Recenzja: Tellurium Q Black Diamond – kabel głośnikowy

Brzmienie cd.

Tellurium_Q_Black_Diamond_03 HiFiPhilosophy

Black Diamond brzmi dokładnie tak, jak przystało na jego półkę cenową – pełny hi-end.

   Czy oczekiwałem wielkiej przemiany? Sam nie wiem. I tak, i nie. Bo z jednej strony to słuchane przed chwilą brzmienie miało oczywiście pewne słabości, ale z drugiej głośniki były nowe, to znaczy jeszcze wcześniej u siebie nie odsłuchiwane, a więc żadnych wspomnień, a poza tym człowiek jednak mimowolnie ulega presji i poddaje się pozornej racjonalności argumentów, że kable nie grają. No bo przecież każde przewodzą prąd. Świeci żarówka? – Świeci. A więc o co chodzi? Faktem jest, że kiedyś w ferworze prac nad składaniem systemu zdarzyło mi się przepiąć lampkę z kontaktu w ścianie do drogiego (bardzo) kondycjonera, bo zabrakło kabla – i lampka z kondycjonera okazała się świecić mocniej, ale ani się w to nie zagłębiałem, tylko mi przez głowę przeleciało, ani kabel głośnikowy nie jest żadnym kondycjonerem.

Puściłem muzykę. Phi, no tak. A jednak. Szkoda, że żadnego z tych mędrców od ignorowania kabli nie było ze mną, bo chciałbym zobaczyć jego minę. Ale może są przygłusi, czort ich tam wie. I czort z nimi. Popłynęła inna muzyka. I nie jest ważne, że wcześniej obraz był wyrazisty, że nic się nie przymulało ani w sensie podstawowym nie gubiło. To nie były wartości zerojedynkowe. Detal w sensie obecności pozostawał detalem, miał tylko inną postać. Coś jakby w Photoshopie odszarzyć zdjęcie, wciągnąć szczegóły z drugiego planu, pogłębić czernie, wzbogacić paletę, nadać konturom trójwymiarowego obwodu, sprawić, by wszystko ożyło. Często odwołuję się do obrazów Rembrandta, choć porównanie to jest w jakiś sensie ułomne. Mistrz z Rijn nie zwykł bowiem, jak na przykład Canaletto, odwoływać się do fotograficznego realizmu. Jego realizm jest inny, bardziej wystudiowany, nieoczywisty, niemożliwy do naśladowania, po prostu genialny. Te nie do końca i nie ze wszystkimi szczegółami oddane postacie z jego płócien wydają się żywsze i prawdziwsze niż najlepsza fotografia. Patrzą na nas i czuć jak pulsuje w nich życie, jak za ich spojrzeniami czai się myśl, jak wychodzą wprost na nas i jak są autentyczne. To sztuka portretu, dana bardzo nielicznym, jak Tycjan, Velasquez i właśnie Rembrandt. I tak jak pisałem niedawno, tę niezwykłą sztukę portretu ma także obraz dźwiękowy. Z jednej strony ma łatwiej, bo rozgrywa się w czasie, podczas gdy dzieło malarskie musi pozostać zastygnięte, ograniczone do tego jednego momentu który przedstawia, ale z drugiej ma trudniej, bo odwołuje się do zmysłu, który mamy rozwinięty słabiej od wzroku. I tu, pomiędzy jednym kablem głośnikowym a drugim, było to jak przejście pomiędzy malarstwem przeciętnym, szkolnym, tylko poprawnym, może nawet odfajkowanym ze zdjęcia, bo w XIX wieku dużo było obrazów będących tylko nałożeniem farby na fotografię, a takim autentycznym i wspaniałym, dającym wrażenie życia. Zdaję sobie sprawę, że porównywanie malarstwa Rembrandta do kabla głośnikowego jest profanacją. Jednak efekty są właśnie analogiczne. Tu i tu pojawia się coś żywego i niezwykłego, choć kabel jest tylko bezdusznym pośrednikiem, a Rembrandt był wielkim artystą. Artyzm zawsze wymaga jednak środków technicznych a nie tylko ducha i ręki mistrza.

Tellurium_Q_Black_Diamond_05 HiFiPhilosophy

Odsyłając przy okazji wielokrotnie tańszego zamiennika w audiofilski niebyt…

Jest więc kabel Tellurium Q Black Diamond niczym wspaniała paleta, pozwalająca mistrzowi wcielać w życie artystyczne zamiary. Jest środkiem wypowiedzi. Jednak trzeba zauważyć, że pewne rzeczy są bardziej podatne na ingerencję od innych. Pewne jest, że mistrz mógłby namalować wspaniały obraz nawet marnymi farbami na gołej desce, chociaż możliwość wypowiedzi miałby wówczas ograniczoną. Tego samego nie da się powiedzieć o kablu. Gra jak gra i nic nie można z tym zrobić. Można wprawdzie szukać systemu zdolnego jakoś przykrywać te jego słabości, ale w przypadku kabli za kilkaset czy nawet kilka tysięcy złotych nie miałoby to sensu, bo dużo łatwiej poszukać innego kabla niż zmieniać system. A takim innym może być właśnie Tellurium Q Black Diamond. Nie stwarza żadnych ograniczeń, chociaż ma swój styl. Styl ten jest przy tym dość wyraźnie zaznaczony i charakterystyczny. Dźwięki w jego wydaniu, czy dokładniej się wyrażając, poprzez niego płynące, wychodzą na nas duże, pełne, obfite. Narysowane są mocno, zamaszyście i mają głębokie barwy. Nie ma tu żadnej romantycznej mgiełki ani impresjonistycznego zacierania konturów. Nie ma wydelikacenia, rysowania cieniutką kreską. Obraz muzyczny jest nasycony i kontrastowy; soczysty, dynamiczny, krzepki. Dźwięki z planów bliskich i dalekich są zawsze oddane bardzo wyraźnie i w niewielkim tylko stopniu zróżnicowane co do siły docierania do słuchacza, choć sama skala dynamiczna jest świetnie rozciągnięta. Na szczególne uznanie zasługuje barwa i tonacja. Pod tym względem doświadczyłem perfekcji. Nic nie było ani odrobinę za chłodne, ani też minimalnie nawet przegrzane. Samo życie. Odebrałem to naprawdę z ulgą, bo ostatnimi czasy stałem się pod tym względem szczególnie wybredny i jakikolwiek odchył bardzo mnie drażni. Odejście od minimalnie tylko ale jednak za chłodnego przekazu Tellurium Q Blue bardzo mnie uradowało. A jeszcze bardziej radował o wiele bogatszy koloryt i doskonała sfera sopranowa. W ogóle całe to przejście pomiędzy kablami było nieprzyzwoicie przyjemne, zupełnie jakby się wygramolić z ciasnej komórki na otwartą przestrzeń i słońce. To nie jest sprawiedliwe, że za taki kabel który tylko przychodzi chwalić trzeba aż tyle płacić. Wprawdzie kosztujący zdecydowanie mniej Vovox Textura jest całkiem przyzwoity, podobnie jak niższe pozycje w katalogu Acrolinka, lecz mają jednak swoje ograniczenia i takiej swobody ani żywego muzycznego obrazu nie oferują. Działają trochę jak filtry – prawie dobrze, ale tylko prawie przepuszczające przez siebie muzykę. Oczywiście każdy kabel robi to tylko „prawie”, ale te najlepsze czynią owo prawie niedostrzegalnym, a te słabsze uwidaczniają swoje prawie wyraźnie i nie ma na to żadnej rady; pozostają tylko lepsze kable, te z mniejszym prawie. Nasuwa się w tym miejscu nieuchronne pytanie: ile warto na taki kabel głośnikowy wydać? To oczywiście zależy od tego na co kogo stać i na ile jest wrażliwy na niedociągnięcia.

Zingali_Twenty_ 1.2_Evo_18 HiFiPhilosophy

I trudno się dziwić, skoro wyciska on maksimum brzmienia wykorzystywanej aparatury.

Sam bardzo jestem przewrażliwiony, toteż kilkanaście czy nawet dwadzieścia parę tysięcy wydają mi się godne wydania w zamian za muzykę płynącą na tyle bez ograniczeń, że ich praktycznie nie słychać, dzięki czemu można się nią bez żadnej umowności cieszyć, jednak gdy ktoś potrafi bardziej się ograniczać albo trafi na tańszy kabel nie stwarzający mu żadnych problemów, to czemu nie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Tellurium Q Black Diamond – kabel głośnikowy

  1. Tomek pisze:

    Recenzja znakomita – jak zawsze – jestem fanem, ale podsumowanie – dla mnie Mistrzowskie.

  2. sebna pisze:

    Miło się czytało.

    Przyniósł do mnie nie tak dawno temu kolega wersję, po prostu, Black (chyba jeden wyżej model nad Blue). Twój opis wersji Blue idealnie pasuje do moich odczuć o Black. Wiem, że to niski kabel w ich asortymencie ale tamtego dnia nie miał czego szukać, w moim odczuciu, koło Nordosta Blue Heaven (też nie mojego zresztą), choć Nordost potrafił zaatakować ostrą górą okazyjnie.

    Prawdę mówiąc porównanie było tak niekorzystne dla Tellurium, że straciłem zainteresowanie tą marką. Prawdopodobnie przedwcześnie i niesłusznie.

    Pozdrawiam

    1. Pragmatyk pisze:

      Zdecydowanie przedwczesnie. Im dluzej ich sluchasz tym bardziej sie podobaja. Pierwsze podejscie tez mnie nieco „odstraszylo”. Nie znam lepszego okablowania niz Black w klasie do 3 000 zlotych, a poswiecilem sporo czasu na poszukiwanie.

      1. messier57 pisze:

        Proszę wiec sprawdzic EWA LS-25. 2kzl za 2m pare 🙂
        Lepszy od Ultra Blacka, testowalismy. Projekt Colina Wonfora. Zalozyciela TQ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy