Eee, bzdury plotę, na mózg tumaństwo mi padło. Słuchawek do całowania prawie nie ma, a jak już, to wyłącznie na zasadzie wyartykułowanej przez Chlestakowa w Rewizorze Gogola – iż cygara takie bywają, że człowiek paląc ze szczęścia chce własne ręce całować. No jest parę takich słuchawek, że podczas słuchania w amok szczęścia wpaść można. Nie muszę jednak wyjaśniać, że słuchawki kosztujące nieco ponad tysiąc złotych do aż tak dobrych się nigdy nie zaliczają, czego wielce żałować należy u nas, czyli po stronie słuchaczy. Producenci natomiast na pewno sobie tego gratulują i pilnie strzegą, by się takie słuchawki nie pojawiły. To wszakże dotyczyć może jedynie producentów zasiedziałych, działających od dawna i po części na zasadzie solidarności korporacyjnej, czego wyrazem choćby niedawne przejście Beyerdynamica na pozycje lojalnościowe, czyli ze słuchawkami flagowymi za circa pięć tysięcy. Natomiast młodzi gniewni, żądni rozgłosu i zysków, powinni atakować nie tylko jakością ale i ceną, bo przecież trudno oczekiwać, że ktoś całkiem nowy wyskoczy z taką jakością, iż wszystkich starych graczy na amen zagnie i mimo analogicznej ceny wyautuje. Jak świat światem to się nie zdarzyło, albo jak już, to niepomiernie rzadko i nie na polu słuchawek. Bowiem skok taki musi oznaczać przełom, a o przełomy niezwykle jest trudno. Ileż to tych, noszących znamiona jakichś przełomów, w dziejach słuchawek było? Pojawienie się dynamicznych, pojawienie planarnych, elektrostatów, AMT, użycie kotwicy zrównoważonej, dwóch przetworników, symetrycznego okablowania… To były ważne momenty, chociaż nie wszystkie ważne tak samo, a żaden prawdziwie przełomowy. No, może słuchawki elektrostatyczne takim się wydawały, jako że w momencie pojawienia szarpnęły jakość mocno do góry, ale już dynamiczne Sony MDR-R10 z 1988 roku je dorwały, a nawet na moment prześcignęły, i dopiero Sennheiser Orpheus w 1990 rachunki wyrównał. Czy to oznacza, że wielki słuchawkowy przełom jest dopiero przed nami? Bardzo bym chciał, ale na nic takiego się nie zanosi. Bo jeśli nawet zbliżający się do rynkowej premiery Orpheus II wyznaczy nową jakość, to kogóż to obejść może przy jego astronomicznej cenie? Samych multimilionerów. A kij im w oko, wyzyskiwaczom – i tyle.
Czy zatem stoimy w przypadku tych słuchawek za tysiaka na z góry straconej pozycji? Nie, niekoniecznie. Recenzowałem już sporo takich, które okazały się świetne, by wymienić Sennheisery HD 600 (kiedyś tyle one kosztowały), Beyerdynamic DT 880 albo DT990 PRO, Grado SR-250. A teraz nowa jest szansa, gdyż tytułowa dla tej recenzji Audio-Technica ATH-MSR7 kosztuje tylko 1099 PLN, a szczyci się tytułem Best Headphones of the Year 2015 redakcji Reviewed.com. Być zatem powinno tanio i dobrze, aczkolwiek jakaś rewolucja nam raczej nie grozi. Jednak tanio i dobrze to zawsze miła chwila, a tym razem także i ładnie, jako że słuchawki są niczego sobie.
Jeżeli będzie miał pan możliwość to proponuje posłuchać ATH-R70x. Bardzo jestem zadowolony. Uważam że są to słuchawki do słuchania muzyki jako całość, nie rozkładania dźwięku na tysiące części.
Miałem te słuchawki. Bardzo ciekawy model. Wady ? Skrzypiały oraz mocno sciskały głowę.
Oppo PM-3 jednak lepsze.
I znowu ta nachalna reklama słuchawek Oppo. Gdziekolwiek się pojawi jakiś test nauszników, zaraz opłacany przez Oppo troll musi napisać coś o PM3. Weź idź Rayden z tym chińczykiem plastikowym.
Hbird – dziwne , że Piotrek nie wykasował Twojej napastliwej wypowiedzi.
Odpowiem Ci, że miałem L2, Siódemki i mam Oppo. Każdą parę słuchałem na tyle długo, że mogę się o nich wypowiadać obiektywnie. Niestety , Ty jako zapewne użytkownik HD201 lub gorzej 😉 , możesz sobie bluzgać …. A gadaj sobie a karawana idzie dalej , hehe…
Piotrze, czy możesz jakoś banować takie osoby ?
Ostatnio byłem zmuszony oddać moje słuchawki na gwarancji i szukalem jakiejś alternatywy, więc stwierdzilem że dam szansę MSR-7. Muszę jednak powiedzieć że się zawiodlem. Odrazu zamowilem moje poprzednie słuchawki, Fidelio L2, które według mnie są dużo lepszą alternatywą dla tych. Wszystkim którzy szukają dobrych słuchawek mid-fi proponuje audycji L2, no i Panu również jak będzie miał sposobność!
A z jakim wzmacniaczem były odsłuchy?
Słuchawki napędzane były zarówno poprzez kombo Schiit Magni + Modi jak i AK120, i HTC One M7.
Brzmiały zdecydowanie najlepiej w połączeniu z kombo od Schiit’a aczkolwiek miały pewne problemy. Porównywałem je z Fidelio L2 i HD600 i od razu zauważyłem iż MSR-7 nie grały z taką samą lekkością jak Fidelio nie mówiąc już o HD600. Innym problemem było to, że nie trafiły w mój gust tonalny. Były zbyt „jasne” a czasami nawet irytujące w przedziale wysokich tonów. Ich zamknięta naturę zaliczam raczej na plus gdyż lubię intymne granie gdzie ja jestem w centrum wszystkiego. Zasmucił mnie jednak dolny rejestr gdzie raczej nie pokazały zbyt wiele, bas był taktowny (to na plus) lecz brakowało tonów najniższych. Z wyżej wymienionych powodów mój wybór wahał się pomiędzy Fidelio a HD600. Niestety HD600 przegrało z powodu 300Ohm i swej mocno otwartej natury, nie nadawały by się na codzienne podróże metrem do pracy które zajmują mi około 1,5h.
Może posłucham kiedyś tych Fidelio, ale kolejka już ustawiła się bardzo długa i ciężko to wszystko obrobić. Ale dobrze, że zwróciłeś uwagę na świetną jakość tych słuchawek. Komuś może to się bardzo przydać.
Wydaje mi się że by się Panu spodobały. Jedną z ich niewątpliwych zalet jest super ciemne (bądź też głuche) tło, przez to słuchawki te maja bardzo niezłą dynamikę. Cisza w muzyce jest prawdziwie cicha bez żadnych szumów bądź trzasków co w mojej opini pozwala na naprawdę imponującą (jak na ten przedział cenowy) szczegółowość.
L2 znakomicie grały mi ze żródeł przenośnych. Gorzej ze wzmacniaczem stacjonarnym.
A pod jaki wzmacniacz podpinałeś? Właściwie jedyny mankament L2 to chyba to, że dosyć słabo się „skalują”, chociaż można to też uznać za zaletę dla ludzi którzy nie chcą wydawać grubych pieniędzy na wzmacniacze słuchawkowe, gdyż L2 można spokojnie słuchać ze smartfona. No chyba że istnieje jakieś boskie połączenie dla L2, takim jakim dla HD800 jest Bakoon.
Wzmacniacz FCL II produkcji usera Fatso z forum MP3store. Czyli znacznie przerobiony klon Lehmanna. Czyli w zasadzie już nie Lehmann 😉
witam,
jakby Pan porównał te słuchawki na tle słuchawek AT A900X
(zakładam że Pan je odsłuchiwał)
które sa lepsze technicznie.
które bardziej przestrzenne w zakresie stereofonii (chodzi o szerokośc sceny)
Model 900 słyszałem dawno temu i nie podejmuję się porównania. Jedne i drugie są dobre, od obu W1000X są lepsze. Tyle mogę powiedzieć.
„ Dźwięki nieco pełniejsze, nie tak na wylot prześwietlone, bardziej łukowato obwiedzione i z większym naciskiem na pogłębiania a mniejszym na analizę. ” łukowato obwiedzione?
Cześć,
Od dłuższego czasu przymierzam sie do zmiany słuchawk z moich, wysłużonych sony MDR – V55 na parę 'grającą lepiej”. Do dzisiaj byłem niemal zdecydowany na kupno słuchawk ATH – MSR7. Słuchałem, przepinałem, czytałem, znowu słuchałem, brzmiały świetnie. Po drodze pojawił się jeszcze czarny dragonfly, który dopełnic miał zakupów sięgających kwotą niewiele ponad 1000 zł. 'NIestety’ w moją decyzję wciął się Pan sprzedawca, który zasugerował, by z dragonfly`em poczekać na rzecz 'lepszych ’ słuchawk ;( Wspomniany Pan poczestowął mnie dwoma modelami od M&D, tj. MH30 i MH40. Sprawdziłem wszystkie 3 wspomniane modele i sam juz nie wiem, każde z osobna brmzią inaczej, ale żadne z nich nie sprawdza się ” gorzej”, choć MH40 zdawały się najbardziej „wciagające”. NIe potrafię stwierdzić ile w tym autosugestii, a ile rzeczywistego potencjału.
Moje pytanie, czy rzeczywiście warto dopłacać? ATH- MSR7 : 759, MH30 : 899, MH40: 999.
Z góry dzięki za pomoc i wszelkie uwagi.
A może Meze 99? Są trochę droższe, ale mają lepszy fun factor.
Sprzedawcy z top hifi to jest porażka, przynajmniej w krakowie. Mnie również chcieli wcisnąć dragonfly z MH40. No to podpiąłem do telefonu i … jak nie ryknie! Myślałem, że mi głowa eksploduje, a to było na 30% mocy. W zasadzie nie da sie słuchać cicho. Stopniowanie jest takie: jeden klik głośności – jest bardzo głośno. dwa kliki – nie da sie słuchać. trzy – biegnij do laryngologa, bo moze twoje uszy juz nigdy nie będą działały…
Gdyby do Dragonfly dawali dedykowaną aplikacje na telefon to moze byłby to dobry produkt.