Odsłuch
Z kablem koaksjalnym prosto z komputera
Prosto, nie prosto. By tak grać trzeba mieć kartę dźwiękową Asusa, albo jedną z nielicznych płyt głównych które złącza koaksjalne posiadają, na przykład Biostar Media.
Akurat Asus Xonar Essence takie wyjście posiada, trzeba więc było spróbować. Podpiąłem, ustawiłem próbkowanie w karcie i Audiolabie na 24bit/192kHz, a redukcję jittera na Automatic, no i…
No i rozdzielczość dostała potężnego kopa. Wszystko zaczęło szumieć, postękiwać i wibrować, a soprany pojechały sobie na wysokogórską wspinaczkę. Podskoczyła też jeszcze wyżej niż dotąd dynamika, a szybkość stała się popisowa. Analityczny wymiar dźwięku zyskał niewątpliwie nową jakość, ale wspierany wysoką kulturą i nasyceniem zdecydowanie bardziej uzupełniał niż przeszkadzał. Wrażenie bycia „tam” bez żadnej narzucającej się umowności skoczyło na wyższe piętro i była to muzyka bardzo już pod względem technicznym wysforowana, choć trochę bardziej pod technicznym właśnie a nie muzycznym. Narzekać jednak byłoby głupotą. Do Grado SR-60 powrócił w pewnej mierze styl z kabla USB, ale bez żadnej metaliczności i braku kooperacji pomiędzy dźwiękami. Wszystko pięknie współbrzmiało, choć zarazem z separacją, a szczegółowość i ekstensja sopranów były nie jak z tych słuchawek. Bas także bardzo zdecydowanie się wzmocnił, podobnie jak całościowa moc i dynamika, a zniekształcenia dolnych rejestrów obecne wcześniej w niektórych nagraniach całkowicie przepadły. Skok jakościowy o klasę był bezdyskusyjny, zwłaszcza w odniesieniu do kabla USB.
Przestrzenność Beyerdynamików DT 880 na szczęście podczas tego skakania do góry się zachowała, choć większa ilość informacji nie czyniła już przekazu tak dostojnie przejrzystym. Zmieniły się też relacje w obrębie sceny. Mniej zaznaczała się głębia, choć wciąż była obecna, a za to dużo większa była szerokość. Bas także urósł, aczkolwiek nie tak bardzo jak u Grado, a soprany dawały popisy prawie jak z AKG K1000. Zdumiewała też szybkość, a słowo „fenomenalna” wydaje się nieprzesadzone.
Bardzo istotną metamorfozę przeszły też Sennheisery HD 650. Wróciła im duża scena i przestały atakować ścianą. Dźwięk się rozplanował, rozłożył i wzbogacił wzajemne relacje, a głębia sceniczna i u nich stała się bardzo wyraźna. Zgęszczony, rockowy styl z mocnym basem wciąż im jednak pozostał, a odsunięcie pierwszego planu bardzo tylko nieznacznie osłabiło siłę ataku. Za to nasycony powietrzem i przestrzenny bas dużo teraz był lepszy, podobnie jak organizacja sceny. Swobodniej i piękniej to grało niż poprzednio, choć samego łomotu mniej było.
Wzmożenie ilości informacji i znaczny przyrost górnych rejestrów niespecjalnie natomiast spodobały się Sennheiserom IE 800. Nałożyły się tu na siebie ich analityczne umiejętności i analityczność samego toru, co nie było nałożeniem udanym. W porównaniu do pozostałych dźwięk był za lekki, sfera sopranowa zbytnio wyświdrowana, a całość za nerwowa i podająca zbyt wiele szczegółów względem pozostałych aspektów brzmienia. Nie, zdecydowanie jedno do drugiego tutaj nie pasowało i w efekcie ta prezentacja okazała się dość zdecydowanie w sensie przyjemności czerpanej z odsłuchu najsłabsza.
Ja tak opisałem jego brata na forum:
Byłem na odsłuchu Audiolaba 8200CDQ. Ocena o tyle trudniejsza, że to urządzenie jest absolutnie wręcz ideałem funkcjonalności. Wszystko czego się zapragnie jest na pokładzie. Bogato wyposażony pilot. Bardzo estetyczne wykonanie całości. Bardzo solidna obudowa. Prawie nie czuć chińszczyzny. Wspaniałe funkcje, jeszcze wspanialsze złącza na tylnej płycie. Na prawdę pod tym względem nic nie brakuje. Funkcjonalność 6 gwiazdek na 5 możliwych 🙂
Ale to co najważniejsze czyli dźwięk. Testowałem tylko w trybie odsłuchu cd przez dziurkę słuchawkową. Sprawdzałem różne konfiguracje filtrów żeby nie było, że nie dałem mu szans (spodobały mi się najbardziej: optimal spectrum, taki fajny obły slow roll off, i coś chyba limited phase) Ostatnie dwa dawały takie mniej agresywne granie które mi się spodobało. O filtrach można tutaj poczytać, przed chwilą trafiłem na tę stronę przypominając sobie ich nazwy:
http://www.hometheaterhifi.com/cd-players/cd-players-reviews/audiolab-8200cdq-dac-for-audiophiles/page-4-the-audiolab-8200cdq-cd-player.html
Fajną rzeczą jest to że można zmieniać je z pilota w trakcie słuchania, w ogóle czego to nie można z tego pilota nie zrobić. Nawet jest bardzo pomocny przycisk mute. O i nawet wygaszenie display’a. Sam pilot jest gumowany od spodu i bardzo cicho się go kładzie. Kurcze ta ergonomia i funkcjonalność ciągle odciąga uwagę od meritum..
Więc do odsłuchu miałem 3 płyty: Dire Strats – Sultans of Swing, Melody Gardot – Me And My Only Thrill i Sara K – Water Falls. Słuchałem przez więcej czasu HD650 podczas odsłuchów. Bo… No właśnie. Dźwięk jest żywy, sporo się dzieje. Choć głębia nie jest bardzo duża. Dźwięk idzie raczej w szerokość. Sama barwa jest taka neutralna. Może lekko ocieplona. Ale nie tak żeby wokale stawały się organiczne. Brakuje dla mnie dociążenia przełomu średnicy i basu. Bas jest ale nie tak swobodny jak powinien. Schodzi nisko ale nie najniżej jak zdarzyło mi się słuchać gdzie indziej. Dźwięk jest bardzo atrakcyjny ale nie tak namacalny i gęsty jak powinien. Teraz rodzi się pytanie czy to wina wzmacniacza słuchawkowego (jest naprawdę mocny, odniosłem wrażenie że hd 650 prędzej by się przesterowały niż zabrakło by im mocy), czy daca. Z wielkim żalem kończyłem odsłuch. Bo to urządzenie jest wprost idealne w rozwiązaniach użytkowych, designie, możliwościach zabaw wszelakich. Nawet cena taka proporcjonalna do tego wszystkiego. Bo porównywalna z Cambridge’ową szkołą a dużo lepsze granie, prawdziwsze i nie tak powierzchowne jak Cambridge. Nie mniej zapłaciłbym więcej nawet za ten klocek gdyby był choć trochę aksamitny na górze, głębszy w basie i może bardziej spójny w przekazie. Tam się dzieje sporo ale, nie wiem jak to opisać. Po prostu słuchałem HD650 na barwniejszych źródłach. Ale nie tyle bardziej pstrokatych kolorów co bardziej wyrafinowanych zestrojonych tonów w palecie. I fakt może nie tak detalicznych ale bardziej relaksujących, a ja tego szukam. Nie będzie lekko. Chyba jednak trzeba poszukać w starociach póki co jakiegoś cdp a z dacem poczekać do ugruntowania się jakiś muzykalnych a nie tylko efektownych standardów.
Dlaczego nie zrobili wersji 8200CDQ Hybrid, jakoś zmiękczonej lampkami np. Ja oceniałbym granie tego klocka przy tych funkcjach nawet na 7-8k pln i czułbym że to dobrze wydany pieniądz. Bo to jest coś bardzo kompletnego w pomyśle na sprzęt. Coś z czego aż się chce korzystać. Tylko tutaj jak ze smarfotnami. Wszystko pozostałe funkcje działają super tylko sam telefon ma taki sobie zasięg…
Jako uzupełnienie dodam, że druga para słuchawek podczas odsłuchu to T70, im ewidentnie brakowało gęstości z tym cd/dac/wzmacniaczem.
T70 to kiepskie słuchawki, więc nic dziwnego.
Użytkuję tego Audiolaba w oczekiwaniu na dac-a z USB od Pana Dubiela. Oczekiwanie trochę się przeciąga bo Pan Bogusław to prefekcjonista i nie chce wypuścić urządzenia niedopracowanego co w przypadku wejścia USB i filozofi
firmy pana Dubiela nie jest sprawą łatwą 🙂
Dziurki ww. urządzeniu nie traktowałem poważnie bo miałem lampowego OTL-a ale tak się złożyło ,że miałem Eurydykę ,oczekiwałem na STAX-y /OTL-a już nie miałem/ i czegośc trzeba było słuchać więc moje HD800 „poszły w ruch” .
Zgadzam się z opisem Piotra „w temacie” właściwości M-DAC-a ,HD800 niektóre
aspekty po swojemu jeszcze bardziej podkreśliły i uwydatniły co w sumie
po miesiącu ekspoatacji Staxa skłoniło mnie do pojęcia decyzji o nie pozbywaniu się Sennheisera 🙂 .
Tadeusz
to Dubiel robi DAC z usb ,na stronie nic nie ma .Czy moglbys wkleic kilka fotek na audiohobby jak go dostaniesz lub podac linka jesli sa jakies fotki w necie ?
Dobrze zrobiles ,ze nie pozbyles sie HD800. Ja je uzytkuje od jakiegos tygodnia i musze przyznac ,ze w moim systemie graja naprawde super ,trafiaja w moj gost i uwazam i uwazam ,ze Sennheiser zrobil dobra robote z tymi sluchawkami tym bardziej jak sie kupi nowki z dostawa za 900 euro.
Prace nad dac-em Pana Dubiela są już na ukończeniu ,przed Świętami mam dostać egzemplarz do przetestowania.
Podstawą ,bazą jest dac z Nirvany ,jak wspomniałem wcześniej trudność stanowi zaaplikowanie dobrego wejścia USB ,które jak najmniej „zepsuje” 🙂
a nie jest to wbrew pozorom taka prosta sprawa.
W temacie M-DAC-a ,przetestowałem go też jako stricte dac-a bo wg mnie ta dziurka słuchawkowa jest tam tylko przy okazji chociaż na zadziwiająco dobrym poziomie zważywszy na cenę urządzenia.
Pod wzmacniaczami mocy i kolumnami sprawdza się bardzo dobrze ,jako przedwzmacniacz z P-AM Xindaka i kolumnami krakowskiej Harpii synergia a przecież nie są to „Himalaje cenowe”.
I wreszcie M-DAC podłączony do wzmacniacza słuchawkowego Dubiel OTL HV-1/jak go jeszcze miałem/ ,żródła to laptop po USB WireWorld StarLight oraz Oppo 93NEE jako odtwarzacz CD,odtwarzacz plików z podłączonego twardego dysku /kabel USB WireWorld Ultraviolet/ oraz jako streamer po kablu i wi-fi.
HV-1 ma dwa wejścia RCA ,do drugiego „kontrolnie” podłączony CD Nirvana.
W obu przypadkach te same kable sieciowe i te same srebrne RCA .
Słuchawki HD800 Sennhaiser.
Nie będę się odnosił do różnicy w brzmieniu pomiędzy Nirvaną a M-DAC-kiem tylko do różnicy w brzmieniu pomiędzy dziurkami w HV-1 a Audiolabem.
Nie jest to też do końca równy pojedynek bo chociaż M-DAC ma dedykowany zasilacz Tomanka , „dziurka: jest jakby „przy okazji” , jednak HV-1 to wersja SE /ekstremalnie modyfikowana wykonana tylko w jednym egzemplarzu/.
Jeżeli kogoś interesują zmniany w modyfikowanym Skorpionie w stosunku do wersji podstawowej to jest na stronie Pana Dubiela.
Porównanie polegało na odsłuchiwaniu tego samego materiału z płyty CD bądż z plików i przepinanie słuchawek z jednego urządzenia do drugiego.
Nie mam zdolności literackich więc mój opis jest trochę chaotyczny ale w skrócie:
– dolne pasmo: w M-DAC-u jak by więcej,bardziej sucho ale mniej zróżnicowane niż w HV-1,chociaż z „gęstych” plików Skorpion też potrafi „przywalić”
– średnica : Audiolab duża rozdzielczość i „gęstość” ,słychać róznicę jak się przełącza filtry wnosi to duże zamiany ,na Dubielu „wyłazi cyfrowość” niektórych filtrów ,najlepiej brzmi na dłuższą metę z tymi „pseudo NOS-ami”.
– góra tu największe różnice , w wykonaniu Audiolaba trochę matowo /może to zamysł konstruktora żeby nie „waliło tak cyfrą”/ ,HV-1 – lekkość ,wybrzmienia
i ogólnie to co ma do zaoferowania dobry OTL.
Proszę tego nie traktować jako recenzji ale jako moje subiektywne porównanie i do tego skażone 'przechyłem” w stronę brzmienia lampowego 🙂
I jeszcze jedna ważna uwaga w stosunku do M-DAC-a ,wypuszczany przez niego sygnał do urządzeń zewnętrznych jest nieporównywalnie lepszy po XLR-ach niż po RCA .
Mam „zbalansowany” wzmacniacz lampowy i tam połączenie tanim XLR-em
„wygrywa” na pierwszy „rzut ucha” nawet z topwym srebrnym Kondo LP 🙂
Tadeusz jesteś najwiekszym fanem Dubiel Accoustic ,jesteś wrecz ambasadorem tej zacnej firmy !
Czy miałeś doczynienia z sieciowkami od pana Bogusława ?
Przemku komentarze powinny być poświęcone przedmiotowi recenzji Piotra czyli M-DAC-wi,jak już będzie Forum i zakładka dotycząca kabli sieciowych to wtedy chętnie tam napiszę na temat sieciówek Pana Bogusława .
Tadeusz pod żadnym testem nie dyskutujemy tylko na temat bo to jedyne miejsce gdzie mozemy sie tu komunikowac ale masz racje powinnismy pisac na temat.Czekam wiec na Twoj opis sieciowek Dubiela mam nadzieje ,ze sie doczekam :-).
Chciałbym uniknąć w blogu Piotra posadzenia mnie o to,że jestem „agentem handlowym” Pana Bogusława Dubiela 🙂
A czy ktoś z Was miał okazję porównywać Myteka z M-DACem?
Ja co prawda będę mieć Myteka na dniach do odsłuchu ale ciekaw jestem Waszych spostrzeżeń jeśli owe posiadacie.
Mam oba u siebie. Mytek prezentuje ogólnie nieco wyższy poziom, ale M-DAC skutecznie broni się synergią z pewnymi słuchawkami. Poza tym ustępuje całościowo nieznacznie.
Panie Piotrze, z d7100 mytek czy m-dac? Czy może inny zawodnik ?
Z D7100 zdecydowanie nowy wzmacniacz od Ear Stream o nazwie Headonic. Zdecydowanie.
Z tego co wiem to on nie będzie miał przetwornika c/a i wejścia USB a o takie urządzenie mi chodzi. Dobrej jakości „polepszacz” muzyki granej z komputera, który ma „wystarczyć” na jakiś czas, a który w finalnym rozrachunku będzie parą do …. właśnie jeszcze nie wiem do czego.
Plan był makiaweliczny: komputer->combo dac/amp (burson conductor)-> d7100, ale ewoluował w strone komputer->dac->wzmak->d7100. Pierwszy i ostatni element już mam :), teraz przymierzam się do drugiego czyli DACa. Kto wie, może będzie mu dane grać z Headonic’iem.
Dlatego liczyłem na podpowiedź, odnośnie bezpiecznego DACa do zenonów, swoistego panaceum, które zadziała z opóźnieniem i stworzy związek idealny z czymś co nie jest jeszcze wybrane.
Tylko niech Pan nie pisze, że takie rzeczy to tylko w erze 😉
M-Dac jest bardziej samowystarczalny, to znaczy jego wzmacniacz słuchawkowy jest bardziej przyjazny słuchawkom. Bezproblemowo obsługuje wszystkie, podczas gdy Mytek wybiera raczej takie łagodne. M-Dac gra też bardziej przestrzennie. Mytek to raczej preludium do bardzo dobrego wzmacniacza słuchawkowego, takiego jak Phasemation.
Słyszałem tylko z realcji osób trzecich ,że urządzenie warte zainteresowania,
„wyższa półka brzmieniowa” jak i cenowa 🙂
Przepraszam, że się nie udzielam, ale muszę spisać wrażenia z Audio Show, póki są świeże. To będzie powieść w odcinkach.
inne portale już dawno opisały wrażenia z AS…
A, no bo inne portale mają mądrzejszych i szybszych redaktorów.
Tak nawiasem niektóre, te najbystrzejsze, pewnie już opisały w zeszłym tygodniu.
M-Dac z HD800 gra lepiej niż NuForce Icon HDP (który fajnie zgrywa się z Q701 – chić to nie ten poziom) oraz inaczej, ale chyba jednak lepiej niż z NuForce UDH-100. M-Dac jest bardziej przejrzysty w sensie bycia tam i ma lepszą przestrzeń aczkolwiek bas jakoś nie schodzi tak nisko i nie jest tak dobrze kontrolowany jak w UDH-100.
Panie Piotrze – jak by porównał Pan M-Daca jako DAC/wzmacniacz do Senheisera HDVD800? Słuchawki to HD800.
Poziom podobny, cena inna. Ale jak grają z M-DAC HD 800 nie wiem. Powinny znakomicie, ale to tylko teoria.
Panie Piotrze, czy na tą chwilę w tym przedziale cenowym m-dac ma jakąś konkurencję ?… może Pan jeszcze coś godnego uwagi polecić ??
Warto posłuchać Aune s16. Znajomy ma i chwali bardzo, dźwiękowo sporo lepszy od Audiolaba.Cena też niższa, większa moc, DSD….wszystko w jednym .
Sądzę, że rada Kolegi o Aune jest trafna, choć nie dotyczy słuchawek Beyerdynamica, z którymi M-DAC gra wyjątkowo dobrze. Alternatywą może być niedawno opisany duet od ifi, dający dużą poprawę dzięki szczególnej obsłudze łącza USB. Z tym, że potrzebny jest ten podwójny kabel.
Osobiście odradzam dobór Aune s16 do teslowskich Bejerów. Z t90 Aune (jako DAC) brzmiało jak… plastik. zaleta tesli czyli rozdzielczość po prostu zanikła. kompletnie mnie to granie nie przekonało. Nie wiem jak z innymi słuchawkami lecz na pewno nie Tesle. Pod tesle mogę polecić Bifrosta. Granie czyste i rozdzielcze.
Czy ktoś z szanownego grona miał okazję porównywać jak gra M-DAC w porównaniu z jakimś zacnym, klasowym źródłem? Miałem okazję porównywać bardzo długo do kilkunastoletniej Thety VA 5gen no i wybaczcie, ale tak leciwa Theta rozplaszczyła Audiolaba w każdym aspekcie! Dynamika, drive, wykop, scena, kultura, selektywność, dzwięk live i bas z atomową kontrolą. Nawet nagrania 24bit/196kHz grają na m-dacu gorzej niż 16bit na Thecie 😉 Gdzie ten postęp w DAC’ach, o co chodzi ??? Jedyny plus M-DAC’a to możliwość sterowania końcówką mocy i dobre sterowanie softem, gdzie pilotem można przełączć utwory w Wimpie czy Foobarze. Tyle. Dzwięk flaki z olejem. Próbowałem wszystkiego: po USB, SPDIF, XLR-y/RCA, zmian softu, różne preampy, transporty, Squeezebox’y kable, czym chata bogata… i nie udało mi się nic ciekawego wyciągnąć z tego Audiolaba, takie solidne hi-fi. Dzwięk szklisty, zmulony, wypłowiały, odbarwiony, pozbawiony dynamiki, z chudą średnicą i słabym focusem (rozmyty). Ocena 3+ max na 6.
Najczęściej ci co celują w M-Daca nie mają kasy na klasowe źródła. A ci co kupują klasowe źródła nie patrzą w ogóle na ten segment 🙂
Kolejna sprawa to tor. Niektóre stopnie preampów w dacach zwyczajnie nie zgrywają się z końcówkami przez impedancję wyjściową. Potem są zabawy z kablami i inne polepszanie… DAC może być studyjny, połączony zbalansowanych okablowanie (wtedy unikamy czary mary z kablami bo znika problem impedancji) i wtedy mamy klasę samą w sobie z automatu. DACe hi-endowe to droga do coraz większych wydatków i brnięcie w poszukiwanie synergii… a to może potrwać 🙂
Ja mam M-DAC+ si Cyrusa CD T. Na końcu jest wzmacniacz Pier Audio MS-680 SE i Fyne Audio F502SP. Gra to ciepło (tzn. bez mepalicznści i suchości), dobre stereo, dźwięk szczegóły, ale tak aby nie zgubić melodyki całości. Uważam tego DAC-a+ za bardzo dobre urządzenie. Stał się u mnie centrum DAC-owym. źródłem z netu jest Yamaha WXC-50, ale też pomijam jej daca i coaxialne dźwięk idzie do Audiolaba. Z TV też przez optyka. W sumie małe centrum DAC-owe.
Na czym polega strata przekazu sygnału cyfrowego po kablu USB, czy różnica w brzmieniu M-DACa oznacza, że dane kopiowane przez kabel USB ulegają zmianie przed dotarciem do samego przetwornika C/A i stąd różnica w brzmieniu?
7 dni upłynęło i już wszystko rozumiem, chodzi o sianie zakłóceniami z PC z łącza USB. Kupiłem świeżo M-daca i różnica między transmisją po USB i COAX jest taka, że gdyby nie COAX to bym ten sprzęt już sprzedawał. Wielki podziękowania autorowi powyższego testu, bo dzięki niemu zainwestowałem w kartę Asusa Essence STX II i teraz cieszę się jakością dźwięku o jaką mi chodziło. Po USB audiolaba oceniam na jakość zbliżoną do FiiO E10K (pod względem metaliczności i suchości brzmienia nawet gorzej!) z którego się przesiadłem, po kablu koaxialnym audiolab to zupełnie inna liga.
Masz na myśli chyba nowego Audiolaba M-DAC+, ponieważ poprzednią wersję odbieram bardzo dobrze.
Chodziło mi o M-DAC i o bardzo słaby dźwięk po USB, mówię o pospolitym kablu, nie sprawdzałem kabli USB za 1000zł i droższych, być może na nich ta różnica. M-DAC dostał potężnego pozytywnego kopa do dźwięku po kablu Coaxialnym 24/192.