Recenzja: Accuphase DC-37

Odsłuch cd.

Accuphase w końcu zaczęło seryjnie montować wejścia USB.

Accuphase w końcu zaczęło seryjnie montować wejścia USB.

   Nie chcę tego opisu rozrywać na poszczególne słuchawki, choć niewątpliwie w stylu takim najbardziej od pierwszej chwili spektakularnym zagrały Sonorous VIII. Wszyscy jednak byli naprawdę spektakularni. Od w porównaniu skromnych ale już wiele pokazujących AKG K712 z kablem Oyaide, poprzez przeraźliwie od nich lepsze AudioQuest NightHawk, aż po najłagodniejsze i pokazujące wszystko w perspektywie Sennheisery HD 800 oraz ekstremalnie popisowe Sonorous VIII.

Głębia zejścia kontrabasu i wibracje wiolonczeli wbijały w fotel, a rytm perkusji i brzmienia głosów syciły klasą. Zaznaczała się przy tym spora różnica pomiędzy plikami czytanymi z YouTube przez Windows Media Playera, a takimi odtwarzanymi w ASIO przez JRiver. Zdecydowanie większa niż w odniesieniu do natywnych wyższych częstotliwości, jako że już w 44,1 JRiver potrafił zaszaleć. Grał naprawdę dożylnie, inspirując piękną głębię przeżyć, a chociaż nie był tak mistrzowski pod względem wyczyszczenia tła jak odchodzący w przeszłość JPlay, to i tak to nadrabiał pierwszoplanową gęstością faktur i dojmującą wibracją. Te same utwory puszczane w WMP brzmiały spokojniej i próbowały nadrabiać głębią i gładzią zawieszonymi w ciemniejszej inscenizacji, ale choć także było to bardzo dla ucha miłe, to jednak nie dawało tej szczególnej satysfakcji, jaka pojawia się kiedy coś gra naprawdę daleko poza przeciętnością.

Jeszcze lepiej, a przynajmniej pod niektórymi względami, wypadły słuchawki napędzane Lebenem CS300F. Ten zagrał mniej spokojnie, a za to głębiej drążył muzyczną naturę. Nie uspokajał tylko przenikał, a w efekcie osiągał większy indywidualizm i różnorodność.

W odróżnieniu od Sugdena nie jest to wzmacniacz uniwersalny, a więc nie zachodzi z nim sytuacja, gdy wszystkie słuchawki równie świetnie się spisują przy co najwyżej niewielkich przewagach jednych nad drugimi. Interkonekt Sulka wprawdzie i w odniesieniu do niego bardzo dobrze się sprawdził, znacznie łagodząc różnice, podobnie jak przyczynił się do tego zasilający Acoustic Zen Gargantua, niemniej trudno było nie zauważyć, że japoński wzmacniacz preferuje słuchawki o pełniejszym i łagodniejszym stylu grania. Najbardziej wraz z nim zyskały skromne AKG, które dźwigał niemal na poziom wielokrotnie droższych, spośród których najbardziej upodobał sobie AudioQuest NightHawk, Audeze LCD-3 oraz Sennheiser HD 800. Był jednak jeszcze jeden faworyt – OPPO PM-2. Słuchawki te trudno zaliczyć do uspakajających, jednak z Lebenem dobrali się jak w korcu maku. Tonacyjne dopasowanie wspierało a nie degradowało obustronne popisy przenikliwości i przejrzystości, a nośność dźwięku i jego złożoność kształtowały całościowo znakomity odbiór.

A jaki jest pierwszy samodzielny DAC firmy?

A jaki jest pierwszy samodzielny DAC firmy?

Na przeciwległym krańcu tradycyjnie męczyły się Grado GS1000, znane z braku dopasowania do tego wzmacniacza. Przysłuchałem się temu uważnie i przyczyna jest jedna – Leben zbytnio forsuje ich pogłosowość. Chwilami przechodzi to w jawne zniekształcenia, ale nawet kiedy tak się nie dzieje, cały muzyczny obraz, mimo niewątpliwego bogactwa, pozostaje bardzo daleki od naturalności. Drażni swą echowością przechodzącą w dudnienie i dźwiękowymi zbitkami basu na tle sopranowych szarż. Tymczasem podobny, choć właśnie nie echowy, styl OPPO pasował idealnie, znakomicie sprawdzając się na całym przekroju pasma. Z kolei Fostex TH-900 znów był nazbyt echowy, a jego przeciwieństwem Audeze LCD-3, żadnej echowości nie przejawiające. Te grały najmasywniej, najbliżej i tak najbardziej zwyczajnie, o ile brzmienie tak wysokiego lotu zwyczajnym zwać można. Zwyczajność ta brała się właśnie z bliskości i braku pogłosu, co odzierało wprawdzie z tajemniczości, ale rzucało w sympatyczną codzienność. AudioQuest NightHawk były z kolei znacznie już bardziej tajemnicze, a OPPO szczególnie pasujące i niesamowite przenikliwością opisu. Najtańsze w stawce AKG grały tu na potrójnych sterydach, a flagowe Sennheisery na swoim dobrym poziomie, chociaż nie takim jak z Bakoonem. Znakomicie wypadły też oba Sonorousy, ale o nich będzie w recenzji flagowego modelu X.

Pora porzucić słuchawkowe pielesze i udać się po naukę do głośników. Znów więc w ruch poszły DeVore Orangutan, a także świeżo przybyłe monitory Stirling Broadcast SB-88, napędzane w obu przypadkach moim systemem, ale w dwóch wariantach źródłowych. Raz z samym Cairnem, a raz z nim jedynie w roli napędu i tytułowym Accuphase DC-37 jako przetwornikiem – a więc tym, czym jest on i zarazem wszystkim, czym być może.

W dużym stopniu pojawiło się déjà vu, choć nie w tym znaczeniu, iżbym nie zdawał sobie sprawy, kiedy to było, albo ulegał całkowitemu złudzeniu. Niewątpliwie była to analogia z pisaniem recenzji odtwarzacza DP-720, którego także z Cairnem porównywałem. Różnice nie okazały się wprawdzie aż tak widoczne, bo napęd w obu sytuacjach obecnie testowanych był identyczny, ale istota pozostała ta sama. Cairn grał twardszym nieznacznie, mniej płynnym i troszkę lżejszym dźwiękiem, a także miał mniej czarne i mniej poprzez to zaznaczające się tło. Całą atmosferę mniej nasyconą i gęstą, a łuki melodyczne nie tak gładkie i płynne. Minimalnie w porównaniu postrzępione, a zarazem – paradoksalnie – mimo tych strzępków bardziej powierzchowne. Ludzkie głosy pokazały się trochę jak słuchane z drugiego pokoju, a nie rozkosznie osadzone w swej bezpośredniej konkretności. Takie bardziej słyszane w przelocie, albo bez zwrócenia się do kogoś twarzą, a także bledsze, chłodniejsze i mniej substancjalne. Smutniejsze poprzez to w sposób oczywisty, a za to bardziej lotne – bo mniej przytwierdzone do podłoża i konkretu. Mające skądinąd ciekawy klimat, tak jak cała ta Cairnowa muzyka, lecz sporo w tyle pod względem precyzji obrazowania, barwności i naturalnego powabu. Tak bardziej w stronę szkicu, choć niewątpliwie  biegłego technicznie, a nie portretu sztalugowego z całym przepychem sztuki portretowej.

Tu też nie ma zaskoczenia - wybitne brzmienie za które trzeba słono zapłacić...

Tu też nie ma zaskoczenia – wybitne brzmienie za które trzeba słono zapłacić…

Dynamika i wielkości scen były dosyć zbliżone, aczkolwiek lokalizację źródeł Accuphase pokazywał zdecydowanie lepszą, natomiast niewątpliwie japoński przetwornik więcej wyciągał z nagrań, to znaczy przy tym samym poziomie głośności lepiej było słychać szum tła, bardziej ożywiała się przestrzeń i więcej można było wyczytać pod względem samej technologii nagrań; choć znów paradoksalnie, sama muzyka bardziej o wiele była muzyką, jawiąc się jako prawdziwsza i milsza.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DC-37

  1. Bartek pisze:

    Witam. Dziękuje z recenzje, jak zawsze ciekawa.
    Jest szansa na recenzje jakiegoś Luxmana? Czy dystrybutor dalej nie wyraża chęci?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Polski dystrybutor Luxmana – firma Audio Center – zrezygnował z dystrybucji. Podobno współpraca układała się fatalnie a warunki dyktowane przez Japończyków były skandaliczne. Zwłaszcza w odniesieniu do serwisu.

      1. Bartek pisze:

        Trudno, może kiedyś, Luxman z tego co wiem został przejęty przez jakiś koncern Chinski IAG (International Audio Group) w sensie własności. Produkcja jest w Japonii nadal. Ten IAG ma tez brytyjskiego QUADA i inne.

        1. "AAAFNRAA pisze:

          Ten „jakiś” koncern ma połowę jak nie więcej angielskiego audio: Audiolab, Quad, Mission, Wharfedle, Castle, Ekco, Leak.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Tak, to są tacy chińscy bracia, co wykupili kawał świata audio.

  2. Maciej pisze:

    Piękna rzecz. Fajnie że są jeszcze takie typowo japońskie urządzenia w takiej narodowej ichniej estetyce. Pilot jest rodem jak z Technicsa. I ma to sporo uroku. Jakby jeszcze tańsze były te Accuphase, jak owe Technicsy. Bo pytanie co bardziej się liczy dla producenta. Trafić pod strzechy czy do ekskluzywnych kręgów bogaczy.

    1. slvn pisze:

      Odpowiedź na to pytanie, zawarta jest w cenie urządzenia, niestety 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy