Recenzja: Xavian Stella

Xavian_Stella_Review_HiFiPhilosophy_008   Zapomnieliśmy o podłodze. Ciągle tylko „przy komputerze” albo „przy odtwarzaczu”, a tymczasem najważniejsze audiofilskie zmagania toczą się na podłodze. Na niej bowiem stawia się to, co w audiofilizmie jest duszą i sercem, czyli kolumny podłogowe.

Dobre „podłogówki” to skarb i przedmiot najbardziej skomplikowanych wyborów. Bo odtwarzacz, gramofon czy jakiś kabel wybiera się wyłącznie pod kątem brzmienia i portfela, a kolumny również wnętrza. Powinny być dla naszej siedziby w miarę możności ozdobą i uwzględniać jej rozmiar, a dźwięk i cena wciąż pozostają wprawdzie kluczowe, ale bardziej zrelatywizowane do tych innych wartości.

Zatem to na podłodze najwięcej będzie się działo i najwięcej rzuca ona wyznań, a zdajmy też sobie sprawę, że przeważnie to na głośniki a nie elektronikę kierujemy wzrok w momencie poprzedzającym odlot, czyli szczególny ów moment, kiedy przestajemy cokolwiek widzieć poza muzyką przyobleczoną w kształty marzeń i wyobrażeń.

Tak więc kolumny to audiofilska latarnia magiczna i jednocześnie problem. Problem z brzmieniem, wyglądem, rozmiarem, ceną i ustawieniem, a także opinią żony, troską o innych domowników, okablowaniem, akustycznym wystrojem i mocą skuteczną wzmacniacza – a przede wszystkim największy z samym aktem wyboru. Bo kolumn, w tym kolumn podłogowych, jest na rynku bez liku i nawet osoby zawodowo związane z tematem nie ogarniają tego w pełni. Ani bym się ważył brać za wyliczenie wszystkich istniejących podłogówek z przedziału około 15 tysięcy, a co dopiero mieć zdanie o wszystkich ich brzmieniu oraz innych plusach i minusach. Ale że tu i tam się bywało oraz niejednego słuchało, to za opiniowanie jednych takich brać się gotowym. Rzecz tyczy oczywiście tytułowych Xavian Stella, które prosto z Pragi niedawno zjechały i właśnie proces ich wygrzewania dobiega. Nie było wprawdzie czasu prowadzić go przez setki godzin, ale przeszło dwa tygodnie po kilka dziennie sobie pograły i pora zebrać tego owoce. A że o czeskiej firmie Xavian, prowadzonej przez włoskiego konstruktora Roberto Barlettę, mowa była już przy innych okazjach, jak również był wywiad z nim samym, przejść zatem możemy od razu do sedna i na istocie się skupić.

Budowa

Czeska kolumna rodem z... Włoch. Xavian Stella w pełnej okazałości.

Czeska kolumna rodem z… Włoch. Xavian Stella w pełnej okazałości.

   Zaczynanie od kwestii technicznych i od wyglądu to w tym wypadku będzie sama przyjemność. Albowiem wygląd jest wyróżnikiem, a technika doń się dopasowuje. Przede wszystkim kolumny są ładne. Mało powiedziane – wyglądają rewelacyjnie. Kto podczas ich bytności zachodził, od razu słychać było od progu: Oooo! albo Aaaaa! i zaraz sypały się pytania: Co to? Czy naprawdę są z drzewa? Kto takie zrobił? Ile kosztują? Jak grają?

Bo faktycznie – każdego z miejsca kupują te Xavian Stella wyglądem i kiedy ktoś głośników w takim rozmiarze szuka, nie przejdzie obojętnie. Świeżo rozpakowane pachną lasem i stolarnią, a wyglądają tak, że nawet żona pochwali; mimo że żona, zwłaszcza taka w byciu żoną wprawiona, chwalić rzeczy mężowskich nie miewa zwyczaju, bo to psuje jej politykę. Tak więc tym większy szacunek dla maestro Barletty za jego dzieło zdolne te żonine wytyczne przełamywać i zmuszać do pochwał. Ale co my tu panie z żonami, kiedy nam przede wszystkim się podobają. Kolumny biją w oczy nie byciem ze sklejki, i chociaż klejenie forniru niejedni mają do perfekcji opanowane, to jednak co lite drewno, to lite. Podkreśla jeszcze to bycie litym obróbka na okrągło, tycząca wszystkich krawędzi. Obszernymi, opływowymi krągłościami obdarzono bowiem zarówno krawędzie pionowe jak i te na obwodzie zwieńczenia, efektownie łącząc ich zbiegi kształtnymi kulistościami. W połączeniu z dyskretną mozaikowością struktury powierzchniowej z łączonych pytek orzechowego drzewa oraz też krągło obrobionymi czarnymi cokołami i krągłą czernią membran daje to efekt elegancji, dopasowania i wyszukanego estetycznego smaku. Patrzysz na nie i już ci przyjemnie, zanim jeszcze zacząłeś słuchać. W rozmiarze wszystko to średnim, z wysokością licząc łącznie z kolcami (w komplecie) na metr i dwa centymetry przy wadze dwudziestu pięciu kilogramów sztuka. Wagę tę można sobie jeszcze powiększyć sypiąc wypełnienie w dolne komory, a sam zamiast tego posadziłem na tych Xavianach tłuściuchne myszy Entreqa; każda po pięć kilogramów kwarcu mieszanego z proszkiem miedzianym, który też chroni przed wibracjami, tyle że z drugiej strony.

Od strony zaś czysto technicznej także jest nietypowo, podobnie jak z tą litą, gdzie indziej nie spotykaną substancją tworzywa. Bo okazuje się, że to rzadko widywany układ z drugą membraną pasywną, czyli czymś w rodzaju lepszego jakościowo bass-refleksu. Górny głośnik średnio-niskotonowy to normalna konstrukcja aktywna, z zakresem sopranowym odciętym na poziomie 2700 Hz przez zwrotnicę z kondensatorami Mundorfa, a dolny to szerokopasmowiec pasywny, to znaczy stanowiony przez samą membranę osadzoną w koszu – bez cewki, magnesu i karkasa. Tak aby napędzał ją sam rezonans idący z zamkniętej obudowy, a nie magnetyzm elektromagnesu gonionego prądem sygnału. Z uwagi na duże koszty to rzadkie rozwiązanie, bo wszak tańszy o wiele jest sam pusty tunel bass-refleksu niż cały pasywny głośnik. Natomiast tak samo jak w przypadku bass-refleksu zadaniem jest poprawa i wzmacnianie najniższego zakresu, z tym że tu przeskakujemy chytrze (chociaż za większe pieniądze) nad problematyką akustyki własnej tunelu, a samo podtrzymanie basowego wybrzmienia będzie krótsze i lepiej kontrolowane.

I trzeba przyznać, że jest to doprawdy piękna kolumna. Co za stolarka!

I trzeba przyznać, że jest to naprawdę piękna kolumna. Co za stolarka!

Oba głośniki – pasywny i aktywny – pochodzą od Xaviana, a ściślej od powiązanej z nim rodzinnie włoskiej firmy AudioBarletta. Oba mają średnicę 18 cm i membrany polipropylenowe o miękkiej, zmniejszającej rezonans warstwie powierzchniowej, napędzane układem magnetycznym także sporządzonym z naciskiem na niski poziom zniekształceń. Pojedynczy głośnik wysokotonowy to również produkt AudioBarletty; mający średnicę 26 mm i posługujący się identyczną techniką membrany soft dome, czyli przez przypadek wynalezioną miękką membraną zmniejszającą zniekształcenia i rozszerzającą pasmo. (Dokonanie Billa Hechta z 1967 roku). Tweeter ten pomyślany został jako suchy, czyli nie korzysta z cieczy ferromagnetycznej, a także nie ma wokół siebie akustycznych ustroi, co częstym jest rozwiązaniem.

Przy podziale na wysokości 2700 Hz zakres niski u Xaviana Stella osiąga 39 Hz, a górny 20 kHz; wszystko to przy impedancji 8 Ω i efektywności 88 dB. Tak więc do pogonienia tego częściowo pasywnego układu potrzebować będziemy dość sporej dawki prądu, ale sam producent nie podziela takiej opinii, zalecając wzmacniacze z zakresu 30-150 W. Cena całości jest śmieszna, albowiem czternaście i pół tysiąca to dokładna należność jaką ustaliło duńskie Raidho za samo wykończenie podobnych z wyglądu kolumn D2 w okleinie drewnianej a nie najtańszej z tworzywa.

Zostaje jeszcze dorzucić, że do podpinania głośnikowego przewodu realizują Stelle pojedynczą parę złoconych terminali, a ich konstrukcja zamknięta wzbogacona głośnikiem pasywnym powinna odznaczać się dużą jak na ten rozmiar i skalę membran siłą sekcji basowej, co trzeba już tylko sprawdzić i za co się właśnie bierzemy.

Brzmienie: Z Heglem H160

Stella obiecuje również piękne brzmienie za sprawą 26-milimetrowego, miękkiego tweetera...

Stella obiecuje również piękne brzmienie za sprawą 26-milimetrowego miękkiego tweetera…

   W ramach odsłuchu wykonałem dwa osobne podejścia. Pierwsze ze wzmacniaczem tranzystorowym Hegel H160 o mocy 150 W/8 Ω, czyli tej zalecanej; drugie z lampowym systemem własnym mocy 25 W/8 Ω, czyli teoretycznie nieco za małej. Towarzyszył temu jak zwykle odtwarzacz Accuphase DP-700 i goszczony akurat kabel głośnikowy Siltech Signature, a więc przybysze z high-endowej krainy.

Hegel to czysty tranzystor, czyli można się było obawiać głuchego i dominującego basu, cokolwiek uszczypliwej góry oraz braków humanizacji na środku. Ale czasy kiedy wzmacniacze tranzystorowe tak grały należą już do przeszłości. Szanujący się tranzystor za średnie pieniądze potrafi teraz wzmacniać w sposób skutkujący dźwiękiem podobnym do lampowego przy zachowaniu cech charakterystycznych dla dobrej szkoły imienia imć pana tranzystora, a więc szybkości, dynamiki i przejrzystości. Hegel to jednak firma mająca ambicje i duże sukcesy, a te nie przyszły same i nie pojawiły się jako efekt sztampowych zachowań. Tym bardziej, że wzmacniacze to jej specjalność i na czym jak na czym, ale na nich się zna. Oznaczało to tym większe oczekiwanie rzeczy ciekawszych niż tylko takie dobre.

Opis chciałbym zacząć niepoprawnie, bo od środka, czyli od ludzkich głosów. Sygnał płynący od Accuphase wzmocnił Hegel w ten sposób, że nie byłoby łatwą sprawą odgadnięcie nielampowego charakteru wzmocnienia. Faktem jest, że nie było w tych głosach ocieplania ani lepkiej, ciągnącej się słodyczy, ale wierność artykulacyjna, świeżość i naturalizm godnie je zastępowały. Misterność cyzelacji, wierność rysunku, natychmiast wyczuwalna delikatność wszędzie tam, gdzie się ona powinna zjawiać, wraz z ogólnym bogactwem harmonicznym dawały efekt z jednej strony uznania dla takiej szkoły dźwięku, z drugiej zadowolonego spełnienia, jako że przywykłem to słyszeć na własnego sprzętu podwórku. Tak brzmieć po audiofilsku powinno, to właśnie jest dobry standard. Z miejsca się więc poczułem u siebie i słowo „znowu” wypełzło samo z nicości. „Znowu gra dobrze, jak należy, odpowiednio, jak trzeba.” Można więc było siadać i słuchać ze świadomością, że niczego nie będzie brakować. A zatem tu, pośrodku pasma, był to po prostu dobry poziom bez żadnych lampowych upiększeń. Bez podgrzania, słodzenia i wzbogacania dźwiękowych powierzchni chropawością brzmieniowego naskórka, ale z kulturą, przenikliwie, przejrzyście, uczuciowo i całościowo efektownie. Na poziomie dalekim od przeciętności, nawet takiej naprawdę solidnej.

...oraz pary polipropylenowych membran nisko-średnio tonowych o średnicy 180mm. Wszystkie głośniki to twór Xaviana, znany pod marką AudioBarletta.

…oraz pary polipropylenowych membran nisko-średnio tonowych o średnicy 180 mm. Wszystkie głośniki to twór Xaviana, znany pod marką AudioBarletta.

Tak więc summa summarum był to tak zwany dobry środek – taki rzeczywiście dobry, choć nie aż oszałamiający. Ale jeszcze ciekawsze rzeczy dziać się okazały na skrajach. Primo, soprany okazały się wyjątkowo strzeliste i mające szczególnie dużo do powiedzenia. Można je wprawdzie było powściągać flagowym kablem symetrycznym Tellurium, ale traciła na tym cokolwiek dźwięczność, która z Tonalium Audio była z kolei aż prawie nazbyt dźwięczna. Tak więc zależy co kto lubi, bo są zwolennicy łagodzenia i są zdeklarowani wrogowie. Niektórzy cenią spokój i łatwość przyjemną słuchania, a inni przy takim łagodzeniu od razu się aż burzą i zaraz się od nich dowiesz, że obraz jest „zamulony”. W sumie po obu stronach racja, bo słuchać dobrze jest miło, ale też pozostaje faktem, że żywa muzyka to niezłagodzony atak sopranów. Już same prawdziwe oklaski w aktywnej akustycznie sali potrafią zakłuć w uszy i przytłaczać hałasem, a co dopiero saksofon czy zgrupowane puzony. Rzeczywistość realnie bezpośrednia a nie ta nagraniowa ma na to takie remedium, że ostrość łagodzi przestrzenią. Wzbogaca sopranowe nuty, nawet te agresywne, nieosiągalną dla nagraniowego powidoku trójwymiarowością ich kształtu, co zmienia postać rzeczy. Poza tym syci bogactwem; i to jest drugi sposób, dzięki któremu sopranowa aktywność staje się w odbiorze łatwiejsza. Sposobem poprzez złożoność i w efekcie poznawczą ciekawość. Nie staje się przez to łatwa, bo tak aż to nie działa – i trąbka słyszana z bliska ma to swoje wibrujące ukłucie – ale ów dźwięk rzetelnie prawdziwy ma złożoność oraz przestrzenną ma formę, co czyni go ciekawszym, ergo w odbiorze chcianym. Ten sam problem w przypadku aparatury jest miary czysto jakościowej i ma wymiar w zasadniczym stopniu czysto ekonomiczny, bo w pełni rozwiązanym słyszałem go jedynie u super Vox Olympian, u których cena jest straszna. Na szczęście za wielokroć mniejsze pieniądze może być też rozwiązany, godząc potęgę wibracji z łagodzącymi chwytami. To potrafi już wiele systemów, a zatem i wiele kolumn, a Xavian Stella z Heglem też mieli swoje sukcesy. Z jednej strony skalę zakresu dającą siłę ataku; z drugiej kontrolę i panowanie, pozwalające unikać histerii. Dokładnie to przesłuchałem na najtrudniejszych nagraniach i system świetnie się bronił przed sopranową anarchią. Żadnej złośliwej pikanterii czy trzeszczenia jak stare radio. Soprany, owszem, strzeliste i nie pozwalające się mijać, ale łagodzone przestrzenią i z sensem dawkowane, a nie bez sensu kwiczące, niczym pojmany prosiak. (Kto trzymał drące się prosię, wie dobrze o czym mówię.)

Pora znaleźć ślicznej Czeszce o Włoskich korzeniach jakieś godne towarzystwo.

Pora znaleźć ślicznej Czeszce o włoskich korzeniach jakieś godne towarzystwo.

To mnie znów zaskoczyło, bo oczekiwałem słabszej kontroli lub chwytu ze złagodzeniem, ale najciekawsze rzeczy dziać się okazały na dole a nie górze. Co nie powinno być niespodzianką, z uwagi na ten pasywny głośnik, ale jednak mnie zaskoczyło skalą wyrafinowania. Bo bas faktycznie okazał się duży jak na tą wielkość kolumn; ale duży to zwykle znaczy kryjący, chowający resztę pod sobą. I nawet kiedy bas nie tylko jest duży ale też dobry jakością (to znaczy przestrzenny, akustyczny, rozdzielczy i o wyraźnym rozrysie), z reguły resztę przykrywa i staje się dominantą, a wówczas sama jego kultura będzie musiała wystarczyć, bo reszty nie będzie widać. Ale nie tu, nie tym razem. Z niemałą satysfakcją odnotowałem na wielu specjalnie dobranych przykładach, że tak jak w żywej muzyce każdy instrument gra własną rolę i daje się wyodrębnić, tak również tutaj, z Heglem i przede wszystkim Stellami, muzyka przy udziale perkusji wciąż zachowywała złożoność i niczego mocny bas się tutaj popisujący w sobie przy okazji nie topił. Był mocny i naturalnie zrobiony, ale żyć dawał też innym, co skutkowało większą złożonością całości i co mi się w tym graniu najbardziej podobało.

Brzmienie: Z ASL Twin-Head i Croftem

Może i Hegel HD160...

Może i Hegel HD160…

   Wiecie co, dobry wzmacniacz tranzystorowy ze średniego przedziału cenowego to teraz naprawdę radość użytkowania, ale high-endowa lampa to wciąż jednak co innego. Choć przyznać trzeba, że do jej brzmienia zwyczajnie przywykłem, a kiedyś tam, dawno temu, pod własny gust była strojona i nie ma się co dziwić, że trafia z tym gustem w sedno. Ale dajmy spokój wojenkom lampowo-tranzystorowym, bo przedmiot wywodu jest inny. Jednakże i w odniesieniu doń pozwolę sobie napisać, że „nie ma to jak w domu”. Z czystym sumieniem, ponieważ Xavian Stella wprowadziły mnie na obszar brzmienia które cenię, stawiam za wzór i tak zwyczajnie, po prostu lubię. Same sprawiły to jakością brzmienia wspieraną świetnym wyglądem, a Croft z Twin-Head jakością sygnału oraz mocą, która wcale nie okazała się za mała. Tak więc głośniki do wysterowania trudne nie są i obawy z tym związane nieco na wyrost. Pewnie, muśnięciem kilku Watów się w nich pożaru mocy nie wznieci, ale dwadzieścia parę Watów hybrydowej w zupełności starczyło. Podobnie wystarczył średni Hegel i podobnie przed nim 100-watowy Schiit Ragnarok, z którym wspólnie testowały (bardzo udanie) przetwornik flagowy Hegla.

Wejdźmy w brzmieniowe konkrety. Scena sięgnęła wraz z lampowym wzmocnieniem nieco dalej na głębię, a pierwszy plan też głębiej się rozlokował, wyraźnie za linią głośników.

No tak, zapomniałem wyłożyć elementy sceniczne przy Heglu i już to z przeprosinami nadrabiam. Otóż Xavian Stella grają w zależności od wzmacniacza trochę lub nieco więcej niż trochę za linią głośników, na scenie dość głębokiej, ale nie jakoś szczególnie. Mają przy tym tendencję do wychodzenia z dźwiękiem w stronę słuchacza i wypełniają dźwiękową chmurą obszar tak pomiędzy jedną trzecią a połową kubatury pokoju o powierzchni dwudziestu paru metrów i o wysokim sklepieniu. Są zatem nie tylko same średniej wielkości, ale także do średnich pomieszczeń; przy czym radzą sobie też dobrze w niewielkich (co sprawdziłem na siedemnastu metrach), a do wielkich trzeba będzie użyć głośników gabarytowo większych. Wszakże jedna istotna uwaga. W przeciwieństwie do monitorów, które tolerują, a nawet lubią, słuchacza usadowionego blisko, Xavian Stella życzą sobie widowni w pewnym oddaleniu; tak na dwa metry minimum. Scena wówczas się bardziej na głębię rozciąga i lepiej perspektywicznie porządkuje, a całe widowisko nabiera rozmachu, stając bardziej obrazową, szerzej zakrojoną wizją. Tak w każdym razie było u mnie i na tej bazie uogólniam.

...oraz zestaw ASL/Croft nie dorównują Stelli urodą wizualną, ale bez przeszkód ukazały jej niebanalne walory brzmieniowe.

…oraz zestaw ASL/Croft nie dorównują Stellom urodą, ale bez przeszkód ukazały ich niebanalne walory brzmieniowe.

Pora przedłożyć, co się zmieniło względem napędu tranzystorowego i pod dyktando dużo większych wydanych na lampy pieniędzy. Owoż zmieniło się sporo, ale bynajmniej nie wszystko. Najbardziej zmieniła się relacja góra-środek i to co działo się na tym środku. Szalejące przy tranzystorze i działające częściowo na własną rękę soprany zostały teraz w sposób stanowczy do całości inkorporowane, a więc stały bardziej współpracujące i lepiej kontrolowane, do czego zdążyłem przy własnym torze przywyknąć. Bardzo efektowne w sensie dźwięczności i elegancko przestrzenne, a przy tym wzięte w ryzy i mniej się sobiepańskim indywidualizmem narzucające, zadowoliły mnie całościowo bardziej, podobnie jak cały dźwięk, który się obniżył, minimalnie także ocieplił i nieco też spotężniał, stając z jednej strony łatwiejszym do konsumpcji, a z drugiej wyraźnie obfitszym tonalnie przy większej ogólnej zwartości. Rysem głównym przekazu stała się teraz koherencja i komasacja, a nie separacja i rozciąganie. Obraz dźwiękowy się skupił, obniżył tonacyjnie, nabrał masy i jednocześnie wewnętrznie wzbogacił W efekcie nie mógłbym teraz napisać, że wokale nie są chropawe, ciepławe, słodkawe i ciągnące; bo takie właśnie były, chociaż przyjemnie chropawej faktury miały o wiele więcej niż tej słodyczy i ciepła. Te bowiem pozostawały śladowe i zapewne sama zamiana kabla zasilającego w Twin-Head z topowego Harmonixa na coś chłodniejszego  i mniej zaangażowanego emocjonalnie już by je rugowała – ale właśnie tego bym nie chciał. Bo za to ten kabel kocham, że daje ciepło i słodycz, oferując jednocześnie brzmieniowe bogactwo i zjawiskowe kształtowanie całości; przy czym nie działa w sposób prymitywny – cukierkowo mdlący i nudziarsko uśredniający, czego nie znoszę. Może i jest ogólnie biorąc trochę za bardzo rozgrzany (chociaż nie zawsze), ale nie przeszkadza mu to działać oszałamiająco i niejednokrotnie byłem świadkiem jak system dzięki niemu wydobywał się z pozornie beznadziejnej zapaści. Tym razem tak się nie stało, ponieważ wpięty był zawczasu a wcześniej zasilał też Hegla; no i trzeba przy okazji dorzucić, że listwa Power Base wpięta do ściany Sulkiem też swoje dla całości robiła. (Raz ją kiedyś, tak z czczej ciekawości, zastąpiłem rozdzielaczem z marketu i od razu odechciało mi się na przyszłość podobnych eksperymentów.)

Dobrze. No więc mamy te poskromione ale wciąż aktywne i znakomicie dźwięczne soprany o dobrej też trójwymiarowości, jak również lubą uszom średnicę z akcentami ciepła i słodyczy wkładanymi w popisową głębię fakturowania, a także ogólną dźwiękową poezję z dodatkiem przejrzystości, rytmu i z niezłym całościowo rozmachem (mimo iż czuć, że to nie są głośniki jedne z tych wielkich). Niemniej orkiestra posiadała swój ciężar i siłę ataku przechodzącą w zdolność do przytłaczania, a łopot membran perkusyjnych też miał to swoje przytłaczające działanie. Nie takie jak we Wrocławiu, gdzie na spotkaniu audiofilskim brylowały wielkie Tranner & Friedl Isis, dające prawdziwy pokaz basowej mocy, ale na tyle wyraźnie, by słuchacz poczuł na sobie bęben i sobie go chcąc niechcąc wyobraził.

Najnowsze kolumny Xavian to misterna kombinacja urody rzemieślniczej oraz wyrafinowanego brzmienia, która to w pełni uzasadnia oficjalną cenę. Produkt godny polecenia!

Najnowsze kolumny Xavian to misterna kombinacja urody wizualnej oraz wyrafinowanego brzmienia, Produkt godny polecenia!

Bo właśnie jeżeli czegoś specyficznego w tych Xavian Stella szukać, to będą tym skraje pasma. Środek po prostu jest należyty w sensie bardzo dobrego poziomu, dzięki któremu odda wiernie cechy samego toru, natomiast soprany są ekspansywne i w przekazie cały czas mocno obecne, a bas jak na ten rozmiar kolumn naprawdę mocny i przede wszystkim taki gatunkowy. Bo znowu, tak jak wcześniej przy Heglu, miałem przyjemność odnotowywać jak swoją dużą siłą wspieraną jakością nie przykrywał innych składników. To jest chyba tych Xavian Stella największy wyróżnik i niewątpliwy ich as atutowy: bas mocny, akcentujący, a przy tym szczególnie rozdzielczy – lecz mimo tej wielkości nie dominujący sobą pozostałych składników brzmienia. Tak jak prawdziwa perkusja, choćbyś najmocniej w nią walił, nie tłumi gitar ani klawiszy, tak samo Xavian Stella nie przykryją reszty brzmienia dominującym basem w upraszczającym łoskocie. Przy czym tyczy to w równym stopniu basu elektronicznego, co jest jeszcze trudniejsze. Bas pozostaje w tych kolumnach wyraźnie obecny i ma swój wyraz powagi, niemniej pozwala zaistnieć reszcie, a nawet pięknie z nią współgra.

Trochę w tej sytuacji żałuję, że o tym nietypowym głośniku pasywnym przeczytałem przed rozpoczęciem słuchania, gdyż milej niewątpliwie by było móc najpierw szczególność basowych umiejętności Xavianów samemu na słuch ustalić, a potem o niej przeczytać i móc się dowartościowywać własną spostrzegawczością; ale to tylko stracona okazja puszenia się przed samym sobą, a dla czytelnika liczą się tylko fakty. Te zaś są takie, że Xavian Stella to kolumny które naprawdę niemało potrafią w zakresie sopranów, wzorcowo przekażą środek pasma, a najwięcej w sensie niezwykłości mają do powiedzenia na dole. To bas czyni je szczególnymi, tak samo jak szczególnie elegancki ów wygląd przy niewygórowanej cenie. Nie są drogie jak na tę klasę, w czym uczestniczy nie tylko piękna powierzchowność, ale i umiejętności wokalne. Pamiętać jedynie trzeba, że umiejętności te stawiają też wymogi, narzucając przyszłemu stroicielowi toru większą staranność niż ma to miejsce w przypadku głośników celowo dla łatwości użycia lub skutkiem cięcia budżetu na tweeter umiarkowanych w górnym zakresie. Bo wprawdzie na papierze owe 20 kHz nie wydają się trudne, ale w praktyce „suchy” tweeter Stelli okazuje się bardzo aktywny, stwarzając na równi szanse co i narzucając wymogi. Środek za to, to sama przyjemność użycia i dokładne odzwierciedlenie umiejętności toru, a bas jest bonusem specjalnym, podobnie jak super wygląd.   

Podsumowanie

Xavian_Stella_Review_HiFiPhilosophy_008   Podsumowanie samo właśnie się napisało. W relacji z ostatniego AVS chwaliłem świetną prezentację nowych podstawkowych Xavianów, potrafiących nawiązywać do brzmień wybitnych w budżetowym przedziale ekonomii, a teraz na własnych śmieciach miałem do czynienia z klasą marki na bazie nowych kolumn podłogowych. Stylowy, wysmakowany – gabinetowy wręcz – wygląd, w połączeniu z akceptacją użytkową dla niewielkich także pomieszczeń, zestawiony ze szczególnymi umiejętnościami rozciągania pasma przy jakościowej niczym dobre wino średnicy, składają się na zachęcającą sumę. A że suma ta nie sumuje się jednocześnie do wysokiej kwoty nabywczej, to tym oczywiście lepiej. Kto zatem stawia nie tylko na brzmienie ale także na wygląd, ten wybór będzie miał w odnośnej okolicy cenowej dość prosty, natomiast względem samego brzmienia, to konkurencja tutaj jest monstrualna i od tej konstatacji zaczynałem. Na korzyść nowych Stelli przemawia rozwartość pasma i zdolność bezstratnego odwzorowania zalet nawet bardzo zaawansowanego technicznie toru. Ale czy to wystarczy w konfrontacji z plejadą brzmień konkurencji, to już każdy poszukujący będzie musiał sprawdzać osobiście, porównując do tego, co wydało mu się najsensowniejsze podczas wstępnej selekcji.

 

W punktach

Zalety

  • Wysoki poziom ogólny brzmienia.
  • Żadnych w tym brzmieniu wad.
  • Szczególnie szeroko jak na ten przedział cenowy zakreślone pasmo dźwiękowe.
  • Aktywne, stale obecne w przekazie soprany.
  • Piękny średni zakres.
  • Wyjątkowo rozdzielczy i niczego nie przykrywający bas.
  • Spora scena o ładnej głębi.
  • Czytelne, szczegółowe brzmienie.
  • Prawidłowa jak na ten format głośników potęga dźwięku.
  • Plastyczność, pozbawiona rozjaśnień i przyciemnień.
  • Dźwięk wolny też od ostrości i chłodu.
  • Duży naturalizm i zdolność przekazywania piękna.
  • Obudowy z litego drzewa, wyjątkowo efektowne wzorniczo.
  • Dobre związanie pasma.
  • Wysokiej jakości głośniki od AudioBarletta.
  • Zwrotnica z kondensatorami Mundorfa.
  • Świetnie się sprawdzający głośnik pasywny zamiast zwykłego bass-refleksu.
  • Możliwość antywibracyjnego dociążenia.
  • Rozsądnie skalkulowana cena.
  • Made in Czech Republic.
  • Uznany producent.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Dopasowując tor trzeba zwrócić szczególną uwagę na klasę sopranów.
  • Moc wzmacniacza nie musi być duża, ale powinna być przynajmniej średnia.
  • Nie lubią bardzo blisko siedzących słuchaczy.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Moje Audio

Dane techniczne:

  • Efektywność: 88 dB / 2,83V / 1m
  • Pasmo przenoszenia: 39 – 20.000 Hz (-3dB, na osi)
  • Impedancja nominalna: 8Ω
  • Zalecana moc wzmacniacza: 30-150 W
  • Częstotliwość podziału: 2.700 Hz
  • Wymiary WSG: 990 x 230 x 276 mm
  • Masa: 25 kg/sztuka
  • Cena 14 490 PLN.

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przetwornik: Hegel H30.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Wzmacniacze: Hegel H160, Schiit Ragnarok.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Głośniki: Xavian Stella.
  • Kabel głośnikowy: Siltech Signature.
  • Interkonekty: Harmonix HS101-Improved-S RCA, Sulek Audio RCA, Telurium Q Black Diamond XLR, Tonalium Audio XLR.
  • Kable zasilające: Crystal Cable Reference, Harmonix X-DC350M2R, Sulek Audio.
  • Listwa: Power Base High End.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

16 komentarzy w “Recenzja: Xavian Stella

  1. Adam K. pisze:

    Dziękujemy za recenzję. Xavian po raz kolejny potwierdził swoją klasę.
    Fajnie byłoby Panie Piotrze, gdyby udało się Panu zrecenzować referencyjne monitory Xavian Orfeo. Pozdrowienia.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Orfeo może się uda, ale nie obiecuję. Dużo sprzętu czeka w kolejce.

  2. OMA pisze:

    Interesuje mnie porównanie Ambra vs. XN 250 🙂 Może uda się, bo myślę, że wielu użytkowników XN 250 zastanawia się nad Ambrą:)

    1. PIotr Ryka pisze:

      Może, ale to nie zależy tylko ode mnie. Ale są takie plany.

  3. Lennonsjo pisze:

    Witam, jak Stelly radzą sobie z ciężkim rockiem i metalem?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Całkiem dobrze. Adekwatnie do poziomu cenowego. Nie kładą nacisku na bas, ale go też nie gubią.

  4. Adam pisze:

    Witam Panie Piotrze
    po ostatnim AVS sporo pozytywnych komentarzy pojawiło się dotyczących zestawienia Hegel/Xavian. Czy porównania H160/Stella byłoby reprezentatywne dla połączenia H200/Stella. Rozważam zmianę kolumn (obecnie Harpia Ammstaff Mini).Muzyka różna – od Shade do Death/black metal
    Byłby to istotny krok w przód?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie mam niestety kompetencji do udzielenia takiej porady. Przede wszystkim nie znam tych Harpii. Być może ich gdzieś przelotnie słuchałem, ale nie pamiętam.

  5. DX pisze:

    Witam Panie Piotrze
    Dziękuje za kawał dobrego tekstu. Prosiłbym o opisanie jak wypadało pozycjonowanie tych kolumn w pokoju?Pod jakim kątem skręcenia do środka i jakie odległości od ścian by Pan polecił? Próbował Pan ustawić głośniki na np płytach granitowych?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Na płatach granitowych nie stawiałem. Co do samej lokalizacji, to u mnie jest stety-niestety tak, że każde niemal kolumny grają optymalnie w tym samym miejscu – około metr od ścian bocznych i ponad półtora od tylnej. Ta duża odległość za plecami ma bardzo duże znaczenie, tak więc żal mi tych, którzy nie mogą sobie na nią pozwolić. Odginam zwykle średnio, czasami też mocniej, a czasami wcale. Stelle były odchylone standardowo, czyli średnio. Im także dużo miejsca z tyłu bardzo się podobało.

  6. Tom pisze:

    Ciekawe jak elektronika Naima sobie poradzi z tymi kolumnami jeśli chodzi o brzmienie w muzyce klasycznej?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Bez wątpienia elektronika Naima sobie poradzi.

  7. Tomek pisze:

    Nie mam możliwości odsłuchu tych kolumn, ale wizualnie bardzo mi się podobają i mam możliwość okazyjnego ich zakupu. W związku z tym pytanie jak zagrają z zestawem audio analogue fortissimo? Słucham praktycznie każdego rodzaju muzyki czyli rocka, metalu, jazzu i bluesa. Z góry dziękuję za odpowiedź

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie słyszałem więc nie wiem. Może ktoś inny doradzi.

  8. Adam K. pisze:

    Panie Piotrze, jest w naszym kraju już dostępna nowość od Xaviana – przepiękne kolumny podłogowe Xavian Calliope… mam nadzieję, że Pan je zrecenzuje.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem, może.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy