Recenzja: Castle Howard S3

Castle_Howard_S3_09   

Głośniki to poważna sprawa. Zupełnie jak słuchawki. Tyle, że większa. No i bardziej skomplikowana. Przede wszystkim z uwagi na akustykę. W przypadku słuchawek nieobecną. Ale nie tylko. Bo kabli głośniki na stanie nie posiadają. A słuchawki tak. Tak więc głośniki nie mają kabli. A mają problem z akustyką. W dodatku obarcza je kwestia nieprzyjaznego sąsiedztwa. A także nie zawsze zadowolonych domowników. I jeszcze wzmacniacza większego potrzebują. W efekcie prądu żrą więcej. A same więcej kosztują. I miejsce zajmują. Pokój pod nie meblować trzeba. Podstawki jakieś specjalne zalecają. Ustroje akustyczne proponują. Dywany przed nimi kłaść należy. Jak przed jakimś dygnitarzem. Podłoga powinna być drewniana. I nie z paneli. Bo panel to nie parkiet. A parkiet najlepiej na deskach. Bo wylewka pod parkietem też szkodzi. A pokój ma być podłużny. I nie z wielkiej płyty. Tylko cegły. A cegła powinna być pełna. A strop najlepiej drewniany. A żona to tylko przeszkadza. A dzieci to już w ogóle. I kota mieć niewskazane. Podobnie jak psa. Najwyżej chomika. A i to wątpliwe. Ewentualnie akwarium. Ale dostanie wibracji. A okna dobrze zaciągnąć kotarą. I stolik pod sprzęt antywibracyjny należy. I żeby się dało obsługiwać z pilota. Ale do płyt i tak wstawać trzeba. W efekcie się trzeba nałazić A jak za oknem jeździ tramwaj – to i tak nic z tego. Więc trzeba zbudować metro. Albo wszystkim dać na taksówki.

Wiecie co? To może tych głośników już lepiej nie kupować, bo z tego może być tylko kłopot.

Owszem, kłopoty z głośnikami są. Ale nie tylko. Bo wiele osób może słuchać naraz i złuda żywej muzyki jest lepsza, bo scena muzyczna prawdziwsza. Przede wszystkim dźwięk z obu kolumn się miesza i powstaje z tego ta jakże przyjemna plątanina dźwięków i ich przestrzennych relacji, że czasem aż ciarki po plecach biegają, takie to przyjemne. No więc jak tylko się da, głośniki powinno się mieć. A psy i koty całkiem dobrze z nimi współżyją. Trochę gorzej z żonami, a całkiem beznadziejnie z małymi dziećmi. Ale co robić, takie życie.

Castle_Howard_S3_03

Castle Howard S3

Pytanie jest zasadnicze, ile takie głośniki kosztować muszą, żeby naprawdę dobrego dźwięku wraz z nimi nabyć? Okazuje się, że niewiele, akurat tyle, co trzeba wyłożyć na takie średnio ekskluzywne słuchawki. Wybór takich dobrych głośników za mniej niż dziesięć tysięcy jest przeogromny, ale od czegoś trzeba zacząć, tak więc zaczniemy od głośników Castle Howard S3, bo niby dlaczego nie? Akurat mam je u siebie, sprawdziłem, są dobre, to co się będę za innymi uganiał.

Nazwa Castle nie jest tak dobrze rozpoznawana jak Dynaudio albo KEF, ale niesłusznie i bardziej teraz niż kiedyś. Bo Castle Acoustic to firma mająca swoje lata, powstała w 1973 roku, co jak na firmę angielską jest wprawdzie wiekiem śmiesznym, ale tak naprawdę powstała w roku 1932 jako The Wharfedale Wireless Company. Firma Warfedale co prawda istnieje pod swoją nazwą po dziś dzień, ale Castle Accoustic to klasyczny przykład bardzo częstego w świecie audio rozłamu, kiedy to część pracowników niezadowolona z przekierowywania swojej firmy na tory taniej masówki zabiera manatki i tworzy przez pączkowanie firmę nową, oddzielając od macierzystej tych wszystkich, którym masowa tandeta jest nie w smak i wolą robić coś innego.

Dobrze się zaczyna, no nie? Przecież tak właśnie powstało na przykład Accuphase, oddzielając się od Kenwooda. Żeby nie było tak słodko, Castle Accoustic jednak samodzielnej pozycji rynkowej w odróżnieniu od Accuphase nie utrzymało i należy teraz do IAG (International Audio Group), by było śmieszniej, pospołu ze swoją macierzystą Warfedale, a także QUAD, Luxmanem i paroma innymi markami. No a IAG jest korporacją chińską, należącą do braci Chang.

Castle_Howard_S3_05

Pełna elegancja w wyglądzie i brzmieniu

Chińczycy wynaleźli proch, mają największy na świecie rynek zbytu i właśnie dzięki hakerom rąbnęli amerykanom największe ich tajemnice technologiczno militarne. Słowem, Chińczycy trzymają się mocno, co już Wyspiański sto lat temu zauważył, a szczególnie dobrze trzymają się obecnie z tymi swoimi pięcioma bilionami dolarów nadwyżki płatniczej i przebiegającą w piorunującym tempie industrializacją. Tylko smog im solidnie dokucza oraz piaski przywiewane znad Gobi, albowiem wiecznie wylewającą Jangcy-Kiang już sobie uregulowali zaporą trzech przełomów. Tak więc mają się całkiem, całkiem, a Zachód ma się czego obawiać. I dobrze mu tak. Chciał być cwany, a chytry dwa razy traci.

Dobra, bieżmy się za odrabianie własnych lekcji. Mimo iż będąca członkiem chińskiej korporacji, firma Castle Acoustic projektuje swoje głośniki nadal w Anglii, ale wykonuje się je już w Chinach. Dzięki temu są stosunkowo tanie, dzięki tradycji technicznej dobre, a dzięki polskiemu dystrybutorowi dostępne. Dzięki temu ich słucham.

Budowa

Castle_Howard_S3_04

Wykonaniu też nie można nic zarzucić

   S3 to kolumny wolnostojące, dwudrożne, ładne dla oka. Głośniki wprawdzie trzy posiadają, ale dwa z nich są identyczne. Nietuzinkowe za to jest ich rozmieszczenie, bo jeden skierowany jest pionowo do góry, co ma zwiększać bogactwo akustyczne i jest na pewno rozwiązaniem interesującym nie tylko swobodnie latającego po pokoju kanarka, którego posiadaczowi głośników i tak posiadać nie wolno z uwagi na ewentualne zanieczyszczenia. (Uwziąłem się na tych od kolumn, co nie?)

Ten spionowany głośnik wydaje się odstawiać dobrą robotę, ale o tym będzie przy okazji dźwięku. Podobnie jak jego brat bliźniak zamocowany od przodu ma 15 cm średnicy i obsługuje średnie oraz niskie zakresy. Posiada do tego celu kompozytową, z dwóch warstw zespoloną membranę z włókna węglowego oraz cewkę nawiniętą drutem aluminiowym powleczonym miedzią, żeby była lżejsza, a w efekcie szybsza. Słabsze przewodnictwo aluminium i tak tu nie szkodzi, bo prąd zawsze śmiga po powierzchni przewodu, czyli w tym wypadku poprzez tą lepiej przewodzącą miedź.

Castle_Howard_S3_08

A oto co skrywają maskownice

Identyczność budowy samych głośników nie jest wszakże tożsama z ich identycznym brzmieniem. I nie tylko dlatego, że są względem siebie ulokowane prostopadle, ale także z tego powodu, że inaczej oddziałują z wewnętrznymi kanałami dźwiękowymi obudowy, która takich kanałów posiada sztuk cztery, a prowadzą one wszystkie do wylotu u podstawy. W dodatku każdy z tych bliźniaczych głośników jest dostrojony do innej częstotliwości, tak więc w istocie konstrukcja jest semi-trójdrożna.

Te dwa większe są uzupełniane mniejszym, 28 milimetrowym wysokotonowym w postaci miękkiej kopułki ulokowanej decentralnie pod dużym frontowym. Obudowa jest prosta, bez żadnych przewężeń próbujących eliminować odbicia fali akustycznej. W całości wykonano ją z płyt MDF, podobnie jak prawie wszystkie współczesne meble. Dostępnych jest osiem wzorów oklein, od całkiem jasnych po bardzo ciemne, a producent zwraca uwagę na najwyższą jakość samego forniru jak i sposobu jego kładzenia.

Castle_Howard_S3_07

Na szczycie Howarda też coś znajdziemy

Bardzo też chwali się jakością zwrotnicy, zaopatrzonej w najlepsze kondensatory ICW (czyli produkowane przez walijską ICW Capacitors Limited) i montowanej w technologii point-to-point oraz wtykami WTB, zapewniającymi doskonałe podpięcie przewodów do kolumn. Wszystko to stoi na kolcach i kosztuje siedem tysięcy z kawałkiem. Pora posłuchać.

Dźwięk

Castle_Howard_S3_13

Podłączamy i słuchamy

   Opis brzmienia musimy zacząć od uwagi o kablach. Głośniki są czułe na punkcie interkonektów, a te powinny być z gatunku łagodnych, pełno brzmiących i raczej ciepłych. Dlatego nie sprawdził się supertransparentny Crystal Cable w parze z niewiele mniej przejrzystą Tarą. Doskonale pracował natomiast gdy łączył odtwarzacz z przedwzmacniaczem, a pomiędzy przedwzmacniaczem a wzmacniaczem znajdował się złocony Ear Stream lub węglowy van den Hul. Trudno oczywiście wyrokować jak mogłoby to być w przypadku innych systemów, ale z Accuphase DP-510 i Lebenem CS-300F, a także moim ASL i Croftem dobrze było z bardziej spokojnym okablowaniem niż z ekspresyjnym. Bardziej transparentne kable wywoływały zbyt dużą nerwowość i złe wykończenie sopranów. Za ostre i nie dość powabne. Degradowały także średnicę, która stawała się za mało nasycona, bez naturalnego ciepła i po prostu nie taka jaka trzeba, by głosy stały się naturalne. Tak więc ostrożnie z doborem kabli i przede wszystkim ostrożnie z wydawaniem wyroków, bo te głośniki potrafią grać bardzo różnie i nawet z bardzo dobrymi systemami przy niewłaściwym okablowaniu zawiodą, a przy odpowiednim wysokiej klasy brzmienie będzie gwarantowane. Bo zarówno z Lebenem jak i moim systemem grały naprawdę dobrze, przy czym nieco bardziej podobały mi się z Lebenem. Może nie tak do końca, bo artykulacja z Twin-Head i Croftem była wyraźniejsza, jednak skłonność Crofta do wyrazistego brzmienia miała tu nieco podobny skutek co transparentne kable. Brakowało kociej miękkości. Dźwięk się trochę utwardzał, za ostro krawędziował i niepotrzebnie podkreślał kontrasty. Minimalnie, odrobinę, ale jednak. Natomiast z Lebenem tego nie było i to nawet po samotnym Crystal Cable, co bardzo dobrze świadczy o pracy jaką jego twórca, pan Hyodo, włożył w swój nowy wzmacniacz. Dam głowę, że dobrze grałoby to też z kablami Siltecha, Cardasa albo MIT’a, a z Nordostami czy Fadelami niekoniecznie.

Castle_Howard_S3_02

Brzmienie stosowne do wyglądu – dokładne i szlachetne

To ładniejsze brzmienie z Lebenem wynikało nie tylko z milszego dźwięku o lepszym wypełnieniu, ale także z jaśniejszej tonacji, która z moim systemem była nieznacznie, ale trochę za ciemna. Wyraźniejsza prezentacja o ostrzejszych rysach i ciemniejszej karnacji brzmiała mniej miło od łagodniejszej, pełniejszej i jaśniejszej. Obie miały przy tym rysy wspólne. Na przykład to, że pasmo jest zawsze zwarte, bez odrywania i separowania skrajów. Jednocześnie dźwięk jest obszerny, co z pewnością zawdzięczać należy tym skierowanym do góry głośnikom. Jest to efekt trochę podobny do tego uzyskiwanego przez głośniki tubowe – dźwięk ulega rozciągnięciu sferycznemu, wypełniając sobą większy obszar. Poprzez to nie jest tak bezpośredni i powszedni jak rozmowa z kimś vis-a-vis, ale ma ten przestrzenny czar, podobnie jak słuchawki Sennheiser HD 800. To się nie musi podobać, można woleć brzmienie monitorowe, bardziej zwyczajne i do słuchacza przylegające, ale to ma swój smak i wielu swoich zwolenników. Jednocześnie brzmienie Castle S3 mimo tych skierowanych do góry głośników nie ma żadnych problemów z uciekaniem dźwięku do góry. Scena ładnie rozciąga się przed słuchaczem, ma dobrą stereofonię i głębię. Zapełniają ją dobrze wyartykułowane i ciekawe dźwięki. Nie jest to brzmienie próbujące być spektakularnym poprzez jakąś equalizerową modyfikację pasma, w najmniejszym stopniu o to nie zabiegające, natomiast bardzo dobrze całościowo skrojone. Bas nie jest podkreślony, a soprany nie atakują, tylko wszystko układa się w całość o klarownym i zdolnym przynosić naprawdę dużą satysfakcję brzmieniu. Zwłaszcza z Lebenem grało to bardzo interesująco i zapamiętałem ten dźwięk jako naprawdę dobry bez żadnej umowności. Analogowy, ciepły, zajmujący. Świetnie wyważony tonalnie i bez żadnych wad. Ale także ten bardziej pogłosowy i mocniej zarysowany z Twin-Head i Croftem pozwalał się słuchać z dużą satysfakcją. Zwłaszcza po jakiejś godzinie, kiedy lampy się dobrze rozgrzały i dźwięk też się wypełniał. Miał wtedy jedną dość wyraźną nad Lebenem przewagę. Lepiej wypadał z muzyką rockową. Bas posiadał wydatniejszy i wyraźniej rozrysowany, a przy tym jak na głośniki niespecjalnie przecież wielkie i niedrogie wyjątkowo energicznie atakujący i taki właśnie w rockowym stylu – mocny, akcentujący, twardy. W ogóle rockowy styl był tutaj świetnie oddany, z charakterystyczną sobie drapieżnością, ponurym wydźwiękiem emocjonalnym i mrocznym klimatem, podkreślanym ciemniejszą tonacją tego zestawu.

Castle_Howard_S3_12

Kolumny Castle bez problemu odnajdują się w doborowym towarzystwie

Dzięki swym czterem „fajkom” dźwiękoprzewodzącym głośniki bardzo dobrze oddawały akustykę. Nie miały też żadnych sopranowych problemów (w każdym razie nie w próbowanych zestawieniach) i dzięki temu bardzo polubiły się z polskimi płytami o nieskompensowanej dynamice, na przykład Czterema porami roku w wykonaniu Konstantego Andrzeja Kulki, podobnie jak z wydaniami XRCD. Tak samo jak rock było to naprawdę świetne granie, takie całą gębą. Przyjemną nocną porą z głębi omroczonego pokoju płynęła ku mnie wysokiej klasy muzyka, taka już do rozkoszowania się, a nie tylko słuchania na zasadzie – na więcej mnie nie stać, więc to musi wystarczyć. Jedyna rzecz jaka nie do końca się udała, to taka daleko już posunięta magia ludzkiego głosu. Mam pod tym względem wyjątkowo wysokie oczekiwania i szereg stosownych nagrań obkutych na blachę w różnych najwyższej klasy zestawieniach. Castle pokazywały głosy bardzo dobrze, ale nie rewelacyjnie. Brakowało tej obezwładniającej swoistości, ostatecznego szlifu, dogłębnej magii. Trudno jednak by były głośnikami o magii ostatecznej, bo wówczas wszystkie droższe stałyby się bezużyteczne, a tego nawet sam Castle pewnie by nie chciał, bo jemu samemu też nie zostałoby wtedy nic do roboty.

Podsumowanie

Castle_Howard_S3_11   Głośniki Castle Howard S3 są zupełnie w porządku. Za umiarkowaną cenę sprzedają nam kawał dobrego dźwięku. By się ujawnił potrzeba wprawdzie uważnego doboru aparatury i okablowania, ale z całkiem odpowiadającym im cenowo Lebenem CS-300F i tanim węglowym kablem van den Hul’a, albo trochę droższym ale nie jakimś tam drogim Ear Stream Signature RCA, satysfakcja będzie gwarantowana.

Recenzja taka jak ta jest oczywiście ułomna swą wyrywkowością, ale nie trzeba przecież podłączyć głośnikom połowy świata wzmacniaczy połową istniejących kabli, żeby coś na ich temat wiedzieć. Wystarczy znaleźć jeden wzmacniacz i jeden kabel, z którymi zagrają dobrze, by wiedzieć, że dobre są. Powinny to być oczywiście urządzenia zbliżone standardem i ceną, bo nie jest sztuką wypadać dobrze w towarzystwie brzmieniowych arystokratów, o których z góry wiadomo, że nikt do nich głośników za siedem i pół tysiąca podłączał nie będzie. Być może te użyte przeze mnie były ciut za drogie, bo jednak głośnik w przeciętnym systemie powinien być raczej droższy od wzmacniacza, ale w sumie nigdzie nie jest tak powiedziane i w sumie niby dlaczego? Przecież chodzi o całość i dobre brzmienie, a nie jakieś cenowe szarady. I to dobre brzmienie z Lebenem CS-300 możemy w tym wypadku od ręki otrzymać i na pewno z wieloma innymi wzmacniaczami także. Tak więc Castle Howard S3 są dobrymi głośnikami za dobrą cenę.

I tyle miałem do powiedzenia.

W punktach:

Zalety

  • Wysokiej klasy brzmienie.
  • Sferyczny obraz dźwiękowy.
  • Spójne pasmo.
  • Duża scena.
  • Wyraźnie widoczny horyzont.
  • Brak uciekania dźwięku do góry.
  • Mocny bas.
  • Spokojne soprany.
  • Potrafią przekazywać rockowe emocje.
  • Bezproblemowo grają z tak zwanym trudniejszym materiałem.
  • Ładny wygląd.
  • Staranne wykonanie.
  • Zero tandety.
  • Porządne surowce.
  • Angielska tradycja.
  • Chińskie wykonanie. (Nie śmiejcie się. Chińskie, czyli tanie. A w Chinach albo Indiach i tak większość rzeczy robią. I to nawet wtedy, kiedy na metce pisze np. Made in Sweden. Możecie mi wierzyć. Wiem to na pewno. To się nazywa przemetkowanie.)
  • Przystępna i dobrze skalkulowana cena.
  • Polski dystrybutor.

Wady

  • Pewien niedostatek namacalności dźwięku.
  • W związku z tym umiarkowany realizm.
  • Wokale mogłyby być trochę bogatsze wewnętrznie.
  • Głośniki na wierzchu obudowy wymagają ostrożności. Nic nie można tam położyć ani oprzeć ręki.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Eter Audio
Dane techniczne:

  • Pasmo przenoszenia: 35Hz-20kHz
  • Impedancja: 8 Ohm
  • Czułość: 90dB/1W/1m
  • Zalecane wzmacniacze: 25-175 W
  • Konstrukcja: Twin pipe quarter wave
  • Głośniki średnio-niskotonowe: 2 x 150mm (2 x6 in.) kompozyt węglowy, odlewana obudowa
  • Głośniki wysokotonowe:28 mm(1.25 in.) miękka kopułka
  • Wymiary:1000 mm(39.4 in.) x210 mm(8.4 in.) x335 mm(13.25 in.)
  • Waga26 kg(57.2 lbs)/1szt.
  • Waga w opakowaniu 28.5k g (62.7 lbs)/1szt.
  • Cena: 7600 zł

System:

  • Źródła dźwięku: Accuphase DP-510
  • Wzmacniacze/przedwzmacniacze: ASL Twin-Head MarkIII, Croft Polestar1, Leben CS-300F
  • Interkonekty: CrystalCable Absolute Dream, Ear Stream Signature-RCA, Tara Labs Air1, van den Hul First Ultimate
  • Kable głośnikowe: Acrolink 6N-S3000
Pokaż artykuł z podziałem na strony

1 komentarz w “Recenzja: Castle Howard S3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy