Jeszcze w połowie lat 70-tych minionego stulecia osobny wzmacniacz był rzadkością a królowały amplitunery, ale to się błyskawicznie zmieniło i już kilka lat później osobne wzmacniacze zawładnęły królestwem wysokiej klasy dźwięku. A jak zawładnęły, to już na stałe, bo rzucić wystarczy okiem na przeciętny tor przeciętnego audiofila, by się przekonać, że w jego centrum znajduje się wzmacniacz, zwany popularnie integrą. Taki wzmacniacz mnóstwo potrafi: łączyć, wzmacniać, poprawiać, przemieniać, siłę głosu ustawiać, impedancję dopasowywać i jeszcze często gęsto napędzić nie tylko głośniki, ale także słuchawki. A głośniki niejednokrotnie też w bi-wiringu, czyli podwójnie, Świecić przeważnie też umie i jakimiś wyświetlaczami hipnotyzować, a ten tu Accuphase właśnie to wszystko posiada i ma w repertuarze
Accuphase E-470 to najnowsze dzieło swojego producenta, zasobne we wszystkie funkcje, jakie można przypisać wzmacniaczom zintegrowanym. A przy tym ten właśnie producent to jeden z najbardziej uznanych wytwórców wzmacniaczy, oferujący bodaj największy ich wybór. A jeszcze do tego producent jednoznacznie kojarzony z high-endem, który w imię jego tworzenia odłączył się kiedyś od przechodzącego na produkcję masową Kenwooda.
A zatem jesteśmy w samym sercu hi-fi: W Japonii, u Accuphase, w dziale wzmacniaczy zintegrowanych. Za nami rozciąga się długa historia ich tutaj powstawania, a przed nami stoi najświeższy produkt.
Sięgnąłem do historii wcale nieprzypadkowo, albo z braku lepszego tematu. Bowiem E-470 jest wyrobem czerpiącym na swój użytek z technologii wdrożonych z okazji jubileuszu 40-lecia firmy, a konkretnie z rozwiązań zastosowanych w jubileuszowym przedwzmacniaczu C-3800 i monoblokach A-200. Zarazem jest wzmacniaczem zastępującym model poprzedni – E-460 – który cieszył się sporą popularnością i w wielu domach zagościł.
Panie Piotrze – na zdjęciach widzę, że dziurka dla słuchawek jest – jak ta integra gra ze słuchawkami?
Nie wierzę, że Pan nie spróbował.
Pozdrawiam
Wspomniałem w tekście, że to rasowy wzmacniacz. Gra jak taki za jakieś trzy tysiące. Ciepłym, głębokim, trochę słodkawym i lekko przyciemnionym brzmieniem o wysokiej kulturze. Bez rozjaśnień i podostrzeń, bardzo przyjemnie.
Panie Piotrze Dynaudio Contour LE to najcieplej, najsłodziej i najgładziej grające kolumny jakie słyszałem .Biorąc pod uwagę ,że każde jedwabne a zwłaszcza Dynaudio głośniki grają jedwabiście i ciepło to opinia Pana wydaję się być wyssana z palca.Czas umówić się z kolegą Wojciechem na wizytę u dobrego laryngologa.Dobrze ,że znam te kolumny bo po tym teście bym ich nie kupił.
Nic nie poradzę, że u mnie grały jak grały. Ale jeżeli ktoś wyraża o nich opinię, że są najcieplej i najsłodziej grającymi jakie słyszał, to albo bardzo mało słyszał, albo rozmawiamy o innych kolumnach. (Może tylko w sensie innego egzemplarza, o ile te mogą się bardzo różnić). Co do tego co napisałem w recenzji, to akurat sam nie słuchałem, tak więc mam świadków i prywatnie mogę ich wskazać, a są to osoby tkwiące w świecie audio nomen omen po uszy. Zwracam przy tym uwagę, że głośniki grały w różny sposób w zależności od toru, tak więc radzę się porządnie zapoznać z recenzją, a potem możemy kontynuować wymianę poglądów.
Autor to powinien wiersze pisać a nie recenzje sprzętu audio. Interesuję mnie połączenie tych kolumn z Accu ale z tej recenzji można głownie dowiedzieć się że najważniejsza jest polaryzacja pinu gorącego a nawet sam Accuphase nic o tym nie wspomina w instrukcji.A co do 2 drożnego Dynaudio też uważam że zaokrąglone cieple granie to by bylo. Sprzęt dobry ale recenzja denna.
Zgadzam sie z Tobą. Dynaudio juz takie jest… Być moze recenzent pisze swoją prawdę , ponieważ ma inny punkt odniesienia. No cóż… taka jiz jest ta pasja 🙂
Panie Piotrze jest szansa na test nowszego wzmacniacza np .Accuphase e-380 ?
Jest.