Recenzja: Audio Reveal Junior

   Bycie juniorem jest korzystne, tyle życia przed sobą. Inna sprawa, jakie to życie będzie, ale miejmy nadzieję dobre. Sam już zapomniałem jak to jest być juniorem, nie wżyję się w juniora. Pamiętam za to związane z tym nadzieje – świat dookoła okazał się zupełnie inny niż się wydawał w tamtych wizjach.   

   Zostawmy osobiste refleksje, nie o takiego juniora nam chodzi. Junior będący naszym tematem powinien być dojrzały brzmieniowo; inaczej szkoda nań tych siedemnastu tysięcy jakie życzy sobie producent – warszawska firma Altronik, własność inżyniera Michała Posiewki, od 1989 roku zajmująca się z powodzeniem systemami alarmowymi i wszystkim co z nimi związane, od 2015 także aparaturą audio.  

    Najpierw zjawiła się projekcja związana z chęcią posiadania; wyobrażenie zyskania czegoś, czego stanie się właścicielem jest dla mnie bardzo zrozumiałe – chodziło o lampowy wzmacniacz. Projekcja przeradzała się w fizyczny konkret przez trzy lata z górą, aby pod datą 2018 przybrać postać wzmacniacza lampowego single-ended o słusznej oczywistością nazwie Audio Reveal First.

    Wzmacniacz miał front drewniany i lampy mocy KT-88, a zatem rzadziej stosowane w konstrukcjach single-ended pentody, mogące jednak alternatywnie pracować jako triody, ponieważ tak te nowsze i z założenia bardziej zaawansowane technicznie lampy zostały zaprojektowane. Tamten projekt realizował się w latach 1925-27, pierwszy produkcję podjął Philips. Pentoda – czyli tetroda z dodatkową siatką wychwytującą zakłócające elektrony – dzięki takiemu odfiltrowywaniu mogła być przy podobnych gabarytach lampą od triody mocniejszą oraz brzmieniowo czystszą, a już na pewno bardziej wyrazistą. Prócz tego posiadała cechę, bardzo nawiasem rzadką: pomimo bardziej skomplikowanej budowy była tańsza. Tańsza, jako że z mniejszą anodą, której mniejszość jej wystarczała – w jej oczyszczanym z zakłócających elektronów tzw. emisji wtórnej środowisku mogły płynąć mocniejsze prądy.[1] Ogólnie zatem postęp – więcej z mniej i za mniej – choć nie brak fundamentalistów triodowych, wg których brzmienie wynikające z triod jest lepsze. Co mocno komplikuje sytuację: narzuca wzmacniaczom duże triody, kolumnom wysokie skuteczności. Najlepsze wg tej doktryny zestawienie łączy klasyczne lampy 45᾽ (najsłabsze z dużych triod) z mającymi o rząd wielkości wyższą od zwykłych skuteczność głośnikami tubowymi.   

    Lecz my teraz nie o tym, to rozwiązania za setki tysięcy i miliony. W ramach skromniejszych budżetów trzeba dźwięk pozyskiwać inaczej, ale niekoniecznie tranzystorowo. Lampa to lampa – ta czy inna ma swój soniczny posmak i swój wdzięk – a najrasowsze tranzystorowe wzmacniacze także są wściekle drogie. Dlaczego zatem nie pentoda, dlaczego nie głośniki zwykłe? To doskonała ścieżka do znakomitego brzmienia, wystarczy trochę się przyłożyć.  

    Już w trakcie inauguracji dystrybutor proponował mi zrecenzowanie wzmacniacza First, byłem bowiem obecny na prezentacyjnym debiucie. Ale jakoś się nie złożyło, okno czasowe się nie znalazło. Minęły cztery lata, oferta się rozrosła; i okazało się „że musisz”, bo to znakomite wzmacniacze!  – Dobrze, jak muszę, to już piszę, że oprócz tego debiutanckiego Firsta jest teraz w ofercie niżej od niego wyceniony Junior, a wyżej – nie, nie senior, powyżej Firsta jest Second. A jeszcze wyżej Second Signature z dodatkowymi łakociami. Pewnie któregoś z wyższych też przyjdzie z czasem wziąć pod pióro, rozsądnie zatem będzie brać się do sprawy od Juniora, jako że zawsze lepiej w górę – schodzenie bywa smutniejsze.

   Cztery zamiast jednego wzmacniacze oznaczają, że firma się rozrosła i okrzepła, a ofertowy rozrzut cenowy zaczyna się od 17,9 tys. PLN za Juniora, kończy na 42,9 tys. PLN za Second Signature. Wszystko to są wzmacniacze o tym samym schemacie obwodu, różniące się jedynie potęgą lamp i spasowaniem do nich komponentów, co za tym idzie głównie mocą.

Budowa

Audio Reveal Junior widok z góry.

   Junior to w takim razie nie jakiś gorszy wzmacniacz, tylko mniejszy i lżejszy – dysponujący mniejszą mocą, wraz z tym wyraźnie tańszy. Ale żeby zupełnie tani, całkiem mały i całkiem lekki, tego powiedzieć się nie da. Cena jest w sam raz na to, żeby pomyśleć: „ten już powinien być dobry”, a gabaryty i wygląd ten osąd potwierdzają.

    Junior ma elegancką powierzchowność, tworzoną w pierwszym rzędzie przez przedni panel z drzewa oraz symetrię budowy. Drewno ma kolor kasztanowy i pochodzi od afrykańskiego gatunku iroko, określanego czasem mianem „afrykańskiego teku”. (Mimo iż nie zachodzi pokrewieństwo z azjatyckimi tekowcami.) Wg wierzeń nigeryjskiego ludu Jurubów gnieżdżą się w drzewach iroko duchy, toteż gdy ma się coś z takiego w domu, należy koniecznie odmówić odczarowującą modlitwę. (Nie wiem czy „Ojcze nasz” wystarcza, ale „Zdrowaś Marjo” na pewno.) Gładki, nie ukazujący rysunku słojów panel zdobią precyzyjnie wyfrezowane gałki z nierdzewnej stali – po lewej przekręcany włącznik, w centrum największy potencjometr, po prawej dwupozycyjny selektor wejść. Za potencjometrem (Alps Blue) stoi alternatywna obsługa z pilota, po jego lewej mała lampka znacznika aktywacji, po prawej oczko kontaktowe obsługi bezprzewodowej.

I z półprofilu.

    Niosącą fronton stalową obudowę wykonano z blach nie skręconych, a łączonych spawami, celem poprawy sztywności; na tylnej ściance w centrum gniazdo zasilające z kieszonką bezpiecznika, po jego stronach głośnikowe przyłącza i dwie pary wejść RCA oraz suwakowe przełączniki impedancji 4/8Ω. Przyłącza głośnikowe i gniazda RCA rozparcelowano L/R stronami, na dowód tego, że obwód jest faktycznie dual mono, że tu niczego się nie udaje. Nieudawana jest też praca w klasie A ani architektura single-ended, ale z zewnątrz będzie to przede wszystkim słychać, chociaż potwierdzająco mówi też o tym złota plakietka z grawerunkiem umieszczona pomiędzy lampami.

    Dochodząc do tych lamp doszliśmy do drugiego wyznacznika stanowiącego o wyglądzie – po obu stronach urządzenia sterczą dwie lampy: jedna ECC81 i jedna KT-88. Obie, a łącznie cztery, w przypadku odsłuchiwanego wzmacniacza o pochodzeniu od Tung-Sol, choć oczywiście nie historycznego z produkcją w USA, tylko przeniesioną do Rosji. (Właścicielami wciąż amerykanie, lecz już nie ci amerykanie.) Zwracam na to uwagę, bo wzmacniacz bywał fabrycznie dostarczany z lampami mocy Tung-Sol 6550 i sterującymi z sygnaturą TAD, oznaczającą pochodzenie z niemieckiej manufaktury współczesnej Tube Amp Doctor.  

Włącznik.

   Lampy stronami daleko rozrzucone; mniejsza stoi przed większą, za większą w czarnej obudowie odnośny dla obu dławik. Duży dystans pomiędzy dławikami wyznacza szeroki transformator w oprawie identycznej czerni, który to schemat wyglądu jest charakterystyczny dla wszystkich dotychczasowych wzmacniaczy od Audio Reveal. Dołożyć do tego wypada drugi obok wspomnianej plakietki akcent zdobniczy – każda z par lamp ma pod sobą srebrną płytkę stalową wzbogacającą wygląd.

   Od strony parametrów technicznych poza wspomnianą klasą A i single-ended plus dual mono mamy do czynienia z mocą wyjściową 2 x 10 W, pasmem przenoszenia 20 Hz – 28 kHz, impedancją wejściową 50 kΩ i czasem rozruchu 60 sekund. Pobór prądu ze ściany to 130 W, wymiary 367 x 345 x 187 mm. Wzmacniacz waży 17,2 kg (wobec rozbieżnych danych sam zważyłem) i kosztuje wspomniane 17 900 PLN. Kto lamp widoku nie ceni, może zostawić przeznaczone do ich osłaniania czarne nadstawki, a kto ceni obsługę z pilota, będzie trzymał masywny, czarny baton z przyciskami +/- regulacji głośności i żadnymi innymi.

Odsłuch

Lampy.

    Wszystko to razem (poza ceną) znaczy mniej aniżeli drugi plan za pierwszym planem, chodzi przecież o brzmienie. Na wzmacniacz można patrzyć bez ubytków humoru, nawet z niemałą satysfakcją (byle z lamp ściągnąć osłony), ale co dostajemy w sferze audialnej?

  Badając to postanowiłem być z jednej strony wstrzemięźliwy, z drugiej nie. Wstrzemięźliwy odnośnie lamp, bo chociaż mam dwie pary najlepszych ECC81 spośród trzech najznakomitszych w historii, to żadnej nie użyłem. Co komu przyjdzie z tego, że się rozpiszę o brzmieniu z Brimar 6060 wyprodukowanych siedemdziesiąt lat temu w nieistniejącej od dawna fabryce Footscray pod Londynem, albo o zaistniałym przy użyciu przeszło półwiecznych Telefunken 5965 „long anode” z manufaktury w Monachium, skoro nikt prawie lamp tych nie ma? Lampy przeto zostawiłem w spokoju, ograniczając się do dostarczanych ze wzmacniaczem, ale przynajmniej podłączyłem sztuczne uziemienie QAR – i wiecie co? – poprawiło. Brzmienie się pogłębiło i wyszlachetniało, choć czekać na to przyszło aż minutę. Zauważalna poprawa, lecz znowuż nie na tyle, by świat się zaczął wokół tego kręcić – i bez uziemienia świetnie grało. Prócz tego przestawiłem czterodrożne Audioformy pół metra dalej od ściany, czyli z pozycji przetrwalnikowej do aktywnej, tak żeby miały wolne półtora z tyłu, co zawsze scenę poprawia. Na koniec rozsiadłem się w głębokim fotelu i wciągać jąłem brzmienie systemu, który grzał się od rana, a właśnie mrok zapadał.

    Od pierwszych taktów pierwszego utworu napadła mnie refleksja, że rynek wzmacniaczy uległ przeobrażeniu, zyskując łatwość i powszechność dostarczania świetnego dźwięku. Kilkanaście lat temu przy podobnym budżecie (uwzględniając inflację) była to nieustająca walka – gonitwa za choć przyzwoitym brzmieniem niedającym się złapać. Wtajemniczeni wskazywali na stosunkowo tanie wzmacniacze Lavardin, jako sposób wybrnięcia z opresji, a teraz już nie same Lavardin – także Heed, SMSL, Kinki Studio, Rogue Audio, nawet Vincenty grają pierwszorzędnie. Na jeszcze poprawiający humor dodatek wzmacniacze za trzydzieści parę bywają referencją – tego kiedyś nie było. Recenzowany Reveal Junior jeszcze ten obraz utwierdził, grając w swym rozsądnym budżecie przekonująco pod każdym względem.

 

 

 

 

 

    Opis zacznę od sceny, jako jedynej naznaczonej pewną specyficznością, co nie znaczy, że złej. Wręcz przeciwnie – zjawiła się ciekawa, nietuzinkowa zarazem. Najczęściej bowiem stereofonia to szerokie rozlanie, w przypadku niezbyt drogich wzmacniaczy częściej szersze niż głębsze. Tymczasem Reveal Junior (przynajmniej w moich warunkach) podał głębsze niż szersze, i to wręcz radykalnie. Scena odnośnie szerokości zawierała się między kolumnami, nieznacznie tylko wychodząc poza ich obrys zewnętrzny, a pierwszy plan lokowała jakiś metr od nich dalej, czyli bardzo głęboko. Lecz gdyby ktoś chciał z tego wnosić, że będzie przez to spłycona, nie mógłby mylić się bardziej.

    Okazała się wyjątkowo głęboka przy słabo jednocześnie zaznaczającej się tendencji do atakowania dźwiękiem słuchacza – ale tu nowa osobliwość. Osobliwość jako złączenie cech przeciwstawnych, bo z jednej strony cała akcja wyraźnie za linią kolumn i sięgająca na imponującą głębię – tam głosy ludzi i instrumentów, tam cała muzyczna rozgrywka. Z czego znów mylne podejrzenie, że brak bliskiego frontu i zagarniania w akcję słuchacza oznacza brzmienie figuratywne, pozbawione wysokich ciśnień. Ponownie gruby błąd posądzeniowy – ciśnienia obecne jak najbardziej. Zdumiony byłem, jak ten formalnie niezbyt mocny wzmacniacz radzi sobie z dużymi głośnikami w niemałej przecież kubaturze; daleko przed połową skali potencjometru było już bardzo głośno i właśnie ciśnieniowo. Daleko uplasowany teatr nic nie przeszkadzał temu, by sięgające słuchacza dźwięki niosły energię ciśnieniową zdolną go macać po całym ciele. Te wszystkie ugniatania ud, wibracje obecne na rękach, wgniatanie klatki i brzucha – to wszystko istniało jak najbardziej. Dwie pentody w trybie triodowym, w dodatku nie z tych najmocniejszych, nasycały przestrzeń energią niczym mocny wzmacniacz tranzystorowy. Zdumienie.

Całokształt.

    Zaskoczenie z tych „kurczę, no nie podejrzewałem!”, ale w tym miejscu jestem w kropce, gdyż nie umiem sobie przypomnieć, jakie formułowałem podejrzenia odnośnie samej postaci brzmienia. Ale zdaje się nie formułowałem żadnych, stosunek miałem obojętny. – Co? Jakiś Junior? – Na pentodach? – Eee, co z tego może być?… Owszem, grało to w Nautilusie przyzwoicie, ale żeby jakoś specjalnie? Mała sala ulokowana pod za plecy schodzącym skosem, siedzenie półtora, góra dwa metry od kolumn, do tego szeroko rozstawionych bez odpowiedniego zaplecza z tyłu. Sztucznego uziemienia też nie było. No i sam wzmacniacz inny, coś pewnie w międzyczasie poprawiono na dystansie obwodu. Ale to są ślady przeszłości, a teraźniejszość była inna. W innych warunkach, na opisanej wyżej scenie, pośród zaskakująco wysokich ciśnień zjawiło się brzmienie pełne uroku. Ale wpierw muszę jeszcze napisać w odniesieniu do sceny, że byłem świadkiem całkowitego oderwania tego brzmienia od kolumn, zupełnego zerwania związku. Jak wielokrotnie już pisałem, jest to najlepsza z audiofilskich sztuczek, zawsze robiąca wrażenie. Niby wiesz – już to wiele razy słyszałeś – ale gdy znowu jesteś świadkiem, nie umiesz się nie dziwić. A wzmacniacz Audio Reveal odegrał to znakomicie, zaistniało pełne odrealnienie. Realność umocniona przez ewidentną a realność – bo przecież wiesz, że związek musi być i jest, ale go w ogóle nie znać!

    Ciekawe w sumie, że działa to bardziej na wyobraźnię niż rzecz wszak o wiele dziwniejsza, że mianowicie jakieś membrany zrobione z nie wiadomo czego, ale podobno niektóre z papieru, potrafią do złudzenia imitować głos ludzki, skrzypce, fortepian, trąbkę. Żadnego podobieństwa rzeczowego, a całkowite akustyczne… – I temu nikt się nie dziwi?!… Cóż, siła przyzwyczajenie, jako że to o wiele częstsze niż takie oderwanie, byle radyjko potrafi. Ale co potrafi radyjko, a co potrafią Audioformy napędzane wzmacniaczem Junior, to zupełnie inne historie. Znalazłem się w świecie brzmienia o wyczuwalnym cieple i satysfakcję dającej głębi nie tylko odnośnie sceny, ale też jego samego. Brzmienia o analogowym i triodowym charakterze, czego wczytując się w opis wzmacniacza należało skądinąd oczekiwać, lecz to było takie z nawiązką. Realizm i konkretność zmieszane z magią długich wybrzmień jako dająca się zauważyć poetyckość. Atmosfera podkręcana w sferze emocjonalnej dozami tajemniczości i mroku, a po stronie technicznej bezbłędnym panowaniem nad pogłosami, transparentnością, ciśnieniami i wyraźnością obiektów. Ogólnie biorąc jako realizm potęgowany nadrealizmem, bowiem muzyka na profesjonalnym poziomie jest taką właśnie częścią rzeczywistości, której realność jest nadrealna, transcendująca zwykłość. (Za co ją właśnie kochamy.)

Podpis producenta.

    Towarzyszyły temu po stronie inżynierii dźwięku żywość, tempo i wzmiankowana już energia w postaci wysokich ciśnień i eksplozyjnej głośności; po stronie magii ożywanie przestrzeni i aksamitność dotyku. Tak, przestrzeń musi ożywać, a dotyk musi być pieszczący, inaczej brak high-endu. Lecz wszystko to tu było, pospołu z esencjalnością, właściwym dozowaniem masy i całym pozostałym teatrem odtwórczych chwytów decydujących o tym, że muzyki się bardzo chce. Nie na zasadzie, że „głodnemu każda pasuje”, tylko na odwrót – mimo sytości chcenie. Jako że syty jestem muzyką pod korek, mimo to z satysfakcją i długo słuchałem. Wcale zresztą tego nie zakładając; przed zasiadaniem do odsłuchu byłem zdania, że rzecz będzie prędzej do odbębnienia niż cieszenia – i znów się pomyliłem.

     Co można do tego dodać? Warty jest podkreślenia silny bodziec wrażenia „Ach!”, poza wymienionymi już pozytywami bazujący także na wyczuwalnej w dźwięku dozie powietrza i dużej swobodzie kształtowania. Klasyczny triodowy teatr single-ended w klasie A – kto lubi, będzie miał. I żeby nie było, że tylko chwalę, to zauważę, iż mimo dużych ciśnień i ogólnie dużej energii wzmacniacz mniej się nadaje do progresywnego rocka niż do pozostałej muzyki. Nie poprzez słabowitość, bo atrybutów mocy dostarcza aż z zapasem, a poprzez sposób kreowania sceny, której odległy pierwszy plan nie pozwoli poczuć się w centrum zdarzeń; nie poczujemy się jak jeden z Iron Maiden, Led Zeppelin czy Van Halen, pozostaniemy na widowni.

Podsumowanie

   Podsumowanie właściwie napisałem w zagajeniu odsłuchu. Dobry wzmacniacz zintegrowany? To kiedyś prawie nie istniało w kryteriach dźwięku podobnego do od dobrej klasy dzielonego. Po porównaniu z takim wszystkie zintegrowane jawiły się kopciuszkami, w każdym razie dla kogoś mającego wysokie wymagania. A jednocześnie integra zawsze stała na pierwszym miejscu w parafii sprzętów pożądanych, wraz z odtwarzaczem i głośnikami stanowiąc audiofilski rdzeń. Nie było zatem łatwo – dla chcących mieć brzmieniowe uczty pozostawały drogie „dzielonki”, ale że wszystko ma swój relatywizm (o ile jeszcze się żyje), także wzmacniacze zintegrowane miewały wypustki ku dobroci. To jednak było rzadkie, gros skazywało na przeciętność. Odnośnie tego zaszła zmiana korzystniejsza niż w odniesieniu do źródeł dźwięku. To znaczy, i tam można relatywizować, stwierdzając, że powrót gramofonów to także duży progres, ale odnośnie źródeł cyfrowych sprawa wydaje się mniej korzystna. (Chociaż zauważyłem ostatnio spory przyrost jakości odnośnie nagrań z TIDAL, ale to temat na inną rozmowę.)

    Dla tego podsumowania ważne jest, że niezależnie od tego czy perspektywę rozszerzymy na wszystkie rodzaje sprzętu, czy zostaniemy w zawężonej do wzmacniaczy, ostatnie lata, trochę ponad dekada, to duży postęp jakościowy odnośnie konstrukcji zintegrowanych. A Audio Reveal Junior (tym bardziej, że ze sprzedażowymi lampami, czyli bez narażania na dodatkowe koszty) tendencję tę podtrzymuje, pozwalając się cieszyć muzyką bez narzucających się ograniczeń. Że działa w otoczeniu konkurencji, to oczywiste samo przez się, skoro ogólny postęp, ale swoimi siedemnastoma tysiącami oraz wyrafinowanym lampowym stylem dyktuje własne warunki, z kolei dla konkurencji niełatwe.

 

W punktach

Zalety

  • Triodowe brzmienie z pentod.
  • Co oznacza oszczędność przy zachowaniu klasy brzmienia.
  • To wyróżniająca się integra, a nie kolejna z wielu.
  • Słucha się z pełną satysfakcją.
  • Brak jakichkolwiek słabości.
  • Brzmienie dynamiczne i uwodzicielskie.
  • Magiczne i realistyczne.
  • Pasujące do każdego repertuaru, poza może najcięższym rockiem.
  • Klarowna i głęboka scena.
  • Przy wysokim poziomie głośności ciśnieniami zgniatany słuchacz.
  • Żadnych problemów z sopranami – ani niedostatku, ani nadmiaru.
  • Przekonująca autentyzmem i poetyką średnica.
  • Solidny, trzymany w ryzach bas.
  • Zaskakująco duża siła napędu, dalece przewyższająca papierowe dane.
  • Bogata kolorystyka brzmieniowa.
  • Czuć czar lamp.
  • Miłe, łagodne ciepło.
  • Doskonała obsługa słabych technicznie nagrań.
  • Tym bardziej oczywiście dobrych.
  • Wystarczający poziom przenikliwości harmonicznej i ożywiania przestrzeni.
  • Sympatyczny wygląd.
  • Porządne podzespoły.
  • Klasa A, single-ended.
  • Zakupowe lampy nie wymagają wymiany.
  • Prosty lecz funkcjonalny pilot.
  • Zero buczenia zarówno w odniesieniu do zawartości sygnału, jak i na zewnątrz.
  • Umiarkowanie grzeje, nie będzie więc kłopotów latem.
  • Staranne wykonanie.
  • Ładnie się prezentuje.
  • Znany od kilku lat producent.
  • Made in Poland.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Osłony lamp powinny mieć mocowanie, a nie być luźnymi nadstawkami.
  • Z uwagi na obecność drzewa iroko, trzeba go odczarować.
  • Niekonieczne, ale wskazane, użycie kondycjonera masy.
  • Gabaryty zewnętrzne mylą – są skromniejsze niż możliwości.
  • Z uwagi na daleki pierwszy plan raczej nie do progresywnego rocka.
  • Nie oczekujmy autentyzmu miary absolutnie szczytowej.

 

Dane techniczne Audio Reveal Junior:

  • Lampy sterujące: 2 x 12AT7 (ECC81)
  • Lampy mocy: 2 x KT-88
  • Pasmo przenoszenia 20 Hz – 28 kHz
  • Moc 10 W RMS (8 Ω)
  • Wejścia: 2 x RCA
  • Impedancja wejściowa: 50 kΩ
  • Pobór mocy: 130 W
  • Wymiary: 367 x 345 x 187 mm
  • Waga 17,2 kg

Cena: 17 900 PLN

 

System:

  • Źródła: Cayin Soft Fog V2, Avid Ingenium.
  • Wzmacniacz: Audio Reveal Junior
  • Kolumny: Audioform 304.
  • Interkonekty: Sulek Edia & Sulek 6×9 RCA, Next Level Tech (NxLT) Flame XLR.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One,
  • Sulek 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

5 komentarzy w “Recenzja: Audio Reveal Junior

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Naprawdę?

  1. Jacek pisze:

    Dzień dobry, słuchałem Juniorka, niezły z niego pieszczoch, myślę o zakupie, ale jeszcze chodzi mi po głowie Unison Research Preludio ,podobna cena , trochę więcej bo 14W na kanał, czy miał Pan może też sł możliwość słuchania tego UR , jeśli tak to poprosiłbym o jakieś sugestie , podpowiedz, który z nich dwóch według Pana byłby lepszym wyborem, będzie to grało z Esoteric K05,i monitorami Martin Logan 35 XT. będę wdzięczny za podpowiedz, pozdrawiam Jacek.

  2. peter pisze:

    Hello, may i ask which isolation device was used underneath Junior during the course of this review?
    Thank you

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy