Majówka to dawna forma spędzania czasu. W zamierzchłej przeszłości, kiedy nie było jeszcze Internetu i kilkudziesięciu filmowych kanałów telewizyjnych, ludzie mieli zapomniany już niemal zwyczaj udawania się pieszo, dorożką lub na rowerach w okolice podmiejskie, by rozsiadłszy się na kocach pałaszować przytaszczone wiktuały, popijając napojami bezprocentowymi lub spirytualiami, a w przerwach między jedzeniem grać w piłkę, badmintona lub karty. Panowie łowili czasem ryby, a panie opalały się i ochoczo wymieniały poglądy o innych paniach, tych w danym momencie nieobecnych. Dzieci, w zależności od wieku, wrzeszczały albo się darły i ogólnie atmosfera była pierwsza klasa, pod warunkiem słońca i ciepła.
Takie majówki to teraz rzadkość, aczkolwiek wróciła moda na rowerowe wycieczki. Pojawiły się za to majówki innego rodzaju – audiofilskie. Taka audiofilska majówka to zgromadzenie kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu osób, celem posłuchania sprzętu audio i wymienienia o nim poglądów, urozmaicane nierzadko wykładami specjalistów i możliwością porozmawiania z ludźmi z tak zwanej branży. Tego właśnie rodzaju dużego formatu audiofilską majówkę zorganizował w ostatni weekend pabianicki salon Q21, będący jednym z najlepiej rozpoznawalnych w kraju sklepów oferujących audiofilskie różności. Impreza odbywała się już po raz czwarty, ale byłem na niej raz pierwszy – i w tym miejscu podziękowania za zaproszenie. Z gospodarzem, panem Jackiem, znaliśmy się wcześniej jedynie z korespondencji, ale że to dusza człowiek i świetny kompan, w mig żeśmy się polubili. I na to właśnie, a nie na jakieś sprzętowe sensacje chciałem zwrócić szczególną uwagę. Przebywanie wśród szczerych ludzi samo w sobie jest wielką wartością. To naprawdę inna sytuacja kiedy się przychodzi do kogoś sympatycznego i otwartego z jakąś sprawą, a nie do kogoś usiłującego przed nami coś ukryć. – Nie ma, panie, niczego gorszego jak ponure ludzie – dowiedziałem się kiedyś w zakładzie szewskim od właściciela, który z ponurą miną naprawiał obcas w bucie mojej żony, a był świeżo po awanturze z klientką. Tak więc majówka zaczęła się bardzo dobrze, chociaż kilka ponurych osób też tam się, jak zauważyłem, przewijało. Niezależnie jednak od tego sam salon Q21 mogę z czystym sumieniem polecić, bo jego właściciel i załoga to ludzie sympatyczni, o jakich przy kupowaniu i doradzaniu najbardziej nam chodzi.
Super sympatyczną osobą jest też Geoff Merrigan, współwłaściciel i szef marketingu firmy kablarskiej Tellurium Q, który uraczył zgromadzonych małym wykładem o kablach cyfrowych, o których ze swadą wyjaśniał, iż mylne jest powszechne mniemanie, że sygnał w nich płynie cyfrowo, w związku z czym dowolny przewód go przewodzący nie różni się niczym od innych. Sygnał w kablu cyfrowym ma charakter analogowy – wyjaśniał Geof – a w związku z tym jakość przewodnika i sposób prowadzenia przez niego danych oraz ich izolacji od otoczenia są jak najbardziej istotne z punktu widzenia braku lub nie utraty bitów. Tak więc nie jest wszystko jedno w jakim to się odbywa przewodzie i jak zaizolowanym, co każdy średnio ogarnięty słuchacz może sobie za pomocą groszowego kabelka i takiego markowego własnymi uszami sprawdzić.