Recenzja: Dan Clark Audio E3

Inżynieria, estetyka, komfort

     Słuchawki są podobne, ale po części też niepodobne do wciąż aktualnego flagowego duetu planarno-AMT z lat 2021-22 – do Dan Clark Audio STEALTH i EXPANSE. Podobniejsze przy tym do STEALTH, jako również zamknięte, a w odniesieniu do pozycji w ofercie najpodobniejsze do niedawno recenzowanych Final Audio D7000, tzn. z grupy takich, które będąc tańszymi depczą po piętach liderom.

     Dość osobliwa to sytuacja, gdy tańszy wyrób pretenduje do bycia lepszym od droższych w ramach oferty tego samego producenta, lecz po stronie nabywczej nie jest to żaden problem, niech się management sprzedażowy nad tym paradoksem głowi.  

     – Dlaczego potencjalnie lepsze i czemu podobne, a niepodobne?

     Podobieństwo odnosi się do obrysu muszli i identycznego pałąka. Pałąka, którego filarem są dwa łukowate pręty z nitinolu, czyli stopu niklu z tytanem – mimo cienkości arcymocne i popisowo giętkie. Pod nimi podwieszona automatycznie dopasowująca się mikro-ażurowa opaska z syntetycznej skóry, ozdobnie przeszywanej grubą, błękitną nicią; pospołu z tymi prętami przymocowana do pomysłowego systemu gimbali stanowiących wiązanie muszli, pozwalającego te muszle rozkładać i składać. W złożeniu – jedynie u tych słuchawek tak zwięzłym – stają się Dany Clarki kompaktowe jak piąstki, natomiast po rozłożeniu to pełnowymiarowe słuchawki z takich naprawdę dużych. Dużych i nadprzeciętnie wygodnych, bo cała ta konstrukcja zapewnia nie samą spoczynkową kompaktowość, ale też użytkową wygodę, która należy do najlepszych. Zapewnia ją nie tylko elastyczność pałąka i ergonomiczność opaski, ale również umiarkowana waga i podługowaty kształt muszli oraz obszerność i miękkość padów z syntetycznego weluru i skóry proteinowej.  

     W odniesieniu do dwóch ostatnich rzeczy natykamy się na pierwsze różnice. Pady w modelu E3 są minimalnie głębsze niż u STEALTH, a przy identycznym obrysie pokrywy muszli całkiem inne. U STEALTH z włókien węglowych i aluminium, gdzie włókno to wypełnia aluminiowy szkielet i jest znaczone wyraźną wklęsłością centralną; u E3 zaś aluminium to jedynie obwiednia z padami po drugiej stronie, całe pokrywy natomiast są ślisko gładkie z rzucikiem jaśniejszych od popielatego tła sześcianików, służących za ozdobny akcent i przede wszystkim wzmocnienie tafli ze szkła Gorilla Glass 3.

      Tafla jest jednolicie gładka i popisowo lśniąca, a jako szkło Gorilla odporna na uszkodzenia, wszakże jej gładkość ma wyjątek. Trochę poniżej środka znajdują się dwa, jeden nad drugim, okrągłe otworki – to port basowy Dual-Mode, mający poprawiać odtwarzanie niskich częstotliwości poprzez ich nie wpływanie na resztę pasma i doskonalszą realizację własną bez utraty czynnika mocy.

    Port ten wiedzie do zmian technicznych niewidocznych od zewnątrz: do nowej generacji przetwornika V-Planar i poprawionej filtracji AMTS.

      Przetwornik wyewoluował z generacji czwartej do piątej – wraz z tą pokoleniową zmianą oferując „najpłynniejsze, najbogatsze i najbardziej szczegółowe wrażenia, jakie mogliśmy do tej pory uzyskać.” Jego nowe membrany wyposażono w ulepszony system napinania, zapewniający bardziej równomierną pracę, wraz z którą mniejsze zniekształcenia i poprawiona spójność.

      Nowy materiał membran (o którym niczego się nie dowiadujemy ponad to, że jest nowy) ma wraz z lepiej dobranym radełkowaniem dawać wyjątkowo gładką charakterystykę przy niskich zniekształceniach w całym obszarze pasma, „gwarantując poziom szczegółowości spotykany dotąd niemal wyłącznie w najwyższej klasy elektrostatach, a wszystko w powiązaniu z wyjątkowo przyjemnym, zbalansowanym dźwiękiem”.

     Nie inaczej w przypadku ulokowanego między przetwornikiem a uchem korektora akustycznego AMTS, integrującego działanie falowodów, kontrolerów dyfuzji, polaryzatorów ćwierćfalowych i rezonatorów Helmholtza na rzecz redukcji fal stojących, wraz z czym poprawa odwzorowywania tym razem wysokich częstotliwości. Dan Clark informuje potencjalnych nabywców, że nie będzie ich nudził technicznymi zawiłościami, podzieli się jedynie informacją, że przy zachowaniu dotychczasowych atutów usprawniona w modelu E3 filtracja AMTS poprawia również reprodukcję basów. Te dotychczasowe atuty to zaś dbałość o gładki przepływ oraz właściwy dobór tonacji, o trafności doboru której każdy może się rychło przekonać.

     Sumaryczne działanie nowego przetwornika z nową membraną i poprawionym AMTS ma też skutkować osiąganiem maksymalnej szczegółowości bez potrzeby kładzenia nadmiernego nacisku, co bywa równie nieprawdziwe co męczące. I tak – powiadają twórcy – jesteśmy z tego dumni.

     „Po raz pierwsza użyty w modelu E3 przetworniki piątej generacji wraz z poprawionymi AMTS zapewnia niesamowitą równowagę pomiędzy delikatnością niuansów a wybuchową dynamiką, co sprawi, że sięgniesz po wszystkie ulubione nagrania i zostaną odkryte na nowo. I nie chodzi wyłącznie o tonację i barwę; scena dźwiękowa E3 jest oszałamiająco ekspansywna i otaczająca, może więc konkurować z najbardziej spektakularnymi u słuchawek otwartych pod względem głębokości, szerokości i doskonałości obrazowania.”

     Wszystkie te skarby otrzymujemy w firmowym pudle w satynową czerń przyobleczonej tektury, zapinanego magnetycznym zatrzaskiem. Wewnątrz niewiarygodnie małe etui na zamek błyskawiczny; też czarne i identycznie jak opakowanie zewnętrzne opatrzone symbolem słuchawek.

      Wyposażeniem tradycyjnie kabel VIVO Cables długości 1,8 m – średniej grubości, bardzo lekki i bardzo giętki, od strony brzmieniowej spisujący się dobrze, pomimo iż na tle najlepszych odrobinę podnoszący tonację i nie do końca wypełniający brzmienie. Końcówkę możemy wybrać dowolną, możemy też za dopłatą zamówić wersję 2,4 metra.

     Słuchawki ważą 455 gr, impedancja to 27 Ω, a czułość 90 dB. Poziom zniekształceń THD lokuje się poniżej 0,1%, a pasmo przenoszenia nie zostało wyszczególnione, ponieważ zdaniem producenta nie jest istotne; tym bardziej w świetle tego, że nie ma ustalonych reguł pomiaru, każdy mierzy jak chce.

     Komfort okazuje się bez zarzutu, można przesiadywać długie godziny. Wygląd to kwestia gustu – mając na głowie i tak nie widać, a po ściągnięciu warto się zająć czymś innym niż spoglądaniem na słuchawki. Ale sprzedawcy powiadają, że klient kupuje oczami, więc powiem, że pałąk i kształt muszli są jak najbardziej w porządku, natomiast szaro gładkie pokrycie muszli jest cokolwiek nudnawe, lecz jakież to ma znaczenie? Brakuje w komplecie stojaka, a ten by się czasem przydał, mimo że można odkładać na płask i można stawiać na boku. Ale jedynie najdroższe, elektrostatyczne Corina w zestawie go posiadają, u tańszych poskąpiono.

    Jak już zdążyłem zauważyć, najciekawsza jest cena; szykuje się konfrontacja takich za prawie dwadzieścia z tymi za trochę ponad dziesięć – mającymi nowszy przetwornik i poprawiony AMTS, a o połowę tańszymi przy identycznym prawie wyglądzie i tych samych założeniach technicznych. Dość osobliwa sytuacja…

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy