Recenzja: Xavian Stella

Brzmienie: Z Heglem H160

Stella obiecuje również piękne brzmienie za sprawą 26-milimetrowego, miękkiego tweetera...

Stella obiecuje również piękne brzmienie za sprawą 26-milimetrowego miękkiego tweetera…

   W ramach odsłuchu wykonałem dwa osobne podejścia. Pierwsze ze wzmacniaczem tranzystorowym Hegel H160 o mocy 150 W/8 Ω, czyli tej zalecanej; drugie z lampowym systemem własnym mocy 25 W/8 Ω, czyli teoretycznie nieco za małej. Towarzyszył temu jak zwykle odtwarzacz Accuphase DP-700 i goszczony akurat kabel głośnikowy Siltech Signature, a więc przybysze z high-endowej krainy.

Hegel to czysty tranzystor, czyli można się było obawiać głuchego i dominującego basu, cokolwiek uszczypliwej góry oraz braków humanizacji na środku. Ale czasy kiedy wzmacniacze tranzystorowe tak grały należą już do przeszłości. Szanujący się tranzystor za średnie pieniądze potrafi teraz wzmacniać w sposób skutkujący dźwiękiem podobnym do lampowego przy zachowaniu cech charakterystycznych dla dobrej szkoły imienia imć pana tranzystora, a więc szybkości, dynamiki i przejrzystości. Hegel to jednak firma mająca ambicje i duże sukcesy, a te nie przyszły same i nie pojawiły się jako efekt sztampowych zachowań. Tym bardziej, że wzmacniacze to jej specjalność i na czym jak na czym, ale na nich się zna. Oznaczało to tym większe oczekiwanie rzeczy ciekawszych niż tylko takie dobre.

Opis chciałbym zacząć niepoprawnie, bo od środka, czyli od ludzkich głosów. Sygnał płynący od Accuphase wzmocnił Hegel w ten sposób, że nie byłoby łatwą sprawą odgadnięcie nielampowego charakteru wzmocnienia. Faktem jest, że nie było w tych głosach ocieplania ani lepkiej, ciągnącej się słodyczy, ale wierność artykulacyjna, świeżość i naturalizm godnie je zastępowały. Misterność cyzelacji, wierność rysunku, natychmiast wyczuwalna delikatność wszędzie tam, gdzie się ona powinna zjawiać, wraz z ogólnym bogactwem harmonicznym dawały efekt z jednej strony uznania dla takiej szkoły dźwięku, z drugiej zadowolonego spełnienia, jako że przywykłem to słyszeć na własnego sprzętu podwórku. Tak brzmieć po audiofilsku powinno, to właśnie jest dobry standard. Z miejsca się więc poczułem u siebie i słowo „znowu” wypełzło samo z nicości. „Znowu gra dobrze, jak należy, odpowiednio, jak trzeba.” Można więc było siadać i słuchać ze świadomością, że niczego nie będzie brakować. A zatem tu, pośrodku pasma, był to po prostu dobry poziom bez żadnych lampowych upiększeń. Bez podgrzania, słodzenia i wzbogacania dźwiękowych powierzchni chropawością brzmieniowego naskórka, ale z kulturą, przenikliwie, przejrzyście, uczuciowo i całościowo efektownie. Na poziomie dalekim od przeciętności, nawet takiej naprawdę solidnej.

...oraz pary polipropylenowych membran nisko-średnio tonowych o średnicy 180mm. Wszystkie głośniki to twór Xaviana, znany pod marką AudioBarletta.

…oraz pary polipropylenowych membran nisko-średnio tonowych o średnicy 180 mm. Wszystkie głośniki to twór Xaviana, znany pod marką AudioBarletta.

Tak więc summa summarum był to tak zwany dobry środek – taki rzeczywiście dobry, choć nie aż oszałamiający. Ale jeszcze ciekawsze rzeczy dziać się okazały na skrajach. Primo, soprany okazały się wyjątkowo strzeliste i mające szczególnie dużo do powiedzenia. Można je wprawdzie było powściągać flagowym kablem symetrycznym Tellurium, ale traciła na tym cokolwiek dźwięczność, która z Tonalium Audio była z kolei aż prawie nazbyt dźwięczna. Tak więc zależy co kto lubi, bo są zwolennicy łagodzenia i są zdeklarowani wrogowie. Niektórzy cenią spokój i łatwość przyjemną słuchania, a inni przy takim łagodzeniu od razu się aż burzą i zaraz się od nich dowiesz, że obraz jest „zamulony”. W sumie po obu stronach racja, bo słuchać dobrze jest miło, ale też pozostaje faktem, że żywa muzyka to niezłagodzony atak sopranów. Już same prawdziwe oklaski w aktywnej akustycznie sali potrafią zakłuć w uszy i przytłaczać hałasem, a co dopiero saksofon czy zgrupowane puzony. Rzeczywistość realnie bezpośrednia a nie ta nagraniowa ma na to takie remedium, że ostrość łagodzi przestrzenią. Wzbogaca sopranowe nuty, nawet te agresywne, nieosiągalną dla nagraniowego powidoku trójwymiarowością ich kształtu, co zmienia postać rzeczy. Poza tym syci bogactwem; i to jest drugi sposób, dzięki któremu sopranowa aktywność staje się w odbiorze łatwiejsza. Sposobem poprzez złożoność i w efekcie poznawczą ciekawość. Nie staje się przez to łatwa, bo tak aż to nie działa – i trąbka słyszana z bliska ma to swoje wibrujące ukłucie – ale ów dźwięk rzetelnie prawdziwy ma złożoność oraz przestrzenną ma formę, co czyni go ciekawszym, ergo w odbiorze chcianym. Ten sam problem w przypadku aparatury jest miary czysto jakościowej i ma wymiar w zasadniczym stopniu czysto ekonomiczny, bo w pełni rozwiązanym słyszałem go jedynie u super Vox Olympian, u których cena jest straszna. Na szczęście za wielokroć mniejsze pieniądze może być też rozwiązany, godząc potęgę wibracji z łagodzącymi chwytami. To potrafi już wiele systemów, a zatem i wiele kolumn, a Xavian Stella z Heglem też mieli swoje sukcesy. Z jednej strony skalę zakresu dającą siłę ataku; z drugiej kontrolę i panowanie, pozwalające unikać histerii. Dokładnie to przesłuchałem na najtrudniejszych nagraniach i system świetnie się bronił przed sopranową anarchią. Żadnej złośliwej pikanterii czy trzeszczenia jak stare radio. Soprany, owszem, strzeliste i nie pozwalające się mijać, ale łagodzone przestrzenią i z sensem dawkowane, a nie bez sensu kwiczące, niczym pojmany prosiak. (Kto trzymał drące się prosię, wie dobrze o czym mówię.)

Pora znaleźć ślicznej Czeszce o Włoskich korzeniach jakieś godne towarzystwo.

Pora znaleźć ślicznej Czeszce o włoskich korzeniach jakieś godne towarzystwo.

To mnie znów zaskoczyło, bo oczekiwałem słabszej kontroli lub chwytu ze złagodzeniem, ale najciekawsze rzeczy dziać się okazały na dole a nie górze. Co nie powinno być niespodzianką, z uwagi na ten pasywny głośnik, ale jednak mnie zaskoczyło skalą wyrafinowania. Bo bas faktycznie okazał się duży jak na tą wielkość kolumn; ale duży to zwykle znaczy kryjący, chowający resztę pod sobą. I nawet kiedy bas nie tylko jest duży ale też dobry jakością (to znaczy przestrzenny, akustyczny, rozdzielczy i o wyraźnym rozrysie), z reguły resztę przykrywa i staje się dominantą, a wówczas sama jego kultura będzie musiała wystarczyć, bo reszty nie będzie widać. Ale nie tu, nie tym razem. Z niemałą satysfakcją odnotowałem na wielu specjalnie dobranych przykładach, że tak jak w żywej muzyce każdy instrument gra własną rolę i daje się wyodrębnić, tak również tutaj, z Heglem i przede wszystkim Stellami, muzyka przy udziale perkusji wciąż zachowywała złożoność i niczego mocny bas się tutaj popisujący w sobie przy okazji nie topił. Był mocny i naturalnie zrobiony, ale żyć dawał też innym, co skutkowało większą złożonością całości i co mi się w tym graniu najbardziej podobało.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

16 komentarzy w “Recenzja: Xavian Stella

  1. Adam K. pisze:

    Dziękujemy za recenzję. Xavian po raz kolejny potwierdził swoją klasę.
    Fajnie byłoby Panie Piotrze, gdyby udało się Panu zrecenzować referencyjne monitory Xavian Orfeo. Pozdrowienia.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Orfeo może się uda, ale nie obiecuję. Dużo sprzętu czeka w kolejce.

  2. OMA pisze:

    Interesuje mnie porównanie Ambra vs. XN 250 🙂 Może uda się, bo myślę, że wielu użytkowników XN 250 zastanawia się nad Ambrą:)

    1. PIotr Ryka pisze:

      Może, ale to nie zależy tylko ode mnie. Ale są takie plany.

  3. Lennonsjo pisze:

    Witam, jak Stelly radzą sobie z ciężkim rockiem i metalem?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Całkiem dobrze. Adekwatnie do poziomu cenowego. Nie kładą nacisku na bas, ale go też nie gubią.

  4. Adam pisze:

    Witam Panie Piotrze
    po ostatnim AVS sporo pozytywnych komentarzy pojawiło się dotyczących zestawienia Hegel/Xavian. Czy porównania H160/Stella byłoby reprezentatywne dla połączenia H200/Stella. Rozważam zmianę kolumn (obecnie Harpia Ammstaff Mini).Muzyka różna – od Shade do Death/black metal
    Byłby to istotny krok w przód?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie mam niestety kompetencji do udzielenia takiej porady. Przede wszystkim nie znam tych Harpii. Być może ich gdzieś przelotnie słuchałem, ale nie pamiętam.

  5. DX pisze:

    Witam Panie Piotrze
    Dziękuje za kawał dobrego tekstu. Prosiłbym o opisanie jak wypadało pozycjonowanie tych kolumn w pokoju?Pod jakim kątem skręcenia do środka i jakie odległości od ścian by Pan polecił? Próbował Pan ustawić głośniki na np płytach granitowych?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Na płatach granitowych nie stawiałem. Co do samej lokalizacji, to u mnie jest stety-niestety tak, że każde niemal kolumny grają optymalnie w tym samym miejscu – około metr od ścian bocznych i ponad półtora od tylnej. Ta duża odległość za plecami ma bardzo duże znaczenie, tak więc żal mi tych, którzy nie mogą sobie na nią pozwolić. Odginam zwykle średnio, czasami też mocniej, a czasami wcale. Stelle były odchylone standardowo, czyli średnio. Im także dużo miejsca z tyłu bardzo się podobało.

  6. Tom pisze:

    Ciekawe jak elektronika Naima sobie poradzi z tymi kolumnami jeśli chodzi o brzmienie w muzyce klasycznej?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Bez wątpienia elektronika Naima sobie poradzi.

  7. Tomek pisze:

    Nie mam możliwości odsłuchu tych kolumn, ale wizualnie bardzo mi się podobają i mam możliwość okazyjnego ich zakupu. W związku z tym pytanie jak zagrają z zestawem audio analogue fortissimo? Słucham praktycznie każdego rodzaju muzyki czyli rocka, metalu, jazzu i bluesa. Z góry dziękuję za odpowiedź

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie słyszałem więc nie wiem. Może ktoś inny doradzi.

  8. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, jest w naszym kraju już dostępna nowość od Xaviana – przepiękne kolumny podłogowe Xavian Calliope… mam nadzieję, że Pan je zrecenzuje.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem, może.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy