Recenzja: MrSpeakers Ether Flow C

Budowa

Ten niezbyt atrakcyjny futerał mieści w sobie jedne z najlepszych słuchawek dynamicznych dostępnych na rynku.

Niezbyt atrakcyjny futerał mieści jedne z najlepszych słuchawek dostępnych na rynku.

   Słuchawki są ładne, lekkie, wygodne, stosunkowo łatwe do napędzenia i mają konstrukcję zamkniętą. To ostatnie stanowi jedyną różnicę względem wersji otwartej, lecz jakże istotną; pozwalającą ignorować otoczenie, a wraz z tym grać pełną parą w warunkach domowych i bez skrępowania przemierzać świat ze słuchawkami na uszach. To ostatnie stało się tak modne, że sam nie mogę uwierzyć. Na każdym kroku spotykam młode (i nie tylko) osoby w słuchawkach, poczynając od paradujących pod oknami pierwszoklasistów. Co ciekawe, przodować wydaje się w tym płeć piękna, tak samo jak w przypadku łączności telefonicznej. Młoda dama z pchełkami w uszach podłączonymi do smartfona, to widok jakże dziś częsty. Wątpię jednak, aby któraś zechciała przyozdobić się dużymi, masywnie wyglądającymi Ether Flow C – no chyba, że jedna z tych hardcorowych, co to „nie golą”, nie używają słowa „przepraszam” i przy każdej próbie ustąpienia miejsca wszczynają awanturę. Te, wręcz przeciwnie, lubią wyglądać masywnie i niejednokrotnie masywne są same, ale dość może o rzeczach przykrych. Rzucę tylko, że kiedyś mawiało się o takich wszystko najlepiej wiedzących i obrażających się pod byle pretekstem paniach tłumoki, a obecnie, całkiem zresztą jak dawniej, pasuje też do niejednej z nich obszerniejsze słowo tobół. Zostawmy jednak płeć piękną i jej mniej piękne przykłady.

Od strony czysto technicznej Ether Flow C są konstrukcją łączącą cechy słuchawek AMT i planarnych; w ślad za faktem, że membranę w przetwornikach mają jak AMT o kształcie harmonijki, a same przetworniki oparte o wielkopowierzchniowe magnesy, w ich przypadku podzielone na sekcje przypominające metalowe listewki. A w tych listewkach otwory, przez które ulatuje dźwięk, w ulepszonej wersji Flow przechodzący nie tylko przez nie, ale także uformowaną powyżej maskownicę na kształt zbioru niewielkich, lejkowatych trąbek. Ma ta maskownica zapobiegać wirom, interferencjom i odbiciom, ażeby przepływ fal dźwiękowych był jak najmniej zaburzany i dźwięk dzięki temu piękniejszy. Tą innowację, podobną nieco do znanego ze słuchawek Audeze Fazora, udostępnił na licencji ShareAlike, czyli do powszechnego wykorzystania, polski wynalazca Grzegorz Zieliński, i od niego Dan Clark ją zaczerpnął. Niestety nie miałem okazji by porównać pierwotną wersję Ether z tą wzbogaconą o maskownicę Flow, tak więc od siebie w tej sprawie nic nie powiem, panuje jednak powszechna opinia, iż dźwięk dzięki niej faktycznie staje się gładszy, melodyjniejszy.

A oto i one - MrSpeakers Ether Flow C.

Oto i one – MrSpeakers Ether Flow C.

Podobnie jak u Audeze, a inaczej niż u także planarnych OPPO i planarnego pierwowzoru Fosteksa, muszle flagowych MrSpeakers są okrągłe a nie prostokątne. To by musiało oznaczać mniejszą powierzchnię diafragmy, gdyby nie zapożyczona od AMT membrana harmonijkowa, która przeciwnie – oznacza wydatny przyrost powierzchni o niebagatelny czynnik siedem. Tak więc membrany u Ether Flow nie tylko nie są mniejsze, ale niespotykanie duże i na dodatek wyjątkowo szybko a także precyzyjnie reagujące, co jest kolejnym atutem przetworników konstrukcji AMT (Air Motion Transformer). Tak więc w normalnie wyglądających muszlach czai się super technologia, obecnie poza MrSpeakers stosowana jedynie w niszowych i podobnie drogich słuchawkach Ergo i oBravo! A skoro jesteśmy przy krewnych, to warto w tym miejscu nadmienić, że w odróżnieniu od obu technicznych krewniaków Ether Flow stały się bardzo popularne i szeroko komentowane.

Te normalnie wyglądające muszle z ukrytymi wynalazkami także od zewnątrz czymś się wyróżniają, pozwalając rozpoznać Flow C po wyglądzie na pierwszy rzut oka. Wyróżnikiem jest nieznaczna wklęsłość centralna i sam surowiec z którego je wykonano, wyglądający na karbonowy kompozyt. To jemu przede wszystkim, choć także tym w sztabki z otworami ukształtowanym magnesom, zawdzięczają słuchawki całościową lekkość, pozwalającą górować nad mającymi drewniane muszle flagowcami Fosteksa, nie mówiąc o zamkniętych czy nawet otwartych wyjątkowo ciężkich Audeze. Ether Flow C naprawdę są lekkie, do tego stopnia, że aż ich nominalny, podawany przez producenta ciężar 370 g, wzbudził me podejrzenia i sam je zważyłem, lecz rzeczywiście tyle ważą, chociaż wydają się lżejsze.

Tak jak i wersja otwarta, tak i Ether C są bardzo zachowawcze z wyglądu.

Podobnie jak wersja otwarta, Ether C są zachowawcze z wyglądu. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Na lekkość składa się także niespotykana konstrukcja pałąka, wykonanego z dwóch cienkich nitinolowych prętów, do których podwieszono regulowaną „wyżej-niżej” opaskę nagłowną ze skóry. Gdyby nie ona, pałąka nie byłoby prawie widać, tak bardzo jest ażurowy. Wynika to z faktu, że nitinol (stop niklu z tytanem z kilkuprocentową przewagą tego pierwszego) wykazuje ogromną odporność na uszkodzenia, elastyczność i niezłomną wręcz zdolność powrotu do zadanego obróbką termiczną kształtu, dzięki czemu nitinolowe kształtki tworzące rusztowanie pałąka mogą być niespotykanie cienkie, a więc mało rzucające się w oczy.

Do konstrukcyjnego kompletu dołączają mięsiste pady obszyte prawdziwą skórą, mające podłużne, prostokątne, stosunkowo niewielkie wycięcia wewnętrzne, sprawiające że kontakt ze skórą ma miejsce na dość dużej powierzchni. Nie jest to żaden kłopot, bo dotyk jest bardzo przyjemny, a do grona zalet dochodzi solidne trzymanie i przede wszystkim wyjątkowo dobra izolacja od otoczenia. Jeśli więc komuś zależy na szczególnej w obu kierunkach izolacji, Ether Flow C należą pod tym względem do najściślejszej czołówki.

Wysokich ocen nie można natomiast wystawić opakowaniu. Przyzwoite, stosunkowo niewielkie i niczym się nie wyróżniające pudełko z grubej, czarnej tektury skrywa praktyczne wprawdzie, ale niespecjalnej urody etui z lekkiego, twardego tworzywa o ergonomicznym ukształtowaniu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie paskudny odcień brązu i wyścielenie równie paskudnym szarym poszyciem. Praktyka bardzo wyraźnie góruje w tym wypadku nad wyglądem, ale na szczęście same słuchawki prezentują się bez zarzutu – są ładne, wyglądają na bardzo porządnie i wykonano je z wysokogatunkowych, po części nawet bardzo szczególnych surowców. Wysokogatunkowy jest także kabel, o którym w recenzji wersji otwartej pisałem, że wykonuje go specjalistyczna firma zewnętrzna, że nazywa się DUM i że jako jedyny z producenckich mógł się mierzyć z najwyższej klasy okablowaniu słuchawkowemu Tonalium. Nie bacząc jednak na jego jakość MrSpeakers oferuje swe Ether także z innym okablowaniem, którego wyjątkowy jest wybór. Słuchawki można więc za dopłatą zamawiać z kablami od Audio DNA, Amplifier Surgery, BTG Audio, Double Helix Cables, Effect, Foranza, Kimber Cables, MIT Cables, Moon Audio, Nordosta, Norse albo WyWires.

Jedynym urozmaiceniem wizualnym jest karbonowe wykończenie komór akustycznych.

Jedynym akcentem wizualnym jest karbonowe pokrycie zewnętrzne komór akustycznych.

Szczególną uwagę pragnąłbym przy tej okazji zwrócić na drogi niestety kabel Kimbera (około €800), noszący nazwę AXIOS, z którym oba modele Ether prezentowały się na Can Jam w Londynie, gdzie tak zawładnęły wyobraźnią Karola. Grały z nim ponoć wyraźnie lepiej niż z dołączanym obligatoryjnie DUM, tak więc jest to poważny zawodnik, niewątpliwie wart rozważenia.

Pozostały jeszcze do wymienienia podstawowe dane techniczne. Producent nie podaje pasma przenoszenia, tłumacząc się niejednoznacznością wyników pomiarowych odnośnie tego parametru oraz brakiem jego korelacji z jakością brzmienia. (A Focal tak się swoim wyjątkowo szerokim pasmem chwalił…) Podaje natomiast 23-ohmową impedancję, efektywność na poziomie 96 dB/mW oraz wymiary przetwornika: 2.75” x 1.75” cala. Podaje też wagę – wspomniane 370 g, i oczywiście także cenę: 8990 PLN.

Odnośnie tej ostatniej powiedzieć można, iż jest wyraźnie wyższa niż u też zamkniętych flagowych Fostex czy Audeze, a jednocześnie zdecydowanie niższa niż u najwyższych modeli zamkniętych Ultrasona i Sony. Jest też aż trzykroć niższa niż u najdroższych obecnie oferowanych słuchawek planarnych – Abyss 1266 – lecz jednocześnie trzykrotnie niemal wyższa niż u chwalonych za jakość nowych Denon D7200 i AudioQuest NightOwl. A wszystko w następstwie coraz większej popularności słuchawek i kroczącego w ślad za nią coraz większego rozstrzału cen, notującego stałe i szybkie postępy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: MrSpeakers Ether Flow C

  1. PIotr Ryka pisze:

    Przy okazji zwrócę jeszcze uwagę na taką ciekawostkę

    http://www.zmfheadphones.com/atticus-and-eikon/

    1. Marecki pisze:

      Takie trochę w retro stylu. Beryl i te sprawy – intrygujące : ) Szansa na recenzje pewnie póki co znikoma?

      A jak tam z iDSD? Już w drodze?
      Z Flow C mogłoby to ciekawie zagrać – Oby zdążyło : )

      1. PIotr Ryka pisze:

        iDSD Black już przyjechał, ale jeszcze go nie słuchałem, a dystrybutor prosił mnie, żeby recenzji tak zaraz po innym ifi nie pisać.

  2. fon pisze:

    Bardzo ciekawe zapowiadają się kabelki axios kimbera,tylko te ceny…Wireworldy też ponoć bardzo dobre ,czekamy na jakieś testy

  3. A ja mam pytanie. Ether Flow C czy Audeze X-C? Czytam, że te drugie lepiej wytłumione od otoczenia (co dla mnie ważne), strasznie ciężkie (co mi ogromnie nie przeszkadza), a dźwiękowo jakościowo jednak porównywalne. Czy faktycznie?

    1. PIotr Ryka pisze:

      To jest pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. Z powodu dla Audeze sztandarowego – różnicy pomiędzy egzemplarzami. Podesłane do zrecenzowania grały fenomenalną holografią i dla niej samej warte były zakupu. Dwa inne egzemplarze, których później słuchałem, grały źle. Gorzej niż dobre słuchawki za dwa tysiące, a nawet takie za tysiąc. I co w tej sytuacji można poradzić? Jak trafisz na super egzemplarz, to warto brać. Pytanie, czy trafisz.

  4. Marecki pisze:

    A tu taka ciekawostka

    https://www.tajemnice-swiata.pl/zakazane-432hz/

    Nie miałem o tym pojęcia – pewnie jak wielu z was
    Posłucha się, się porówna : )

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ten temat wiele lat temu był szeroko komentowany na forum audiostereo, w czasach gdy żyło ono jeszcze pełnią życia. Różnice brzmieniowe są nieco zbieżne z różnicami pomiędzy płytą CD a winylem oraz tranzystorem a lampą, choć biorą się z innych powodów.

    2. Tadeusz pisze:

      Coś w tym jest,moja stara raz w miesiącu nadaje na tej częstotliwości co potrafi być bardzo wkurzające 🙂

  5. navigator pisze:

    Pozwolę sobie na pytanie z mojej „melodii” 1) Z recenzji można wnioskować, że grają gęsto dosyć po środku sceny. Rozumiem jednak, że miejsce pierwsze na podium w kategorii „zamiennik odsłuchu kolumnowego” należy do Crosszone.2) to jeszcze spróbuje dopytać, czy efektu Crosszone nie da się osiągnąć poopinając takie hd 800s do takiej wysokiej jakości wzmacniacza jak Phonitor 2 SPL. 3) Ponoć „crossowanie” kanałow we współczesnych nagraniach nie jest juz takie ważne, bo i tak podczas mixowania produkcyjnego do tego dochodzi?

    1. PIotr Ryka pisze:

      1) Crosszone faktycznie są bardziej gęste i podobniejsze do kolumn (wyraźnie).
      2) Coś dzięki Phonitorowi można osiągnąć, ale wyraźnie mniej.
      3) Moja opinia o współczesnych nagraniach jest bardzo negatywna. W zdecydowanej większości to komercyjne buble albo najwyżej jaka taka jakość. Wybitne to wyjątki, pożądanych binauralnych prawie nie ma.

      PS
      Z Crosszone trzeba uważać, bo nie wszystkim ich styl się podoba. Mnie się bardzo podoba, ale to jeszcze żaden argument. Najlepiej posłuchać samemu. Koniecznie z przenikliwym, szczegółowym źródłem.

  6. Emil pisze:

    Posiadam Ether C Flow. Dla mnie to póki co słuchawka docelowa. Piekielnie dobrze radzi sobie w niemal każdym połączeniu. Przyznam, że musi trochę pochodzić do finalnego brzmienia, ale pierwsze wrażenia już są znakomite.

    Przerobiłem z zamkniętych Audeze, Denon, Final Audio, Sony, Audio-technica, Fostex. Z tych ostatnich zatrzymałem sobie jedynie T900MKII bo uwazam je za szczególnie dobre.

    Sporo otwartych słuchawek w porównaniu z zamkniętymi mrspeakers wypada naprawdę blado.C Flow uważam za wyśmienite słuchawki pod każdym względem. Jeśli kogoś stać, to można przestać szukać.

    1. Andrzej pisze:

      Nie mozna tak generalizowac. Nie sluchalem etherow, napewno sa to dobre sluchawki.
      Ale napewno tez warto posluchac innych.
      Byc moze komus innemu np. fostexy czy audeze przypadna do gustu bardziej.
      Wielu osobom podobaja sie sluchawki troche gorsze technicznie objektywnie, ale majace to „cos” co akurat tego kogos porwie.

      1. Emil pisze:

        Zgadza się. W tej kwestii ciężko dyskutować. Po przesłuchaniu sporej ilości słuchawek jednak ostateczna decyzja padła na ten model. Kupiłem jeszcze przed tym jak stały się dostępne w Polsce.

        Ogółem najlepiej wypadły w moich uszach i maja to coś.

        Ale jest sporo słuchawek, które są o połowę tańsze i również bardzo dobre. No i w tym segmencie jest ich sporo – jest w czym wybierać i wiele jest wartych uwagi za dużo lepsze pieniądze.

        Z droższych, uważam jeszcze Focal Utopia za świetne. Ale biorąc pod uwagę, że MrSpeakery kosztują połowę taniej – w tym wypadku wybór staje się prosty

  7. Marek pisze:

    Panie Piotrze, Szukając słuchawek, które dadzą mi satysfakcję odkryłem zjawisko, którym chcę się podzielić, bo ciekaw jestem, czy tylko mi się to przydarza. Przez lata sporadycznie słuchałem muzyki na mających już dziesięć lat Grado SR325i. Po nabyciu Phonitora 2 (przypadek zrządził, że zacząłem od wzmacniacza) postanowiłem poszukać czegoś z wyższej półki. Przeczytałem kilka Pańskich recenzji, przesłuchałem kilka modeli i kilka uznałem w zasadzie za godne uwagi. Piszę „w zasadzie”, bo okazało się dość szybko, że większość słuchawek pokrywających w całości uszy brzmi w sposób przytłumiony. Wiem, że moje Grado mają swoją specyfikę, lecz nie są słuchawkami wokółusznymi. Również moje douszne B&O też brzmią pełnym pasmem, beż żadnego poczucia przygłuszenia wyższych częstotliwości. Ostatnio przypadkiem mając na uszach jedne z „możliwych jako docelowe” otwarłem na moment usta. Nagle brzmienie okazało się wspaniałe. Zabrzmiały tak przez chwilę i po zamknięciu ust wróciły do swojego przytłumienia. Próbowałem więc dalej – opuszczając dolną szczękę bez otwarcia ust. I znowu wspaniałe pełne brzmienie wróciło. Wnioskuję, że zmienia się wtedy geometria wokół moich uszu i wpływa to na odbiór dźwięku w sposób zasadniczy. Podobny efekt mogę osiągnąć odchylając lekko słuchawki od uszu – działa to z wszystkimi próbowanymi słuchawkami wokółusznymi. Obydwa rozwiązania nie są jednak trwałe, a słuchanie z rekami trzymającymi muszle nie jest zapewne przewidziane przez konstruktorów.
    Pojawia się zatem pytanie w jaki sposób geometria naszej głowy i kształt uszu wpływają na to, co słyszymy z tego typu słuchawek i… do jakiego stopnia pozwala to przenosić, że się tak wyrażę, opinie o wrażeniach odsłuchowych jednej osoby na drugą? (– Skoro każdy z nas ma nieco inną głowę i inny kształt uszu – i nie mówię tu o samym słuchu.) Z tego też powodu jedna recenzja mogłaby przeczyć drugiej – i to bez żadnych podtekstów!
    Pomyślałem też, że zabawa z modyfikacją padów może po części na tym zjawisku polegać – na dopasowaniu do naszej morfologii. Możliwe też, że niektóre z flagowych modeli, które nie przylegają w ogóle do uszu, dostarczają tych wspaniałych doznań właśnie z tego powodu.
    A może da się obejść ten mój problem jakimś sposobem??? Ciekaw jestem obserwacji innych osób, nie sądzę, żebym był w tej sytuacji osamotniony.

    1. Paweł pisze:

      Co do moich obserwacji,to również zauważyłem, że jak otworzę szerzej usta to zwiększa się rozszczelnienie padów. Najwięcej cierpi na tym bas, średnica też jakby wtedy brzmi jak dla mnie zbyt sucho. Może po prostu wolisz jaśniejsze słuchawki?

      1. Marek pisze:

        Też na początku pomyślałem, że może wolę jaśniejsze słuchawki. Okazało się jednak, że to chyba nie o to chodzi. Np. Grado, które uważam za raczej jasne – i trochę mi tą jasnością wręcz przeszkadzają, za to leżąc na uszach, a nie okalając ich dają pełne nieprzygłuszone pasmo. Wtyczki douszne – również niczego nie wygłuszają i ich pasmo wydaje się kompletne. Dopiero wkładając całą małżowinę do nausznika czuję, że dzieje się coś nowego, innego. – Bez względu na to czy są to słuchawki otwarte (np. Elear, Utopia), czy zamknięte (np. Eter C Flow). Myślę więc, że tylko ten typ słuchawek może modyfikować akustykę wewnątrz małżowiny, pozostałe komunikują mniej, czy bardziej bezpośrednio z kanałem słuchowym – poniekąd z wykluczeniem małżowiny. Dodam, że odchylając lekko poduszki od ucha, a więc rozszczelniając ten mikro – pokój odsłuchowy (między membraną a uchem) wszystko wraca do normy, bez utraty basów.
        Czyżbym był aż takim wyjątkiem fizjologicznym, że nikt czegoś podobnego nie zauważył? – Nie sądzę. A jeśli nie jestem, to powraca pytanie o różnice opinii między różnymi słuchającymi, testującymi i komentującymi. To byłoby to samo pytanie, które dotyczy porównywania tego samego sprzętu (głównie głośników) w różnych akustycznie pomieszczeniach…

        1. Marek pisze:

          No i wyszło szydło z worka ! Pogrzebałem w necie i okazało się, że przetworniki w moich Ether C Flow są pokryte gąbką przylepioną taśmą dwustronną do ich obudowy (powierzchni „niezadziurkowanej”). Zdjąłem więc skórzane pady i odkleiłem tę gąbkę. Okazało się, że gąbka – to nie wszystko! Pod nią był biały gęsty i od niej grubszy dość sztywny filc. W sumie łączna grubość gąbki z filcem to 7mm! Dla próby założyłem powrotem pady i słucham… dźwięk stał się bajeczny! Nie będę go opisywać, bo to nie moja profesja.
          W odpowiedzi na mój mail miły człowiek z MrSpeakers uznał, że jeśli ten dźwięk mi pasuje, to nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby tak tych słuchawek słuchać. Zamierzam jedynie zrobić filcowe dystansery, by lekko oddalić uszy od powierzchni driverów, bo stykają się te moje uszy z nimi oddzielone jedynie przez czarną tkaninę stanowiącą dno padów.
          Wyszło na to, że jeśli zbyt wygłuszymy pokój odsłuchowy, to głucho się zrobi…

  8. Marek pisze:

    No i mamy ciąg dalszy : MrSpeakers parę miesięcy po moim kontakcie wymyślił, że będzie sprzedawać użytkownikom Ether C Flow kit służący do optymalizacji dźwięku tych słuchawek.
    Na stronie https://headfonics.com/2018/12/mrspeakers-ether-c-flow-v1-1-upgrade-kit-review/ mamy opis tego, co dostarczają i zaczyna się to dokładnie od operacji, którą wykonałem. Cieszy mnie to, że nie jestem sam z takimi pomysłami i sam producent uznał, że warto. A warto naprawdę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy