Recenzja: Audio-Technica ATH-MSR7

Odsłuch: Z Lebenem i Phasemation

Już na pierwszy rzut oka słuchawki wzbudzają zaufanie i napawają dużym optymizmem co do brzmienia.

Już na pierwszy rzut oka słuchawki wzbudzają zaufanie i napawają dużym optymizmem co do brzmienia.

   Porównajmy zatem najnowszego i już odznaczonego pretendenta do paru uznanych modeli o podobnej i wyższej cenie. Jako probierz przy graniu komputerowym posłuży Leben CS300F z przetwornikiem Phasemation, a przy odtwarzaczu nie zrecenzowany jeszcze Schiit Ragnarok.

Sony MDR-Z1000 (kabel Stefan Audio Art)

Sporo już razy te Sony się pojawiały, z różnym zresztą skutkiem, jako że czasami wypadały przeciętnie, a czasem rewelacyjnie. Zestawione z Lebenem i Phasemation zagrały głęboko, soczyście i z wyraźnie zaznaczoną linią basową, a przede wszystkim takim czymś, co nazwać można lekkim zaśpiewem w ludzkich głosach, czyniącym je powabniejszymi i bardziej interesującymi. Lekka chropawość, długie podtrzymanie – skutkujące zaznaczającym się romantyzmem i nastrojowością – mocno wyróżniający się indywidualizm, silny walor emocjonalny. Nie zatem nuda, powierzchowność, uproszczenie, sama powierzchnia; tylko głębokie przenikanie, rozwarstwianie, pełna (nawet popisowa) otwartość i w sumie głęboka satysfakcja. Dźwięk całościowo wprawdzie w środku głowy, ale przynajmniej nie pod sklepieniem czaszki, tylko na wysokości oczu. Bez przyciemnienia i rozjaśnienia, a przede wszystkim z doskonałym i mocno zaakcentowanym artystycznie wejściem w muzykę.

AKG K712 PRO (kabel Oyaide HPC)

Dopasowanie AKG do Lebenów jest znane. I dobrze było je słychać, z tym że miało to swoje niuanse. Bo dźwięk był głębszy a źródła jego większe, ale zaśpiew nieco mniejszy, a wraz z tym ogólny odbiór bardziej powszedni, nie tak oryginalny. Takie dużego formatu i smacznie pogłębione granie, ale o mniejszej finezji i bardziej pospolitej nastrojowości. Nieznacznie przechylone w stronę optymizmu i z nie tak wydatną linią basową. W sumie bogate, miłe i też otwarte, ale mniej jak na moje oczekiwania wyrafinowane. Bardziej powściągliwe na skrajach pasma, mniej jednak przejrzyste, mniej ostebrzone i nie tak głęboko przenikające w duszę. Dobre, ale jednak słabsze.

Konstrukcja zamknięta  na wzór studyjnych rozwiązań Sony i samej Audio-Technici urozmaicono przede wszystkim kolorystycznie.

Konstrukcja zamknięta na wzór studyjnych rozwiązań Sony i samej Audio-Technici urozmaicono przede wszystkim kolorystycznie.

Sennheiser HD 600

Za to Sennheisery… Tak, one też ze świetnego dopasowania do Lebenów słyną, a tutaj prawda tego obiegowego poglądu znalazła oczywiste potwierdzenie. To było granie podobne do tego z Sony, ale takie bardziej swobodne, na większym obszarze operujące i bardziej melodyjne. Z większymi, bardziej łukowato obrysowanymi dźwiękami, większą głębią i mocniejszym poczuciem magiczności. Leben CS300 to nie żarty, podobnie jak przetwornik Phasemation, a słuchawki Sennheiser HD 600 były pierwszymi, które przy niewysokiej cenie okrzyknięto high-endowymi. Ich dźwięk okazał się gładszy niż Sony i mniej przenikliwy, a za to z głębszym oddechem i większym rozmachem. Nieco też ciemniejszy, taki efektownie światłocienisty i bardzo przekonujący jakością. A zatem trudne zadanie dla tytułowych, ale jak się zbiera nagrody i dużo obiecuje, to trzeba stawać do walki.

Audio-Technica ATH-MSR7

Od Sennheiserów te słuchawki grały na pewno mniej gładko i takim węższym, nie mającym tak szerokiego rozwarcia w pionie dźwiękiem. Z mniejszymi też źródłami, jaśniej i mniej melodyjnie. Z tendencją nieznaczną do analizy a nie wyraźną do czarowania. W sensie audiofilskim zatem słabiej, ale nie gorzej od założonych porównawczo powrotnie Sony. Bo analogicznie szczegółowo i w tym samym typie prezentacyjnym, ale bez lekkiej fosforyzacji sopranów, natomiast z podobnie akcentowaną linią basową. Szybko, rytmicznie, minimalnie technicznie (od czego zupełnie wolne były Sennheisery), z minimalnym piaskowaniem i w dość wąskiej linii oczu – za nimi, po stronie głowy. Bez pogłębiania, ale i nie płytko, tylko tak po młodzieżowemu, tak trochę „techno”. Z nieznaczną też obcością i pewnym dystansem do melodyki. Bardzo ciekawe było przy tym porównanie wysokiej jakości tych samych plików z Tidala i You Tube. Te pierwsze wyraźnie były głębsze i jakby nieco wolniej płynące, co lepiej pasowało do Audio-Techniki i Sony, ale nie pasowało do Sennheiserów, z którymi robiło się już przesadnie głęboko, aż po wpadanie w przester przy włączonym procesorze 3D u Phasemation. A przy tym, co smutne, niektóre utwory, jak na przykład klasyczne Wicked Game Chrisa Isaaka, okazały się na darmowym You Tube zwyczajnie lepsze.

Warto też zauważyć, że melodyjność Audio-Techniki wyraźnie przyrastała w trakcie kilkunastominutowego z nią oswojenia, zwłaszcza że w miejsce lekkiej obcości wchodziła bezpośredniość. Ale jeszcze ważniejsze było pragnienie odtwarzania przez nią plików naprawdę wysokiej jakości, ponieważ każda słabość techniczna była przez te słuchawki podkreślana a nie maskowana, co warto przy zakupie brać pod uwagę. Tak więc Tidal jako źródło zdecydowanie jest dla tych Audio-Technic bezpieczniejszy niż You Tube, pomimo takich wyjątków jak Wicked Game.

Srebrne poszycie urozmaicono subtelnymi, czerwonymi akcentami i brązem skóropodobnych nausznic.

Srebrne poszycie urozmaicono subtelnymi, czerwonymi akcentami i brązem skóropodobnych nausznic.

Z Cowonem Plenue

Z konstrukcji tych ATH jasno wynika, że to słuchawki przede wszystkim dla urządzeń przenośnych. A skoro tak, to trzeba ich w macierzystej konfiguracji użyć i z innymi o takimi przeznaczeniu porównać. Tym samym grono porównawcze uszczupla się do samych Sony, jako też stricte na drogę, a jednocześnie pojawia się dość ciekawa konstatacja. Otóż słuchając zarówno dawnych, nie produkowanych już Sony, jak i tej nowej Audio-Techniki z Cowonem nie mogłem nie zauważyć, że wgrane w niego pliki MQS brzmią lepiej niż to co oferuje Tidal i You Tube za pośrednictwem świetnego przetwornika i słuchawkowego wzmacniacza. W odniesieniu do zwykłych dobrej jakości plików sytuacja natychmiast się odwracała, natomiast MQS nie chciały oddać palmy pierwszeństwa. Dość mnie to, przyznam, zirytowało, bo przecież Tidal swoje kosztuje i chlubi się jakością, no ale tak to w praktyce wyglądało. Dochodzą słuchy, że ta muzyczna stajnia z prawem wstępu za 40 PLN miesięcznie ma wykasować wszystkie nagrania gorszej jakości i używać przede wszystkim takich o jakości porównywalnej z MQS, ale póki to się nie stanie, rzecz wygląda jak wygląda. To znaczy brzmi właściwie, ale nie ma się co czepiać słówek. A teraz odnośnie słuchawek.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: Audio-Technica ATH-MSR7

  1. Jarek pisze:

    Jeżeli będzie miał pan możliwość to proponuje posłuchać ATH-R70x. Bardzo jestem zadowolony. Uważam że są to słuchawki do słuchania muzyki jako całość, nie rozkładania dźwięku na tysiące części.

  2. Lord Rayden pisze:

    Miałem te słuchawki. Bardzo ciekawy model. Wady ? Skrzypiały oraz mocno sciskały głowę.
    Oppo PM-3 jednak lepsze.

  3. Hummingbird pisze:

    I znowu ta nachalna reklama słuchawek Oppo. Gdziekolwiek się pojawi jakiś test nauszników, zaraz opłacany przez Oppo troll musi napisać coś o PM3. Weź idź Rayden z tym chińczykiem plastikowym.

    1. Lord Rayden pisze:

      Hbird – dziwne , że Piotrek nie wykasował Twojej napastliwej wypowiedzi.
      Odpowiem Ci, że miałem L2, Siódemki i mam Oppo. Każdą parę słuchałem na tyle długo, że mogę się o nich wypowiadać obiektywnie. Niestety , Ty jako zapewne użytkownik HD201 lub gorzej 😉 , możesz sobie bluzgać …. A gadaj sobie a karawana idzie dalej , hehe…

      Piotrze, czy możesz jakoś banować takie osoby ?

  4. Marek pisze:

    Ostatnio byłem zmuszony oddać moje słuchawki na gwarancji i szukalem jakiejś alternatywy, więc stwierdzilem że dam szansę MSR-7. Muszę jednak powiedzieć że się zawiodlem. Odrazu zamowilem moje poprzednie słuchawki, Fidelio L2, które według mnie są dużo lepszą alternatywą dla tych. Wszystkim którzy szukają dobrych słuchawek mid-fi proponuje audycji L2, no i Panu również jak będzie miał sposobność!

    1. Piotr Ryka pisze:

      A z jakim wzmacniaczem były odsłuchy?

      1. Marek pisze:

        Słuchawki napędzane były zarówno poprzez kombo Schiit Magni + Modi jak i AK120, i HTC One M7.

        Brzmiały zdecydowanie najlepiej w połączeniu z kombo od Schiit’a aczkolwiek miały pewne problemy. Porównywałem je z Fidelio L2 i HD600 i od razu zauważyłem iż MSR-7 nie grały z taką samą lekkością jak Fidelio nie mówiąc już o HD600. Innym problemem było to, że nie trafiły w mój gust tonalny. Były zbyt „jasne” a czasami nawet irytujące w przedziale wysokich tonów. Ich zamknięta naturę zaliczam raczej na plus gdyż lubię intymne granie gdzie ja jestem w centrum wszystkiego. Zasmucił mnie jednak dolny rejestr gdzie raczej nie pokazały zbyt wiele, bas był taktowny (to na plus) lecz brakowało tonów najniższych. Z wyżej wymienionych powodów mój wybór wahał się pomiędzy Fidelio a HD600. Niestety HD600 przegrało z powodu 300Ohm i swej mocno otwartej natury, nie nadawały by się na codzienne podróże metrem do pracy które zajmują mi około 1,5h.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Może posłucham kiedyś tych Fidelio, ale kolejka już ustawiła się bardzo długa i ciężko to wszystko obrobić. Ale dobrze, że zwróciłeś uwagę na świetną jakość tych słuchawek. Komuś może to się bardzo przydać.

          1. Marek pisze:

            Wydaje mi się że by się Panu spodobały. Jedną z ich niewątpliwych zalet jest super ciemne (bądź też głuche) tło, przez to słuchawki te maja bardzo niezłą dynamikę. Cisza w muzyce jest prawdziwie cicha bez żadnych szumów bądź trzasków co w mojej opini pozwala na naprawdę imponującą (jak na ten przedział cenowy) szczegółowość.

  5. Lord Rayden pisze:

    L2 znakomicie grały mi ze żródeł przenośnych. Gorzej ze wzmacniaczem stacjonarnym.

    1. Marek pisze:

      A pod jaki wzmacniacz podpinałeś? Właściwie jedyny mankament L2 to chyba to, że dosyć słabo się „skalują”, chociaż można to też uznać za zaletę dla ludzi którzy nie chcą wydawać grubych pieniędzy na wzmacniacze słuchawkowe, gdyż L2 można spokojnie słuchać ze smartfona. No chyba że istnieje jakieś boskie połączenie dla L2, takim jakim dla HD800 jest Bakoon.

      1. Lord Rayden pisze:

        Wzmacniacz FCL II produkcji usera Fatso z forum MP3store. Czyli znacznie przerobiony klon Lehmanna. Czyli w zasadzie już nie Lehmann 😉

  6. mario_L pisze:

    witam,
    jakby Pan porównał te słuchawki na tle słuchawek AT A900X
    (zakładam że Pan je odsłuchiwał)
    które sa lepsze technicznie.
    które bardziej przestrzenne w zakresie stereofonii (chodzi o szerokośc sceny)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Model 900 słyszałem dawno temu i nie podejmuję się porównania. Jedne i drugie są dobre, od obu W1000X są lepsze. Tyle mogę powiedzieć.

  7. ślepy nie głuchy pisze:

    „ Dźwięki nieco pełniejsze, nie tak na wylot prześwietlone, bardziej łukowato obwiedzione i z większym naciskiem na pogłębiania a mniejszym na analizę. ” łukowato obwiedzione?

  8. Lucek pisze:

    Cześć,

    Od dłuższego czasu przymierzam sie do zmiany słuchawk z moich, wysłużonych sony MDR – V55 na parę 'grającą lepiej”. Do dzisiaj byłem niemal zdecydowany na kupno słuchawk ATH – MSR7. Słuchałem, przepinałem, czytałem, znowu słuchałem, brzmiały świetnie. Po drodze pojawił się jeszcze czarny dragonfly, który dopełnic miał zakupów sięgających kwotą niewiele ponad 1000 zł. 'NIestety’ w moją decyzję wciął się Pan sprzedawca, który zasugerował, by z dragonfly`em poczekać na rzecz 'lepszych ’ słuchawk ;( Wspomniany Pan poczestowął mnie dwoma modelami od M&D, tj. MH30 i MH40. Sprawdziłem wszystkie 3 wspomniane modele i sam juz nie wiem, każde z osobna brmzią inaczej, ale żadne z nich nie sprawdza się ” gorzej”, choć MH40 zdawały się najbardziej „wciagające”. NIe potrafię stwierdzić ile w tym autosugestii, a ile rzeczywistego potencjału.

    Moje pytanie, czy rzeczywiście warto dopłacać? ATH- MSR7 : 759, MH30 : 899, MH40: 999.

    Z góry dzięki za pomoc i wszelkie uwagi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A może Meze 99? Są trochę droższe, ale mają lepszy fun factor.

    2. Kerad pisze:

      Sprzedawcy z top hifi to jest porażka, przynajmniej w krakowie. Mnie również chcieli wcisnąć dragonfly z MH40. No to podpiąłem do telefonu i … jak nie ryknie! Myślałem, że mi głowa eksploduje, a to było na 30% mocy. W zasadzie nie da sie słuchać cicho. Stopniowanie jest takie: jeden klik głośności – jest bardzo głośno. dwa kliki – nie da sie słuchać. trzy – biegnij do laryngologa, bo moze twoje uszy juz nigdy nie będą działały…

      Gdyby do Dragonfly dawali dedykowaną aplikacje na telefon to moze byłby to dobry produkt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy