Recenzja: Hegel H80

Hegel_H80_08 HiFiPhilosophy   Hegel był ostatnim z klasyków niemieckiego idealizmu; nurtu filozoficznego biorącego początek od Kanta i poprzez Fichtego i Schellinga wiodącego właśnie do Hegla. A Hegel postrzegany był różnie. Za życia zyskał w filozofii niemieckiej pozycję absolutnie dominującą, a Karol Marks pisał o nim, że spośród filozofów bliższych czasowo warto czytać jedynie Hegla. Nie przeszkodziło to innemu znanemu filozofowi, Williamowi Jamesowi, stwierdzić, że stany umysłu jakie odnajdujemy na stronicach dzieł Hegla można uzyskać zażywając środki halucynogenne.

Hegel zasłynął stwierdzeniem, że jeśli fakty przeczą jego teorii, tym gorzej dla faktów oraz aforyzmem, według którego sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. Stworzył także alternatywną logikę, którą nazwał dialektyczną.

Nie będziemy się tu jednak zajmować tamtym Heglem, tylko innym, norweskim. Norweski Hegel to firma należąca do Benta Holtera, czerpiąca nazwę nie od sławnego niemieckiego filozofa tylko zespołu muzycznego, w którym Bent grywał. Powstał ten norweski Hegel pod koniec lat osiemdziesiątych i ma, jak wiele firm, ambicje przeniesienia brzmień najwyższego formatu na obszary zamieszkiwane przez ludzi o przeciętnych portfelach, a nie takich, które trzeba wozić na taczkach. W odróżnieniu od wielu innych firma Hegel ma jednak duże sukcesy i sama jest duża. Asortyment oferuje szeroki, od odtwarzaczy CD przez przetworniki analogowo cyfrowe, po wzmacniacze zintegrowane, przedwzmacniacze i końcówki mocy. Często wypuszcza też nowe wyroby, stale gości w recenzjach i coraz szerzej jest znana. Właśnie niedługo ma zaoferować także słuchawkowy wzmacniacz. To przenoszenie bardzo wysokiej jakości na obszar zwykłych użytkowników nie jest wszakże w przypadku Hegla odwołaniem do skrajnie niskich cen. Są one raczej średnie, choć w wyjątkowo zamożnych norweskich uwarunkowaniach postrzegane zapewne są niżej. Wzmacniacz będący przedmiotem tej recenzji kosztuje 6790 zł, a więc jest to cena jak najbardziej przeciętna, daleka od tego co za swoje integry życzy sobie Accuphase czy Burmester. A równocześnie obietnica wysokiej jakości, a nawet bardzo wysokiej, wydaje się być dotrzymana. Na tegorocznym Rocky Mountain Audio Fest w Kolorado, bardzo dużej i szeroko znanej audiofilskiej imprezie, na której aż roiło się od ekstremalnie drogiej elektroniki, dźwiękiem wystawy uznano system, w którym dawcą sygnału był laptop Apple MacBook Air, a wzmacniał jego sygnał właśnie nasz Hegel H80, napędzając głośniki Magico M1 za pośrednictwem okablowania Nordosta. To już nielicha rekomendacja, bo Rocky Mountain Audio Fest jest naprawdę dużym sprzętowym zbiegowiskiem.

W tym kontekście innego nieco wymiaru nabiera nie traktowane często poważnie hasło reklamowe Hegla, stawiające potencjalnego nabywcę przed dylematem – kawior czy kiełbaska. Kawior jak wiadomo smakuje lepiej, a już na pewno mniej pospolicie, dając przy tym swemu konsumentowi więcej potencji, jako że jest silnym afrodyzjakiem, ale kiełbaska jest tańsza i łatwiej nią zapchać żołądek. Tymczasem Hegel obiecuje kawior w cenie kiełbasek.

No to bieżmy się za ten kawior.

Budowa

Hegel_H80_18 HiFiPhilosophy

Hegel H80…

   Podobnie jak cenę wzmacniacz gabaryty ma średnie. Typową szerokość 43 cm i wagę 12 kg. Wygląda przy tym całkiem sympatycznie. Są do wyboru wykończenia czarne i srebrne, a posiadane przez mnie czarne jest półmatowe i dobrze komponujące się z ciemnoniebieskim wyświetlaczem. Wyświetlacz ten stanowi punkt centralny panelu przedniego i jest duży, czytelny nawet z daleka. Okalają go dwie też duże gałki, z których lewa jest selektorem wejść, a prawa regulatorem głośności. Wraz z umieszczonym powyżej logo firmy stanowią wszystko co na tym froncie się dzieje, choć trzeba dodać, że nie jest onże front płaski niczym stolnica, tylko łukowato, centralnie wygięty ku słuchaczowi, nadając całości bardziej wysmakowanego wyglądu. Dużo więcej dzieje się za to z tyłu. Tu mamy dwa komplety wejść RCA oraz jeden XLR, jako że wzmacniacz jest podobnież w treści swej symetryczny, co na tych symetrycznych wyjściach powinno dać się usłyszeć. Producent zaznacza przy tym, że drugi komplet wejść RCA przewidziano dla kina domowego, ponieważ wzmacniacz ma być też czymś w rodzaju serca domowego centrum rozrywki. O jego nowoczesności nie świadczą wszakże wejścia analogowe tylko cyfrowe. Tych jest aż pięć i wszystkie mogą obsługiwać sygnał 24-bitowy, a są nimi dwa koaksjalne, dwa optyczne i jedno USB. Tak więc wzmacniacz faktycznie ma zadatki na domowy kombajn przemysłu rozrywkowego, podobnie jak te od Burmestera wychodząc śmiało naprzeciw nowym trendom. Jest nawet jeszcze bardziej uniwersalny, kryje bowiem DAC; i to taki, z którego producent bardzo jest dumny. Poza oczywistym gniazdem zasilania jest tam jeszcze równie oczywisty komplet wyjść głośnikowych, jednakże pojedynczy, tak więc z bi-wiringu nici. Włącznik główny znajduje się trochę nietypowo, ale za to wygodnie, bo na spodzie po lewej od przodu, nie trzeba więc sięgać za wzmacniacz by go uruchomić bądź dezaktywować.

Hegel_H80_30 HiFiPhilosophy

…i miniaturowe centrum dowodzenia światem

Uzupełnieniem tego co widać jest mały pilot, na którym mimo małości znalazło się  miejsce dla wielu przycisków. Bardzo jest praktyczny i bezproblemowo działający nawet z dużej odległości. Można między innymi za jego pośrednictwem wygasić wyświetlacz, a wówczas podczas zmieniania jakichś ustawień zapali się on na momencik pokazując nową wartość i zaraz zgaśnie. Super sprawa.

Przejdźmy do tego czego nie widać. We wnętrzu obudowy siedzi patent, którym fundator Hegla, Bent Holter, bez ogródek się szczyci. Stanowi w pewnym sensie ideę założycielską całego przedsięwzięcia pod nazwą Hegel, ponieważ to na jego zaletach ufundowano nadzieję na wyjątkowość brzmienia i odróżnienie się od konkurencji. Zwie się ów patent  SoundEngine i pojawił na początku lat dziewięćdziesiątych jako rozwinięcie pierwotnej koncepcji Benta Holtera, w myśl której wzmacniacz powinien znikać z toru tak bardzo jak to tylko możliwe, dodając od siebie jedynie gołe wzmocnienie, nic więcej. Taki ideał nie jest oczywiście z różnych względów możliwy, bo inaczej mielibyśmy na rynku wyłącznie cudowne wzmacniacze, działające niczym czarodziejskie różdżki. Wróżki nie chcą się jednak podzielić swoim patentem i czarodziejskich różdżek nie ma. Pozostaje w takim razie SoundEngine, którego działanie ma to różdżkarskie naśladować na ile możność i sposób, podobnie jak zastępować piekielnie drogie i skomplikowane rozwiązania stosowane w najdroższych wzmacniaczach. Na czym rzecz polega nie wyjaśnię, ponieważ opisy producenta zawierają same ogólniki odwołujące się do zapobiegania zniekształceniom na poszczególnych stopniach wzmocnienia i ich sumowaniu. Wiele to nam nie mówi, ale za to podobno działa, co w stosownym momencie pozwolimy sobie sprawdzić. Poza tym wzmacniacz zaopatrzono w technologię DualPower, oznaczającą osobne ścieżki zasilania dla różnych jego sekcji, co także pozwala eliminować wzajemne zakłócenia, jak również technologię DualAmp, polegającą na pełnej separacji sekcji wzmocnienia napięciowego od sekcji wzmocnienia prądowego. (Skądś chyba znamy podobne rozwiązanie, zdaje się od Bakoona.) Wszystko to ma skutkować dwoma zasadniczymi efektami: spadkiem zniekształceń i wzrostem dynamiki.

Hegel_H80_23 HiFiPhilosophy

A jest czym dowodzić

Dalej przeto Waszmościowie Audiofile, konie siodłać, szable w dłoń i hajda na tego Hegla, co to jakimiś nagrodami zza oceanu nas straszy. Nim go jednak na audiofilskich szablach rozniesiemy, podsumujmy sprawę.

Wzmacniacz jest nietypowy, ponieważ zawiera DAC. A DAC ten ma wysokiej jakości zegar i bardzo wysoko oceniane własne kości logiczne Hegla. Ma też ten heglowski wzmacniacz inne specjalne technologie – SoundEngine, DualAmp i DualPower. Obiecuje za ich sprawą być naprawdę znakomity i obiecuje to za stosunkowo niewielkie pieniądze. Ma dawać 75 W mocy na kanał i ogromne pasmo przenoszenia 5 Hz – 100 kHz. Odstęp szumu od sygnału i przesłuch międzykanałowy są w nim odgrodzone barierami powyżej 100 dB, a THD jest mniejszy niż jedna setna procenta. No to stępa, a potem kłusem i szarża.

Odsłuch

Hegel_H80_03 HiFiPhilosophy

Sprawdźmy, jak Hegel sprawuje się w boju

   Jest u mnie taki obyczaj, by świeżo przybyłego delikwenta na chwilę odpalić i kuknąć na jego możliwości. Tak było i z Heglem. Podpiąłem go do Cairna kablem XLR, bo on podobno tak woli i wyższość swoją naonczas najdobitniej przejawia. Słucham.     – Słucham i ręce mi opadają a głowa coraz głębiej w ramiona się chowa. No ładnie, myślę sobie. To już go można pakować i niech do siebie wraca, bo takiego dziada to nie ma co opisywać. Jak bum-cyk-cyk tak pomyślałem i wtedy myśl jedna z leniwych zwojów mi się wywikłała. No zaraz, chwileczkę, przecież jest jeszcze drugi kabel XLR, ten co go syn do siebie zabrał i warczy kiedy do niego się zbliżać. Dawać mi go tu zaraz, bo ja też warczeć potrafię a głos mam donośny i na czele starszyzny stoję. Przemoc domowa okazała się niepotrzebna i kabel migiem zagościł pomiędzy Cairnem a Heglem. Ja pierniczę. A żeby tak was pokręciło i śmierć pogoniła po zakrętach ci co twierdzicie, że kable wpływu żadnego nie mają. Nie ten wzmacniacz. – Jak siebie kocham a innych nie lubię. W takim razie niech zostaje i niech pokazuje co potrafi.

Napisały się inne recenzje, te co miały być najpierw, i przyszła pora na Hegla. A zatem stanął przede mną podpięty do Cairna kablem Tellurium Q Black Diamond, a innymi kablami Tellurium, tymi Blue zwanymi, do głośników AudioSolution Rhapsody 80. Zasiadłem w fotelu i dalej słuchać. A sytuację miał Hegel niełatwą, bo dopiero co słuchałem głośników Zeta z ich monoblokami, które dźwięk z absolutnie najwyższego pułapu oferowały, taki od miliona złotych w górę. Najpierw napiszę refleksję ogólną, bo Hegel, ten niemiecki, od którego tak czy inaczej etymologicznie inne Hegle pochodzą, bardzo cenił stwierdzenia ogólne i ogół stawiał zdecydowanie ponad jednostkowością.

Hegel_H80_12 HiFiPhilosophy

Cóż, o stratach na kablach raczej nie może być mowy…

A refleksja jest taka: Istnieją w audiofilizmie jakby dwie fale. Jedna jest frontalna, popisowa i najbardziej absorbująca uwagę. To fala sprzętu ekstremalnego, rozwiązań bardzo wymyślnych i cen zwariowanych. Ma ona swoje czoło dla miliarderów, kulminację dla milionerów i zejście dla tych, co mogą płacić setki tysięcy. Potem jest cisza, a potem nadciąga fala druga, z cenami dla ludzi normalnych ale nieźle sytuowanych i ona też ma rozbicie na czoło za kilkadziesiąt tysięcy, kulminację za kilkanaście i zejście liczone już tylko w zwykłych tysiącach. To czego teraz słuchamy należy do fali drugiej, a system Zeta należał niewątpliwie do pierwszej, bo choć nie był szczególnie kosztowny, to swoje jednak kosztował, ale przede wszystkim jakościowo absolutnie tym nawet piekielnie drogim nie ustępował. Mamy zatem okazję porównać systemy należące do różnych fal, choć okazja to dla systemu tańszego teoretycznie wątpliwa, jako że można w takim porównaniu nieźle oberwać. Z drugiej jednak strony można także zabłysnąć, zabłysnąć daleko bardziej niż gdyby porównywać się tylko z równymi sobie.

Odsłuch cd.

   Będziemy słuchać gwiazd, będziemy słuchać pieśni i przyjdzie nam żyć – zapowiadał jeden z koncertów Piotr Skrzynecki. Posłuchajmy.

Hegel_H80_06 HiFiPhilosophy

A samo brzmienie Hegela broni się bez najmniejszych trudności

Spędziłem w towarzystwie powyższego systemu długi audiofilski wieczór. Posłuchałem wielu płyt, za oknem milcząco świeciły gwiazdy, a życie, jak to ono, uciekało. Refleksja jest taka. Wzmacniacz Hegla to cholernie dobre urządzenie. Nie jestem piewcą urządzeń tranzystorowych, a w każdym razie nie byłem wcześniej. Owszem, tranzystory bardzo wiele potrafią i czasami, zwłaszcza dynamiką, potrafią sponiewierać tory lampowe, a już szczególnie takie małej mocy. Ale skądinąd wzmacniacze lampowe też mogą mieć setki watów mocy. Bardzo dobrze jednak te tranzystory wypadały kiedy im dać lampowy przedwzmacniacz, a szczególnie mój, na lampach 45. Kiedy zaś same tylko w torze tranzystory tańcowały, zawsze czegoś mi brakowało, nawet kiedy ten tranzystorowy przedwzmacniacz ponad sto trzydzieści tysięcy kosztował, bo i taki recenzowałem. A ten tutaj Hegel to przecież najzwyklejsza integra, w dodatku tania jak barszcz, bo co to jest sześć tysięcy wydane na całe wzmocnienie w torze. Nic. A jednak da się i da się po tranzystorowemu. Na Audio Show udowadniał to serwer muzyczny Naima, a u mnie w domu udowodniła integra Hegla. Jej dźwięk można opisać jednym słowem: Kompletny. On jest kompletny. Słucha się i niczego nie brakuje. Wielu rzeczy się po tym Heglu spodziewałem, ale na pewno nie tego. Sądziłem raczej, że będę tego słuchał i się wiercił. Że oczy będę przymykał pisząc recenzję na niedociągnięcia, a podczas słuchania będą mi wyłazić ze złości. Że będzie to męka, bo co taki wzmacniacz może; a bo to ja innych integr nie znam, własnej nie mam, nie wiem jak takie coś gra? No owszem, miałem u siebie przez chwilę dzielony wzmacniacz tranzystorowy Divaldi i miejmy nadzieję, że jeszcze wróci po recenzję, bo grał naprawdę nielicho, ale to jednak inna liga; każdy element ponad dziesięć tysięcy kosztuje, a końcówka mocy wielka jak byk. A tutaj taka sobie integra, bez trudu można podnieść jedną ręką, cena też niepozorna. I żeby tak to grało, że cały wieczór wysiedziałem i jeszcze mi było mało? Ale faktycznie tak było i już piszę dlaczego. Przede wszystkim zjawiskowa była scena.

Hegel_H80_11 HiFiPhilosophy

I poraża głębią reprodukowanej sceny

Nie będę wchodził w szczegóły ile w tym zasługi Hegla a ile AudioSolutions, ale naprawdę przepiękną scenę wspólnie wygenerowali. Bardzo daleko idącą za głośniki, kapitalną stereofonicznie i w pełnym od tych AudioSolutions oderwaniu. Z właściwym rozmiarem wykonawców, bez pchania się na słuchacza, bez cienia bałaganu i z doskonałym plenerem. Ten brak uciekania dźwięku do góry, jakże często widywany w innych warunkach, jest chyba w dużej części właściwością mojego pokoju odsłuchowego, trudno go jednak nie zauważyć i nie wpisać w poczet zalet. A na tej zjawiskowej scenie popisywały się dźwięki nie tylko wolne od zauważalnych słabości, ale jeszcze do tego czarujące powietrznym nasyceniem, bogactwem i elegancją wybrzmień, znakomitym ujęciem tonacji i nade wszystko całościowym perfekcjonizmem. Zauważy ktoś sarkastycznie, że skoro tak wszystko teraz chwalę, to pewnie było nie gorzej niż z Zetami, a pewnie nawet lepiej, więc biegiem marsz po tego Hegla i resztę grającego z nim toru, a  własne drogie klocki sprzedawać jak najprędzej, póki jeszcze inni się o tym nie zwiedzieli, że można za tak liche pieniądze mieć najlepszy system na świecie. Konfabuluję te złośliwości z punktu widzenia bywalca audiofilskich for, gdzie takie przytyki są chlebem powszednim, ale słusznie że są, bo nie ma co chwalić nad miarę i trzeba uwzględniać proporcje. Na czym zatem łatwa do przewidzenia wyższość toru z Zetami polegała? Na trzech sprawach. Przede wszystkim dźwięk tam był bardziej jednoznaczny. Tutaj się trochę rozchodził i rozwarstwiał, nie był idealnie zestrojony czasowo. Jak mawiał do rekrutów stary kapral, kiedy mówię baczność, to ma być słychać jeden trzask, a nie jakby koza na bęben srała. To oczywiście przesada, ale niewątpliwie tor Zeta potrafił pod względem jedności czasu i miejsca więcej. Druga sprawa to realizm. Przy Zetach był tak realny jak pędząca na was lokomotywa, a w torze z Heglem to był raczej muzyczny spacer bez żadnych dojmująco realistycznych doznań. Taki realizm oczywisty i mimochodem, ale nie żeby aż włosy dęba stawały.

Odsłuch cd.

Hegel_H80_07 HiFiPhilosophy

Relacja ceny do jakości też brzmi świetnie

   Trzecia rzecz to miara basu. Nie zdążyłem sprawdzić jak gra Hegel z Zetami i trochę szkoda, bo bardzo się on swoim basem w materiałach reklamowych przechwala, a kolumny AudioSolution nie mają dwunastocalowych głośników niskotonowych, jasne więc, że i basu takiego sprokurować nie potrafią. Bas jednak system z nimi w torze miał bardzo przyzwoity i Hegel na pewno pod jego względem nie jest ułomny. Nie jest zresztą ułomny pod żadnym względem, a wręcz przeciwnie, jest bardzo anty-ułomny. Czego się z nim nie imałem, do jakiego repertuaru by nie sięgnąć, wszystko wracało w postaci pięknej muzyki i nawet to leciutkie rozwarstwienie czasowe na jego pięknej scenie nie przeszkadzało, tylko stwarzało atmosferę lekkiego poetyckiego rozwichrzenia i rozwibrowania. Gdyby to grało w całkowicie zaciemnionym pokoju, do którego po omacku bym wszedł i po omacku na fotel odsłuchowy klapnął, głowę dałbym, że gra tutaj wzmacniacz za minimum dwadzieścia tysięcy i głośniki za jakichś pięćdziesiąt. Na to jednoznacznie wskazywały doświadczenia z Audio Show, gdzie tego rodzaju dźwięk był normą, ale w systemach z okolic stu tysięcy. Że głośniki AudioSolution tak grać potrafią, to na Audio Show sprawdzić zdążyłem, ale gdybym tego Hegla w torze zobaczył, bardzo bym się zdziwił. Zwłaszcza usłyszawszy cenę.

Nie ulega wątpliwości, że wzmacniacze tranzystorowe średniego przedziału cenowego dały duży krok do przodu, bo i Hegel to udowodnia, i Naim. W ogóle w tej drugiej fali audiofilizmu, tej tańszej, dużo dobrego się dzieje, a tutaj w torze mieliśmy same tego przykłady. Kabel Tellurium Q Black Diamond jest po prostu fenomenalny i nie da się ukryć, że uratował całą sprawę. Gdyby nie on, tej recenzji w ogóle by nie było, bo szkoda czasu poświęcać miernotom. Od tego są szkoły specjalne. Nie jest super tani, ale kudy mu do tuzów z pierwszej fali, do tych podwójnych koron i monolitycznych kryształów, a gra nie gorzej. Genialne. Z kolei wzmacniacz Hegla to już po prostu taniocha, zwłaszcza gdy uwzględnić zawarty w nim DAC. Nie gra wprawdzie jak Grand Silver Mono czy nawet trójdzielone wzmacniacze Zeta, ale gra naprawdę od serca i do serca. Zupełnie nie jak tranzystor. Dla tych jego patentów pełen jestem uznania.

Hegel_H80_14 HiFiPhilosophy

Pozostaje się tylko uzbroić w jakieś szałowe kolumny…

To samo można powiedzieć o głośnikach AudioSolution Rhapsody 80. Z głośnikami sprawa jest prosta. Wchodzisz i wiesz. Sekunda w sali odsłuchowej i wiadomo – grają albo nie. Te grają. Można się w ich dźwięku pławić i jest to naprawdę błogie doznanie. Scena – zjawisko. Najtańsze kable głośnikowe Tellurium na pewno są słabsze od Black Diamondów, ale się dzielnie spisały, bo bez tego znów by tej recenzji nie było.Tak więc potrafią bardzo dużo, a bardzo są tanie i tym samy godne polecenia dla tych, dla których oszczędności w każdym miejscu są priorytetem. No i na koniec mój Cairn. Jedyna w torze staroć, cenowo pasująca, bo wraz z modyfikacjami mniej niż dziesięć tysięcy za niego dałem. Swego czasu był sensacją, a u mnie spokojnie wytrzymał konfrontację z Accuphase DP-550, czasami będąc gorszym, a czasami lepszym. A ile kosztuje ten Accuphase, to sobie sprawdźcie. W dodatku aluminiową obudowę ma ładniejszą od wielu takich co ponad sto tysięcy kosztują i nie wiem gdzie Cairn znalazł tak obrobione aluminium. A jednak Cairna już nie ma. I to jest niestety smutna lekcja, z której płynie nauka, że wysoka jakość, piękny wygląd i niska cena nie muszą oznaczać sukcesu. Cairn upadł, a wielu dziadów na rynku siedzi. I jak się drą, jak nieraz wysoko są oceniani. Widziałem niedawno w necie recenzję, według której wzmacniacz słuchawkowy Music Hall jest super. A bodaj was wszyscy diabli. Ale są na szczęście w tej drugiej fali firmy potrafiące robić rzeczy naprawdę świetne, jak choćby M2Tech, Schiit, Tellurium, czy właśnie Hegel. W nich cała nadzieja.

Hegel_H80_01 HiFiPhilosophy

Wtedy nawet komputerowe audio pokaże swą wielką klasę!

Na koniec dokonałem rzeczy heroicznej, sprawdzając jak gra Hegel po kablu koaksjalnym. Istna orgia, bo cały komputer trzeba było przenieść w jego pobliże, a kiedy to się stało, podpiąć go wspomnianym kablem koaksjalnym, raz jeszcze od Tellurium i tym razem takim wysokiej jakości, bo Graphite. Wysłuchałem szeregu utworów zarówno z plików wysokiej gęstości jak i normalnych ze zripowanych płyt CD i znów grało to bardzo dobrze, aczkolwiek względem odtwarzacza minimalnie słabiej. Kultura dźwięku nie była aż tak wysoka, a scena aż tak fascynująca, jednak wciąż był to bardzo wysoki poziom i to zarówno z plików gęstych jak i normalnych. Te gęściejsze miały nieco przyjemniejszą i bogatszą fakturę, ale różnica nie była duża. Tak więc kto chce sobie uprościć życie do maksimum, korzystając z laptopa czy komputera, będzie mógł to zrobić bardzo niewiele tracąc względem wysokiej klasy stacjonarnego odtwarzacza CD, co oznacza redukcję kosztów o kolejne dziesięć tysięcy.

Podsumowanie

Hegel_H80_17 HiFiPhilosophy   Zaskoczenie i kompletność, to słowa opisujące najlepiej recenzenta i urządzenie, którzy się w tym teście spotkali. Recenzent był zaskoczony, a urządzenie kompletne. Poza tym recenzent był rozpaskudzony, a urządzenie mimo to się nie dało. Wytrzymało konfrontację z tym rozpaskudzeniem wynikłym z konsumowania drogiej aparatury, choć oddać należy sprawiedliwość interkonektowi Tellurium i głośnikom AudioSolution, które walnie się do tego przyczyniły. Tranzystorowy wzmacniacz Hegel H80 łączy rzeczy pozornie nie do pogodzenia – niską cenę, bardzo wysoką wartość użytkową, ładny wygląd i świetne brzmienie. Nie dziwię się, że okrzyknięto go urządzeniem wystawy, choć bardzo się dziwiłem zanim zacząłem słuchać. Gra jakby miał przedwzmacniacz lampowy, a przecież żadnych lamp nie ma. Gra pod każdym względem co najmniej dobrze i daje to świetną wypadkową, bo naprawdę bez entuzjazmu siadałem do jego słuchania i nadzwyczaj pozytywnie mnie rozczarował. Żałuję trochę, że Cairn nie ma wyjścia koaksjalnego, bo test byłby kompletniejszy, ale trochę szkoda się go pozbywać tyko z tego powodu. Tyle żeśmy razem przeszli, że nie potrafię. Przywiązuję się do rzeczy, mam taką słabość. Kopanie starego psa nie leży w mojej naturze, choć czasy mamy teraz kopliwe i kopanie na wszystkich polach na całego odchodzi. Od piłki przez pracę do polityki. A skoro na kopanie nam zeszło, to powiem, że Hegel H80 też mnie kopnął, bo nie wierzyłem w jego umiejętności, za co poczęstował mnie solidnym a zasłużonym przywracającym w niego wiarę kopniakiem.

 

W punktach:

Zalety

  • Znakomita kompletność brzmienia.
  • A w niej doskonale ujęty sopran.
  • Wyrazista, przykuwająca uwagę wokaliza.
  • I mocny bas.
  • Nie zawodzi w żadnym repertuarze.
  • Gra ponad miarę oczekiwań.
  • Bogate wyposażenie.
  • DAC na pokładzie.
  • Ściemniany wyświetlacz.
  • Pięć wejść cyfrowych z obsługą 24-bit.
  • Budowa symetryczna.
  • Własne i co ważniejsze działające patenty SoundEngine, DualPower i DualAmp.
  • Dwa wyjścia RCA.
  • I oczywiście XLR.
  • Ładny wygląd.
  • Praktyczny, wielofunkcyjny pilot.
  • Bardzo przystępna cena.
  • Od wschodzącej gwiazdy audiofilskiego rynku.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Bardzo wrażliwy na interkonekt.
  • Tylko jeden komplet wyjść głośnikowych.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

MojeAudio
Dane techniczne:

  • Wejścia cyfrowe: 2 koaksjalne, 2 optyczne i 1 USB
  • Wejścia analogowe: 2 x RCA niezbalansowane (jedno konfigurowalne) i 1 x XLR zbalansowane
  • Moc wyjściowa: 75 + 75 W przy 8 Omach
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 100 kHz
  • Stosunek sygnał/szum (SNR): więcej niż 100 dB
  • Przesłuch: mniej niż -100dB
  • Zniekształcenia: mniej niż 0,01% przy 50 W 8 om 1 kHz
  • Intermodulacja: Mniej niż 0,01% (19 kHz + 20 kHz)
  • Damping factor: Więcej niż 1000
  • Wymiary: 8 x 43 x 34,5 cm, 12 kg
  • Cena: 6790 zł.

System:

  • Źródła dźwięku: PC z kartą Asus Xonar Essence STX, Cairn Soft Fog V2.
  • Wzmacniacz: Hegel H80.
  • Głośniki: AudioSolution Rhapsody 80.
  • Interkonekt: Tellurium Q Diamond Black XLR.
  • Kabel koaksjalny: Tellurium Q Graphite.
  • Kable Głośnikowe: Tellurium Q Blue.
  • Kabel zasilający wzmacniacz: Harmonix X-DC2.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

21 komentarzy w “Recenzja: Hegel H80

  1. kmieć pisze:

    Gratuluję pomysłu wykorzystania IC o wartości > 5000 zł do niewiele droższego urządzenia. Proponuję wykorzystać topowego Silteha, powinno być jeszcz lepiej.

    Tylko czy ten kto kupi H80 kupi również prawie tak samo drogi interkonekt?
    Jaka więc jest wartość tego testu?

  2. Piotr Ryka pisze:

    Chytrze bydlą z pany kmiecie,
    Wiele się w jich siercu plecie.

    Jak pisał anonim.

    Z Siltechem lepiej by nie było. Miałem tego Siltecha, znam jego możliwości. Z testu wynika, że wzmacniacz lubi bardzo przejrzyste kable i stawia je wyżej od tak zwanych muzykalnych. Takie kable nie muszą kosztować pięć tysięcy, choć raczej nie będą klasy Black Diamond.

    1. kmieć pisze:

      Unik.
      Brak odpowiedzi na pytania.

      1. Piotr Ryka pisze:

        A jest w teście napisane, że po kablu koaksjalnym grało tylko nieznacznie słabiej? Co Kolega chciałby usłyszeć? Odrzucony kabel XLR też kosztował niemało, bo ponad trzy tysiące złotych. Z testu wynika między innymi, że wzmacniacz jest wrażliwy na okablowanie i to się znalazło w podsumowaniu. Kto go będzie kupował, musi to uwzględniać. Nic specjalnego, większość wzmacniaczy jest.

      2. kmieć pisze:

        OK
        Za dużo oczekuję.

        Pozdrawiam

        1. Piotr Ryka pisze:

          Gdybym miał więcej kabli XLR, to bym przetestował. Ale mam tylko trzy. Dwa nie pasowały, jeden zagrał wybornie. Tyle mogłem zrobić. Z czasem więcej sprzętu się uzbiera, ale o całą kolekcję kabli raczej jest trudno. Dystrybutorzy wcale się nie palą do użyczania i promowania w recenzjach. Każdy woli wziąć swoje (recenzję) i w nogi.

  3. kmieć pisze:

    :…

    Mnimać każdy człowiek prawie,

    By był prostak na postawie,

    Boć się zda jako prawy wołek,

    Alić jest chytry pachołek.”

  4. Piotr Ryka pisze:

    Jak widać od wieków nic się nie zmienia.

  5. Janek pisze:

    A tam kable…
    Co z Luminem?

    Janek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Prosiłem kilka razy o Lumina i ostatnia odpowiedź brzmiała – na pewno będzie w styczniu. Nic nie poradzę, trzeba czekać. Na razie będą T70 i AudioSolution.

  6. ada pisze:

    czy w planowana jest także recenzja hegla super, Pana opinia byla by dla mnie najbardziej wiarygodna, miszczowi już nie wierze…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Mogę jutro zapytać dystrybutora kiedy będzie, bo już mi sygnalizował chęć jego przetestowania.

  7. Piotr Ryka pisze:

    Jak chodzi o sprzęt, to jutro ma też przyjechać Auralic.

  8. Fryderyk pisze:

    Mój radmorek gra lepiej.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie porównywałem, ale Radmora pamiętam i ośmielę się wątpić.

  9. ps39 pisze:

    Super wzmak, cieszy mnie już ponad miesiąca, choć przyznam że ze znacznie tańszym okablowaniem, co się stanie jak zmienię kable…..

  10. Mike78 pisze:

    Bardzo miło się czytało Panie Piotrze 🙂 Jestem posiadaczem H80 gra on z Kef_ami Ls50 małe to monitorki ale wzmacniacz i tak chodzi na 50 /usb/. Mam pytanie o kabelki głośnikowe…
    Czy ma Pan w miarę osłuchane kable Głośnikowe Tellurium? W teście użyte zostały podstawowe / Tellurium Q Blue / czy pomiędzy w/w a serią Black oraz Green /na te 3 modele pozwala mój księgowy jest jakaś wielka różnica? Czy spokojnie mogę kupić blue do mojego zestawu /Kef Ls50 – Hegel H80 – usb ultraviolet – laptop/?
    Będę wdzięczny za Pańską subiektywną ocenę…

    Pozdrawiam Serdecznie
    A.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie znam niestety różnic pomiędzy Blue a Black i Green, ponieważ miałem do czynienia oprócz Blue jedynie z Black Diamond. Różnice na pewno są, ale nie zgadnę jakie. Natomiast kabel Blue jest na pewno lepszy od zwykłego drutu. Przykro mi, że nie umiem bardziej pomóc, no ale trudno. Samo Tellurium ustami swojego szefa marketingu ujmuje to w ten sposób, że liczy się tylko Black Diamond, a reszta – i tutaj Geoff Merrigan tylko machnął ręką.

  11. Bogdan pisze:

    Ciekawe jak Hegel H 80 zagrałby z Akkusami Monolith f1
    W chwili obecnej kolumny połączone są z Audiolabem 8200a
    Z Audiolabem szczególnie dobrze słucha się rocka (żona pop)
    Jaka ewentualnie jest różnica brzmieniowa pomiędzy wymienionymi wzmacniaczami
    Głównym powodem zakupu H 80 jest w budowany DAC
    Pozdrawiam

  12. Ad pisze:

    Witam, czy h80 jest zbalansowany na xlr-ach.

    1. Robinson24 pisze:

      Witam. Dzwoniłem do Dystrybutora i otrzymałem odpowiedź , że nie jest. Zasugerował aby jednak zastosować kabel RCA.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy