Budowa
S3 to kolumny wolnostojące, dwudrożne, ładne dla oka. Głośniki wprawdzie trzy posiadają, ale dwa z nich są identyczne. Nietuzinkowe za to jest ich rozmieszczenie, bo jeden skierowany jest pionowo do góry, co ma zwiększać bogactwo akustyczne i jest na pewno rozwiązaniem interesującym nie tylko swobodnie latającego po pokoju kanarka, którego posiadaczowi głośników i tak posiadać nie wolno z uwagi na ewentualne zanieczyszczenia. (Uwziąłem się na tych od kolumn, co nie?)
Ten spionowany głośnik wydaje się odstawiać dobrą robotę, ale o tym będzie przy okazji dźwięku. Podobnie jak jego brat bliźniak zamocowany od przodu ma 15 cm średnicy i obsługuje średnie oraz niskie zakresy. Posiada do tego celu kompozytową, z dwóch warstw zespoloną membranę z włókna węglowego oraz cewkę nawiniętą drutem aluminiowym powleczonym miedzią, żeby była lżejsza, a w efekcie szybsza. Słabsze przewodnictwo aluminium i tak tu nie szkodzi, bo prąd zawsze śmiga po powierzchni przewodu, czyli w tym wypadku poprzez tą lepiej przewodzącą miedź.
Identyczność budowy samych głośników nie jest wszakże tożsama z ich identycznym brzmieniem. I nie tylko dlatego, że są względem siebie ulokowane prostopadle, ale także z tego powodu, że inaczej oddziałują z wewnętrznymi kanałami dźwiękowymi obudowy, która takich kanałów posiada sztuk cztery, a prowadzą one wszystkie do wylotu u podstawy. W dodatku każdy z tych bliźniaczych głośników jest dostrojony do innej częstotliwości, tak więc w istocie konstrukcja jest semi-trójdrożna.
Te dwa większe są uzupełniane mniejszym, 28 milimetrowym wysokotonowym w postaci miękkiej kopułki ulokowanej decentralnie pod dużym frontowym. Obudowa jest prosta, bez żadnych przewężeń próbujących eliminować odbicia fali akustycznej. W całości wykonano ją z płyt MDF, podobnie jak prawie wszystkie współczesne meble. Dostępnych jest osiem wzorów oklein, od całkiem jasnych po bardzo ciemne, a producent zwraca uwagę na najwyższą jakość samego forniru jak i sposobu jego kładzenia.
Bardzo też chwali się jakością zwrotnicy, zaopatrzonej w najlepsze kondensatory ICW (czyli produkowane przez walijską ICW Capacitors Limited) i montowanej w technologii point-to-point oraz wtykami WTB, zapewniającymi doskonałe podpięcie przewodów do kolumn. Wszystko to stoi na kolcach i kosztuje siedem tysięcy z kawałkiem. Pora posłuchać.
1 komentarz w “Recenzja: Castle Howard S3”