Recenzja: Tellurium Q Black Diamond – kabel głośnikowy

Brzmienie

Tellurium_Q_Black_Diamond_09 HiFiPhilosophy

Jest to kabel o do prawdy dużym kalibrze

   Wolfgang Amadeusz Mozart, podobnie jak Camille Saint-Saëns czy Arturo Toscanini, znani byli z absolutnego słuchu i fenomenalnej pamięci muzycznej. Nie posiadam takich umiejętności i dlatego zmuszony jestem uciekać się do porównań. Skoro mam opisać zalety bądź ich brak w przypadku kabla głośnikowego, muszę go porównać z innym. A ponieważ kabel jest drogi i bardzo chwalony, należy zakładać, że o ile nie weźmiemy jakiegoś innego tego rodzaju wielce szacownego przewodu, dostanie on w skórę, a to nic miłego. Nie ucieknę się jednak do postulowanego przez wrogów audiofilizmu zwykłego drutu, bo ktoś mógłby zarzucić, że przesadziłem i tego rodzaju porównanie nie jest nic warte. Upatrzyłem przeto na ofiarę najniższy kabel głośnikowy z oferty Tellurium, jak zawsze u nich nazywający się Blue, co jednak w przypadku przewodu USB nie oznaczało bynajmniej smutku, tylko błękitną radość. Trzeba wszakże się zastrzec, że Tellurium Q Blue w przypadku kabla USB jest złączem stosunkowo kosztownym, bo ponad tysiąc złotych za kabel USB to niemało. Poza tym różnica pomiędzy nim a najwyższym w ofercie Tellurium Q Black Diamond USB wynosi jedynie trzykrotność ceny, tak więc ten Blue automatycznie staje się jakościowo wyżej zaszeregowany. Natomiast Tellurium Q Blue jako kabel głośnikowy jest wyjątkowo tani, kosztuje bowiem niewiele ponad pięćset złotych. Jest zatem także niezwykle okazyjny, pod warunkiem, że coś jednak potrafi.

Używałem tego Blue wielokrotnie i jako przewód dla monitorów biurkowych Aphion Ion+ sprawdzał się bardzo dobrze. Dawał dźwięk żywy, treściwy i dynamiczny. Całkiem dobrze spisał się także w przypadku recenzji głośników AudioSolutions. Można więc było zakładać, że ofiara wcale nie będzie łatwą zdobyczą, choć z drugiej strony samo Tellurium nie robiłoby przecież przewodu dwadzieścia parę razy droższego tylko po to by w porównaniu nie wypadł lepiej. Rzecz była zatem bardzo interesująca a tyły zabezpieczone. Gdyby różnica okazała się duża, oberwałby kabel od samego Tellurium, zaś gdyby się nie okazała, także oberwałby kabel od Tellurium, tyle że ten drugi. Tak czy inaczej co najwyżej sami do siebie mogliby mieć pretensje. W życiu trzeba się umieć ustawić, w życiu recenzenta także. Ale najlepiej ustawiają się ci, którzy chytrze milczą o tym jak się ustawili. To jednak inna historia.

Tellurium_Q_Black_Diamond_10 HiFiPhilosophy

Standardowe przewody wyglądają przy nim wprost śmiesznie

Dobra nasza, bierzmy się do odsłuchów. Podpiąłem to tanie Blue pomiędzy głośniki Gradient Helsinki 1.5, których recenzja też zaraz będzie tu powieszona, a swojego Crofta i nuże słuchać. Dźwięk, tak jak tego oczekiwałem, okazał się czysty i dynamiczny. Rysował wyraźnie, budował rozległą scenę i przenosił dość szerokie pasmo. Tak, masz rację drogi mój czytelniku, to „dość” zaczyna znamionować kłopoty. Bo owszem, soprany nie były takie jakby się chciało. Słuchałem ostatnimi czasy głównie z przewodami głośnikowymi Shunyata Anaconda, których recenzję też zamierzam wkrótce popełnić, i pewne brzmieniowe nawyki od tego mi się wykształciły, a oczekiwania narosły. Misterne, wielowymiarowe soprany o należytej dźwięczności to crème de la crème audiofilizmu. Bez nich wszystko upada i staje się niczym wieża Eiffla w połowie przecięta. Wiem, że niektórzy wolą głęboki i szeroki fundament od strzelistego zwieńczenia, ale patrząc na muzykę całościowo, bez tego zwieńczenia staje się ona kaleka i żadne „Bum-bum!” na dole tego nie zastąpi. No a tu tego zwieńczenia właśnie trochę zabrakło. Dźwięk wprawdzie wysoko strzelał, ale brakowało mu nieco dźwięczności i wielowymiarowego kształtu. Bardziej pikał niż dźwięczał oraz za bardzo był jednowymiarowy. Talerze perkusyjne, trąbki, dzwoneczki – to wszystko za bardzo się ujednolicało, a przez to trąciło nudą. Treść była za spokojna; coś jakby jeść sam grysik. Nie tak okropnie wprawdzie, ale aromatyczne, wielosmakowe danie to to nie było. Przeniosłem się w okolice wokali. I znów wszystko było dokładnie wypowiedziane, nic nie okazało się prostackie, zamglone ani przycięte, ale zabrakło w tym głębi, upojności i żywego ducha. Była sama tylko poprawność, nie było artyzmu. Posłuchałem z godzinkę tego i owego i stwierdziłem, że ma ten przekaz także pewne problemy z obrazowaniem brzmieniowej potęgi oraz przenikania w emocje. Za bardzo wszystko było ujednolicone i szare, za bardzo same dźwięki spłaszczone. Niewątpliwie wyraźne, żadnego tam mulenia i tym podobnych, ale jednak wyczuwalnie zubożone i niewłaściwie oświetlone. Za mało blasku, za mało kontrastu, za mało brzmieniowej trójwymiarowości.

Tellurium_Q_Black_Diamond_06 HiFiPhilosophy

Czy zawodnik wagi ciężkiej okaże się jednak wybitnym artystą?

Wąskiego, cienkiego i elastycznego Blue, który faktycznie ma kolor niebieski wpadający w fiolet, zastąpiłem płaskim ale o wiele grubszym, szerszym, sztywniejszym i zgodnie z nazwą czarnym Black Diamond. Tylko diamencika żadnego on nie ma, ale pewnie by się żachnęli, że diamentowy ma dźwięk.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Tellurium Q Black Diamond – kabel głośnikowy

  1. Tomek pisze:

    Recenzja znakomita – jak zawsze – jestem fanem, ale podsumowanie – dla mnie Mistrzowskie.

  2. sebna pisze:

    Miło się czytało.

    Przyniósł do mnie nie tak dawno temu kolega wersję, po prostu, Black (chyba jeden wyżej model nad Blue). Twój opis wersji Blue idealnie pasuje do moich odczuć o Black. Wiem, że to niski kabel w ich asortymencie ale tamtego dnia nie miał czego szukać, w moim odczuciu, koło Nordosta Blue Heaven (też nie mojego zresztą), choć Nordost potrafił zaatakować ostrą górą okazyjnie.

    Prawdę mówiąc porównanie było tak niekorzystne dla Tellurium, że straciłem zainteresowanie tą marką. Prawdopodobnie przedwcześnie i niesłusznie.

    Pozdrawiam

    1. Pragmatyk pisze:

      Zdecydowanie przedwczesnie. Im dluzej ich sluchasz tym bardziej sie podobaja. Pierwsze podejscie tez mnie nieco „odstraszylo”. Nie znam lepszego okablowania niz Black w klasie do 3 000 zlotych, a poswiecilem sporo czasu na poszukiwanie.

      1. messier57 pisze:

        Proszę wiec sprawdzic EWA LS-25. 2kzl za 2m pare 🙂
        Lepszy od Ultra Blacka, testowalismy. Projekt Colina Wonfora. Zalozyciela TQ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy