowych wibracji i przede wszystkim wycofywały front, wyciszając go w zamian za podgłośnienie otaczającej scenerii – tego co z tyłu i po bokach. Na skutek czego stawało się brzmieniowo obficiej, ale mniej jednoznacznie i mniej bezpośrednio; z odczuwalnie też większą sopranową swawolą ale słabiej kontrolowaną, popadającą często w przesadę. Ogólnie z atmosferą dziwniejszą, że bardzie czary-mary, a mniej realizmu. Przy jednych utworach to udziwnianie się nawet dobrze sprawdzało, jako wzbogacanie przekazu, ale też często było przesadne, na manowce wiodące. W tym stanie rzeczy nic mi innego nie pozostaje  jak napisać, że Susvary nie okazały się w sumarycznym odbiorze lepsze. Czasami tak, ale nierzadko były gorsze – na pewno zawsze bardziej mistyczne i szukające przymieszki czaru, ale kosztem bezpośredniości kontaktu i poczucia konkretu. Co można też ujmować inaczej: ich bardziej rozlewające się na przekaz soprany działały w roli ozdobników, a nie dopełniaczy konkretu. I w jednych przypadkach te ozdobniki okazywały się czymś ciekawym, a w innych niepotrzebnym, wręcz psującym.

    Nim przejdę do opisu sesji przy kablu koaksjalnym, króciutko o słuchawkach bardzo trudnych technicznie, wybrednych dla wzmacniaczy nie odnośnie siły napędu, tylko synergii pasowania. Równocześnie cenowo spomiędzy już użytych, kosztujących kilkanaście tysięcy. Mowa o Ultrasone Tribute 7, jedynych znanych mi słuchawkach z basem jeszcze o wiele potężniejszym niż ten od NightHawk i z najbardziej trójwymiarowym obrazowaniem, ale przy częstym popadaniu w zniekształcenia, szczególnie sopranowe. Odnośnie nich uwaga, iż tym razem wzmacniacz Phasemation wykazał wyraźną wyższość, tylko z nim brzmienie było naturalne, co bardzo łatwo dawało się odczytywać zwłaszcza słuchając ludzkich głosów. Tylko on dawał im naturalizm oraz paletę specyfiki, podczas gdy przy wbudowanym w Aune wszystkie były tak samo za piskliwe i płaskie. Tak więc te Ultrasone nie są czymś dla Aune, podczas gdy czymś szczególnym NightHawk.

Zmieniłem łącze na koaksjalne, co wg informacji producenta oznaczać miało wewnętrzy transfer w opracowanej przez Philipsa specyfikacji I²S, transfer ujednolicający w przypadku tego Aune przekaz idący z tego wejścia z tymi poprzez Toslink i AES/EBU. Trzy na jedno kopyto w tej sytuacji, ale konkretnie co z tego?
    Z tego to mianowicie i niestety zarazem, że droższy sposób przesyłania, taki poprzez konwerter plus kabel za sześć a nie półtora tysiąca, okazał się być lepszy. Nie całkiem zasadniczo, żadne tam audiofilskie „pozamiatane” czy „zmiażdżone”, no ale jednak trochę. Przekaz po drogim i przede wszystkim rewelacyjnym jakościowo koaksjalu zjawił się jako cieplejszy, bardziej świetlisty i gęstszy. A na dodatek, pomimo że nie pozwalający na próbkowanie 32-bit/384, a jedynie 24-bit/192 kHz, też bardziej melodycznie płynny, bardziej analogowy. Mocniej także akcentujący dodatek szumu płyty i wszystkie inne takie domieszki, dzięki czemu bogatsze aranże i lepsze czucie nagrań. Zwłaszcza że jednocześnie mocniejsze nakładanie się dźwięków na siebie, więc lepsza koherencja. Mniej dostojeństwa, więcej kalorii i zwinności – ogólnie większe muzyczne zapamiętanie, a mniej zadęcia i pomnikowości. Sam dźwięk odrobinę też głębszy i lepiej się snujący – wędrujący po bardziej giętkich i lepiej oplatających przestrzeń liniach. Również wypowiadany odrobinę bardziej do końca, gdy się uważnie wsłuchiwać.

    Tak było przy NightHawk, a jakie zmiany przy Susvarach? Także cieplej i koherentnej, ale nadal drażniąca wielowarstwowość brzmienia nawet tam, gdzie powinno mieć ono zwarty, jednobrzmiący wyraz, jak działo się przy NightHawk. Niemniej poprzez to ciepło mniejsza dziwność niż przy transferze USB, a jednocześnie wyraźny brak wycofania pierwszego planu, teraz także w Susvarach atakującego z bliskości. Dzięki czemu też większa bezpośredniość, tak jak z tej wyższej temperatury swojskość.

    Nieprzejednane pozostały natomiast Ultrasone, atakujące gigantycznym basem, ale w oprawie dźwięków zbyt twardych i nie dość eleganckich wyrazowo.

Największa zmiana zaszła zaś na linii współpracy z zewnętrznym wzmacniaczem; przy zewnętrznym transferze Coaxial i wewnętrznym I²S Phasemation rozwinął skrzydła i pokazał na co go stać. Gdybym przypadkiem zapomniał, udowadniał mi teraz dobitnie, dlaczego wciąż go trzymam, jaki z niego zawodnik. Sztuczna wielowarstwowość Susvar zanikła całkowicie, zredukowała się do samej warstwy wiodącej w otoczce aranżacji tak wybitnej, że high-end na całego. Zostałem przytłoczony jakością i wżyty wprost w muzykę; kocham ten moment, kiedy jakość przestaje pytać, kiedy staje się pieśnią. Wypełnia nas, pieści trzewia i skórę, oddycha naszymi płucami. Tak grało, Bóg mi świadkiem, szkoda jedynie, że poprzez strasznie drogi idący do wzmacniacza interkonekt.

   Niestety, teraz również się okazało, że ta wielowarstwowość Susvar czekała na to zbiegnięcie i po nim była już lepsza od jednoznaczności wyrazowej NightHawk, oferując brzmienie i bardziej wyrafinowane, i bardziej różnorodne.

    Niestety okazało się także, że Ultrasone T7 to nie nieporozumienie, a jedne z najwybitniejszych słuchawek, u których skala potęgowa i trójwymiarowość brzmienia są z jakościowych wyżyn. Ale jedynie wzmacniacz Phasemation potrafił to wykazać, tylko z nim brzmienie zyskiwało płynność i różnorodność odpowiedniego poziomu.

Podsumowanie

   Wszystko to razem skłania do dwóch wniosków. Pierwszy dotyczy sekcji przetwornika i jest pozytywny bezwarunkowo. Przetwornik w Aune S9c Reference jest rzeczywiście referencyjny, nie ustępuje jakością nawet konstrukcjom drogim. Dwie jego największe zalety to umiejętność wydobycia analogowości z gęstego próbkowania oraz konwersja cyfrowych sygnałów z wejść koaksjalnego, optycznego i AES/EBU do formatu I²S, który rzeczywiście podnosi jakość.

    Na rzecz pierwszej zalety kości przetwornikowe najnowszej generacji – ESS Sabre ES9068A – obsługują sygnały do maksymalnej spotykanej gęstości 32-bit/768 kHz, a każdy krok zgęszczania na wybieraku Windows jest tu wyraźnie słyszalny: brzmienie staje się coraz płynniejsze i cieplejsze, stopniowo zanika też cyfrowe echo. Dzięki czemu transfer po kablu USB nabiera jak najbardziej sensu, a jego forma staje się analogowo przyjazna już przy dobrym przewodzie za rozsądne pieniądze (w teście to 1500 złotych), a nie dopiero przy Entreqach czy Synergistic Research za kilkadziesiąt tysięcy. Jeszcze bardziej analogowo i z jeszcze większą werwą grało po kablu koaksjalnym, którego koszt z najtańszym konwerterem M2Tech jest co prawda dwukrotnie wyższy od samego Aune, ale to wszystko łącznie składa się na raptem dziesięć tysięcy, a potrzebne już tylko słuchawki i jaki taki przewód zasilania. (Specjalnie nie używałem drogich, a jaki taki kosztuje coś z okolic tysiąca.)

    Podsumowując sekcję przetwornika napiszę, że nie ustępuje tym za kilkanaście, nawet kilkadziesiąt tysięcy, ekonomicznie zatem jest darem od łaskawych muzycznych bogów. Kiedy zaglądnąć do wnętrza i znaleźć po osobnej kości D/A w kanale, drugiej generacji sprzęganie zwrotne PLL, implementację porządnego zegara i sekcji zasilania oraz dbałość o wszystkie typy cyfrowego transferu, można powiedzieć, że „bez zaskoczenia”, że tak to właśnie powinno wyglądać, choć jakże często nie wygląda. Tylko dlaczego w takim razie za analogiczne rozwiązania i analogiczne efekty brzmieniowe inni chcą dziesięć razy więcej? Ponieważ dołożyli kilka markowych kondensatorów, dali transformator R-core albo impulsowy i obudowę masywniejszą z dokładką większego pilota? Panowie niech się idą bujać, ma się ochotę powiedzieć. Tak, oczywiście, przetworniki w rodzaju Accuphase DC1000 czy Mola Mola Tambaqui oferują wyższe jakości, ale to nie są zasadnicze rozróżnienia tylko crème de la crème, jak mawiają Francuzi.

    Przetwornik w Aune S9c Reference jest więc faktycznie referencyjny dla swego cenowego poziomu i może śmiało konkurować z wielokrotnie droższymi bez żadnej ulgi startowej, natomiast w jednej z nim obudowie umieszczony słuchawkowy wzmacniacz o tyle mniej już bezdyskusyjny, że nie pasuje do każdych słuchawek. Może zatem się zdarzyć, że posiedliśmy wcześniej takie, do których mniej pasuje, ale o wiele bardziej prawdopodobne, że pasował będzie jak ulał. Odpada przy tym kwestia niepasowania przez niedostatek mocy. Najtrudniejsze z obecnych na rynku do napędzenia HiFiMAN Susvary grały z niego pędzone w sposób grążący konkurencję, co się naprawdę rzadko zdarza w przedziale mocy mniejszej niż 8 W wydobywanych z lamp 300B. A poprzez transfer koaksjalny to już była muzyczna szlachetność zmieszana z muzycznym szałem, a w takim razie tranzystorom wyjściowym Aune należą się brawa na stojąco (i raz jeszcze sekcji przetwornika). Zarazem nie da się nie zauważyć, że kosztujący osiem i pół tysiąca wzmacniacz słuchawkowy Phasemation potrafił lepiej indywidualizować brzmienia, mocniej nasycać barwy i łatwiej czynić muzykę wirem. Niemniej kombajn Aune sprzęgnięty z niedrogimi słuchawkami AudioQuest NightHawk nawet w transferze USB potrafił oferować jakość wysoce zadowalającą, i w tym układzie lepiej mu to wychodziło niż ze słuchawkami drogimi. Generalnie więc można powiedzieć, że dla Aune S9c Reference DAC banalną rzeczą będzie znalezienie pasujących słuchawek i zapadnięcie z nimi w muzyczny świat. A skoro tak, to przypomnę, że ten wzmacniacz i przetwornik wsadzone w jedną obudowę to suma wydatkowa zaledwie trzech tysięcy siedmiuset złotych.

 

W punktach:

Zalety

  • Oparty na dwóch kościach Sabre ES9068A przetwornik Aune nawiązał równą walkę z wielokrotnie droższymi.
  • Min. za sprawą wyraźnie słyszalnej poprawy brzmienia wraz ze zgęszczaniem próbkowania.
  • Jeszcze bardziej dzięki konwersji wewnętrznej na format I²S.
  • Też dzięki dobrej sekcji zasilania.
  • Precyzji użytego zegara.
  • Całościowej dbałości o technologię.
  • Brakowi słabych punktów.
  • Efektem brzmienie wysokiej klasy już przy transferze USB.
  • Rewelacyjnej jakości przy reszcie wejść cyfrowych.
  • Zawarty w tej samej obudowie wzmacniacz słuchawkowy także jest symetryczny.
  • I oferuje moc wyjściową 5 W.
  • Które to 5 W nie są jedynie znaczkami na papierze, tylko faktycznie dużą mocą, zdolną napędzać nawet Susvary.
  • Ten wzmacniacz nie jest idealnym partnerem dla każdych słuchawek, lecz dla większości jest.
  • I co ważniejsze, znakomicie napędza zarówno tanie jak bardzo drogie.
  • Dobre słuchawki i przyzwoite, wcale nie bardzo drogie okablowanie – high-end pracuje dla nas.
  • Ładnie skomponowana obudowa.
  • Przyjemnie świecący wyświetlacz.
  • Wszystkie potrzebne wejścia i wyjścia.
  • Pilot.
  • Łączność bezprzewodowa.
  • Dedykowany zewnętrzny zegar i strimer.
  • Od dawna działający producent o wysokiej renomie.
  • Znakomity stosunek jakości do ceny.
  • Ryka approved.
  • Polska dystrybucja.

Wady i zastrzeżenia

  • Lepsze okablowanie trzeba dokupić, ale to dotyczy każdego urządzenia i prawie każdych słuchawek.
  • Nie można dobierać słuchawek na piękne oczy, trzeba na piękne uszy.

 

Dane techniczne Aune S9c

  • wymiary: 288 x 211 x 63 mm
  • ciężar: 3,1 kg
  • układ DAC: 2 x ESS ES9068A
  • wejścia: USB, AES, koaksjalne, optyczne
  • wyjścia słuchawkowe: 6,35 mm, 4,4 mm, 4-pin XLR
  • wyjścia liniowe: XLR, RCA
  • moduł Bluetooth: tak
  • kodeki Bluetooth: LDAC, aptX HD, aptX, AAC, SBC

Charakterystyka wejść

  • Obsługa PCM (USB): do 32-bit/768 kHz
  • obsługa PCM (koaksjalne): do 24-bit/192 kHz
  • obsługa PCM (optyczne): do 24-bit/192 kHz
  • obsługa PCM (AES): do 24-bit/192 kHz
  • obsługa DSD (USB): do DSD512

Charakterystyka wyjścia liniowego RCA

  • poziom wyjściowy: 2,2 Vrms
  • poziom szumu: 2,04 uV
  • zakres dynamiczny: 122 dB
  • THD+N: 0,00029%
  • Charakterystyka wyjścia liniowego XLR
  • poziom wyjściowy: 4,99 Vrms
  • poziom szumu: 4,07 uV
  • zakres dynamiczny: 122 dB
  • THD+N: 0,00022%

Charakterystyka wyjścia słuchawkowego 6,35 mm

  • poziom szumu: 7,71 uV
  • THD+N: 0,00058% (1,78 Vrms/1 kHz 0 dB)
  • impedancja: 1 Ω
  • moc wyjściowa (32 Ω): 1445 mW
  • moc wyjściowa (100 Ω): 490 mW
  • moc wyjściowa (300 Ω): 168 mW
  • moc wyjściowa (600 Ω): 84 mW

Charakterystyka wyjść słuchawkowych 4,4 mm i XLR

  • poziom szumu: 7,71 uV
  • THD+N: 0,00058% (1,78 Vrms/1 kHz 0 dB)
  • impedancja: 1 Ω
  • moc wyjściowa (32 Ω): 5780 mW
  • moc wyjściowa (100 Ω): 1960 mW
  • moc wyjściowa (300 Ω): 672 mW
  • moc wyjściowa (600 Ω): 336 mW

Cena: 3699 PLN

 

System:

  • Źródło: PC (pliki dyskowe, YouTube, TIDAL).
  • Przetworniki D/A: Aune S9c Reference DAC, Phasemation HD-7A K2.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk (kabel FAW), Dan Clark Audio STEALTH (kable VIVO Cables i Tonalium), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Kabel USB: Fidata HFU2 Series USB.
  • Kabel koaksjalny: Hijiri HDG-R Million.
  • Interkonekty: Sulek 6×9 RCA, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kable zasilające: Illuminati Power Reference One, GFmod, Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

20 komentarzy w “Recenzja: Aune S9c Reference DAC

  1. Fon pisze:

    Jak dobrze mieć NH :)je mam i nie sprzedam.
    Ciekawy dac z opisu, szkoda,że nie ma wejścia analogowego i arc co staje się standardem.
    Piotrze czy to poziom brzmienia Adi2 czy lepiej?Są jakieś filtry?
    Wejście na zewnętrzny zegar zawsze mnie ciekawi ile to jeszcze poprawi nigdy tego nie miałem okazji sprawdzić.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Na wyjściach słuchawkowych ten sam mniej więcej poziom, sam DAC natomiast odrobinę lepszy. A przynajmniej tak było z moim osprzętem.

  2. Alucard pisze:

    Bardzo dobrze wyceniona i ładna bestia. Oni teraz wypuszczają też nowego DAPa – M1p, w cenie 1800zł i już zbiera świetne opinie. Na pokładzie DAC Sabre 9038, 32 bit na 768 khz z FPGA, więc nie ma żartów za te pieniądze.

  3. Luk pisze:

    Mając do wyboru Aune S9C PRO oraz RME ADI-2 DAC FS..to lepiej co się „opłaca” kupić. Które urzadzenie jest bardziej uniwersalne?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie miałem okazji postawić ich obok siebie i porównywać. Oba są pierwszorzędne, oba podobnie kosztują, wybór tego czy tego nie będzie błędem. Wydaje mi się, że sekcja DAC w Aune oferuje więcej jakości, ale w tym tkwią zapewne jakieś niuanse, których w pamięci, z perspektywy czterech lat nie odtworzę.

      1. Fon pisze:

        Rme ma chyba dużo więcej możliwości zmiany brzmienia z poziomu dsp ,w chińczyku tylko filtry a to już nie tosamo,ale finalnie to by trzeba mieć je obok siebie.

      2. Luk pisze:

        Aune do kupienia za 3100 zł a RME za 4400 zł, więc jednak spora różnica:). Rzeczywiście pytanie czy warto dopłacić? Zastanawia się nad zakupem pod kątem odsluchu ze słuchawek, wobec tego brak w planie DACa. Pewna zaletą Aune obecność wyjscia zbalansowanego.

    2. adivxv pisze:

      Zdecydowanie Aune.Dla chociażby lepszej przestrzenności i lepszego uderzenia basu.

  4. Luk pisze:

    No właśnie. Aune ma dwa filtry a RME..to nie wiem jakie ma możliwości. Ogolnie na forach zagranicznych RME ma znakomite ooinie a u nas chyba jest nieznany za bardzo.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Symetryczny wzmacniacz słuchawkowy w RME kosztuje (a przynajmniej w trakcie recenzji kosztował) 2000 zł ekstra. Co jeszcze niczego nie przesądza, bo zależy które słuchawki są przewidziane do współpracy. Jeśli Susvary czy Dan Clarki, to Aune, ale dla mniej prądowo wymagających staje się odnośnie wymiaru mocy wszystko jedno. Pozostałe wymiary jakości są u obu bardzo zbliżone. Odnośnie filtrów, to wybierany przeze mnie najczęściej z dawniejszej palety „Slow” jest z grubsza identyczny jak domyślny w Aune, czyli to nie jest specjalnie ważne, chyba że ktoś lubi zabawę filtrami i innymi ustawieniami, dla niego RME oferuje więcej.

      1. Fon pisze:

        Bardzo ciekawe byłoby opisanie aune lub innego klocka z zewnętrznym zegarem,jaki jest wtedy progres i co się poprawi.

  5. Krzyszt pisze:

    Witam Panie Piotrze,
    Pytanie odnośnie ostatnich recenzji sprzętu:
    czy połączenie Aune S9c i Quad Era-1 miałoby synergię?
    Czy może próbował Pan takiego zestawienia i jest Pan w stanie krótko opisać wrażenia?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Próbowałem i jest synergia. Współpracując pokazują na co je stać. Nic nie stoi na przeszkodzie, by je udanie zestawiać. No, może poza tym, że Quad ciężko dostać.

  6. Tomek pisze:

    ,, Na rzecz pierwszej zalety kości przetwornikowe najnowszej generacji – ESS Sabre ES9068A ”

    Nie żebym się czepial, ale ta kość ES9068AS to taka ,,nowość” sprzed ok 3 lat. Są nowsze.
    Wiadomo kwestia implementacji.

    Można ją sobie ustawić w hierarchii według – https://www.esstech.com/products-overview/digital-to-analog-converters/sabre-audiophile-dacs/

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Parametry mają w porządku. A i tak za najlepsze uchodzą kości sprzed lat. (Analog Devices, Burr-Brown)

  7. Tomek pisze:

    O ile w przypadku ESS można mówić o ewolucji w II lidze , to u AK nadciąga rewolucja w postaci AK4191EQ.

    https://www.akm.com/eu/en/products/audio/audio-dac/

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie odnotowuję w praktyce odsłuchowej przewag kości AK nad ESS. Ich brzmienie często okazuje się zbyt jadowite.

  8. Fon pisze:

    Przecież od dawna wiadomo,że porządna a najlepiej niestandardowa aplikacja samej kości daje różne efekty nie decydujące o brzmieniu ,przykładem jest choćby dac Ferrum Tandla czy nawet to Aune.
    W standardowo zaprojektowanych dacach faktycznie brzmi to stereotypowo ale też nie zawsze.

    Aplikacja i analog decyduje o brzmieniu.

  9. Fon pisze:

    Ciekawi mnie czy taki Aune plus podstawowy EverSolo DMP-A6 był by lepszy od nowości EverSolo dmp-a8

  10. Piotr pisze:

    Witam serdecznie,

    Posiadam ładnych już parę lat Aune S16 i podłączone obecnie HiFiMAN’y Edition XS. Czy przesiadka na Aune S9c da ogromną poprawę brzmienia? Czy bardziej będą to kosmetyczne zmiany?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy