Fortepian Chopina

Władimir Ashkenazy (ur.1937)

AshkenazyAshkenazy urodził się w Rosji z ojca Żyda i matki Rosjanki. Ojciec był pianistą i kompozytorem. Talent młody Władimir przejawił w wieku lat sześciu, z miejsca zyskując  famę małego geniusza. Studia ukończył w Konserwatorium Moskiewskim jako uczeń Lwa Oborina. Mając osiemnaście lat wziął udział w V Konkursie Chopinowskim, zajmując drugie miejsce za Adamem Harasiewiczem, a następnie wygrał konkursy w Moskwie i Brukseli.

Dość powszechnie przyjmuje się, że naprawdę wybitnie grał tylko w młodym wieku, dzieląc później pianistykę z dyrygenturą. Zyskał duży światowy rozgłos, a jego nagrania są liczne i łatwo dostępne. Mnie jego gra niezbyt przekonuje, sprawiając wrażenie zbyt nerwowej i nie dość pięknie wyrażonej dźwiękowo, choć z drugiej strony niewątpliwie cechuje ją mistrzostwo techniczne ip silny ładunek ekspresji.

Maurizio Pollini (ur.1942)

PolliniMaurizio Pollini wygrał VI Konkurs Chopinowski i nie brak opinii, że to najwybitniejszy spośród zwycięzców tych Konkursów. Niewiele zabrakło by pianistą nie został, gdyż regularne lekcje jął pobierać dopiero w wieku lat jedenastu, a jest powszechnie przyjętą zasadą, że wirtuoz musi zostać wirtuozem najdalej w czternastym roku życia. (Aczkolwiek przypadek Światosława Richtera temu zaprzecza.)

Wygrawszy konkurs w Warszawie udał się Pollini po naukę do Arturo Benedetti Michelangelego. Później niestety się rozchorował, ale doszedł do siebie i obecnie należy do najściślejszej czołówki pianistycznego świata. Koncertuje sporo i ma szeroki repertuar.

Niektórzy twierdzą, i już podczas Konkursu który wygrał twierdzili, że Pollini gra zbyt technicznie i beznamiętnie, nadmierną wagę przykładając do precyzji, a zbyt małą do warstwy intelektualnej i emocjonalnej. Osobiści nie podzielam tego poglądu, ale muszę przyznać, że szybkie i ekstatyczne utwory chopinowskie, na przykład Scherza, w jego wykonaniu podobają mi się mniej od nastrojowych. Właśnie za sprawą techniki. Są zbyt poprawne i nie dość szalone w swej wycyzelowanej warsztatowej dokładności, natomiast powolne, nastrojowe wypadają zachwycająco. Wysmakowanie, liryka i koloryt Berceuse in D płynącej spod palców Polliniego są na miarę artystycznego dokonania największego formatu. Ta muzyka jest niczym łąka zalana księżycowym światłem zwielokrotnionym w kroplach rosy, z miejsca przywołując poetykę Debussego, który na pewno się na tym utworze wzorował. Słuchać mogę tego bez końca. Ten jeden utwór, zagrany właśnie przez Polliniego, jest jak cały świat.

Murray Perahia (ur. 1947)

PerahiaMurray Perahia jest nowojorskim Żydem o hiszpańskich korzeniach. Rozpoczętą w wieku czterech lat edukację muzyczną kontynuował między innymi u Mieczysława Horszowskiego i Rudolfa Serkina. Jako dojrzały pianista współpracował też z Władymirem Horowitzem.

Wrota kariery otworzył mu wygrany konkurs pianistyczny w Leeds, po którym nadeszły zaproszenia koncertowe i oferty nagrań. Niektórzy widzą w nim najwybitniejszego pianistę doby współczesnej i godnego następcę wielkich poprzedników. Osobiście go cenię i bardzo lubię słuchać jego wykonań, pośród których sztandarowe miejsce zajmuje koncert fortepianowy Griega.

Chopin Perahii jest beethovenowski. Grany na nisko nastrojonym instrumencie i pozbawiony akcentów sopranowych, zyskuje dzięki temu wymiar majestatyczny i epicki. Perahia interpretuje bardzo po swojemu, ale nie aż tak jak Busoni czy Hofmann. Zdecydowanie odbiega jednak od sztampy i moim zdaniem odbiega korzystnie. Nie daje  wirtuozowskich popisów, chociaż technikę ma nienaganną, zdecydowanie bardziej dbając o całościowy wyraz kompozycyjny niż o własne szarże. Jego mocny, dostojny Chopin, odziany w klasycystyczne szaty, robi znakomite wrażenie. Staje się jakby szerszy, bardziej uniwersalny, a mniej osobisty i czułostkowy. Myliłby się przy tym ktoś, kto tego na własne uszy nie słysząc doszedłby do wniosku, że Chopin Perahii jest pompatyczny czy głośny. Nic z tych rzeczy. Pozostając w doskonale skrojonej formie dźwiękowej jest na swój wyważony i obiektywny sposób samowystarczalny, bardzo nośny i skończenie w warstwie interpretacyjnej doskonały.

Krystian Zimerman (ur.1956)

ZimermanKrystian Zimerman przypomina nieco Maurizio Polliniego. Także wygrał Konkurs Chopinowski i także gra muzykę Chopina w sposób spokojny, precyzyjny i pozbawiony ekscentrycznej swoistości.

Kształcony najpierw przez ojca, regularną naukę rozpoczął w wieku siedmiu lat. Kiedy wygrywał Konkurs, był prawdziwym idolem, wyemigrował jednak i koncertuje teraz w Polsce bardzo rzadko, co przyczyniło się do spadku popularności. Jednocześnie na światowej arenie muzycznej jest bardzo ceniony i rozchwytywany.

Jego poprawny styl, unikający wszelkich ostrzejszych akcentów, niczym limuzyna angielskiej królowej sunący gładko środkiem interpretacyjnej drogi, nie może mnie jakoś do siebie przekonać. Do tego stopnia jest poprawny i pozbawiony indywidualności, że nie potrafię się skupić na odbiorze tak granego Chopina. Oczywiście doceniam biegłość techniczną i płynne pokonywanie wszelkich trudności, ale jedynie wolniejsze partie przykuwają uwagę bogactwem kolorytu i elegancją. Szybszym brakuje niestety nerwu i choć wielu odbiorców taki właśnie sposób grania bardzo ceni, sam nie potrafię się w nim odnaleźć.

 ~~

rupianoNapisawszy to wszystko zdałem sobie sprawę, że nie mam ani jednej płyty z muzyką Chopina graną w stylu najczęściej spotykanym – na belferską i konkursową nutę, tanimi chwytami usiłującą jednać sobie publiczność. Takiego właśnie Chopina można napotkać słuchając radia, o ile nie odtwarza właśnie któregoś z wielkich. Nie posiadam też wykonań ckliwych i romantycznych w sensie małego, nie popartego autentycznym przeżyciem romantyzmu, bo romantyzm Horowitza na pewno taki nie jest, a z kolei wyzbyte z dalej posuniętej indywidualności nagrania Polliniego i Zimermana nie są ckliwe czy pospolite. Nie mam też Chopina w wykonaniu azjatyckich pozytywek, zapełniających każdorazowo Konkurs poprawnie zagraną duchową pustką. Nie mam też Lang Langa, stanowiącego najwyższą formę tej pustki duchowej. Mam za to wielu wielkich artystów, którzy nałożyli swój artyzm na niedościgłą duchowość muzyczną samego Chopina, pozwalając oglądać ją z wielu indywidualnych perspektyw, poprzez pryzmaty ich życia, talentu i charakteru; te same utwory czyniąc niejednokrotnie zupełnie różnymi, a przy tym zawsze godnymi uwagi, nawet kiedy wydają się irytujące czy zinterpretowane niewłaściwie.

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy