Recenzja: Rogoz Audio 3RP1/BBS

 Rogoz_Audio_3RP1_006_HiFi Philosophy  Tak się nad Wisłą podziało, że słowo „platforma” jest teraz gorące i wywołuje mnogie skojarzenia. Dystans dzielący platformę od awantury uległ drastycznemu skróceniu, a ilość adrenaliny po usłyszeniu tego słowa skokowo narasta. U jednych skojarzenia budzą się pozytywne, u innych przeciwnie, i tylko żule mają to wszystko tam, gdzie żule wszystko mają, czego nie będę nazywał. Dlatego z platformami trzeba ostrożnie, bo inaczej może być draka. Trzeba więc politycznie, dyplomatycznie, z wyczuciem. A to tym bardziej, że nie wchodzimy wprawdzie wraz z tą recenzją na obszar politycznej grandy, ale teren audiofilski także miejscami silnie jest podminowany, a minerów nie brak. Zasadzają się i tylko patrzą, co by tu zdetonować. Trotylem jest jak zawsze utrata pieniędzy, zainwestowanych niewłaściwie. To nic, że pieniądze nie ich, ani sami pożytku z tej czy innej inwestycji nie testowali. Wystarcza sam cień podejrzeń. I już piszą donos, że obywatel taki a taki pobłądził skutkiem nabycia tego a tego, a to w następstwie intrygantów takich a takich. Bo przecież pieniądz dobrze zainwestowany powinien… W sumie nie bardzo wiadomo, co powinien, ale na pewno nie to. A jak nas pouczają doradcy-partyzanci, przede wszystkim niczego drogiego w ogólności, ani w szczególe nic takiego, czego sam antyaudiofilski mudżahedin nie nabył, nie należy kupować, bo z automatu zostajesz idiotą. A szanujący się partyzant nie stawia na platformy, bo szkoda pieniędzy.

Latają epitety nad forami internetowymi niczym komary nad stawem i usiłują kąsać. Bo głównie o samo kąsanie tu idzie, jako że niektórzy czerpią zeń ogromną radość. Ach, jak to miło móc kogoś poczęstować obelgą, a sposobność na gruncie audiofilizmu na pewno się znajdzie. No bo przecież, a jakże. A zwłaszcza… Jakaś platforma? A na co to komu?

Nie wiem czyście zauważyli, ale prawie nikt na tych forach nie pisze, że ktoś wyrzucił pieniądze, ponieważ kupił rzecz za tanią. A prawdę mówiąc jest to najczęstszy sposób wyrzucania w audiofilizmie pieniędzy. Udzielając porad – których udzielam średnio kilku dziennie – bardzo rzadko natykam się na sytuację, że ktoś kupił coś drogiego i czuje się oszukany. Natomiast stan nabycia rzeczy taniej i w następstwie z nią obcowania poczucia, że nie potrafi grać na miarę oczekiwań – to norma. Tak więc niemal codziennie paru osobom tłumaczę, że zamiast tego trzeba kupić tamto lub tamto, bo inaczej to a to się nie stanie.

Doradzanie komuś z jednej strony jest miłe, bo lubię pomagać, ale z drugiej stresujące, bo nietrudno o pomyłkę. Te same rzeczy różnie się indywidualnie odbiera, tak więc o klops bardzo łatwo. A wówczas pretensje, albo wymowne milczenie – i w efekcie niemiła sytuacja. No ale i z tego składa się życie, nie ma rady.

Dobrze, wznieciłem już całkiem pokaźne dymy ponad różnego typu platformami i innymi audiofilskimi akcesoriami, których nabywanie bywa ośmieszane, tak żeby osłaniały zarówno tyły recenzenta jak i front jego ataku, czyli żeby w razie czego zawsze mógł się wykręcić. Albowiem czas właśnie nastał, żeby się zmierzyć z problemem platform. Tych audiofilskich, na których się stawia i na które niektórzy stawiają, a inni się z nich naśmiewają. Postawiła na nie między innymi firma Rogoz Audio, a sam postawiłem na tym na co postawił Rogoz Audio odtwarzacz. I zobaczymy co będzie. Bo właśnie od Rogoz Audio taka platforma przyjechała i sobie postała w oczekiwaniu na recenzję. Nie bezczynnie, tylko pracowicie różne rzeczy na sobie dźwigając, ale bez dania badawczej uwagi i przyznania użytecznej słuszności, co się właśnie powinno odmienić.

Tu wtrącę kilka banałów. Audiofilizm nie polega wyłącznie na kolekcjonowaniu i ewentualnym użyciu tego co się zasila prądem; zarówno prosto ze ściany, jak i za pośrednictwem innych urządzeń, jak głośniki albo słuchawki. Audiofilizm to całe pomieszczenia gdzie się słucha, a więc także stoliki, platformy, podkładki, dywany, akustyczne ustroje i nastroje żony. Te ostatnie potrafią bardzo wiele w audiofilizmie namieszać, a nawet go likwidować w całości bądź części, na zasadzie argumentów typu: „teraz mamy dziecko”, albo „w takim pokoju moja noga więcej nie postanie”. Nie są to argumenty do zbicia wprost, tak więc należy przede wszystkim unikać ich postawienia. Przy czym, żeby jasnym było – za dziećmi jestem jak najbardziej – ponieważ samotność w stanie permanentnym jest destrukcyjna. Przynajmniej dla większości osób. Tak więc bez dzieci obyć się w normalnym życiu nie sposób, ale całkiem małe są na szczęście tylko przez pierwsze kilkanaście miesięcy, a potem znowu można zacząć hałasować. Żonę natomiast – która jest nie mniej ważna, ale na pewno do hałasowania nigdy nie dorośnie – trzeba umiejętnie podejść. A podejść ją najłatwiej czymś ładnym i miłym. Kwiatki wręczyć z uśmiechem, kupić sukienkę, a przy okazji coś audiofilskiego przemycić. No i żeby to audiofilskie też w miarę ładne było. Tak więc ważne jest szczególnie dla audiofili nie-kawalerów, by ich audiofilski zakątek bardziej zdobił niż szpecił, a w związku z tym by składały się nań nie tylko dobrze grające, ale także dobrze wyglądające przedmioty. Czasami idzie to opornie, bo projektanci miewają dziwne pomysły, albo akurat najlepiej okazują się grać urządzenia wizualnie do siebie pasujące jak pieprz do deseru. Sytuacja staje się wówczas trudna; tym trudniejsza, im bardziej nam na danym zestawie zależy. Czy można w takiej sytuacji się obronić? Owszem, można. Można bowiem próbować to wszystko poustawiać na ładnych meblach, tak żeby cały estetyczny ambaras się zmniejszył. Jakoś tak skomponować, by wyjściowa brzydota się inscenizacyjnie pogubiła i przestała dojmować. A zatem stoliki i platformy to nasi sprzymierzeńcy. Pod warunkiem, że same będą ładne i cudzą brzydotę przysłonią, albo cudzą ładność jeszcze podkreślą. A niezależnie od żon oraz dzieci zawsze przyjemniej słucha się ładnie wyglądającego zestawu, tak więc jest w tym wszystkim także nasz egoistyczny, audiofilski interes.

Wiem, jestem męską szowinistyczną świnią (org. male chauvinist pig) oraz zacząłem nietypowo. Od drugiego końca. Bo przecież audiofil jegomość baczenie ma przede wszystkim na urodę muzyki, której sam chce zaznawać i przed innymi się nią chwalić. Tak więc stolik, platforma czy podstawka ma pracować przede wszystkim na rzecz tego dźwięku a nie jakichś wyglądów. Ale zacząłem tak nieprzypadkowo, jako że firma Rogoz Audio sama przykłada do wyglądu ogromną wagę.

Za parę linijek do tego wrócimy, a teraz tylko nadmienię, że Rogoz Audio powstało w 2007 roku, ale jego dzieje sięgają lat 80-tych i 90-tych, bo wówczas jego założyciel, pan Janusz Rogoż, zdobywał doświadczenia zarówno jako czynny audiofil, jak i pracownik Filharmonii Śląskiej. A że z wykształcenia jest zarówno plastykiem jak i muzykologiem, zebrało się to w całość na zasadzie ekskluzywnych akcesoriów, mających wielokierunkowo wspomagać muzykę w jej pięknie. Ziarnem, z którego to wykiełkowało, były różnice pomiędzy żywymi wykonaniami utworów Kalola Szymanowskiego pod batutą Karola Stryji, a ich rezultatami w postaci płyt. Pan Janusz był świadkiem i uczestnikiem tamtych nagrań i mógł się dowodnie przekonać, jak inaczej zabrzmiały potem w wydaniu płytowym. To był zaczyn i inspiracja do poszukiwań poprawy. Zaczęło się od standów głośnikowych, potem dołączyły platformy, a potem jeszcze stoliki. Początkowo była to działalność na własny użytek, potem także kolegów, a potem poszła narastająca fama a za nią sukces. Dzisiejszy Rogoz Audio jest spadkobiercą tamtych doświadczeń i jednocześnie firmą światową. Ma przedstawicielstwa na wszystkich kontynentach i produkcję liczoną w tonach a nie sztukach. Wciąż jest jednak skupiony na samej muzyce, bo inaczej nie miałoby to sensu. A skupienie to oznacza nie tylko pomiary na słuch końcowych użytkowników, a wcześniej samych projektantów, ale także laboratoryjne badania odpowiedzi akustycznej rozpraszanej na blatach i inne tego rodzaju profesjonalne zagrywki. Wypadają one ponoć świetnie, ale musimy tu wierzyć na słowo, skupiając się ze swej strony wyłącznie na zwykłym słuchaniu.

Wracając na moment do estetyki. Dla Pana Janusza, jako plastyka, musi mieć ona zasadnicze znaczenie. Tak więc projekty są doskonale wzorniczo zrealizowane, tak by swą świadomie wprawdzie jedynie w chwilach refleksji konstatowaną, ale cały czas do podświadomości docierającą harmonią kształtów wpływać na słuchającego. To właśnie jest owo maskowanie i uwypuklanie, o którym mówiłem. Urządzenia postawione na stolikach i platformach Rogoz Audio wyglądają lepiej. I już samo to jest wartością. Estetyka muzyczna idzie tu w parze z plastyczną, by całościowe zadowolenie było większe. Ale sam projekt bryły, nawet zliczany łącznie z technicznym zapleczem mającym brzmienie poprawiać, to jeszcze nie wszystko. Ważne jest też wykończenie, czyli lakiery i forniry. I tu natrafiamy na prawdziwy popis dbania o klienta. Możliwych kolorów jest w katalogu podstawowym 2500, pomnożone przez trzy gradacje lśnienia: mat, półmat i wysoki połysk. Ale nawet gdy jakaś barwa jest tak specyficzna, że pośród tych ponad dwóch tysięcy się nie znajdzie, zatrudniony w firmie kolorysta dobierze ją indywidualnie pod zamówienie. – I takie rzeczy się dzieją. Klienci naprawdę mają takie oczekiwania. Nie tylko odnośnie kolorów, ale także fornirów. Ktoś akurat zażyczył sobie dopasowania do stuletnich mebli w orzechu, na których  politura wraz z latami ściemniała. Nie ma sprawy, dobierze się idealnie pasujący fornir, także odpowiednio ściemniony. Rogoż Audio szczyci się, że odpowie na każde wyzwanie. Właśnie dlatego stało się wielkie i tak jest cenione. Perfekcja, perfekcja i jeszcze raz perfekcja – oto tajemnica sukcesu.

Budowa

I żeby wszystkie platformy w Polsce takie były - Rogoz

I żeby jeszcze wszystkie platformy w Polsce takie były – Rogoz Audio 3RP1/BBS.

   Zanurzmy się w konkret, a konkretem tym jest platforma Rogoz Audio 3RP1/BBS. Ma ona blat odseparowany od konstrukcji nośnej za pomocą opatentowanego systemu BBS (Balancing Board System), łączącego zalety punktowego podparcia z możliwością uślizgu. Od spodu, w ramie nośnej, znajdują się wkręcane kolce ze stali wysokowęglowej, a więc niezbyt twardej. Dzięki nim zyskujemy to, co wartościowego jest w samych kolcach lub stożkach, czyli energię kinetyczną drgań przenoszoną wyłącznie w pionie i na skutek minimalnej powierzchni styku zamienianej po dużej części w ciepło, a nie całościowo przekazywanej dalej. Można to określić jako stożkowy filtr drgań, zamieniający je na nieszkodliwą energię cieplną. Dalej jest jednak inaczej niż zwykle, ponieważ punkt podparcia ostrza stożka nie został zafiksowany, tylko bezpośrednio na ostrze przychodzi kapturek z włókna węglowego, nad którym znajduje się wklęsłe stalowe łoże, przytwierdzone od spodu do samej platformy nośnej. Dzięki temu możliwe są też ruchy ślizgowe, dodatkowo zamieniające drgania w ciepło energii tarcia.

Wszystko to razem stanowi bardziej zaawansowany odpowiednik izolatora drgań za pomocą kulek a nie kolców, który też daje maleńkie punkt styku i dodatkowe uślizgi boczne. Jednak kulki w ten sposób użyte muszą być twarde, co powoduje rezonans w górnym zakresie pasma, skutkujący utwardzeniem samego dźwięku. Próby zażegnania tej sytuacji poprzez zmiękczanie kulek początkowo jedynie obniżają punkt powstania rezonansu, a potem kulki stają się zbyt miękkie i rośnie powierzchnia styku. W efekcie zamyka się koło negatywnego sprzężenia i nic nie można zrobić ponad zastosowanie większej ilości stosunkowo miękkich kulek, na które działał będzie mniejszy nacisk jednostkowy. To jednak także powiększy sumaryczną powierzchnię styku, a w efekcie wiele pożytku się za to nie kupi. Skuteczną alternatywą jest właśnie system BBS, pozwalający łączyć stosunkowo twarde kolce z bardzo twardym łożem za pośrednictwem lepiej filtrującego drgania włókna węglowego, mogącego mieć jako dodatkowy atut zwiększoną z łożem powierzchnię tarcia. Filtrująca punktowa znajduje się bowiem po stronie kolca, robiąc i tak swoje i zostawiając jeszcze pole manewru dla dodatkowych uślizgów. Wszystko to razem lepiej rozprasza drgania, ograniczając się jedynie do trzech punktów podparcia i składając na patent UPRP P.404137, mający przynosić słyszalną poprawę.

Rogoz_Audio_3RP1_005_HiFi PhilosophyRogoz_Audio_3RP1_007_HiFi PhilosophyRogoz_Audio_3RP1_010_HiFi PhilosophyPrzeznaczeniem platformy są praktycznie wszystkie składniki toru audio, od gramofonów i odtwarzaczy CD, po kolumny głośnikowe. Dopuszczalne obciążenie wynosi aż 100 kg, a cena  znośne 2800 złotych. Platforma ma blat odpowiadający wielkością standardowym rozmiarom urządzeń audio, a sama jest nieco szersza, ponieważ po obu stronach wystają na kilka centymetrów ramy konstrukcji nośnej. Zarówno blat jak i podtrzymujący go stelaż są wykonane z płyt MDF i HDF, czyli warstw sklejki o średniej i wysokiej twardości.

Jak już parę razy zdążyłem napisać, ważna jest tu nie tylko technologia, ale i wygląd. Platforma prezentuje się pierwszorzędnie, a pokrycie lakiernicze budzi niekłamaną satysfakcję. Nawet postawiony na niej zdobny ekstremalnym jakościowo fornirem Accuphase DP-700 nie był w stanie tego przyćmić. Rzecz jest po prostu estetycznie kunsztowna – i co na niej stanie, zyskuje. Formą przywołuje japońskie stoły, te niziutkie, przy których się klęka, a iluzja podwójnego blatu ze szczeliną dystansującą oraz boczne rowki widoczne od przodu i od góry nadają jej swoim mrokiem tajemniczości. W efekcie postawiony na niej audiofilski klocek sam przejmuje tę tajemniczość, przestając być jedynie banalną skrzynką. A o to właśnie chodziło i to jest ten czar, który ma sprawić, że rzeczy brzydkie zamienią się w ładne a niepasujące w pasujące.

Ale estetyka to jedno, a wpływ na dźwięk rzecz druga. Zajmijmy się teraz tą drugą.

Odsłuch

Rogoz_Audio_3RP1_012_HiFi PhilosophyRogoz_Audio_3RP1_013_HiFi PhilosophyRogoz_Audio_3RP1_014_HiFi Philosophy   Skoro Accuphase DP-700 już stał, pozostało sprawdzić jak gra na platformie i po zdjęciu. Przyznam, że nie oczekiwałem specjalnych różnic, a nawet odczuwałem niepokój. Bo cóż warte bałoby całe to pisanie, gdyby nic w warstwie dźwiękowej miało się nie pojawić. A testów platform dotąd nie przeprowadzałem. Tyle ciekawszych rzeczy związanych z odtwarzaniem muzyki jest do przetestowania. Przynajmniej tak się na pierwszy rzut oka wydaje. Fakt, ta platforma jest bardzo ładna i nawet przyjechał egzemplarz kolorystycznie niebanalny, o częściach bocznych z ciemnego brązu a blacie z ciemnego popielu, do pewnego stopnia przechwytujących swymi lustrzanymi pokryciami kolor rzeczy stawianej, co stwarza dodatkową wartość estetyczną w postaci kolorystycznej aury. Ładne meble i ładne wnętrza to bardzo mocny wyznacznik jakości życia, ale najważniejsza na tych łamach i w życiu audiofila jest muzyka. Co zatem z nią?

Z testem miałem nieco szczęścia. Przybyły bowiem niedawno po test własny potężne głośniki tubowe Avantgarde Duo Grosso. Nie one same wprawdzie podlegać tym razem będą testom, jako że już półtora roku temu przetestowane zostały w zestawie z topowymi kocówkami mocy i przedwzmacniaczem Accuphase, a obecnie stanowić będą jedynie uzupełnienie własnej firmy wzmacniacza zintegrowanego, który po recenzję zgodnie z zawartą w Paryżu umową z właścicielem Avantgarde przyjechał. Przy okazji się o nich także oczywiście napisze, ale nie one wystąpią w roli głównej. W każdym razie nie nominalnie. Mało istotne kto w jakiej roli, ważne że te Avantgarde są naprawdę potężne i całe pomieszczenie bez trudu wprawić potrafią w drżenie, a takie sytuacje to dla naszej platformy szczególna okazja do popisu. Pod warunkiem, że umie się popisywać.

A teraz odpowiemy sobie na pytanie - czy to naprawdę działa?

A teraz odpowiemy sobie na pytanie – czy to naprawdę działa?

Zacząłem od słuchania z platformą, bardzo przyjemnego – i nawet nie sądziłem, że na jakiejś platformie poza platformą porozumienia może być tak przyjemnie. Przeciągnął się ten odsłuch, bo w sposób bardzo wyrafinowany to grało, a głośniki tubowe odnalazły się pierwszorzędnie. Wolałyby wprawdzie większy metraż, ale i tak brzmiały popisowo. Wysoki sufit, parkiet na legarach i kształt pokoju zrobiły swoje. Ale znowu mnie znosi poza temat, chociaż nie bardzo, bo to jak grało z odtwarzaczem stojącym na platformie bardzo jest ważne. Ale jak grało dokładnie, powiem już za moment poprzez to jak nie grało kiedy odtwarzacz wylądował poza platformą, czyli wprost  na stoliku Base Audio. Nie sprawdziłem jak grałby stojąc wprost na podłodze, ale to na pewno byłaby katastrofa, bo już na samy stoliku było bardzo, ale to bardzo wyraźnie gorzej. Zaskoczony tym zostałem kompletnie, gdyż spodziewałem się najwyżej jakichś niuansów, toteż uszu nadstawiałem okrutnie, by te niuanse potem wyłapać. Zupełnie bez potrzeby. Półgłuchy całkiem mimowolnie różnice by słyszał. A mówiąc najkrócej – dźwięk po prostu umarł. Tak, właśnie – w sensie audiofilskim stoczył się w dolinę śmierci. Zszarzał, przygasł, stracił temperaturę. Akurat jak trup. Aż mi się wierzyć nie chciało, lecz nie słuchałem tego w pojedynkę, a Karol, który takie testy już wcześniej prowadził, powiedział widząc mą minę, żebym się tak bardzo nie dziwił, bo to tak właśnie wygląda. – Mówiłem ci, że usłyszysz – oznajmił głosem osoby wiedzącej co mówi. No ale żeby aż tak? Na platformie przekaz był ciepły, taki w sam raz, mniej więcej z temperaturą ludzkiego ciała; może troszkę niższą, ale ogólnie z odczuwalnym ciepłem. A bez niej stał się nawet nie neutralny jak powietrze w pokoju, tylko od niego nieznacznie jeszcze chłodniejszy; nie aż jak woda w kranie, ale poniżej temperatury otoczenia. Przynajmniej tak to się czuło zaraz po przestawieniu. Barwy zgasły jeszcze bardziej. Zrobiło się szaro. Tak jakby ktoś regulując telewizor pojechał z korektorem barw daleko w kierunku zera. Brrrr, ależ nieprzyjemnie. Szare bladawce w miejsce żywych postaci (to zdaje się u Lema gdzieś były prabladawce?), wydobywały z siebie i otaczały się chłodnawym, przygaszonym dźwiękiem. Przy okazji mocno straciła dynamika, stając się na poły zdechlakiem. Nawet się jej łapy nie chciało podnieść. Lecz to i tak nie był koniec. Dźwięk całościowo stracił płynność i stał się wyboisty. Jakby na krzywiznach melodyki, pięknie wcześniej się gnących, pokazały się jakieś grudy i uskoki. To się zrobiła jazda po wybojach, a nie latanie sportowym samolotem. „Panie, takie muzykie, to ja…” Nie powiem co można z taką muzyką, ale gdybym był właścicielem tego wszystkiego i ktoś zabrałby mi tę cholerną platformę, to bym się wściekł nie na żarty. Ale to i tak nie był koniec zapaści. Bo jeszcze zaczęło to dudnić. Jasna sprawa, kiedy się jedzie po wybojach, lecz te dudnienia nie tylko brały się z utraty melodyjności, ale także ze zniekształceń instrumentów perkusyjnych i denaturalizacji pogłosów. Samo w efekcie paskudztwo. Zwieńczeniem okazała się zapaść sceniczna. Wcześniej prawie wszystko, a przynajmniej większość muzycznych zdarzeń, rozgrywała się z tyłu za głośnikami, gdzie panowała popisowa głębia, że kamieniem można było w nią rzucać, a teraz wszystko spłaszczyło się do jakichś dwóch najwyżej metrów, wpychając obszar grania głównie między głośniki.

Na to pytanie odpowiedź będzie referował Accuphase DP-700.

Na to pytanie odpowiedź będzie referował Accuphase DP-700.

Były pewnie jakieś jeszcze inne różnice, ale się przyznam bez bicia, że słuchałem tego bardzo krótko, bo nader to było nieprzyjemne. Odczułem wprawdzie ulgę, że tak się przedmiot recenzji spisał i spokojnie mogę nie tylko o nim powiedzieć, ale nawet wykrzyczeć, że wart jest każdej złotówki z ponad dwóch tysięcy jakie zań liczą (oczywiście pod warunkiem, że kogoś stać), ale sama muzyka nie nastrajała optymistycznie. W mig także pojąłem, dlaczego przewód zasilający CrystalCable tylko z odtwarzaczem Accuphase świetnie się sprawdzał. Wszak cały czas stał on na platformie…

Ale może uległem złudzeniu? Nierzadko to się zdarza. Coś zmieniasz w konfiguracji – urządzenie bądź kabel – i słyszysz wyraźną poprawę. Dumny więc jesteś z siebie, że takiś specjalista, a potem wracasz kontrolnie do pierwotnego stanu i okazuje się, że to były jedynie zwidy. Że gra na analogicznym poziomie, a jakość wcale nie uległa poprawie. Tak więc i ja wróciłem do stanu pierwotnego, co tym chyżej się stało, że po odjęciu platformy słuchanie przestało być przyjemne. Jednak robiąc takie w tę i w tę porównania trzeba być bardzo uważnym, bo mózg to przechera i kiedy oczekuje poprawy, potrafi ją sam sobie przysposobić. Łapałem się na tym wielokrotnie, chociaż nigdy w takich razach nie odniosłem wrażenia, że coś poprawiło się bardziej niż minimalnie. Ale minimalnie, to owszem. A potem okazywało się, że tak naprawdę niczego nie zmieniłem, bo na przykład regulator rzekomo użyty był wyłączony, albo zapomniawszy przełożyć słuchawki słuchałem wciąż tych samych. Roztargnienie uczy pokory. Zdarzały się takie przypadki. A przy tym działa to w obie strony, tak więc oczekiwana degradacja – słyszana przecież – także może się okazać złudzeniem. Powroty bywają poznawczo bolesne. Mnóstwo razy przerabiałem to na słuchawkach, zastępując jedne drugimi i słysząc wszechstronną poprawę, która po powrocie do tych rzekomo gorszych okazywała się mrzonką. Ale nie tym razem. Momentalnie wszystko wróciło do popisowej normy, tak jakbyś dziecięcą kolejkę ustawił z powrotem na tory. (Czy ktoś jeszcze bawi się kolejkami? Czy małe lokomotywy i wagoniki się jeszcze wykolejają? Podobno Phil Collins ma albo miał niesamowitą. Ale teraz wszyscy tylko komputery i komputery…)

Z pomocą monumentalnej aparatury Avangarda oznajmił, że granie bez platformy jest "trochę" gorsze. Kupować!

I z pomocą monumentalnej aparatury Avangarda oznajmił, że granie bez platformy jest „trochę” gorsze. Kupować!

Tak więc test dla platformy Rogoz Audio 3RP1/BBS w obie strony wypadł spektakularnie. Nie jakoś tam, nie z podciąganiem za uszy i recenzencką pobłażliwością, tylko celująco. Z ręką na sercu przyznaję, że tego się nie spodziewałem. Nic nie mam więcej do powiedzenia ponad to, że jestem cały za platformą. Za tą Rogoza. Z mojej strony pozostają już tylko pertraktacje, bo może zechcą żeby chociaż czas jakiś jeszcze się promowała. Pewnie nie, ale pozostaje być głupcem i mieć nadzieję.

Na koniec muszę coś dopowiedzieć. Ktoś rozgarnięty i dociekliwy mógłby sięgnąć do recenzji odtwarzacza Accuphase DP-700, który w czasach jej pisania wcale nie stał na jakiejkolwiek platformie, a opis ma skrajnie optymistyczny. Wszystko to prawda, tyle że nie był testowany z głośnikami tylko ze słuchawkami, a one pomieszczenia odsłuchowego raczej nie wprawiają w wibracje. Nie znaczy to wcale, że ze słuchawkami żadnej poprawy nie będzie, bo odtwarzacz kręcąc płytą sam wytwarza wibracje, a jego transformatory też drgają, ale na pewno nie da się tego porównać z dygotem powodowanym przez głośno grające głośniki Avantgarde. Przy okazji zdałem sobie sprawę, że zapewne dalece inaczej wyglądałaby recenzja dzielonego Accuphase DP-900/DC-900, gdyby oba jego segmenty stały na osobnych platformach, albo chociaż wspólnie na jednej. Zapewne bym nie napisał, że ten odtwarzacz ma niezbyt wysoką temperaturę i w dużej mierze skupiony jest na biegłości technicznej. Ale może kiedyś uda się go jeszcze na tych Rogozach postawić. Zapewne też nie tak entuzjastyczna byłaby recenzja odtwarzacza Audio Research CD-9, który stał na ekskluzywnym stelażu Artesania Audio, a z kolei lepsza byłaby odtwarzacza EMM Labs, który żadnego wsparcia ze strony platform nie miał. To brzmi jak skończony banał, ale platforma to podstawa. Tak po prostu jest.

Podsumowanie

Rogoz_Audio_3RP1_001_HiFi Philosophy   Kupujcie platformy. Serio. Świetnie zainwestowane pieniądze. W rzecz ładną i pożyteczną, poprawiającą nastrój, wnętrze i muzykę. Czy to jednak aby na pewno dobra wiadomość? Gęsto zaczyna się robić od rzeczy do kupienia. Kondycjonery, kable sieciowe, teraz jeszcze platformy. To może także fotel, dywan i najlepiej nowe uszy. Takie szesnastoletnie.

Fotel zobaczymy, ale on dźwięku nie poprawia, sprawdzałem, natomiast w niektórych siedzi się naprawdę przyjemnie. Dywan już mam, nawet nie dywan a leżący gobelin, natomiast na nowe uszy szans nie ma. Jaśnie pani Przyroda nie pozwala na takie podmiany. Pozostają negocjacje związane z platformą, albo najlepiej od razu kilkoma, skoro pod głośnikami też swoje zrobić potrafią. A robią to w taki sposób i tak wyglądają, że zupełnie przestałem się dziwić, iż około czterystu osób jest w ich produkcję zaangażowanych i rozjeżdżają się po świecie całymi kontenerami. Wszak system trzypunktowego oparcia BBS pozostaje ekskluzywny i chroniony patentem, a wykonanie mają mistrzowskie. Ceny zaś nie jakieś szalone, bo cały stolik oparty na tym systemie kosztuje ledwie parę tysięcy a nie parędziesiąt. A takie za parędziesiąt też są, nie ma obawy. O wysokie ceny nie trzeba się w audiofilizmie i wszędzie indziej martwić. Zawsze się jakaś znajdzie.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Rogoz Audio

 

Opis techniczny:

  • Wysokość całkowita: 142 mm.
  • Szerokość całkowita: 600 mm.
  • Głębokość całkowita: 560 mm.
  • Profile nóg: sandwicz MDF + HDF + 4 rdzenie ze stali węglowej S235JR.
  • Blat użytkowy: sandwich MDF+ HDF 460 x 560 x 30 + 30 mm.
  • Maksymalne obciążenie: do 100 kg.
  • Cena: 2800 PLN.

 

W ZESTAWIE:

  • 1 platforma;
  • 4 stożki do regulowania poziomu;
  • układ BBS pomiędzy blatami;
  • 4 masywne podkładki chroniące podłogę

 

ZASTOSOWANE MATERIAŁY

  • System BBS:
  • – łoża w blatach – stal A10X
  • – elementy pośredniczące – polimer węglowy
  • – stożki – stal NZ3 o podwyższonej zawartości krzemu

 

Konstrukcja nośna i blaty:

  • – nogi – sandwicz MDF + rdzeń ze stali węglowej S235JR
  • – blaty – sandwicz MDF + HDF

ZASTOSOWANIE

  • odtwarzacze CD;
  • gramofony analogowe;
  • kolumny głośnikowe;
  • wzmacniacze mocy;
  • przedwzmacniacze;
  • wzmacniacze zintegrowane.

System:

  • Odtwarzacz: Accuphase DP-700.
  • Wzmacniacz: Avantgarde Acoustic XA.
  • Głośniki: Avantgarde Acoustic Duo Grosso.
  • Interkonekt: Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kable głośnikowe: Vovos Textura (bi-wiring).
  • Stolik: Base Audio.
  • Platforma antywibracyjna pod odtwarzaczem: Rogoz Audio 3RP1/BBS.
  • Kondycjoner: Entreq Powerus Gemini.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

27 komentarzy w “Recenzja: Rogoz Audio 3RP1/BBS

  1. Miltoniusz pisze:

    Akcesoria antywibracyjne potrafią wynieść brzmienie sprzętu o kilka klas w górę, jeśli zastosujemy je kompleksowo. To niestety droga do piekła, bo dostrajanie systemu nigdy się nie kończy, jeśli uwzględnimy też podpory kabli, zwłaszcza w ciasnej szafce, gdzie trudno o powtarzalność. Na nieszczęście – warto.

  2. Adam pisze:

    Panie Piotrze, czy sądzi Pan, że recenzowana platforma sprawdzi się w niemal każdym przypadku, biorąc pod uwagę, że posiadamy zwyczajny, „nieaudiofilski” stolik? Czy też może istnieje niebezpieczeństwo, że platforma coś zepsuje w dźwięku, np: go wyostrzy itd.?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie sądzę by mogła coś zepsuć. Prawie na pewno zdecydowanie poprawi. Nie jestem pewien, ale zdaje się jest opcja zwrotu w razie braku zadowolenia. Trzeba się skontaktować z producentem.

      1. roma pisze:

        Taka mała dygresja, to że ta platforma tak dobrze działa nie najlepiej świadczy o posiadanym przez Pana stoliku pod sprzęt !

        1. PIotr Ryka pisze:

          Obecnie platformę zastąpił cały stolik od Rogoz Audio, tak więc tę kwestię mamy z głowy.

          1. roma pisze:

            Gratuluję , a teraz należałoby ponownie sprawdzić platformę, może nadal będzie mocno poprawiać brzmienie odtwarzacz ? A w tedy …..

          2. PIotr Ryka pisze:

            A wtedy pełnia szczęścia, co nie? Bo nie ma to jak podkładać komuś nogę. Próbuj, może się uda.

          3. PIotr Ryka pisze:

            Z tym, że wtedy pisze się razem.

          4. roma pisze:

            Trochę się nie zrozumieliśmy . Nie miałem zamiaru „podstawiać komukolwiek nogi”, bo to nie mój styl. Ale trzeba być konsekwentnym, jeżeli pisze Pan, cytuję :Półgłuchy całkiem mimowolnie różnice by słyszał. A mówiąc najkrócej – dźwięk po prostu umarł.”, to w jaki sposób przeprowadzał Pan wcześniejsze testy rozmaitych urządzeń ? na „umarłym” dźwięku (czytaj: odtwarzaczu) ?

          5. PIotr Ryka pisze:

            Przeprowadziłem, ponieważ takie wrażenie pojawia się w momencie przejścia. A później mózg kompensuje różnice, ponieważ tak działa nasza percepcja. Kiedy wchodzimy do dusznego pomieszczenia, jego duszność uderza z całą siłą w chwili wejścia, a potem szybko słabnie i znika bądź prawie znika. To wynik adaptacji nakierowanej na oszczędzanie energii. Sensory informują a potem się wygaszają, bo ich nieustająca pełna aktywność za dużo by kosztowała.

          6. roma pisze:

            Wniosek : lepiej zostawić sobie pewien margines zachwytów na później ? i mieć stałą bazę do porównań . Bez tej bazy czytelnik będzie zdezorientowany.

          7. PIotr Ryka pisze:

            Skąd założenie, że bazy nie ma? Czy ja zmieniam system odniesienia z recenzji na recenzję? A że coś lepiej i o ile gra w momencie przejścia, to wiedza fundamentalna. Letnie zupki i oszczędzająca dieta są dla emerytów.

  3. Maciej pisze:

    Najlepiej odbyć poważną rozmowę z konstruktorem. Dokładnie wypyta o 'okoliczności’ w jakich stoi sprzę† i doradzi. Nie ma tutaj rozwiązań uniwersalnych – podobnie jak z kablami. Jeśli to na czym stoi sprzęt je złe – to szanse na ratunek samą platformą bywają bardzo niewielkie. Tor gra tak jak najsłabsze ogniwo. Wydaje mi się że to trzeba dogłębnie omówić przez zakupem i poprosić o okres testowy – włączając w to prawdziwe ślepe testy z udziałem rodziny 🙂

    Inną inszością jest to że jest wiele tanich sposobów radzenia sobie z drganiami podłoża jak i falami akustycznymi.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A te tanie a dobre sposoby radzenia sobie to?

      1. Stefan pisze:

        Vibraody.

  4. Stefan pisze:

    Sorry Vibrapody.

    1. Maciej pisze:

      Wszelkie metody docisku urządzeń z góry – płyty kamienne, myszy itd.. Maty bitumiczne od środka.
      A od spodu płyty kompozytowe: drewno, kamień,drewno, guma mikroporowa, korek, sorbotan, dalej bitumy, kulki w soczewkach, słyszałem też o workach z ziemią 🙂
      No ale nie ma to jak solidna drewniana podłoga i docisk. Warto też unikać zamykanych drzwiczek (a najbardziej szklanych) bo to powoduje 'gromadzenie i błądzenie’ basu w nich.
      Szkło jest zdradzieckie… Podobnie jak puste profile. Ale nie chcę się wymądrzać. Trzeba potestować samemu. Grunt to ustalić skąd drgania pochodzą – czy z wnętrza, czy od ciśnienia akustycznego, czy od sąsiadów, czy od sąsiadującego urządzenia.
      Platformy to wiedza empiryczna, ciężko zasymulować w komputerze stąd też cena. Ale akurat Rogoz aż tak ekstremalnie drogi nie jest.. Dla mnie nawet jeśli nie słychać to wolę jeśli sprzęt nie drży po położeniu na nim dłoni.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Przykro mi, ale Vibrapody, masy bitumiczne, podkładki, zawieszenia olejowe, dociążenia itp., to nie to samo co system BBS. Sprawdzają się, poprawiają, ale w mniejszym stopniu.

        1. Maciej pisze:

          Zgadzam się że to nie to samo. Stoliki/platformy Rogoz prezentują jakość i są przez wiele osób uznane. Natomiast trochę pół żartem trochę serio: podobno amerykanie wydali 1mln dolarów na badania poświęcone długopisowi który będzie w stanie pisać podczas lotu w przestrzeni kosmicznej, przeciwne mocarstwo używa ołówków 🙂

          1. Piotr Ryka pisze:

            Przeciwne mocarstwo, jak to Macieju ładnie nazwałeś, ogólnie ma duże zasługi w innowacyjnym a zarazem prostym rozwiązywaniu skomplikowanych logistycznie problemów. Na przykład car Iwan Groźny znany był z tego, że problemy z przeprawami taborów wojskowych przez tereny podmokłe albo pocięte rozpadlinami rozwiązywał sypiąc drogi i wyrównując rozpadliny ciałami jeńców albo połapanej okolicznej ludności. Tanie, skuteczne i pomysłowe. Osobiście bym na to nie wpadł.

            Ale Vibrapody naprawdę są bardzo użyteczne i bardzo przystępne. Słusznie je polecasz, chociaż względem platform BBS Rogoz Audio to propozycja roweru w miejsce limuzyny. Dobra raczej na krótki dystans. Poza tym te platformy nie są specjalnie drogie, choć stanowią na pewno bardziej odczuwalny od Vibrapodów wydatek.

  5. AAAFNRAA pisze:

    A to się ucieszyłem i zmartwiłem jednocześnie. Podłogę mam solidną, drewnianą, rocznik 1968 z daglezji, to dobrze jak mniemam, chociaż dudni czasami przy mocnych basach 🙁 Źle, że moja „audiofilska” szafka pewnej szwedzkiej firmy ma drzwiczki i co gorsza szklany blat. A tak na serio, to jak pisze Miltoniusz „Akcesoria antywibracyjne potrafią wynieść brzmienie sprzętu o kilka klas w górę (…)” czyli jest to przejście jakościowe jak z Grundiga MK235 na np. wieżę Technics w latach 80-tych, czy jest to raczej jak szczypta soli w zupie, symboliczna i da się bez niej żyć?
    Dodam, że należę do osób wiedzących (a nie wierzących) że kable grają, że prąd i zasilacze mają wpływ na brzmienie, itd. Sam się o tym przekonałem… I pomyśleć, że chciałem zakupić te Vibrapody. Nigdy nie próbowałem systemów antywibracyjnych i chciałem zacząć po taniości 🙂

    1. Maciej pisze:

      AAAFNRAA Zależnie od tego z czego grasz czy gramofon/cd/pliki zadbaj o to by źródło miało jak najbardziej komfortowe warunki pracy. Tam występuję najmniejsze prądy, i najczulsze układy.

  6. Adam pisze:

    Ciekawe Panie Piotrze jak wspomniana platforma Rogoz ma się do również wysoko cenionego polskiego produktu, tj. platform Pro Audio Bono. Fajnie by było, gdyby kiedyś udało się zrobić porównanie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Fajnie by było, ale organizacyjnie takie porównania często są bardzo trudne.

  7. Miltoniusz pisze:

    Wibrapody, jak dla mnie, przymulają dźwięk. Kolce sprawiają, że jest bardziej szczegółowy, wciągający, otwarty, z lepszą stereofonią ale łatwo przedobrzyć z równowagą tonalną i nadanalitycznością. Zabawa bez końca.

    1. Miltoniusz pisze:

      Wyraziłem się nieco nieściśle. Vibrapody „przymulają” w stosunku do kolców. Nie porównywałem vibrapodów do sytuacji, gdy nie ma czegoś podłożonego pod sprzęt. Tak więc jak piszą inni, pewnie mogą być ok, zwłaszcza, gdy mamy za ostry dźwięk.

      1. Maciej pisze:

        Według mnie prawda jest taka że sprzęt powinien grać dobrze wyjściowo na twardym podłożu – ostrość to albo zła obróbka sygnału albo złe przetworniki w głośniku lub ich aplikacja. Stosowanie tłumików to trochę przykrywanie problemu. To tak jak Beyerdynamic w swoich DT770 daję grubą gąbkę między przetwornikiem a uchem żeby stłumić sybilacje które są potężną wadą tych słuchawek. Ale kosztem tego zabiegu zabierają też sporą zawartość średnicy. Kolumna głośnikowa natomiast powinna stać jak skała a nie pływać… Dlatego jestem przeciwny Vibrapodom pod kolumnami. W sprzęcie audio potrafią odizolować od tę†niem podłoża owszem. Ale zbytnia miękkość niczemu nie służy w temacie niwelacji 'ostrej góry’ bo może wręcz rozmazywać dźwięk.
        Vibrapody zaś na pewno są super po stacjonarnym komputerem PC stojącym na parkiecie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy