Dynamiki vs elektrostaty – starcie pod samym szczytem

Led_Zeppelin_II_1„Whole Lotta Love” z „Led Zeppelin II”

(Utwór stawia bardzo duże wymagania sprzętowi, z uwagi na wyjątkowo złożone rockowe instrumentarium i niezwykłą wokalizę. Poza tym, to klasyk.

 

 

 

 

Omega II

Jak to zwykle u niej, wieje ciepłem i optymizmem. Jest też ukazana złożoność i wielowymiarowość utworu, ale znów jak zwykle zaznacza się jedynie pozytywny wymiar emocjonalny. Taki pogodny orgazm muzyczny, słoneczny i z morską pianką. Basu nie brakuje, energii także, ale ta perkusja nie jest prawdziwa – zbyt ciepła. Wycie Roberta Planta także nie jest dość dzikie. To nie są słuchawki do rocka.

 

SR-507

O, tu jest dużo lepiej. Brzmienie naturalniejsze, dobrze osadzone w realiach. Perkusja skrzy się i wibruje we właściwy dla siebie sposób. Słabsze jest natomiast „oddychanie” przestrzeni, w tym utworze zawsze bardzo czytelne i dziecinnie łatwe do porównawczego wyłapania. Całościowe pulsowanie rockowej energii też wydaje się nie dość dobrze wyrażone, a i sama przestrzeń mogłaby być większa. Może inni ukażą te aspekty lepiej. W sumie ocena dobra, ale nie celująca.

 

JVC

Nareszcie JVC pokazują swój legendarny bas i to już od pierwszej sekundy. Nie jakiś zupełnie powalający, ale bardzo przyzwoity. Doskonałe rozpostarcie przestrzeni, ale samo falowanie w niej głosu niezbyt ciekawe. Tu Omega jest całkiem na innym poziomie. Wokaliza przyzwoita, lecz nic ponad to. Perkusja naturalniejsza niż u elektrostatów, a całościowa dawka energii większa. W sumie też czwórka – za przestrzeń i naturalną tonację oraz solidny bas i całościową energię.

 

T1

Trochę to brzmienie za mało jest surowe jak na potrzeby ciężkiego rocka, ale zarazem wyraziste, dobre przestrzennie i bogate barwowo. Zaznacza się ocieplenie, w tym wypadku będące zupełnie nie na miejscu. Znów falowanie przestrzeni jest tylko namiastką tego, co potrafi ukazać Omega. Wokaliza mnie nie przekonuje, zwłaszcza po 507 i JVC. Energii też jest za mało. Jakiś za bardzo stłamszony ten orgazm, zbytecznie owinięty ciepłą pierzyną. Trója z plusem, nie więcej. To są, niestety, pejoratywne efekty modowania.

 

PS-1000

Tu z kolei bas jest aż nadwymiarowy, ale jak ktoś lubi, to ma go w ilości hurtowej, choć z za słabą rozdzielczością, taką przykrytą nadmiernym łoskotem. Wokaliza jest za to pierwsza klasa i same dźwięki mają właściwy dla rocka kształt. Dobra przestrzeń, z wyraźnie zaznaczoną głębią. Dużo energii, ale jej pulsowanie mogłoby być bardziej rytmiczne. Przewalony bas to jednak uniemożliwia. W sumie plus cztery. Ultrasony E9 potrafiły zagrać ten utwór lepiej.

 

K1000

Czystość przekazu i czytelność zdecydowanie powyżej poziomu konkurencji. Oddanie wokalu także. Znów, tak jak u Omegi, pojawia się magiczna, falująca przestrzeń. Wspaniała otwartość, lokalizacja źródeł i naturalność brzmienia. Rozdzielczość perkusji także poza zasięgiem innych. To jest prawdziwy rockowy spektakl i nic to nie przeszkadza, że bas nie schodzi aż do piwnicy. Pięć.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Dynamiki vs elektrostaty – starcie pod samym szczytem

  1. Przemek pisze:

    ” Napisałem „pod samym szczytem”, ponieważ z grona najwybitniejszych z wybitnych mamy tu tylko Omegę II MK2 oraz AKG K1000, brak natomiast Orfeusza, SR-Omegi, Sony MDR-R10 i Sony Qualii”
    Mozna dodac do listy takze MK1 ktora chyba wszyscy Staxo fani cenia duzo
    wyzej od MK2 oraz 009.
    Pozdrawiam
    Przemek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tekst jest z listopada 2010, a wówczas SR-009 jeszcze nie było. Z kolei Omegi II potraktowałem zbiorczo, bo prawdę mówiąc są to w zasadzie jedne słuchawki kilkakrotnie poddawane modyfikacji, choć MK1 grają inaczej niż MK2, a tak naprawdę są to trzy a nie dwa modele słuchawek, bo wersja MK1 też posiada wewnętrzne rozbicie na starszą i młodszą, z czego robi się taki galimatias, że tylko prawdziwi znawcy Staksa potrafią się w tym jeszcze połapać i wiedzą co, kiedy, jak po numerach seryjnych rozpoznać, jak która wersja wygląda i na jaki rynek była kierowana(a zdaje się te same mogą wyglądać różnie)i dlaczego jedne od drugich brzmą inaczej.

  2. J.T pisze:

    Dobór płyt w zetknięciu z tym sprzętem to jakieś monstrualne nieporozumienie. Byłem posiadaczem słuchawek STAX Lambda Signature jeszcze na początku lat 90, pierwszy test w polskiej prasie audio pojawił się po kilku dobrych latach. Do głowy by mi nie przyszło, aby wybrać takie płyty i męczyć tym materiałem elektrostaty. Nikt w studiu nie podniesie poziomu wyrafinowania i możliwości instrumentów akustycznych, szczególnie tych sprzed kilkuset lat i to jest istota rzeczy na której należałoby się skupić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy