Recenzja: Lumin D1

Odsłuch: Z głośnikami

O perypetiach z systemem komputerowym lepiej przeczytać w artykule, bo działo się bez liku.

O perypetiach z systemem komputerowym lepiej przeczytać w artykule, bo działo się bez liku.

   Spocony rozliczną przygodą przeniosłem się ze słuchawek na głośniki, ale tego dnia wykonałem już tylko instalację, dobierając zestaw odpowiedni cenowo; ze wzmacniaczem Jeff Rowland Model 125 za jedenaście i głośnikami Amphion Argon 3 za trzynaście tysięcy. Zabezpieczyłem się za to logistycznie, to znaczy zrzuciłem na pendrive własne pliki z komputera, osobiście ze swoich płyt ripowane, w tym kilka utworów zawartych na płycie Stana Getza, która w wersji serwerowej tak mnie zirytowała. Akurat na jej temat posiadam wiedzę rozległą, to znaczy znam płytowe wydanie XRCD, mam własne w postaci czteropłytowego boxu i znam też wydanie SACD. Porównywałem je kiedyś bezpośrednio i najlepsze jest to ostatnie, a najsłabsza wersja XRCD. Ale choć to ona stanowiła podstawę dla wydawnictwa plikowego, na pewno jest od niego zdecydowanie lepsza. Przynajmniej jak chodzi o to, które na dysku zastałem.

Sesję głośnikową przezornie zacząłem nie od badania jakości zestawu, ale od rozpoznania jakości plików. Temat był zbyt poważny, by go zbyć tym co napisałem powyżej, bo w końcu chodzi o rzecz zasadniczą. Czy pliki kupowane w formie gotowej są odpowiedniej jakości, czy może niektórzy postanowili się szybko wzbogacić i sprzedają plikowe buble? Wychodzi na to, że raczej to drugie. Różnica pomiędzy plikami z płyty Stana Getza w wersji kupionej, a tymi sporządzonymi przeze mnie, była zasadnicza, choć tylko pod względem muzykalności oraz stereofonii. Istnieje wprawdzie taka możliwość, że ten kupiony jako gotowy w wersji plikowej Stan Getz z jakichś powodów źle się przetransferował, ale tego w tej chwili nie umiem rozstrzygnąć. Rzecz jest do sprawdzenia i się tym zajmę, wszakże wyrywkowo skacząc od płyty do płyty, znalazłem na serwerze wiele źle nagranych, a reguła była taka, że te źle nagrane wszystkie okazały się głośniejsze od nagranych porządnie. Ciekawa zależność.

No nic, to nie jest recenzja plikowych wydań płytowych, tak więc intrygujący ów temat musimy w tym miejscu zakończyć i zająć się samym Luminem oraz towarzyszącym mu zestawem. I tu w końcu wiadomości stają się naprawdę dobre. Bardzo zajmująco to grało i jak na system za umiarkowane pieniądze, dało popis. Przede wszystkim czuć było, że wzmacniacz świetnie daje sobie radę z wysterowaniem Amphionów i sam jest pierwsza klasa, a także to, że te Amphiony mają dla swojej firmy charakterystyczne głośniki umieszczone w falowodach, co daje specyficzny odbiór, bardzo przyjemny. Dość trudno to opisać, ale to coś w rodzaju mieszanki misternych dźwięków, szczególnie wyraźnie się w przestrzeni kreślących, oraz znakomitej sceny, popisującej się głębokością i dokładnością lokalizacji źródeł. A wszystko to w oprawie mocnego basu i całościowej budzącej respekt jakości. Razem składało się to na specyficzne odczucie, które można nazwać szkołą dźwiękową Amphiona, silnie działającą na wyobraźnię. Bo te dźwięki trochę stają się poprzez tą swoją wyraźność i kierunkowość jak napływające ku nam obrazy, a poprzez to okazują się niezwykłe; mające pewien rys własny, pewien szczególny odbiór. Mocno działają na wyobraźnię i robią wrażenie, toteż nie dziwię się, że grające tu głośniki sprzedają się w dużych ilościach. Oferują brzmienie na pewno lepsze niż wynikałoby to z ceny ich samych i użytych wraz z nimi urządzeń, łączące zawsze podkreślaną przeze mnie (o ile się tylko pojawia) współobecność dźwięków delikatnych i potężnych z wysokiej klasy popisem scenicznym oraz misternością kroju i szycia.

Ale kiedy przyszło do odsłuchu stacjonarnego, do gry weszły: końcówka mocy Jeff Rowland Model 125...

Ale kiedy przyszło do odsłuchu stacjonarnego, a do gry weszły: końcówka mocy Jeff Rowland Model 125…

À propos. Dziś się ubrań nie szyje u krawców, ale dawno temu tylko u nich się szyło. (Teraz szyje się również, ale kosztuje to bardzo drogo i do Londynu czy Mediolanu trzeba w tych sprawach jeździć.) Nie ważne co kiedyś, a co teraz, ważne, że świetny krawiec ma swój styl i że to daje się poznać. Potocznie mówiąc, ubrania przez niego uszyte dobrze leżą. A leżą dobrze, ponieważ linia obrysu jest gładka, to znaczy przebiega po gładkich krzywiznach, a nie załamuje się i nie marszczy. Coś w tym stylu – w ten sposób obrysowane dźwięki – proponują właśnie głośniki Amphiona. Są te dźwięki elegancko uszyte, bez żadnego marszczenia, bez krótszych i dłuższych nogawek, bez luzu i bez opinania. Mają szyk – i to widać. Widać zarówno wszerz jaki i w głąb, jako całą elegancko zarysowaną bryłę, która świetnie leży także w samej przestrzeni. Narzuca się taki widok natychmiast i sprawia satysfakcję.

Popis kroju i szycia w wykonaniu głośników Amphiona nie byłby oczywiście możliwy bez podającego mu sygnał Lumina. Przyznam, że przez czas jakiś rozważałem ewentualność, iż twórcy specjalnie popsuli mu umiejętności muzyczne, by zanadto nie wchodził w drogę swoim droższym braciom. To była podła insynuacja, ale świat jest pełen podłości. Podejrzenie okazało się jednak fałszywe. Zarówno z moimi plikami, jak i tymi dobrymi z serwera, muzykalność – a więc czasowe rozwinięcie owej elegancji, o której była przed chwilą mowa – pokazał D1 nienaganną. Przejścia bez zmarszczek, uskoków i załamań od jednej formy dźwiękowej do drugiej, to u niego rzecz oczywista. Nie był to wprawdzie szczytowy popis tego rodzaju możliwości –  nie aż na miarę gramofonu – bo ani atmosfera nie była tak gorąca, ani płynność taka zupełna; ale elegancko było na pewno i wraz z tym pokazywali się żywi wokaliści i prawdziwe instrumenty. Tak było zawsze w przypadku dobrze zrealizowanych płyt, gdzie finezyjny obrys i gładkie przejścia należały do obowiązkowego repertuaru.

Wszystko na koniec okazało się dobre albo więcej niż dobre. Temperatura daleko powyżej martwoty, tak żeby życie biologiczne było możliwe, światło stonowane a zarazem dobrze oświetlające, popisowy bas, że aż grzmiało przy fundamentach, misterne i nie kłujące soprany, wysoce zadowalające, chwilami wręcz popisowe dmuchanie instrumentów dętych, popisowa także dynamika i taki sam drajw, no i wystarczająco też autentyczni, by uwierzyć w ich obecność, ludzie.

...oraz głośniki Aphion Argon 3, sytuacja uległa drastycznej zmianie, z której wynika,że Lumin D1 to wciąż high-end pełną gębą!

…oraz głośniki Aphion Argon 3, sytuacja uległa drastycznej zmianie, z której wynikało,że Lumin D1 to wciąż high-end pełną gębą!

Odetchnąłem z ulgą. Lumin jest w porządku. Bardziej niż w porządku – to naprawdę dobre źródło. Pozbawione wad, a mające wiele zalet. Jakoś zapomniałem w ferworze plikowych zmagań napisać przy okazji słuchawek, że w przypadku wielu nagrań zaprezentował brzmienie wyjątkowo potężne, bo nawet w odniesieniu do plików niemuzykalnych grało to nieraz, że aż ciarki po skórze, tak moc biła. Żadne pliki z You Tube nie oddają takiej potęgi i bardzo jest do tego daleko. Napisałem już za to poprzednio, że poza z początku nie chcącą się ujawnić muzykalnością, wszystko inne było bez zarzutu. Nie chcę przesadzić z chwaleniem, bo trzeba zachować margines umiaru, ale nasycenie, dynamika, szybkość i właśnie umiejętność generowania brzmień potężnych, to niewątpliwe atuty czytnika strumieniowego Lumin D1. A jak się potem okazało, szczególnie na drugi dzień, kiedy się temu uważnie i na szerszej bazie materiałowej przyjrzałem, muzykalność ma także w porządku. Nie jest ona aż tak dobra jak w modelu A1, ale dobra jest. Żadnej nie ma szarpaniny ani zmarszczek czasowych. Upływ czasu dyktowany zmieniającymi się brzmieniami jest płynny i falujący melodyką. Jakaż ulga móc to słyszeć zaraz po dudniących i twardych jak schody zrąbanych plikach. Bo one właśnie nie tylko są pozbawione płynności, ale także twarde i nie dość dźwięczne. Szczególnie jaskrawo to ukazuje fortepian. Utwardzone i przytłumione dźwięki spod jego klawiszy są dla mnie nie do przyjęcia. To przestaje być muzyka, a robi się kopanina. Jak mecz w niższej lidze. Tylko się męczysz patrząc na to i tego słuchając. Szkoda pieniędzy i czasu. Żadna przyjemność. Tak więc obchodzimy to łukiem, a jedno z takich obejść zwie się Lumin D1.

Lumin_D1_010_HiFi PhilosophyLumin_D1_002_HiFi PhilosophyLumin_D1_017_HiFi PhilosophyLumin_D1_019_HiFi Philosophy

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

23 komentarzy w “Recenzja: Lumin D1

  1. Maciej pisze:

    A nawet widziałem go wczoraj w pobliskim sklepie, ale już się nie fatygowałem z odsłuchem. Znajomy sprzedawca powiedział, że mi się raczej nie spodoba. Ale może jednak się pofatyguję z odsłuchem choćby ze względu na to że podoba się nie zawiesza i nie muli 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Posłuchaj, jak masz czas, bo ciekaw jestem opinii. Tylko oczywiście w jakimś sensownym zestawie.

      1. Maciej pisze:

        Takie plikowe platformy stają się standardem czy ktoś tego chce czy nie. Obserwując zachód to widać, że nawet od zwrotnic klasycznych w głośnikach się odchodzi na poczet cyfrowego 'managementu’ pasmami. I jedyne kable analogowe to te do głośnika i te sieciowe. Wszystko w imię 'zerowych’ strat. Na ile zerowych to już każdy z nas musi oceniać swoimi uszami.

  2. Maciej pisze:

    *podobno

    1. Maciej pisze:

      errata dotyczy mojego pierwszego wpisu

  3. AAAFNRAA pisze:

    Kuszą te odtwarzacze plików, kuszą 🙂 A gdyby tak porównać Lumina D1 z komputerem (PC, Mac) z b. dobrym programem do odtwarzania muzyki + wysokiej jakości interface USB – SPDIF (np. M2Tech) + dobry kabel + dobry DAC (Mytek? Audiolab?) tak, aby cenowo wyszło coś około 10k PLN… To jak Lumin wypadnie? I czy gra warta świeczki?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Z Lumina D1 będzie grało mocniej, bardziej gęsto. Z komputera da się lepiej, ale z przetwornikiem klasy Femto. A to trochę kosztuje.

      1. Maciej pisze:

        Taki dylemat stoi przed wieloma osobami. Warto rozważyć wygodę użytkowania. Komputer co by nie było wymaga nie małej gimnastyki konfiguracyjnej żeby włączał się szybko i żeby sterować nim poprzez tablet. Da się to wszystko zrobić ale wymaga to np.: platformy Daphile. Konieczne jest też dobre chłodzenie pasywne. Solidna obudowa a nie jakiś blaszak brzęczący. Nie słyszałem o wielu komputerach dedykowanych do audio. A najczęściej są to konstrukcje DIY a one raz są udane a raz nie. Taka platforma jak Lumin ma już odrobioną pracę domową, z tego o czym piszę, przez ludzi którzy to wyprodukowali. I owszem kosztuje – ale odpadają kable usb, konwertery, dace, zabawy wszelkie z dyskami. Jest koszt – ale jest to cena wygody. Charakter grania/jakość pewnie można osiągnąć i tu i tu. Ale nie dajcie się zwieść że komputer tak na dzień dobry zagra wybitnie z DACem. Komputery są różne. Systemy też. A prąd w tym wszystkim odgrywa niebagatelną rolę jeśli nie 50% sukcesu.

  4. Janusz pisze:

    Dragon + PC lepiej czy gorzej? Gdyby Lumin miał wejścia optyczne lub coax to bym brał…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trzeba zapytać, jaki PC i po jakich plikach. Poza tym ważny jest wzmacniacz i kolumny albo słuchawki. Jakoś nigdy nie miałem problemu ze zbudowaniem dobrego dźwięku z PC. Wiele osób pisze na jego temat w ten sposób, jakby był prawie nieosiągalny. Sam nie odnoszę takiego wrażenia. Słyszałem też wielokrotnie cudze systemy ze źródłami w postaci laptopów – i też bardzo dobrze się spisywały. Ale już taki Lumin A1 to będzie maszyna raczej przez komputer nie do pobicia, a przynajmniej nie w porównywalnych pieniądzach.

      Ważna także jest cisza, jak słusznie zwraca uwagę Maciej. Mam w obu komputerach wyłącznie wolno się kręcące Noctuy i Be-Quiety na olejowych łożyskach. To daje komfort, ale oznacza koszty. Okropnie ważny jest kabel USB, ważne zasilanie i kable zasilające. Całą książkę można by o tym napisać, ale wszystko tak szybko się zmienia, że to nie ma sensu. Generalizując można powiedzieć, że czytniki strumieniowe radykalnie upraszczają sprawę i zmagania z PC szybko wygrają. A model D1 to taki w sensie jakościowym bardzo dobrze złożony pod muzykę PC albo laptop z rasowym zewnętrznym przetwornikiem i wysokiej klasy kablem USB. Cenowo taniej taki PC na pewno nie wyjdzie. A jest jeszcze kwestia kompatybilności plikowej, którą Lumin na starcie ma rozwiązaną.

  5. Janusz pisze:

    Raczej chodzi mi o porównaniu jakości dac’ka przy założeniu, że komputer jest dobry lub np. Ma się aurallica ariesa. Ale z tego co czytam d1 musi być piekielnie dobry w biorąc pod uwagę jakość cena… A jeszcze pewnie można go ulepszyć zasilaniem od tomanka albo teddego. Gdyby tylko to obsługiwało WIMPA I SPOTIFY…

    1. Maciej pisze:

      Od tego to już stary poczciwy Squeezebox Touch 🙂

  6. sebna pisze:

    Witam,

    Widzę, że zapowiada się powrót do głośników Avantgard 🙂

    Bardzo się cieszę bo systemy budowane w oparciu o te głośniki, które słyszałem zawsze mi się podobały.

    Kiedy możemy się spodziewać coś o nich poczytać?

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jutro będę zaczynał recenzję, a w czwartek spotkanie z właścicielem Avantgarde.

      1. sebna pisze:

        Spotkanie z właścicielem marki / firmy czy tych konkretnie egzemplarzy jako osoby prywatnej?

        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Szefostwo Avantgarde i Octave przyjeżdża do Nautilusa.

  7. Robert Małas pisze:

    Witam wszystkich.
    To niedużych rozmiarów urządzenie jest miłym wyjątkiem w stosunku do zalewu przetworników i odtwarzaczy opartych na kościach SABRE. Nie wiem skąd ten pęd do maksymalizacji precyzji, przez którą bardziej słychać to, że słuchamy nagrania a nie muzyki na żywo. Nagrania same z siebie zawsze zawierają uproszczenie, niedokładności. Rolą urządzenia odtwarzającego nie powinno być pokazywanie ich. Potrzebne jest pewne niedoprecyzowanie aby oszukać nasz mózg, aby nie doszedł do wniosku, że to nagranie. Mały Lumin to kompleksowe rozwiązanie, nie wymagające bycia informatykiem i gdy dodamy do niego końcówkę mocy otrzymujemy HI-END-owy system za rozsądna kwotę. Użytkuję od dłuższego czasu wyższy model tego producenta i wciąż kupuję nowe nagrania, nie szukając tylko tych idealnie nagranych.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo słuszna uwaga. Potrzebna jest muzyka i jej przeżywanie, a analizy zostawmy nagraniowcom. Oni wprawdzie nagrania mimo analiz i tak najczęściej skopią, ale dzięki odpowiednio muzykalnym urządzeniom nawet te gruntownie skopane mogą stać się na powrót muzyką.

      1. Maciej pisze:

        Lampa którą ostatnio mam na tapecie jest znakomitym 'ratownikiem’.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Taki sprzęt to sama przyjemność. Wiem coś o tym.

  8. Gt pisze:

    Jaki jest w ogóle sens takiego lumina czy innych drogich streamerow jak jest SBox touch Logitecha który gra pliki we wszystkich formatach, gra z tidala, ma radia internetowe itd. i kosztuje 400zl uzywka 🙂 A jakością dźwięki chyba im nie ustępuje? u mnie squeezebox odstawał dźwiękiem jako transport dopiero w porownaniu z b.drogimi CDkami. Z naciskiem na bardzo drogimi…

    1. Sławek pisze:

      Przecież ta recenzja jest z 2015 roku, co tu komentować, od tego czasu trochę się w streamerach podziało. Ja mam Lumina U2mini, który jest pewnie o 2 klasy lepszy, poza tym to transport. Jak się ktoś łudzi, że SBox touch Logitecha ma taką samą jakość dźwięku jak porządny streamer to niech się łudzi dalej, albo niech bez uprzedzeń na porządnym sprzęcie porówna. Ja już 2 maliny przerobiłem i U2mini jest dużo lepszy.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      To dotyczy w praktyce użytkowej Luminów droższych. Kiedy kogoś na taki stać, stać go też na dysk zewnętrzny Fidaty. I takie duo to już wyższa szkoła jazdy. A odnośnie tych tańszych, to jak napisał Sławek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy