Recenzja: Audio-Technica ATH-MSR7

Budowa

Dawno nie widziana Audio-Technica w końcu zawitała do naszej redakcji.

Dawno nie widziana Audio-Technica w końcu zawitała do naszej redakcji.

   Audio-Technica ATH-MSR7 są słuchawkami konstrukcji zamkniętej, wedle obowiązującej od paru lat mody nadając się do domu i na wynos. Stosownie do tego budowę nie tylko zamkniętą mają, ale także są lekkie, niewielkie i kabel posiadają odpinany. W komplecie jest tych kabli nawet trzy sztuki, z których dwie to krótsze na drogę i do aparatur przenośnych; a więc jeden jest taki na zapas, a ściślej także do obsługi smartfona, co się chwali. Trzeci to znacznie dłuższy do domu, dokładnie poza tym tej samej budowy. Wszystkie są cienkie, leciutkie, elastyczne i w brązowej izolacji; i wszystkie zakończone małymi jackami. Wpina się je do lewej muszli też małym jackiem – czyli wszystko to standard. Cienkie kabelki w większej niż normalnie ilości prezentują się znacznie skromniej od samych słuchawek, które są ładne, chociaż średnio wygodne. Wąski stosunkowo pałąk został za cienko jest wyścielony i sam jest za cienki, a w efekcie trochę gniecie i trzeba zawieszenie ustawić tak, by jak najmniej to robił, czyli z lekkim luzem. Pady z kolei są miękkie i przyzwoitej wielkości, w miarę dobrze okalając uszy, ale pokryte sztuczną skórą niespecjalnie miłą w dotyku. Cokolwiek robi się pod nią ciepło i nieco z czasem swędząco, chociaż nie jakoś szczególnie i spokojnie da się wysiedzieć. Niemniej pady Beyerdynamica i Sennheisera w analogicznej ceny przypadkach spisują się lepiej. Na pociechę słuchawki są lekkie i nawet z poluzowanym pałąkiem nieźle siedzą na głowie, a metaliczny lakier na muszlach i nierdzewna stal prowadnic prezentują się całkiem, całkiem.

I pierwszy raz jest to model przenośny, a dokładniej - ATH-MRS7.

I pierwszy raz jest to model przenośny, a dokładniej – ATH-MRS7.

Poza tym ruchomość muszel pozwala je na płask odkładać, co zawsze jest użyteczne. Wszystko to ląduje w porządnym pudle z twardej tektury, a w komplecie jest jeszcze ładny woreczek z cieniutkiej, czarnej skórki, milszej w dotyku niż to obszycie pałąka i padów.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-MSR7

  1. Jarek pisze:

    Jeżeli będzie miał pan możliwość to proponuje posłuchać ATH-R70x. Bardzo jestem zadowolony. Uważam że są to słuchawki do słuchania muzyki jako całość, nie rozkładania dźwięku na tysiące części.

  2. Lord Rayden pisze:

    Miałem te słuchawki. Bardzo ciekawy model. Wady ? Skrzypiały oraz mocno sciskały głowę.
    Oppo PM-3 jednak lepsze.

  3. Hummingbird pisze:

    I znowu ta nachalna reklama słuchawek Oppo. Gdziekolwiek się pojawi jakiś test nauszników, zaraz opłacany przez Oppo troll musi napisać coś o PM3. Weź idź Rayden z tym chińczykiem plastikowym.

    1. Lord Rayden pisze:

      Hbird – dziwne , że Piotrek nie wykasował Twojej napastliwej wypowiedzi.
      Odpowiem Ci, że miałem L2, Siódemki i mam Oppo. Każdą parę słuchałem na tyle długo, że mogę się o nich wypowiadać obiektywnie. Niestety , Ty jako zapewne użytkownik HD201 lub gorzej 😉 , możesz sobie bluzgać …. A gadaj sobie a karawana idzie dalej , hehe…

      Piotrze, czy możesz jakoś banować takie osoby ?

  4. Marek pisze:

    Ostatnio byłem zmuszony oddać moje słuchawki na gwarancji i szukalem jakiejś alternatywy, więc stwierdzilem że dam szansę MSR-7. Muszę jednak powiedzieć że się zawiodlem. Odrazu zamowilem moje poprzednie słuchawki, Fidelio L2, które według mnie są dużo lepszą alternatywą dla tych. Wszystkim którzy szukają dobrych słuchawek mid-fi proponuje audycji L2, no i Panu również jak będzie miał sposobność!

    1. Piotr Ryka pisze:

      A z jakim wzmacniaczem były odsłuchy?

      1. Marek pisze:

        Słuchawki napędzane były zarówno poprzez kombo Schiit Magni + Modi jak i AK120, i HTC One M7.

        Brzmiały zdecydowanie najlepiej w połączeniu z kombo od Schiit’a aczkolwiek miały pewne problemy. Porównywałem je z Fidelio L2 i HD600 i od razu zauważyłem iż MSR-7 nie grały z taką samą lekkością jak Fidelio nie mówiąc już o HD600. Innym problemem było to, że nie trafiły w mój gust tonalny. Były zbyt „jasne” a czasami nawet irytujące w przedziale wysokich tonów. Ich zamknięta naturę zaliczam raczej na plus gdyż lubię intymne granie gdzie ja jestem w centrum wszystkiego. Zasmucił mnie jednak dolny rejestr gdzie raczej nie pokazały zbyt wiele, bas był taktowny (to na plus) lecz brakowało tonów najniższych. Z wyżej wymienionych powodów mój wybór wahał się pomiędzy Fidelio a HD600. Niestety HD600 przegrało z powodu 300Ohm i swej mocno otwartej natury, nie nadawały by się na codzienne podróże metrem do pracy które zajmują mi około 1,5h.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Może posłucham kiedyś tych Fidelio, ale kolejka już ustawiła się bardzo długa i ciężko to wszystko obrobić. Ale dobrze, że zwróciłeś uwagę na świetną jakość tych słuchawek. Komuś może to się bardzo przydać.

          1. Marek pisze:

            Wydaje mi się że by się Panu spodobały. Jedną z ich niewątpliwych zalet jest super ciemne (bądź też głuche) tło, przez to słuchawki te maja bardzo niezłą dynamikę. Cisza w muzyce jest prawdziwie cicha bez żadnych szumów bądź trzasków co w mojej opini pozwala na naprawdę imponującą (jak na ten przedział cenowy) szczegółowość.

  5. Lord Rayden pisze:

    L2 znakomicie grały mi ze żródeł przenośnych. Gorzej ze wzmacniaczem stacjonarnym.

    1. Marek pisze:

      A pod jaki wzmacniacz podpinałeś? Właściwie jedyny mankament L2 to chyba to, że dosyć słabo się „skalują”, chociaż można to też uznać za zaletę dla ludzi którzy nie chcą wydawać grubych pieniędzy na wzmacniacze słuchawkowe, gdyż L2 można spokojnie słuchać ze smartfona. No chyba że istnieje jakieś boskie połączenie dla L2, takim jakim dla HD800 jest Bakoon.

      1. Lord Rayden pisze:

        Wzmacniacz FCL II produkcji usera Fatso z forum MP3store. Czyli znacznie przerobiony klon Lehmanna. Czyli w zasadzie już nie Lehmann 😉

  6. mario_L pisze:

    witam,
    jakby Pan porównał te słuchawki na tle słuchawek AT A900X
    (zakładam że Pan je odsłuchiwał)
    które sa lepsze technicznie.
    które bardziej przestrzenne w zakresie stereofonii (chodzi o szerokośc sceny)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Model 900 słyszałem dawno temu i nie podejmuję się porównania. Jedne i drugie są dobre, od obu W1000X są lepsze. Tyle mogę powiedzieć.

  7. ślepy nie głuchy pisze:

    „ Dźwięki nieco pełniejsze, nie tak na wylot prześwietlone, bardziej łukowato obwiedzione i z większym naciskiem na pogłębiania a mniejszym na analizę. ” łukowato obwiedzione?

  8. Lucek pisze:

    Cześć,

    Od dłuższego czasu przymierzam sie do zmiany słuchawk z moich, wysłużonych sony MDR – V55 na parę 'grającą lepiej”. Do dzisiaj byłem niemal zdecydowany na kupno słuchawk ATH – MSR7. Słuchałem, przepinałem, czytałem, znowu słuchałem, brzmiały świetnie. Po drodze pojawił się jeszcze czarny dragonfly, który dopełnic miał zakupów sięgających kwotą niewiele ponad 1000 zł. 'NIestety’ w moją decyzję wciął się Pan sprzedawca, który zasugerował, by z dragonfly`em poczekać na rzecz 'lepszych ’ słuchawk ;( Wspomniany Pan poczestowął mnie dwoma modelami od M&D, tj. MH30 i MH40. Sprawdziłem wszystkie 3 wspomniane modele i sam juz nie wiem, każde z osobna brmzią inaczej, ale żadne z nich nie sprawdza się ” gorzej”, choć MH40 zdawały się najbardziej „wciagające”. NIe potrafię stwierdzić ile w tym autosugestii, a ile rzeczywistego potencjału.

    Moje pytanie, czy rzeczywiście warto dopłacać? ATH- MSR7 : 759, MH30 : 899, MH40: 999.

    Z góry dzięki za pomoc i wszelkie uwagi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A może Meze 99? Są trochę droższe, ale mają lepszy fun factor.

    2. Kerad pisze:

      Sprzedawcy z top hifi to jest porażka, przynajmniej w krakowie. Mnie również chcieli wcisnąć dragonfly z MH40. No to podpiąłem do telefonu i … jak nie ryknie! Myślałem, że mi głowa eksploduje, a to było na 30% mocy. W zasadzie nie da sie słuchać cicho. Stopniowanie jest takie: jeden klik głośności – jest bardzo głośno. dwa kliki – nie da sie słuchać. trzy – biegnij do laryngologa, bo moze twoje uszy juz nigdy nie będą działały…

      Gdyby do Dragonfly dawali dedykowaną aplikacje na telefon to moze byłby to dobry produkt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy