Dynamiki vs elektrostaty – starcie pod samym szczytem

Elektrostaty

SR-007 Omega II MK2

Stax_OmegaII_mk2_4To stosunkowo niedawno wypuszczona modyfikacja wcześniejszego modelu, tego bez MK2 w nazwie. Na podstawie wcześniejszych odsłuchów z innymi wzmacniaczami, a konkretnie tymi także z bieżącej produkcji, specjalnie tym słuchawkom dedykowanymi oraz w porównaniu z modelem sprzed ulepszenia można było zauważyć, że wersja MK2 kładzie nacisk na środek sceny, co predestynuje ją zwłaszcza do odtwarzania wokalizy i muzyki o charakterze bardziej studyjnym czy kameralnym. Zwracał także uwagę pewien brak czytelności pierwszego planu oraz duży rozziew temperaturowy w zależności od źródła i interkonektów. Jednocześnie z wcześniejszym wzmacniaczem SRM-717 prezentacja ulega dość dramatycznemu przeistoczeniu. Zmian jest kilka, a wszystkie istotne. Pierwszy plan staje się całkowicie czytelny, środek przestaje być uwypuklony, a nade wszystko złagodzone zostają soprany. Powiedzmy wprost – są one nienaturalnie przycięte, skutkiem czego wiele instrumentów okazuje się grać nieautentycznie, poczynając od skrzypiec i fortepianu. Z nowszymi wzmacniaczami tak to nie wygląda, ale ze starszej daty tranzystorem mamy niewątpliwie do czynienia z daleko posuniętą ingerencją i próbą upiększania muzycznego materiału. Łatwo to wyłapać w bezpośrednim porównaniu z każdym innym uczestnikiem sparingu, także z niższym katalogowo pobratymcem, czyli nową Lambdą.

W zamian za nienaturalną górę od Omegi uzyskujemy jednak coś innego. Przede wszystkim przepiękną scenę oraz niezwykłą elegancję i całościowe wyrafinowanie, z którymi spośród obecnych w teście jedynie K1000 mogły się równać. Omega dba z niezwykłym pietyzmem o każdy detal i szczegół; słychać na przykład jak powietrze wibruje w instrumentach dętych, jak dźwięk odbija się od ścian sali koncertowej, jak w jednych miejscach się zgęszcza, a w innych rozpływa.

Ogólnie biorąc atmosfera jest jedyna w swoim rodzaju, pełna niezwykłego wysublimowania, z aurą przepychu, ale nie naturalności. To niewątpliwie jest aranżacja i interpretacja, a nie próba możliwie najwierniejszego oddania oryginału.

SR-507 Lambda

Stax_SR-507_1Oto nowy produkt, kosztujący niewiele ponad jedną trzecią Omegi i nawiązujący kształtem i nazwą do najstarszych modeli topowych swego producenta.

Stax musiał usłyszeć krytykę pod adresem zaaplikowanej w modelu szczytowym szkoły upiększającej i to krytykę z ust na tyle miarodajnych, że się nią przejął. W brzmieniu nowego modelu jest to natychmiast wyczuwalne. Pomimo, że napędzane tym samym SRM-717, nowe Lambdy nie okrawają górnych rejestrów, dzięki czemu ich skrzypce potrafią łkać i się skarżyć, a nie tylko udawać, że to robią. Przekaz jest bardzo żywy, dynamiczny i bezpośredni, choć nie posiada takiej maestrii w oddawaniu detali i nie ma tak zachwycającej sceny. Jest bardziej zwyczajnie, ale za to z naturalnie podaną górą. Naturalizm składników sopranowych skutkuje także większą naturalnością ludzkich głosów, co według mnie ma bardzo duże znaczenie. Cóż bowiem z tego, że Montserrat Caballe śpiewa dzięki Omegom głosem cheruba, skoro jednocześnie smutne songi Cohena stają się wbrew intencjom autora jakimiś romansowymi kupletami w karmelowym sosie? Omega daje więcej powietrza, aury, inscenizacji i upajającej słodyczy, a wszystko to na wspaniałej scenie, ale Lambda ma więcej naturalnej nastrojowości i atmosfery autentyzmu.

Prezentacja Omegi jest nieziemsko piękna, ale może też rozdrażnić kogoś poszukującego w muzyce smutku, zadumy i refleksji. Może też zniechęcić poszukiwaczy gniewu i drapieżności.

Jeszcze słowo o dolnych rejestrach. Omega potrafi zejść niżej, ale wprawne ucho natychmiast wychwyciło brak realizmu w jej prezentacji perkusyjnej, bo przecież perkusja to także talerze i przeszkadzajki, a one wymagają otwartych sopranów.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Dynamiki vs elektrostaty – starcie pod samym szczytem

  1. Przemek pisze:

    ” Napisałem „pod samym szczytem”, ponieważ z grona najwybitniejszych z wybitnych mamy tu tylko Omegę II MK2 oraz AKG K1000, brak natomiast Orfeusza, SR-Omegi, Sony MDR-R10 i Sony Qualii”
    Mozna dodac do listy takze MK1 ktora chyba wszyscy Staxo fani cenia duzo
    wyzej od MK2 oraz 009.
    Pozdrawiam
    Przemek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tekst jest z listopada 2010, a wówczas SR-009 jeszcze nie było. Z kolei Omegi II potraktowałem zbiorczo, bo prawdę mówiąc są to w zasadzie jedne słuchawki kilkakrotnie poddawane modyfikacji, choć MK1 grają inaczej niż MK2, a tak naprawdę są to trzy a nie dwa modele słuchawek, bo wersja MK1 też posiada wewnętrzne rozbicie na starszą i młodszą, z czego robi się taki galimatias, że tylko prawdziwi znawcy Staksa potrafią się w tym jeszcze połapać i wiedzą co, kiedy, jak po numerach seryjnych rozpoznać, jak która wersja wygląda i na jaki rynek była kierowana(a zdaje się te same mogą wyglądać różnie)i dlaczego jedne od drugich brzmą inaczej.

  2. J.T pisze:

    Dobór płyt w zetknięciu z tym sprzętem to jakieś monstrualne nieporozumienie. Byłem posiadaczem słuchawek STAX Lambda Signature jeszcze na początku lat 90, pierwszy test w polskiej prasie audio pojawił się po kilku dobrych latach. Do głowy by mi nie przyszło, aby wybrać takie płyty i męczyć tym materiałem elektrostaty. Nikt w studiu nie podniesie poziomu wyrafinowania i możliwości instrumentów akustycznych, szczególnie tych sprzed kilkuset lat i to jest istota rzeczy na której należałoby się skupić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy