Recenzja: Amphion Argon0

Odsłuch cd.

Amphion_Argon_0_004_HiFi Philosophy

Jak się okazuje oferta brzmieniowa Argonów 0 jest wprost przebogata.

   Nie spodziewałem się tego, ale brzmienia fortepianowe także okazały się pełne i dźwięczne. Parę razy zdarzyło mi się ostatnio słuchać wyraźnie gorszego fortepianu przy komputerze za pośrednictwem bardzo drogich słuchawek, tak więc absolutnie nie było powodów do czepiania. Przeciwnie, duży plus się należał. Gdyby tylko te wokale zechciały brzmieć jeszcze lepiej…

Dobrze wypadła także muzyka elektroniczna i symfoniczna, bo wspomniana szczegółowość wespół z niezłą sceną dostatecznie były angażujące, by nawet tak zmanierowanego audiofila jak ja skłonić do słuchania.

Gorzej niestety rzecz się miała w przypadku ciężkiego rocka, bo niewątpliwie najsłabszym składnikiem brzmienia głośników Amphion Argon0 są niskie rejestry. Nie żeby one jakoś zupełnie, ale na tle sopranów wypadły dość blado. Owszem, szybkie to było i rytmiczne granie, a temperatura przekazu odpowiednia by oddać rockowe nastroje, ale zejścia, tąpnięcia i wiru trochę zabrakło. A już na pewno jak na high-endowe zapędy.

To w sumie nie zaskoczenie, skoro sam producent zastrzegł, że model Argon0 jest słabszy od Argona1 właśnie pod względem basu. Ale trochę zarazem szkoda, bo gdyby ciut tylko więcej go było, kontestowanie high-endowości słabe by miało podstawy. A tak, no cóż, w zakresie rockowym czwórka, na pewno nic więcej, chociaż przy skrzypcach rzeczywiście high-end. Taki umiarkowany, ale zawsze. Poza tym głośniki mają z założenia grać także z subwooferem, tak więc nie jest to mankament niemożliwy do rugowania. A jeszcze poza tym pozostało wypróbować je w roli głośników salonowych, i to w trudniejszych niż im przewidziano warunkach, bo na obszarze 26 metrów głównej sali odsłuchowej HiFiPhilosophy. Za to w towarzystwie mogącym w niejednym dopomóc, bo z odtwarzaczem Accuphase DP-700, Twin-Headem i Croftem.

Amphion_Argon_0_006_HiFi Philosophy

Tak w aplikacji tranzystorowej…

Zdjąłem ze standów stojące tam Raidho D-1 i postawiłem na ich miejsce malutkie w porównaniu Amphiony. Podpiąłem je bardzo szanowanym przez siebie kablem głośnikowym Entreq Discover i odczekawszy kwadrans dla nabrania przez lampy temperatury zabrałem się za słuchanie. Kwadrans to oczywiście za mało, by pokazały co potrafią, ale nie wydawało mi się koniecznym traktowanie tego wszystkiego z większym zadęciem. Tak w ogóle, to musiałem się przemóc, bo przecież głośniki przewidziano tylko do niewielkich pomieszczeń, a takim nie dysponuję. Chyba żeby w łazience. Tak więc można było się ograniczyć do samego odsłuchu biurkowego, ale uczciwość nie pozwalała. W końcu biurko to jedno, a odsłuch otwarty co innego. I trzeba przyznać, faktycznie co innego, czego nie pożałowałem.

Ponownie można powiedzieć, że sprzęt towarzyszący był maksymalnie niedopasowany, z innej zupełnie ligi, i w ogóle. Ale niezależnie od tego jak bardzo nie pasował i jak śmiesznie wyglądały malutkie Amphiony na o wiele od nich droższych standach Raidho, zagrało to mocno zaskakująco. Zdecydowanie lepiej niż na biurku pod kilkoma przynajmniej względami, bo wciąż oczywiście ze świetnymi sopranami, ale już naprawdę ciekawą także średnicą i o wiele bardziej przy otwartych bass-refleksach zaznaczającym się basem. To prawda, że przy niskim zejściu na początku tytułowego Brothers of Arms Dire Straits wpadły w rezonans (jest tam taki burczący fragment, który je przemógł), ale generalnie bardzo byłem kontent. Naprawdę popisowo to grało i gdyby tylko głośnikowi średnio-niskotonowemu dorzucić parę centymetrów średnicy, high-end byłby całościowo możliwy. Ale i tak scena była wcale głęboka, na środku wklęsłego półłuku pomiędzy głośnikami mająca ze trzy metry głębokości, a dokładność rysowania dźwięków i szczegółowość mi zaimponowały.

Amphion_Argon_0_013_HiFi Philosophy

…jak i lampowej. Tylko jak to pogodzić z jestestwem modelu Ion+?

Specjalnie wziąłem w obroty parę trudnych i obrazujących sytuację nagrań, i poza tym schodzeniem na sam dół basu absolutnie do niczego nie mogłem się przyczepić. Kontestowane poprzednio wokale zaskakiwały naturalnością, a całościowy wolumen dźwięku okazał się wystarczający dla nadwymiarowego przecież pomieszczenia. W tym kontekście nie może dziwić, że Amphion sprzedaje tak dużo głośników, bo trzeba tu powiedzieć, że w rynku małych i średnich monitorów ma udział największy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Amphion Argon0

  1. Roman pisze:

    „a nie jakaś komputerowa tandeta za parę stówek” mam wrażęnie że coraz biedniejszy jestem bo aktualnie nie stać mnie nawet na dobre kolumienki do kompa 🙁

  2. Piotr Ryka pisze:

    Pociesz się, że w takim razie należysz do większości, a więc wedle demokratycznych standardów rządzisz. To gorzka ironia, lecz cóż prócz niej pozostaje?

    Niedługo będę testował jeszcze tańsze głośniki, więc jest jeszcze nadzieja. A wkrótce przekonasz się też, jak bardzo Cię nie stać na dobre kable zasilające.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy