Recenzja: Lucarto Audio Songolo HPA300SE

    Lucarto Audio to firma Łukasza Kisiela, zlokalizowana w Kotórzu Wielkim. Łukasz to elektronik, specjalista w dziedzinie budowy urządzeń elektrycznych, a Kotórz to osada istniejąca od siedmiuset z górą lat, położona nad Jeziorem Turawskim. Ogólnie biorąc Opolszczyzna i elektronika dużego formatu (dosłownie i w przenośni) – elektronika osadzona w branży urządzeń audiofilskich i w tych ramach oferująca dwa streamery, trzy przetworniki, trzy przedwzmacniacze, trzy wzmacniacze zintegrowane, dwie końcówki mocy, dwa słuchawkowe wzmacniacze, trzy rodzaje kolumn i całą masę akcesoriów prądowych oraz wybór okablowania. Wszystko dorobkiem trzydziestolatka, który elektroniką interesował się już w dzieciństwie, co z czasem przeszło w pasję i stało się zawodem. Zawodem, ale nie w sensie rozczarowania, tylko udanej działalności – firma staje się coraz popularniejsza i lepiej rozpoznawalna. A że właściciel lubi słuchawki (szczególnie gęsto grające i posiłkujące się mocnym basem), to są w ofercie wspomniane dwa słuchawkowe wzmacniacze – obydwa duże, jeden nawet ogromny. Ten właśnie przyjechał na egzamin, a tytułem wstępu napiszę, iż jest dogłębnie lampowy, wszakże nie z takich, co stwarzają ograniczenia. Nie tylko bowiem jest potężny i wyjątkowo dużo waży, ale też mocy dość ma na to, by do pełnej prędkości rozpędzać nawet niedźwiedziowate słuchawki. Można się więc, mając go, cieszyć z tak niełatwych do napędzenia, jak HiFiMAN Susvara, Abyss 1266 czy Dan Clark Audio STEALTH; przy czym taka sama radość wyniknie z napędzania łatwiejszych, ma bowiem potężny Songolo nie tylko regulator impedancji, ale też wewnętrznie daje się uciszyć, nie musi karcić brumem. Z tym, że w tej mierze nie aż taki, aby sięgać po dokanałówki – te zostawiamy na inne okazje. Za to nawet wysokoczułe z normalnie siadających na uszy pokażą brumu najwyżej śladzik, nic on nie będzie przeszkadzał. A jeśli ktoś aż tak jest uwrażliwiony, że nawet śladzik mu przeszkadza, to już z takimi średnio czułymi (jak przykładowo Final D8000 albo Focal Utopia) nie będzie brumu nic a nic.

    Donośne „brum-brum” uderzy nas więc innym razem i wtedy się wyzłoszczę, a teraz o czymś innym sam nabrumię. Ale „nabrumię” nie dość powiedziane – rozkrzyczę się na całe gardło.

    Albowiem, imaginujcie waszmościowie, zdarzyła się historia taka: Wpada do mnie znajomy, co zęby zjadł na handlowych sprawach, że chciałbym dostać te pieniądze, za które on sprzęt audio sprzedał – mieszkałbym sobie na Bora-Bora, taplał się w turkusowym oceanie i kolorowe ryby podpatrywał pomiędzy jednym drinkiem a drugim. Zamiast tego recenzje skrobię… No więc wpadł, Songolo zaraz zoczył, i z miejsca pyta: – Co to? A ja mu na to, żeby odgadł, ile ten słuchawkowy wzmacniacz kosztuje. Oglądał z każdej strony, chwalił design: „że taki włoski”; a ja go dalej cisnę:

– No, jaką dałbyś cenę?

– Tak ze trzydzieści pięć około, bo duża, piękna sztuka… Zgadłem?

   A juści…

     Wzmacniacz jest rzeczywiście wielki i świetnie się prezentuje, a mocy z lamp wyciąga do sześciu nawet watów, więc gdyby te trzydzieści pięć, to by nie było nic dziwnego – od Włocha tyle by kosztował. A znad Jeziora Turawskiego taki za… 11 900 złotych!!!.  

    Ta cena jest tak szokująca, że nie wiem, co powiedzieć. Czuję, jakbym się cofnął o kilkanaście lat, do czasów sprzed cenowego wyścigu słuchawek i wzmacniaczy. Tyle dziś przyzwoity DAP kosztuje, ale ho-ho ile tańszy od tych z samego topu. Słuchawki podpinane kosztowały po dwa, trzy razy tyle, a takie przy Songolo mikre, że całkiem je przytłaczał. Być może tajemnica tej taniości tkwi w tym, że ma Lucarto Audio własny park maszynowy, pozwalający wykonywać obudowy, a liczne obecne wewnątrz transformatory wykonuje wg jego specyfikacji nie któraś z manufaktur opromienionego sławą branżowego geniusza, tyko pozostająca w wielkoprzemysłowym cieniu firma z branży profesjonalnej. Ale przecież takie Zingali też ma własny park maszynowy oraz własną lakiernię, a tanio od nich nie jest. Więc? Na polskim rynku porównywalny stosunek jakości do ceny można wyszukać u Fezz Audio; a innych szukać można w Chinach, ale bez szczególnych sukcesów. Jeszcze Rogue Audio w Ameryce do tego poziomu się zbliża, też inni amerykańscy producenci oferujący sprzedaż bezpośrednią. Taką sprzedażą posługuje się również Lucarto Audio – i to kolejna odpowiedź na pytanie, dlaczego od nich jest tak tanio.

    Cóż, na taniość nie będziemy narzekać, pozostaje kwestia jakości.

Konstrukcja, estetyka i ergonomia

Songolo znaczy wyjątkowy.

   Urządzenia od Lucarto Audio są w kontrapozycji do historycznych Fordów T od legendarnego Henry Forda – mogą być w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to biały. Przesadzam, lecz niewiele brakuje, niemniej mogą być też identyczne jak Fordy T, to znaczy całe czarne. Akurat czarny Songolo pokazywany był na ostatnim AVS, ale do mnie przyjechał biały.

    Biel pozostaje modnym kolorem, ale są różne biele. Ta rzucana na aluminiowe obudowy Lucarto Audio jest z tych lekko kremowych, dzięki czemu nie staje się zimno. Dodatkowo podnosi temperaturę charakterystyczny dla serii Songolo (trzy pozostałe to Albero, Musica i Ferro) masywny rant drewniany obiegający pokrywę górną, z szerokiego tyłu którego wyrastają dwa duże, znowu białe, walce transformatorów wyjściowych. W przedniej części obszerne okno, w nim lustro z lakierowanej na jasno blachy, nad lustrem rozpala się pięć lamp, kontynuując wzrost temperatury. To dwie sterujące CV181 Psvane (zamienniki 6SN7), prostownicza 5c3S (zamiennik 5U4G) i para triod mocy Svetlana 6N13S (identyczna solowa odpowiadała za moc u Fulianty Audio; jej zamienniki to General Electric albo Mullard 6080 i Western Electric 5998). Odnośnie tych lamp mocy trzeba dodać, że w Songolo mogą zostać zastosowane klasyczne triody 300B, co jednak wymaga przeprojektowań i znacznie podnosi cenę. Gdyby ktoś jednak sobie życzył, to proszę, nie ma sprawy.

    A propos podnoszenia temperatury, jest jeszcze jeden tego czynnik: w centrum przedniego panelu rozświetla się łagodnym oranżem wąska, pionowa kreska informująca o aktywności, uzupełniana małą kropką znakującą numer jednego z trzech gniazd wejściowych. Ta rozświetla się takim samym kolorem na wąskim, popielatym rancie podstawy, w którego centrum przycisk włączenia, po prawej małe (za małe) pokrętło zmiany impedancji (30/60/250 Ω), całkiem po prawej jedno jedyne słuchawkowe gniazdo – jack 6,35 mm.

Albo inaczej – bezprzykładny.

    Panel przedni jest duży – i byłoby to nudne, ale zadbano o to, żeby tak się nie stało. Od drewnianego górnego rantu oddziela go wgłobiony dystans, zapewniający cieniowanie; centralną część, tą z pomarańczowo świecącą kreską, też oddzielono pionowymi wgłębieniami, a każdą stronę znaczy wielka gałka: po lewej selektora wejść, z prawej potencjometru.

    Potencjometrem klasyczny Alps Blue, lecz za dopłatą może go zmienić drabinka rezystancji; we wnętrzu towarzyszą mu kondensatory separujące Audyn Cap i Mundorf Ecap, niskoszumowe rezystory Bradleya, przekaźniki sygnałowe ze srebra, okablowanie z miedzi OCC 6N i układ zasilania dual-mono. Tak więc osobny zasilacz na rzecz każdej lampy mocy i każda sekcja ma osobny transformator (że w sumie jest ich pięć) – a wszystko to działa w klasie A układu single-ended, mogąc zaoferować wspomniane 6 W mocy wyjściowej. Z tyłu trzy pary gniazd wejściowych RCA (CMC Super Cu) oraz złocone gniazdo zasilania (Cu-Au) z bezpiecznikiem z czystego srebra pokrytego warstewką złota (Ag-Au).

    Rozmiary to 420 x 420 x 250 mm przy wadze aż 26,0 kg, średnim poborze mocy 140 W i z obsługą słuchawek o impedancji 32 – 300 Ω. Z uwagi na transformatorowe wyjście przy bardzo niskich zniekształceniach (THD <0,005%), z uwagi na potężną moc, bez żadnych energetycznych ograniczeń.

    W niewielkim pomieszczeniu wzmacniacz może otoczenie przytłaczać, ale w dużym pokoju na wielkim stole Rogoz Audio prezentował się świetnie. Doświadczenie przy tym poucza, że ekstremalnej jakości dźwięk wymaga takich rozmiarów; nieliczne kontrprzykłady Bakoona czy Grace Design tylko regułę tę wzmacniają. Na alfabetycznej liście najlepszych słuchawkowych wzmacniaczy w historii, którą w pocie czoła spisałem, sporadycznie figurują pozycje o średnich gabarytach, najczęściej duzi i bardzo duzi, często wielokroć drożsi.
    Symetryczne rozplanowanie lamp i ich hipnotyzujące światło dodają obcowaniu uroku, a brak pilota w podstawowej wersji za dopłatą może być usunięty. Za dopłatą można też zyskać lepszy od standardowego zestaw lamp – (ten podstawowy, w razie chęci posiadania zapasowego, to koszt tysiąca pięciuset złotych, a optymalny to trzy tysiące, zatem dopłata tysiąc pięćset). Zadbano bowiem, by garnitur lampowy nie składał się z drogich pozycji; dopiero wersja na 300B może pociągać wysokie koszty – niektóre takie słono kosztują.  

Jego pięć lamp o tym nie stanowi.

   Na koniec raz jeszcze o stosunku cena/jakość, jako o szokującym. W przeliczeniu na cenę za kilogram zapłacimy szczególnie mało, zwłaszcza mając na względzie, że wzmacniacz jest lampowy. Parametr jakościowy, w postaci podzespołów i wyglądu, okazał się zadawalający z naddatkiem, jedynie nastawieni na symetryczność konstrukcji mogą poczuć się zawiedzeni. Ale lampowe wzmacniacze symetryczne to rzadkość, a jakości poprzez ich symetryczność nie zyskasz ani kropli. Ewentualnie w odniesieniu do słuchawek elektrostatycznych można by dyskutować (choć w sumie też jałowo), ale te nie obchodzą nas teraz, toteż nieobecnej symetryczności kompletnie nie ma co żałować. Spokojnie można się spodziewać szczytowej jakości dźwięku – pytanie, czy się zjawi?

Dźwięk

Są takie z większą ilością. Ale ta cena przy tych jakościach…

   Wzmacniacza słuchałem z dwoma kompletami lamp, oboma powyżej standardu. Lepszy okazał się złożony z pary sterujących GEC (General Electric Company) BL63 (około $380 za parę), prostownika Valvo AZ12 (około 800 PLN za sztukę) i pary triod Mullard 6080 (około $350 za parę), dający głębsze, ciemniejsze i bardziej nasycone brzmienie od też świetnie się spisującego w oparciu o sterujące 6SN7 General Electric, prostownik Philips AZ1 i lampy mocy RCA 6AS7G. Zarazem obydwa to relatywnie nieduży wydatek – do całkiem łatwego przełknięcia podwyżka względem kompletu lamp standardowych w świetle tego, ile potrafi kosztować para małych triod sterujących NOS czy para 300B.

    Podwyżka o zaledwie kilkanaście procent względem ceny całości, a przecież wzmacniacz jest okazyjnie tani; tak grające kosztują z optymalnymi lampami najmniej trzydzieści tysięcy… Tak, nie przesłyszeliście się, ani ja się nie pomyliłem – to wzmacniacz klasy szczytowej. Daję na to rękojmię, spędziłem w jego towarzystwie kilka pięknych wieczorów z towarzyszeniem wybitnych słuchawek. Poczynając od relatywnie tanich Sennheiser HD 600 i AudioQuest NightHawk, przez średnio kosztujące Sennheiser HD800 – i dalej, ku coraz droższym: Ultrasone T7, Meze ELITE, Final D8000, Dan Clark Audio STEALTH, Focal Utopia 2022, Audio-Technica ATH-L5000 i HiFiMAN Susvara.

    Nie będę tego zbioru rozbijał na składniki z oddzielnym opisem każdego, ponieważ wzmacniacz Lucarto Audio Songolo HPA300SE należy do tych, które brzmienia bardziej upodobniają niż różnicują. Co nie znaczy, że wszystkie słuchawki zabrzmiały tak podobnie, że trudno byłoby je odróżniać, lecz z drugiej strony nie zjawiło się przykre zjawisko konieczności odrzucania. Songolo nie tylko ma dość mocy, by nawet najtrudniejsze rozpędzić, ale dla wszystkich jest przyjazny, zwłaszcza kiedy wyszperać pasujące lampy. Co nie należy do spraw trudnych – wspomniany zestaw optymalny bardzo był wybaczający, czy może raczej lepszym określeniem byłoby „w pełni uniwersalny”. Wybaczać nie było bowiem czego – wszystkie wymienione słuchawki odznaczają się pięknym brzmieniem, lecz audiofilom nie muszę tłumaczyć, że świetne brzmieniowo słuchawki potrafią nie znaleźć zrozumienia u skądinąd dobrego wzmacniacza. Pasowanie to temat rzeka, podobnie jak tematyka ceny, a tu oba załatwione od ręki – wzmacniacz jest relatywnie tani i na dodatek niegrymaśny. Ciemno grające nie były z nim zbyt mroczne, jaśniejsze (Audio-Technica) nie były za jaskrawe. Owszem, wyraźnie zaznaczył różnice, np. pomiędzy masywniej, gładziej i z większym napowietrzeniem grającymi Final, a bardziej chropawo i egzystencjalnie (w sensie filozoficzno-nastrojowym) grającymi Meze, ale oba te brzmienia podał jako fascynujące i bez wad, a nie jako coś wprawdzie godnego pochwał, ale też uwag krytycznych.

 

 

 

 

    Ma bowiem Lucarto Audio Songolo HPA300SE jedną cechę wiodącą – wciąga. Siła tego wciągania zależy od garnituru lamp, a nie zależy od słuchawek. To znaczy – pewnie, niektórych słucha się z większą fascynacją, z uwagi na ich większe możliwości, lecz mniejszy wachlarz możliwości i tak gwarantuje wciąganie. Siłę tego wciągania mierzy się bardzo łatwo i niejako automatycznie: bierzesz któreś słuchawki (np. dowolne z powyższego zbioru), zaczynasz słuchać, nie możesz przestać. Zamiast pomyśleć: „– Eee, może wezmę tamte, może one lepiej zagrają”, pochłaniasz cały utwór i ciągnie cię do następnego. Pali ciekawość, jak tor się spisze z kolejnym utworem testowym – i tutaj mała, powtarzająca się dygresja: Trzeba mieć zbiór utworów ukazujących w ostrym świetle kluczowe aspekty brzmienia, i trzeba się ich trzymać, a nie za każdym razem popisywać nowym zbiorem, mającym udowodnić czytelnikom, jaki to pan recenzent wyrobiony, jaki na czasie, jak znakomitych słucha nagrań.

     Ten zbiór, który wałkuję raz za razem, ukazywał w każdym utworze, że jest Lucarto Songolo wzmacniaczem stawiającym na emocje, zwłaszcza na przeżywanie muzyki w aspekcie wielkościowym. Rozumiem przez to, że siła przeżywania dostawanej od niego muzyki bierze się nie tylko z tego, że poszczególne aspekty – jak szczegółowość, śpiewność, dynamika – realizowane są tak kunsztownie, że bijesz im w duszy brawo, ale ponadto, bardzo ponad, lądujesz w muzycznej sferze, w której świat cały nie dość, że jest samą muzyką, to jest nią w przemożny sposób. Nie dzieje się tak, jak w odsłuchu kolumnowym, że tu muzyka, tam jej nie ma. Scena gdzieś, hen, za linią głośników i patrzysz na nią z dala – i owszem, jest to fascynujące, ale całego świata nie zawiera. Tymczasem z takimi Sennheiser HD 800 świat się wypełnił muzyką cały; i nic poza tobą, postrzegającym ją podmiotem, oraz tą muzyką nie było. A była to muzyka wielka nie tylko powierzchniowo, ale także wysoko sklepiona i oparta o duże, mocarne dźwięki. Bezpośredniość zupełna, pełna trójwymiarowość, a na dodatek fascynacja aspektami melodycznym, dynamicznym, siłowym. Wszystkie o kluczowym znaczeniu, ale wyróżnikiem Songolo jest całkowita zmiana postrzeganego świata w muzykę. Także muzyki tej trójwymiarowość oraz, co szczególnie wyróżniającej, tej muzyki tężyzna.

 

 

 

 

    Tak to już jest, nie ma odwołania – duże i mocne wzmacniacze to duży i mocny dźwięk. A dawka energii w dźwięku to jeden z czynników kluczowych. Zwykle przesadzamy z wagą przykładaną do dynamiki, jako rozciągającej skalę ciche-głośne, zwracamy też uwagę na szybkość powstawania i długość trwania dźwięku oraz na jego formę, a nie skupiamy się na kluczowych aspektach rozmiarowości dźwięków i dawce niesionej energii. Gotowi jesteśmy tej energii niedostatek wybaczać w zamian za melodykę, za otwartość, za płynność – itd., podczas gdy siła przeżywania zależy w bardzo dużym stopniu od samej siły dźwięków. I wcale nie chodzi o ich głośność, bo głośność może być „pusta”, i przez to tylko drażniąca, a dźwięk od wzmacniacza Songolo dostajemy energetycznie naprany i jest on odnośnie źródeł duży, a na dodatek wypełnia świat. Nie składa się z samego napięcia, ale też z natężenia, i tyle się go w każdej sekundzie dostaje, i tak jest zajmujący (nawet gdy to śpiew a capella solo albo gadka konferansjera), że myśli nigdzie nie uciekają, cała uwaga na nim się skupia. I nie skupia w sensie krytycznym – a pochwalnym i pochłaniającym. Ewentualnie, jak już z obowiązku włączymy ogląd krytyczny, to też mamy samo cieszenie. Albowiem wzmacniacz jest szczytowy, a nie tylko wielki i ciężki. Podobne jak w przypadku dużo droższych Cayin 300B i Woo Audio WA-5LE, po zmianie garnituru lamp na bardziej wyszukany dosięgamy brzmieniowej magii. Docieramy do sedna muzyki w jej aspekcie odtwórczym – pochłania nas ona jak narkotyk i uwalnia od krytykanctwa. Nie ma się do czego przyczepić i nie ma ochoty odejść. Wżywamy się w muzyczną treść i w siebie jako odbiorcę. Cieszymy się nią i sobą, żeśmy się tu znaleźli – i nawet ja, z takim bagażem obcowania z najwyższej klasy sprzętem, cieszyłem się jak dziecko. (Warunkiem optymalne lampy.) Bo obok tej energii i zmiany świata w muzykę ma Songolo to coś, co zwiemy wyrafinowaniem. Magia dotyku, magia przestrzeni, magia doskonałości dźwięków – magia ich jako bezsprzecznie prawdziwych i ozdobionych bogactwem – to wszystko dostajemy, i od tej strony całkowita sytość zmieszana z nienasyconą chęcią wędrówki przez muzykę. Ale jest to podróż wyczerpująca, ponieważ tak wielobitowy i naprany energią dźwięk po pewnym czasie męczy, u mnie to były trzy godziny. Odnośnie tego zrozummy się dobrze: nie ma w tym dźwięku nic, co by męczyło jakąś wadą. Ale prawdziwa muzyka, gdy siedzisz między członkami zespołu, a zespół ma dobre instrumenty i jest dobry wirtuozowsko, zmęczy cię jeszcze prędzej. Bowiem muzyka formą energii (prawdziwa to dopiero), a tej możesz przyjąć, w przypadku realistycznego podejścia do głośności, bez wyczerpania tylko pewną dawkę.

 

 

 

 

    Odnośnie Songolo odnotowałem jeszcze jedną trudność – trudno mi było zastępować jedne słuchawki drugimi. W efekcie cztery wieczory spędziłem każdy w towarzystwie jednych. Wieczór z Susvarą, wieczór z Final, wieczór z Audio-Techniką, wieczór z Sennheiser HD 800… Ale nie, nie dlatego, że pozostałe mniej były wciągające, tylko na tyle starczyło czasu. Do tego jeden wieczór porównań, z bolesną masą przełączeń i trudnym skupianiem się na różnicach. – Tak, Susvary to te najbardziej melodyką pieszczące; Audio-Technica najbardziej przejrzysta i akcentująca szczegóły; Final najbardziej otwarte; Ultrasone T7 najbardziej różnicujące dźwięki i niezrównane energetycznie. Również wraz z tym wzmacniaczem najchłodniejsze, a przecież nieraz było tak, że właśnie one najcieplejsze. Ale generalnie żadnego chłodu – z wszystkimi ciepło lub neutralnie. Różne dystanse od pierwszego planu, różne stopnie gładkości dźwięków, różne dodatki echowości (ale zawsze udane), różne wyważenia pomiędzy dozowaniem smutku i radości. A na wyróżnik Susvar nadzwyczajna u nich subtelność i melodyczne wyrafinowanie, takie już z topu topów. Ale, raz jeszcze muszę podkreślić: każde wzięte ze zbioru wymienionych wciągały całkowicie.

    Nie myślcie sobie teraz, że na tym skończę – że się uchylę i będę udawał, że zapomniałem porównać Songolo do innego polskiego wzmacniacza niedawno bardzo chwalonego. Fulianty Audio jest dużo droższy, za to nie trzeba szukać lamp, od razu ma najlepsze. Ale stwarza ograniczenia. Susvary z nim nie pójdą i Dan Clark STEALTH też nie. Odnośnie pozostałych, pomimo dostatecznej siły, też nie wszystkie się zgrają, bo Ultrasone T7 na przykład nie. Ale u idealnie pasujących, jak Meze ELITE i Final D8000, zjawi się czystsze medium i bardziej dopieszczone dźwięki. Medium Lucarto Audio Songolo HPA300SE nie jest szczególnie gęste, mój Twin-Head czy Wells Audio Headtrip prokurują cokolwiek gęstsze. Niemniej to medium ma swą gęstość; nie jest przede wszystkim przezierne, mimo to dobrą widoczność zapewnia po najdalszy horyzont. Ale jak w jeden z wielu dni z dobrą pogodą i widocznością, a nie w ten, których kilka w roku, kiedy przejrzystość całkowita. Taką daje właśnie Fulianty, u niego transparentność atutowym asem; czystością medium i dopieszczeniem dźwięków będziemy słuchając go porażeni, tak samo jak puszczając w ruch Songolo wciągnięci zostaniemy w sferę muzycznej totalności. To więc podobne i niepodobne podejścia do dźwięku i ogólnie muzyki: jeden oparty na krystalicznej czystości i dopieszczaniu formy, drugi na energetyczności i emocjonalnym zatraceniu we wszechogarniającym wirze.

 

 

 

 

    Fulianty przy tym jest chłodniejszy i stylem bliższy tranzystorom, ale też z muzykalnością zupełną, pod jej względem stricte lampowy. Songolo zaś lampowy cały – prędzej ciepły niż chłodny, prędzej wesoły niż smutny, prędzej powabny niż dostojny. Ale to wszystko są niuanse, bo jeden i drugi potrafi być taki i taki, a przede wszystkim jeden i drugi to najczystsza Muzyka. Trochę inaczej doprawiona, trochę inaczej podawana, z trochę innym rozkładem akcentów, ale tak samo kusząca, tak samo spełniająca. A różnice pomiędzy nimi są mniejsze niż by wynikało z powyższego opisu, bo opis na różnicach się skupia.
– Brawa dla polskich konstruktorów!

Podsumowanie

    Są tacy, którym nie pasują wielkie słuchawkowe wzmacniacze, jako właśnie za wielkie. Że niby takie już nienowoczesne, trącące myszką przeszłości. Nie na biureczko i nie do kieszeni – nie pojedziesz z nimi na wczasy ani na wieś do babci. Nie da się takich podnieść jedną ręką i nie da stawiać obok monitora, o ile twój monitor nie stoi na gabinetowym biurku, a przecież takie biurka…

    Ale tak to już jest, mopankowie, że te najlepsze rzeczy bardzo często są duże, i nie tyczy to samych aut, mieszkań ani telewizorów. Najlepsze karty graficzne i procesory także porobiły się duże, mimo iż miniaturyzacja to ponoć drugie imię postępu. Najmocniejszy superkomputer (dzisiaj to Exaflop ORNL Frontier) waży aż kilkadziesiąt ton i zajmuje powierzchnię dwóch boisk do koszykówki, lecz za to jego możliwości względem waszego aż o kosmosy są większe. W wymiarze domowego życia wygodniej siada się w dużych fotelach, wygodniej mieć dużą lodówkę, a najlepsze na świecie przetworniki D/A i głośniki to także te największe, a nie któreś miniaturowe. Songolo jest potężny, tak samo jak Fulianty Audio, tak samo jak Twin-Head, jak Wells Headtrip i jak wszystkie Vivy oraz co lepsze wzmacniacze Woo Audio. Takie są, póki co, reguły gry w najlepszą postać dźwięku i chyba nieprędko będą inne. Dlatego nie ma co się krzywić na gabaryty Songolo, prędzej należy się z nich cieszyć. Tym bardziej, że stanowi bryłę starannie wymodelowaną estetycznie, a jako wzmacniacz z zewnętrznymi lampami tworzy też magię rzucanego światła.
     Jednak najwyższa jakość dźwięku i efektowny wygląd to niejedyne jego atuty. Wiele już o tym pisałem, w podsumowaniu kolejny raz muszę wspomnieć: Cena jest szokująco niska – nie da się tego widzieć inaczej.

     A wady, co z wadami? Cóż, wzmacniacz – znowu jako lampowy i na dodatek o dużej mocy – każe uważać na możliwy brum, o którym też już wspominałem. Nie będzie go w Susvarach ani STEALTH, które go nieczułością zjedzą, lecz co ze słuchawkami czułymi? Tu znowu dobra wiadomość, chociaż nie tak do końca. Dwie pary próbowanych lamp sterujących NOS generowały brum wykluczający codzienne używanie Ultrasone, Focal czy Audio-Techniki, ale wybrnięcie z tego banalnie proste, a na dodatek tnące koszty. Para sterujących od Psvane, tych dołączanych standardowo (ale to gatunkowe lampy, a nawet świetnej jakości) załatwiła sprawę brumu do czysta, całkowicie on zniknął. Nie trzeba wobec tego rezygnować z żadnych słuchawek prócz dokanałowych, lecz te chcą specjalnych wzmacniaczy, Songolo do nich nie należy. Mógłby mieć wprawdzie wbudowany dopasowujący reduktor mocy (tak jak ma 300B Cayina), ale to byłby dodatkowy koszt i przede wszystkim groźba spadku jakości dźwięku, więc reduktora nie ma. Potężna moc nieustająco się udziela, ale pasuje do wszystkich normalnych słuchawek z wyjątkiem odmiennych prądowo elektrostatów.

    Podsumujmy w takim razie rzecz całą: Songolo jest szokująco potężny, szokująco tani i szokująco dobry. Bezapelacyjna rekomendacja.

 

W punktach

Zalety

  • Wielki i najwyższej jakości słuchawkowy wzmacniacz za relatywnie małe pieniądze.
  • Jakość którego naprawdę najwyższa – niosąca wysoko, wysoko.
  • Czego najlepszym dowodem przekraczanie bariery.
  • Bariery dźwięku słuchanego w uniesieniu i bez zadawania pytań.
  • Także bariery „słuchania spoza” – Songolo wtłacza w muzykę.
  • Aby tak mogło się stać, poszczególne jakości muszą być high-endowe.
  • Zwłaszcza z lampami mocy Mullarda dostajemy samo najlepsze:
  • Gwarantowaną dużą moc ozdabia świetna dynamika i wartkość muzycznej akcji.
  • Lądujemy w świecie muzycznej magii tworzonej przez inspirujące dźwięki.
  • Bytujące w bardzo aktywny sposób.
  • Zawieszone w uobecnionym ciśnieniowo, również aktywnym medium.
  • Trójwymiarowe.
  • Otwarte.
  • Starannie wycyzelowane.
  • Nienaprężone.
  • Prędzej ciepłe niż chłodne.
  • Uderzające autentycznością.
  • Zapewniające pełny wachlarz estetyczny i emocjonalny.
  • Znamionujące się doskonałością formy.
  • Skąpane dobrze dobranym światłem.
  • Ogólnie skutkiem tego wzmacniacz należący do ekstraligi, dający magię dużych triod.
  • Oparty o markowe podzespoły.
  • Oferujący udoskonalenia.
  • Potężną wagą wykluczający obecność „audiofilskiego powietrza”.
  • Stworzony przez specjalistę od budowy transformatorów.
  • Stworzony też dla siebie.
  • I w ramach dużej firmy oferującej pełny audiofilski asortyment.
  • Starannie wykonany.
  • Ładnie skomponowany estetycznie.
  • Do wyboru biały lub czarny.
  • Zdolny doskonale napędzać każde słuchawki, nawet te najtrudniejsze.
  • I dla słuchawek przyjazny brzmieniowo, czyli pasujący do każdych.
  • Znany producent.
  • Sprzedaż bezpośrednia.
  • Rewelacyjny, jeden z najlepszych, stosunek jakości do ceny.
  • W którego ramach zastosowanie umiarkowanie kosztujących typów lamp (także tych NOS).
  • Made in Poland.
  • Ryka strongly approved.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Duża waga i gabaryty wymagają starannego doboru miejsca.
  • Chęć uzyskania najwyższych osiągów wymaga też starannego doboru lamp.
  • Zawężonego (ale nie w ujmujący jakość sposób) w razie konieczności zredukowania do zera brumu.
  • Brak symetrycznego słuchawkowego wyjścia może niektórych zniechęcać, ale nie będą mieli racji.
  • Przełącznik impedancji chodzi twardo, więc potrzebuje większego niż zastosowany przełącznika.
  • Pomimo dużej, stabilizującej wagi, może uzupełnić walory o lepiej resorujące nóżki?
  • Poprawiająca brzmienie drabinka rezystancji za dopłatą. (Opis dotyczy wersji ze standardowym potencjometrem Alpsa.)

 

Dane techniczne

  • Moc wyjściowa: chwilowa 6,0 W, stała 3,0 W (czysta klasa A)
  • Impedancja wejściowa: 50 kΩ
  • Impedancja słuchawek: 32 – 300 Ω
  • Selektor zmiany impedancji słuchawek: 30/60/250 Ω
  • Układ pracy lamp: SE –  transformator głośnikowy
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 45 kHz (+/- 3dB)
  • Czułość wejścia: 0.5 V
  • Zniekształcenia: <0,005%
  • Lampy: 2 x 6n13S; 2 x CV181 Psvane; 1 x 5c3S
  • Rozruch: Soft start
  • Wejścia: 3 x RCA (gniazda CMC Super Cu)
  • Wyjścia: 1 x jack 6,35 mm
  • Kolor podświetlenia: oranż
  • Potencjometr: Alps Blue
  • Kondensatory: Audyn Cu Cap
  • Gniazdo Zasilania: CU Au + bezpieczni AG/Au
  • Pobór mocy: średni 140 W; maksymalny 300 W
  • Wymiary: 420 x 250 x 420 mm
  • Waga: 26,0 kg

Cena: 11 900 PLN

 

System

  • Źródła: Cairn Soft Fog V2, Avid Ingenium.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Lucarto Audio Songolo HPA300SE, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: Audio-Technica ATH-L5000, AudioQuest NightHawk (kabel FAW Hybrid), Dan Clark Audio STEALTH (kable VIVO Cables i Tonalium), Final D8000, Focal Utopia 2022 (kabel Luna Cables Gris), HiFiMAN Susvara (kabel Tonalium – Metrum Lab), Meze ELITE (kabel Tonalium – Metrum Lab), Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium – Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Next Level Tech (NxLT) Flame, Sulek Edia, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

53 komentarzy w “Recenzja: Lucarto Audio Songolo HPA300SE

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Super wzmacniacz,szkoda ze nie integra ,ktora by mogla tez napendzala kolumny glosnikowe,dizajn super,wszystko co z blachy wykonane dalbym tez na bialo a ten cokol wykonany z drzewa na czarny fortepianowy kolor no i tuningowal na lampy 300B to bylaby bajka.Cena w koncu normalna,bo to co teraz sie dzieje cenowo to jakies nieporozumienie.Bardzo podoba mi sie ten wzmacniacz,jak narazie to zaden nie dorownuje poziomem i funcjonalnoscia wzmacniaczowi mojemu ktory posiadam czyli CARY 300B.

    1. Marcin pisze:

      O Carym 300B dużo dobrego słyszałem, choć jego samego niestety nie (a w szufladzie leżą już jakiś czas długo nieużywane K1000…). O tym Pańskim też na stronie czytam już nie pierwszy raz, że żaden mu nie dorówna i że najlepszy na świecie. Pogratulować postawy, bo większość kolegów po fachu cały czas goni za czymś lepszym. A Pan nie, i to już od lat.

      1. miroslaw frackowiak pisze:

        Najlepsze na swiecie dla mnie oczywiscie,troche zartem tak pisze ,aby tych zawzietych audofili troche wkurzyc, uwazam sie za melomana, bo slucham muzyki w przeciwienstwie do audiofili sluchajacych sprzetow….

      2. AudioFan pisze:

        Marcin to może pomyślisz o sprzedaniu K100 skoro tak leżą i ležą. 🙂

  2. Sławek pisze:

    Słuchałem muzyki z tego wzmacniacza na AVS 2022. Grał ze słuchawkami zamkniętymi Audeze – zachwycająco dobrze, choć do tej pory nie byłem fanem marki Audeze. Zapewne lampy miał standardowe. Słuchałem też wzmacniacza Lucarto Audio na AVS 2019 – być może tego samego modelu – i też grał znakomicie – nie pamiętam modelu słuchawek.
    Impedancja słuchawek od 32 do 300 Ohm – 20 Ohmowe Quad ERA-1 nie łapią się do tego przedziału – ciekawe jakie są konsekwencje – źle będą grały lub coś ulegnie awarii? Słuchawki czy wzmacniacz? Pytanie retoryczne…
    Napisał Pan, Panie Piotrze, że tutaj akurat, przy tej konstrukcji niesymetryczność jest OK. Pan na stanowisku firmy powiedział mi, że na rok 2023 firma przygotowuje wzmacniacz z gniazdem słuchawkowym symetrycznym, bo klienci tego żądają. Ja powiem tak: może i bym nie żądał, ale wszystkie kable słuchawkowe, a kilka ich jest – robione na zamówienie mam albo z 4pin XLR, albo z 2 x 3 pin XLR. Mam też przejściówkę z 2 x 3 pin XLR na dużego jacka od Tonalium. Ale to chyba nie tędy droga. Trzeba by kabel jakościowy od gniazd słuchawkowych do wzmacniacza bez przejściówek mieć. Zatem zagadką pozostaje, czy Lucarto zrobi tylko gniazdo symetryczne bez symetryzacji (taniej) czy dokona symetryzacji całego układu (drożej). Pożyjemy, zobaczymy…
    Ale wzmacniacz świetny.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie wiem, co zrobi Lucarto, ze mną rozmowy o gnieździe symetrycznym nie było. Nie wiem też, z jakimi lampami wzmacniacz był prezentowany na AVS.

  3. Jacek pisze:

    Witam Panie Piotrze kolejny inetesujàcy test.W tym roku w warunkach wystawowych najbardziej podobał mi się dcs plus susvarny.Teraz testuje Pan naprawdę fajne wzmacniacze.Chodzi o to ,że w domu używam zestawu za ok 70 tys.zł imoim zdaniem ten zestaw zagrał lepiej ,od grających na wystawie.Sam zestaw wi fi Ok 15 tyś.Piszę o tym dlatego,żeby na własnym przykładzie przekazać jaki potencjał jest w urządzeniach,jeśli stworzyć im doskonałe warunki pracy.Wiem to nic odkrywczego, ale ilu ludzi szczególnie jeśli używa słuchawek wydaje tę samą kwotę na urządzenia poprawiające jakość dźwięku co na zestaw słuchawkowy?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      A moglibyśmy się dowiedzieć, z czego ten zestaw się składa?

      1. Jacek pisze:

        Zacznę od początku tj.wifi.Sklada się że switcha plus dedykowamy zasilacz liniiwy oraz okablowanie następnie drugi switch plus zasilacz I okablowanie tylko w tym wypadku wyższej klasy z dopiskiem pro firmy gf mod.Dalej zasilanie systemu słuchawkowego gniazdoscienne furutecha,oraz pierścień na kabel zasilający antywibracyjny furutecha,listwa gigawat mk2plus filtr zobela harmonixa,następnie przetwornik cayna idac6 z rosyjskimi złoconymi lampami,wzmacniacz musical fidelity mx hpa te elementy stoją na stopach pro audio bono Pab 80sn kolej na słuchawki meze empyrean z kabl tonalium nowszą wersją,te urządzenia połączone z kondycjonerem masy firmy verictum x bulk,
        w każde urządzenie wpięty są po dwie anteny filtrujące o nazwie Antenne firmy Bazodrut.Ostatnim elementem jest komputer z którego sygnał podawany jest przez filtry isilencer plus razem z baterią idefenderplus ipurifier kabel USB to fidata hfu2 do ifi ione dalej kablem koaksjalnym do przetwornika .Wszystkie kable zasilające to własny wyrób zbudowany na żyłach miedzianych firmy Neotech plus wtyki viborg ,rodowane oraz miedziane,tutaj ważna była kolejność wpięcia.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Trzeba przyznać, że ten system to prawdziwy wyzwalacz furii u wszelkich antagonistów Audiovoodoo i entuzjastów Tonów Składowych. Grunt żeby sobą grał, a reszta to nieistotny zewnętrzny szum.

          1. Jacek pisze:

            A ten system przede wszystkim eliminuje szum.Pozdrawiam z uśmiechem

          2. AudioFan pisze:

            To prawda Piotrze. Na niektórych forach można być nieźle zlinczowany za takie szczere wyznanie. Już sprawdzam co to jest „ pierścień na kabel zasilający antywibracyjny” reszta jest mi znana i w zastosowaniu. 🙂

            Jacek a założyłeś osobną linie zasilania na ekranowanymi kablu tylko pod audio i czy masz nową skrzynkę rozdzielczą z audiofilskimi bezpiecznikami? Sam od tego zacząłem swoje dążenie do doskonałości, a w Twoim opisie tego mi zabrakło. Pozdrawiam 🙂

        2. GregAudio pisze:

          Bardzo ładny zestaw a jedyne co w nim (wg mnie) stanowi najsłabsze ogniwo to…komputer. Generanie mam podobny tor, w sensie konfiguracji czyli kondycjoner – Sognolo Lucarto Audio, DAC – Burson Conductor Reference 3 zasilany z Ferrum Hypsos, wzm. słuchawkowy – opiasany w teście (lampy zmienione na wyższe, środkowa duodioda tak jak na zdjęciu, Telefunken 1938 r) plus okablowanie raczej z wyższej półki (Ricable Invictus, Dedalus; Lucarto Audio PC-3, Solid Core Audio No 1 PRO ), od kabli zasilajacych po sygnałowe (RCA, coaxial) . Sygnał kończy bieg w Audeze – LCD-3 na kabelku od Forza Audio Works. Do pewnego czasu dzwięk wchodził do sytemu z komputera (gdy mówimy oczywiście o plikach) ale nie dawało mi to spokoju no bo cóż taki comp moze dobrego wnieść ? Jak uniknąć tego co poza dźwiękiem produkuje jego elektornika (nie nastawiona przecież specjalnie na dbałość o jakość dźwięku) ? I tu w miejsce compa wstawiłem cały zestaw Silent Angela: Munich M1T 8GB (transport) + Bonn N8 (switch) + Forester F1 (zasilacz liniowy). Jak do tego dodamy fenomenalny interfejs w postaci VitOS Orbiter (darmowy do pobrania na tablet) to mamy komplet. Nie muszę dodawać, że gra to bajecznie! Pozdrawiam wszystkich uzależnionych 😉

  4. Alucard pisze:

    Jak jesteśmy przy wzmacniaczach to może pochwalę się nowym nabytkiem. Jako że mój DAC to Chord Qutest, w takim razie dostał nowego kompana w postaci CHorda Anni. To taka mała popierdółka z której wydobywa się dźwięk olbrzymiego kalibru. Finale zaśpiewały w pięknym stylu grając z niego. Niesamowity mały audio klocek. Miał być tylko na testy ale chyba zostanie bo jest nieprzeciętnie.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Małe klocki nieraz dużo potrafią. Taki Divaldi czy DragonFly tego przykładem.

    2. Puchatek pisze:

      Chciałem obejrzeć w internecie kable tonalium, o których często się tu pisze, ale nigdzie nie mogę ich znaleźć. Czy ktoś może podać namiar na stronę producenta/sklep?

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Producent nie ma strony. Kabel może mieć różny oplot, jest średnio gruby i sztywnawy. Cena do uzgodnienia, aktualna chyba z okolic 4 tys. PLN. Kontakt: 734 147 746.
        (Z jego produkcją i sprzedażą, poza udostępnianiem kontaktu i przez siebie używaniem, nie mam nic wspólnego.)

  5. Adam M pisze:

    Świetna recenzja na która długo czekałem. Mam Songolo ok ok 3 lat i sądzę że zostanie już ever. Słuchałem go m. innymi na AVS przed pandemią i pamiętam że podobał mi się bardziej niż np. DCS Bartok, który zabijał szczegółowością w takim stopniu że aż mnie zmęczył. Przy Songolo była ulga po prostu muzyka. Pamiętam ze podobał mi się wtedy też Cayin Ha-300 – grał delikatniej, Songolo bardziej angażująco. Dodatkowo niniejsza recenzja okazała się mieć dla mnie wymiar wymierny – nie wiedziałem o opcji potencjometru na drabince. Szybka wizyta w Kotorzu Wielkim po pretensjonalnym telefonie 🙂 i oto mam już zamiast Alpsa drabinkę. Taka zaleta małych manufaktur – można indywidulanie sobie powybrzydzać. W dodatku spotkanie z Łukaszem zawsze jest przyjemnością. No i powiem, że rewelacja! Duża zmiana brzmienia na plus: dźwięk jeszcze bardziej zniewalający, analogowy, bardziej barwny, dźwięczny, ciemniejsze tło, źródła dźwięku bardziej „wystają” z tła, cieplej i bardziej i w kolorze bardziej „złotym”. Przyrost basu, na początku nawet może za dużo i był trochę „głuchy” (już wcześniej miałem bardziej dociążone brzmienie lampami i kablami, takie lubię, w dodatku Audeze LCD -3), ale po paru godzinach fajnie się ułożył. Alps był może bardziej dynamiczny i szybszy, bardziej „techniczny”. Albo jakby porównać cyfrę z gramofonem.

    1. Sławek pisze:

      Za ile taka drabinka?

      1. Piotr+Ryka pisze:

        W zależności od tego jaka w sensie gatunkowości, od 600 do 1500 złotych.

        1. Adam M pisze:

          to mój opis dotyczy tej z dolnej półki raczej.

          1. Piotr+Ryka pisze:

            To trzeba producenta ponownie opierniczyć 🙂

          2. Adam M pisze:

            Piotr+Ryka pisze: „To trzeba producenta ponownie opierniczyć 🙂”

            Owszem 🙂

          3. Piotr+Ryka pisze:

            I może przy okazji niech sporządzi dokładną listę tego, co da się jeszcze udoskonalić.

        2. Adam M pisze:

          Opcje dodatkowe są na stronie producenta, jak sie okazuje, pokazują się po kliknięciu „zamawiam”
          https://www.lucartoaudio.pl/zamowienie/5-40

          To między innymi 3 rodzaje drabinek (moja to standardowa , środkowa) i lepsze kondenstory.

        3. AudioFan pisze:

          To dobra cena. Gdybym chciał montowany potek Alpsa w Envy wymienić na wnoszący minimalne zmiany na plus potencjometr krokowy, to o jakieś 1000€ Envy byłby droższy. Nawet jak się prosiłem Łukasza Feliksa o jakieś ulepszenia za dodatkową opłatą to szczerze mi to odradzał. 🙂

  6. Piotr pisze:

    Witam, czy na standardowych lampach wzmacniacz takze pokazuje swoja klase i jest wyraznie lepszy od np. pathosa aurium ? Wiadomo ze z czasem człowiek bedzie chciał dokupic lepsze lampy, przetwornik Dac itd.ale czy juz na wejsciu wydajac „tylko” te 11.9k i bez zadnych dodatkowych kosztów bedzie sie czuło ze jest wyraznie lepiej. Na poczatek byłby podpiety pod Dac – topping d90se i tez pytanie czy wystarczy ten przetwornik do takiego wzmacniacza zeby ukazac jakas czesc jego potencjału? Słuchawki to Sennheiser HD 800S. Pozdrawiam

    1. Alucard pisze:

      Strzelam w ciemno że na pewno jest lepszy bo nietrudno żeby coś było lepsze od tego Pathosa. To zwyczajnie słaby wzmacniacz.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Najlepiej sprawdzić samemu, jest przecież opcja zwrotu w razie niepodobania. Ale wg moich kryteriów ocen Lucarto będzie wyraźnie lepszy nawet ze standardowymi lampami.

    3. Adam M pisze:

      Dla mnie był juz lepszy na standardowych lampach, przynajmniej z odsłuchu na AVS 2020 z audeze lcd-3. Choc pathos dla mnie nie był wcale zły.
      Lucarto na standardowcyh lampach ma już swoje charakterystyczne ceny, jak muzykalność, wyrafinowanie, wciągające brzmienie. Wyważony i poprawny technicznie, taki „bezpieczny” brzmieniowo. Lepszy lampy (nosy) dodają klimatu, głębi, tych cech opisanych przez Piotra.
      Gdybym teraz kupował nowego na standardowych lampach to z drabinką rezystorową – poprawa brzmienia duża w kieruku podobnym jak dają lepsze lampy (a bedzie trochę taniej).
      Jest z reszta w sieci wczesniejsza recenzja tego wzmaka na zwykłych lampach, jeśli moge tutaj o tym wspomniec. Całkiem niezła, choć autor chyba nie do końca się na nim nie poznał 🙂 albo rozmiar go zniechecił o czym mozna wywnioskowac z tekstu.

      1. Adam M pisze:

        avs 2019 to było raczej

      2. Tomek pisze:

        Taki wariant właśnie zamówiłem u Pana Łukasza, czyli lampy standard + precyzyjna drabinka rezystorowa (+1.500 zł). Pozostaje czekać na realizację bo wzmacniacz nie leży gotowy na półce magazynowej 🙂

    4. Tomek pisze:

      U mnie w bezpośrednim starciu jeśli chodzi o decyzję zakupową wzmacniacz ten wygrał z Sennheiser hdv820. Przyznaję, że najtrudniej było mi pogodzić się z jego gabarytami i ograniczoną użytecznością względem hdv820. Wspieram ludzi w Polsce, który mają pasję i tworzą rzeczy wyjątkowe innymi słowy Pan Łukasz Kisiel wygrał z uznanym niemieckim koncernem 🙂

      1. Piotr+Ryka pisze:

        To niewątpliwie słuszny wybór, wybrany został wzmacniacz lepszy. A że większy, no cóż – zwykle te większe lepiej grają, już choćby tylko dlatego, że mają większą, a zatem też i skuteczniejszą sekcję zasilania.

        1. Tomek pisze:

          tak, to całościowo 2 zasilacze w jednym urządzeniu wg słów konstruktora 🙂

  7. Marcin pisze:

    Witam,

    Chciałbym zapytać czy recenzowany wzmacniacz byłby dobrym dla K1000 kompanem, czy jednak mocy ciut za mało?

    Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Za mało. Celować w EAR Yoshino V12. (https://hifiphilosophy.com/recenzja-ear-yoshino-v12/)

      1. qwertz pisze:

        Panie Piotrze, skoro już o EAR V12 mowa, to uważa Pan, że mając go warto inwestować jeszcze w Lucarto? Czy lepiej w słuchawki, które można podłączyć bezpośrednio do EAR (np. K1000 czy nowe RAAL Requisite SR-1b, które bardzo mi się na AVS podobały)? Póki co słucham Grado PS1000e i Audio-Technica AP-2000Ti, których do Yoshino podłączyć nie mogę, a do Lucarto owszem.
        Czy Pana zdaniem lepiej pójść w kierunku EAR+Raal/K1000 czy Lucarto + Grado? Czy Lucarto uciągnie Raal’e czy może być za mało mocy?
        I ostatnie – który może być lepszym kompanem dla Final Audio D8000 Pro, które również biorę pod uwagę (nie wiem czy ich podłączenie pod EAR jest bezpieczne)?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Nowe RAAL, które właśnie mam u siebie i opisuję, dadzą się napędzić zarówno Lucarto jak EAR V12. W odróżnieniu od pierwszej wersji mają przejściówkę do podłączania z mocnym (kilkuwatowym) wzmacniaczem słuchawkowym poprzez wyjście 4-pin (i tylko takie), ale gdy zrobić przejściówkę z odczepów głośnikowych na gniazdo 4-pin (mam taką) to z EAR V12 też pójdą, skoro poszły z Crofta. Problem polega więc tylko na tym, żeby dostać Lucarto z wyjściem 4-pin, bo standardowy jego jack się nie nada. Odnośnie kwestii brzmieniowych – różnic i podobania pomiędzy słuchawkami – proszę poczekać na recenzję.

          1. qwertz pisze:

            Dziękuję i w takim razie czekam z niecierpliwością na recenzję Raal.

  8. AudioFan pisze:

    Bardzo fajna kolejna recenzja. Przeczytana oczywiście z dużym zainteresowaniem, a to dla tego, że sam o mały włos byłbym od pół roku posiadaczem tego wzmaka. Mam kilka urządzeń z topowej seri Lucarto Audio i choć z Łukaszem K odbyłem niejedną inspirującą rozmowę w sprawie kolejnego zamówienia, to ostatecznie po umówieniu się z Łukaszem F wybrałem się do Lublińca. Posłuchałem Envy ze stosem różnych słuchawek. Sam przywiozłem DCS ale ostatecznie Sus z Envy mnie oczarował. Mam nadzieje, że moja intuicja mnie nie zawiodła i że Twoja Piotrze recenzja Envy, na którą cierpliwie wyczekuje to potwierdzi.

    Wyjście zbalansowane dla Łukasza K w Songolo to nie problem. Ale czy wzmaki z tegorocznej edycji będą zsymetryzowane, czy tylko na wyjściu XRL będzie rozdzielony prawy kanał od lewego, to już producenta trzeba pytać.

    Mnie absolutnie Bartok nie męczy, czego dowodem były i są wielogodzinne odsłuchy i ciągle mam mało. Sorki, w jednym przypadku tak było. Jak na AB1266 PHI TC zbyt długo podzwoniłem. 🙂

    1. Alucard pisze:

      A Abyssy to nie są czasem słuchawki które w większości konfiguracji zagrają jak piła mechaniczna i krzyczą przy każdej okazji „jestem najlepszy!” ? Bo tak mi mniej więcej wyszło w rozmowie ze sprzedawcą z mp3store kiedy targowałem w dół Finale D8000. One to chyba potrzebują jakiegoś sprzętu z kosmosu zeby zagrać jak trzeba z tego co się o nich nasłuchałem 😉

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Nie, nie potrzebują. Także ze sprzętem poniżej pierwszej prędkości kosmicznej potrafią brzmieć bardzo dobrze, gdyż są wyjątkowo melodyjne. Dobre okablowanie, mocny wzmacniacz, dostatecznie analogowy przetwornik i wszystko oki.

        1. Alucard pisze:

          Mam teraz 10W i ponoc napedza ta moja nowa zabawka HEEDy spokojnie. Niestety juz ich nie mam zeby sprawdzic. Napedza nawet monitory i podstawki z tego co wiem. D8000 graja jakby mialy wybuchnac 😉 Starczy na Abyssy w razie czego jakbym kiedys zwariowal i kliknal „zamow”?

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Starczy.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Ale tak szczerze, między nami – nie kupuj Abyss, tylko jak już, to T+A Solitaire P. Mają większy fun factor, a o to przecież w twoim przypadku chodzi. Potrzebujesz słuchawek z dużym silnikiem, a T+A mają większy. W nich lepiej poczujesz muzyczne ciśnienie, a tylko ono na bardzo długą metę może dać pełną satysfakcję.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Recenzja Feliks Envy? Nic jej na razie nie zapowiada.

  9. Alucard pisze:

    Będę je miał jak najbardziej na uwadze. Już o nich trochę słyszałem i sam czytałem. Jak miałbyś powiedzieć czym się głównie różnią od D8000 i jaka jest ich największa siła to co to by było? Dużo lepsze są od Pioneer Master 1 czy od D8000?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Są lepsze. Bardziej precyzyjne i jednocześnie potężniejsze brzmieniowo.

  10. Piotr pisze:

    Jak by Pan porównał Songolo do Feliksa Audio Euforia – czy to ta sama półka ? Które lepiej by sie sparowały z HD800S, czy raczej obydwa byłyby świetne do tych słuchawek ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Songolo to wzmacniacz wyższej klasy od Euforii, HD800S obdarzą wraz nim bardziej fascynującym dźwiękiem.

  11. Piotr pisze:

    Dziękuje, w recenzji Fezza omega lupi opisał Pan wyjątkową wrecz magiczną synergiczność jego z HD800 czy dalej Pan podtrzymuje takie zdanie, czy w cenie aktualnej około 6k jest to opłacalny wzmacniacz gdy do Songolo trzeba dołożyć drugie tyle ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Opłacalny z pewnością jest, ale Songolo to jednak wyższa półka. Który się bardziej opłaca i na ile te wyższości istotne, to już każdy sam musi ocenić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy