Recenzja: Kondo Theme Ls-41 RR

Konstrukcja i powierzchowność 

    Od tamtych opisów minęły całe dwie dekady, wtedy przychodzący na świat audiofile już osiągnęli dorosłość, a srebro wówczas kupione dojrzało do użycia – wyżarzyło się starzeniowo. Jednocześnie konstrukcja przewodów uległa przeobrażeniu. Nie mają teraz połyskliwie czarnej, ukazującej splot kevlarowej osłony, tylko matowo gładką, ciemnobordową. Nie mają także ośmiu rdzeni ani 288 nici przewodnika – ilość rdzeni spadła do czterech, nici do 152. Wciąż jednak splotowy ekran chroniący przed RFI i cała reszta są srebrne, tyle że ekran schowano pod dodatkową warstwą izolacji, a żyły podzielono na mające różne średnice i dano im jedwabne koronki. Nadal są drucikami, a ściślej wąskimi pasmami wyciąganymi przez samo Kondo, poddawanymi następnie krystalizacyjnemu utwardzeniu i specjalnej obróbce gazowej, celem zmniejszenia naskórkowości. Dalej, w tym samym kierunku idąc, kryte ręcznym malunkiem sześciowarstwową licówką ze specjalnego lakieru o zastrzeżonym składzie, dla ochrony przed utlenianiem i izolacji wzajemnej, tak by finalnie powstał kabel Litz o maksymalnej odporności na efekt naskórkowy, ergo mający najlepszą przewodniość i odporność na zakłócenia.

      Czy bazą wciąż to samo włoskie srebro, tego się nie dowiadujemy, widać jedynie, że wtyki także uległy pewnej zmianie, lecz chyba tylko kosmetycznej. Nie są jak kiedyś srebrne, co pasowało do dawnego lśniąco czarnego oplotu; do ciemnobordowej, półmatowej powłoki lepiej pasuje metal w odcieniu zbliżonym do szampana.  

     Wtyki mają fabryczne oznakowanie Audio Note AN-Pn2, w podtypie RCA są zaciskowo przykręcane. Przewody pomiędzy nimi okazują się lekkie i zaskakująco giętkie, przyzwyczajony do grubaśnych teraźniejszych, miejscowo jeszcze nieraz pogrubianych, raczej byś nie pomyślał, że to przewody szczytowej klasy. Cena też jest daleka od żądanych za te najdroższe, jak przykładowo Nordost Odin czy Siltech Master Crown, których metrowe komplety to odpowiednio 126 899 PLN i €36 000.

    Droższy komplet z dwóch oferowanych przez Kondo to ledwie €4000 – tak, tak, to jakże przy dzisiejszych cenach skromne cztery tysiące euro. Mimo to Kondo nie chce żadnych innych i wcale nie zaleca posiadaczom swoich wzmacniaczy zaopatrywać się w arcydrogie przewody pochodzące od innych marek, stanowczo twierdząc, że kto chce zasmakować autentycznego brzmienia Kondo, musi mieć również kable Kondo. Co oznaczać będzie oszczędność przynajmniej odnośnie kabli – głośnikowy Kondo SPs-2.7 nabywamy za €5800 w przypadku 2,5 metrowego, zasilający Kondo ACz-Avocado to €2600 za długi na 1,75 m.

       Interkonekty są dostępne w czterech kombinacjach końcówek: RCA/RCA, XLR/XLR, RCA/XLR, XLR/RCA. Wszystkie kosztują tyle samo. Dostępny jest też kabel gramofonowy za €4300 i dostępne są srebrne zwory, w cenie €1500 za komplet.

      Posłuchajmy na koniec, co mówi samo Kondo:

      Dźwięk srebra jest ciepły a jednocześnie żywy; zdolny w pełni oddawać prawdziwą witalność muzyki.

      Srebrne przewody Audio Note osiągnęły najwyższy standard i są ponad światową skalą. Wykonane ręcznie z najwyższą precyzją docierają do istoty audiofilizmu, bezproblemowo wtapiają się w muzykę, umożliwiając pełne przywołanie.

      Know-how marki Audio Note dotyczące srebrnej struktury liczy ponad 50 lat poznawania i udoskonalania obróbki.

      Technologie objęte skrótem KSL[1] oznaczają uzyskiwanie najwyższej jakości materiału do przenoszenia dźwięku. W ich skład wchodzi licowanie, kierunkowość, starzenie i obróbka gazowa.

      Prócz tego Kondo zwraca uwagę, że sygnał muzyczny przechodzący przez kabel w postaci prądu elektrycznego posiada elektrochemiczną siłę sprawczą, tzn. powoduje zmiany strukturalne w przewodniku. Wyżarzane poprzez starzenie odnośnie tego daje trwalszą strukturę przewodu od uzyskiwanych przez wyżarzanie na gorąco albo inne zabiegi, co przeradza się w czystsze i łagodniejsze brzmienie. (Ten sposób doskonalenia odnosi się też do miedzi.)

    Kondo Theme 41 RR otrzymujemy w kremowym pudełku z nazwą na wieku i srebrnym denkiem, w środku oprócz kabla certyfikat autentyczności z numerem, a każdy wtyk osłonięty masywnym czopem z białego tworzywa. Całość wsunięta w grubą kopertę ze sztywnego, półprzeźroczystego plastiku, zawartość jest więc dobrze chroniona, w każdym aspekcie daje się poznać pieczołowitość twórców.

 

[1] Kondo Silver Litz ?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

11 komentarzy w “Recenzja: Kondo Theme Ls-41 RR

  1. Gustaw pisze:

    Chłopie, czy Ciebie całkowicie popierdoliło? Krotkie kawałki drutu, obleczone plastikiem z czterama wtyczkami za 4000 ojro? Jeszcze śmiesz pisać że to niemalże OKAZJA.(ja pier….e) Dzięki takim personą jak TY,naiwni ludzie, zaczynają wierzyć w świat z jednorożcami.
    Wiem, że za wciskanie audiofilskiego kitu, producenci i dystrybutorzy,płacą (wymagają określonych opinii) i z tego ma Pan na „bułkę z serkiem” Czasamijednak warto spojrzeć w lustro i
    odpowiedzieć na pytanie – Czy jestem przyzwoitym człowiekiem ?
    Ps.Dotyczy to całej, odrealnionej, chorej na snobizm, branży audio. Przejrzyjcie na oczy!

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jestem nieprzyzwoity. Ten kabel to nie okazja. Fortepian Steinway z drewna, żeliwa, miedzi, stali i tworzyw (kość słoniowa już zabroniona) kosztuje milion dolarów. A kopiący skórzane worki na krótkiej trawie młodzi buce zarabiają po 100 tys. funtów tygodniowo. Nie żyjesz w świecie dóbr luksusowych, to trudno, ale to raczej nie moja wina. Tu, w tym serwisie jest artykuł o luksusie i jego pochodzeniu, przeczytaj sobie zamiast bluzgać: https://hifiphilosophy.com/o-luksusie/; https://hifiphilosophy.com/o-luksusie-czesc-ii/ A jednorożce zostaw w spokoju – istnieją, tyle że żyją w morzach.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Sam siebie zadziwiłem sprawdzając przy okazji, ile może kosztować najdroższy męski garnitur, i to taki „normalny”, bez żadnych biżuteryjnych ozdób. Okazuje się, że Kiton wzór K50 z wełny wikunii andyjskiej kosztuje 50 tys. dolarów. Na interkonekt za te pieniądze jak na razie nikt się nie porwał.

    2. Marcin pisze:

      Poszło sprzęgło bo nie możesz spróbować żeby sprawdzić lub kupić? Nie masz na czym? Trochę jak z incelami.

  2. JaroG pisze:

    Popieram Panie Piotrze. Wyrażanie opinii w sposób wulgarny, bez względu na to czego dotyczą, należy tępić i wypalać ogniem. Niestety chamstwo i wulgarność na dobre zagościły „na salonach” i każdemu się wydaje, że wszystko mu wolno, czego dobitnym przykładem jest 8*, uważane tamże za „dziedzictwo kulturowe”.
    Interkonektu Kondo nie znam, to dla trochę zbyt wysoka półka cenowa, ale sądząc po opisie chyba bym się z nim zaprzyjaźnił.
    Pozdrawiam,
    JaroG

  3. alex60pl pisze:

    Witam.
    W opisie natrafiłem na dwie ciekawostki bardziej z dziedziny metalurgii niż audio. Pozwolę sobie zacytować:
    „…leżakowane było 20 lat przed obróbką, dojrzewając…”
    Biorąc pod uwagę, że owo srebro powstało zanim pojawił się nasz Układ Słoneczny czy wzmiankowane 20 lat robi różnicę?

    „…sygnał muzyczny przechodzący przez kabel w postaci prądu elektrycznego posiada elektrochemiczną siłę sprawczą, tzn. powoduje zmiany strukturalne w przewodniku.”
    Natężenie prądu musiałoby być tak duże, żeby rozgrzewało przewodnik (jak w hartowaniu indukcyjnym) ale chyba nie taki mechanizm miał Pan na myśli. Co do samego pojęcia elektrochemii to o srebrze o ultrawysokiej czystości trudno myśleć jako o elektrolicie.

    Jak by Pan podrzucił kilka słów wyjaśniającego komentarza lub podał jakieś źródła wiedzy w tych tematach.
    Pozdrawiam. Alex.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wszystkie atomy, z których jesteśmy zbudowani, powstały długo przed naszymi narodzinami, ale to raczej nie znaczy, że w momencie narodzin jesteśmy tacy sami jak śmierci. Oczywiście organizm biologiczny podlega nieporównanie większym przemianom niż zostawione w spokoju srebro, ale dla niego datą narodzin nie jest moment uformowania się atomów w wybuchu hipernowej, tylko moment wytopu, po którym też strukturalnie się zmienia, by tak powiedzieć, krzepnie.
      Odnośnie tego i kwestii wpływu sygnału elektrycznego przechodzącego przez przewód cytuję materiały upubliczniane przez samo Kondo, może oni odpowiedzą na pańskie pytania dokładniej. Zarazem nie ulega wątpliwości, że prąd przechodząc przez przewodnik musi jakoś go zmieniać, fizyka nie pozostawia innej możliwości, to przecież oddziaływanie energetyczne.

  4. alex60pl pisze:

    Pytania do Japończyków wysłałem. Ciekawe czy odpowiedzą konkretnie czy zasłonią się „tajemnicą handlową”, „nieznanymi prawami fizyki” czy czymś podobnym.
    W sumie to rozbawiła mnie reakcja „Gustawa” na taką mizerię jak ten interkonekt bo gdyby tak dokładniej spojrzał na ofertę Kondo, to przy takiej Kagurze dostałby niechybnie apopleksji i zszedłby z tego świata z grubym słowem na ustach.
    Ale oferta takiego choćby Kondo sprowokowała u mnie pewne przemyślenia. Ilu (prawdziwych) audiofili będzie mogło się zachwycać takim wzmacniaczem? Czy choćby kilku (-nastu?) w Europie się znajdzie? Czy jest to bardziej „audiobiżuteria” dla milionerów, którzy ozdobią sobie nią salon ale niekoniecznie będą jej słuchać.

    Dla przeciętnego „zjadacza chleba” audiofilizm kojarzy się z ekstremalnie drogim sprzętem i niezwykłą atencją do kabli. Inna sprawa, że jak ktoś ma kable kosztujące 2 albo i 3 razy tyle co głośniki ta raczej trąci to fetyszyzmem a nie audiofilizmem. Ale ja nie o tym.
    Wielu młodych ludzi pragnących przygody z muzyką ale niekoniecznie tytułu NARP-a [Naczelny Audiofil Rzeczpospolitej Polskiej] 🙂 i dysponujących (niestety jak to zwykle bywa u młodych) dość ograniczonym zasobem monet jest pozostawionych samym sobie. Przegląd topowych źródeł wiedzy takich jak „High Fidelity” czy „HiFi Philosophy” może w pierwszym momencie sprawić wrażenie, że aby mieć sprzęt akceptowany w audiofilskim światku, trzeba sprzedać nerkę (a najlepiej dwie).
    Co prawda na Pańskim portalu możemy przeczytać recenzje takich wzmacniaczy jak choćby CREEK, SMSL VMV A2 ale to raczej wyjątki i trzeba się trochę nakopać, żeby do nich dotrzeć.
    Należę do pokolenia, które same uczyło się obcować z muzyką zaczynając od Amatora Stereo, Elizabeth, Radmora i ZG40. Niestety nie udało mi się „zarazić” nikogo z rodziny czy znajomych. Widać nie miałem do tego talentu.
    Ale Pan to co innego. I dlatego mam pewną, hmmm… propozycję.
    Co, gdyby podjąłby się Pan na łamach „HiFi Philosophy” audiofilskiej „ewangelizacji” młodzieży proponując sprzętowe „startery”, od których warto zacząć ale, na których nie trzeba skończyć.

    Na zakończenie proponuję taką oto literaturę (chyba, że już Pan to zna):

    https://www.audioresurgence.com/2024/09/the-death-of-the-audiophile-a-slow-slide-to-oblivion.html

    Ciekaw jestem Pańskiej opinii.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Dziękując za ciekawy komentarz zacznę od tego, że nie jestem już w wieku rewolucjonisty, zbawianie czy ratowanie świata to już nie moja rola. Oczywiście mogę podać przykłady systemów słuchawkowych i głośnikowych bardzo dobrze grających za stosunkowo skromne pieniądze, ale poszukujący tego zalążkowy audiofil sam łatwo może takie skomponować przeglądając ceny recenzowanych urządzeń i spośród pochwalonych tanich (a tych nie brakuje), pozestawiać sobie własne audio pod kątem gustu i potrzeb. Taniutkie słuchawki Koss Porta Pro, trochę droższe najtańsze Grado, klasyczne Sennheiser HD600, wzmacniacz przenośny Woo Audio Tube Mini, cały gang produktów iFi, Apogee Groove dla Sennheiserów – i tak dalej i dalej. Naprawdę łatwo mieć dobry dźwięk, a niedrogich kolumn też nie brakuje, wzmacniacz i odtwarzacz od Creek, czy któryś z tanich a dobrych gramofonów, zapewni świetny sygnał. Tanie a dobre interkonekty także łatwo się znajdą, nic tylko wybierać i słuchać, a kiedy kogoś najdą wątpliwości, czy właściwie selekcjonował, zawsze tu może zapytać.

      Oddzielna kwestia to „śmierć audiofilizmu”, czym w ogóle nie należy się przejmować. Gigantyczny uformowany już rynek chiński i rodzący ogromny indyjski to całe tłumy działających i dorastających audiofili. Europa może sobie do ostatniego nie muzułmanina wymrzeć i może zniknąć USA, i tak nie będzie znać szkody. A jak potężny jest rosyjski rynek piekielnie drogich wzmacniaczy lampowych, to nawet nie macie pojęcia. Moskiewscy i petersburscy bogacze lubują się w szalonych konstrukcjach, że na widok oko bieleje. Ogólnie biorąc milionerów na południe i północ od równika są już dziesiątki milionów, prawie każdy chce mieć w swych rezydencjach drogie audio, choćby tylko żeby się chwalić. Chce też takie audio mieć w samochodach, bo czemu miałby nie mieć? Gdyby audiofilski rynek wymierał, znikałyby firmy i produkty, ale tak się wcale nie dzieje, w miejsce tego cenowych bzików z dnia na dzień coraz więcej. Tylko że – miejmy to na uwadze – bogaci nie działają w społecznościach audio. Ich sposób działania to telefon do dystrybutora, jedzie cały dostawczak sprzętu, na miejscu wielogodzinna, czasem i wielodniowa prezentacja. Zacytuję jednego ze znanych polskich dystrybutorów, który takie sesje odbywa: „Aż nie do uwierzenia, jakie ludzie mają pieniądze.”

  5. alex60pl pisze:

    Witam ponownie.
    Oto odpowiedź Japończyków z Kondo (w oryginale). No cóż. Niewiele się dowiedziałem, ale to było do przewidzenia.

    Dear Sir,
    Thanks for your email and especially the question about silver aging !
    It is one of the most popular subjects with which audiophiles couldn’t understand or feel doubtful about.
    It is a really long story starting from the beginning period of our company almost 50 years ago. Using silver onto audio gears was a “breakthrough concept” at that time. A lot of interviews were made to explore the secrets behind. We believe that some information were mixed and yet created this beautiful legend.
    It is true and so easy to discover that silver cable sounds better with time. The tonal texture turn mature and more organic even though it is not used frequently.
    (Excuse but we also can’t explain this phenomenon with enough professional knowledge. Because we are audio designer only.)
    Mr. Kondo, of course, also recognized this merit and he intended to buy silver with longer storage time to use. We could found some records mentioning 6 or 8 (years). Unfortunately never see anything like 20 years.
    I think it is how this legend started and spread around the circle. In fact, we explained this story to a lot of people before. You know people love to hear fairy tales and forget what is not so interesting.
    Nowadays, our factory produce more than a hundred amplifier per year. Even more for silver cables and silver transformers. It is “impractical” to store silver for this consumption.
    To make our silver products sound superior. We have other ways and techniques to apply.

    PS: I think he means “run-in” for the “electrochemical driving force”.
    BR
    Charles
    Audio Note.

    Jak masz córkę, zasadź drzewo a jak syna, kup srebrne interkonekty. Jak dorośnie będzie jak znalazł :).

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Najkrócej można podsumować, że dalej nic nie wiadomo poza tym, że używają srebra wcale albo mało leżakowanego, a dlaczego z czasem poprawia się tekstura, to Bóg jeden raczy wiedzieć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© HiFi Philosophy