Odtwarzacze przenośne plików muzycznych są teraz szczytem mody i przedmiotem ostrej walki konkurencyjnej takich producentów jak Apple, iRiver, Creative, Sony, Cowon, FiiO, czy HiFiMAN. Mieć ze sobą swoją muzykę i móc nią imponować otoczeniu – zarówno repertuarem jak i technologicznym zapleczem – jest życzeniem prawie wszystkich młodych ludzi, bo każdy z nich posiada smartfona, a ci co nie posiadają prawie się nie liczą albo uchodzą za ekscentryków. Jednak smartfon, mimo że w roli odtwarzacza plików muzycznych potrafi być całkiem niezły, nie posiada siły napędzania słuchawek ani zasobności biblioteki nagrań specjalnie do tego celu sporządzonych odtwarzaczy, a poza tym pełni zasadniczo zadania komunikacyjne a nie muzyczno-odtwórcze. Tak więc przedmiot tej recenzji, odtwarzacz iRiver Astell & Kern AK 120, jest czymś w rodzaju uzupełnienia i rozwinięcia możliwości smartfona, a przy tym lokuje się na samych szczytach tego rodzaju najwyższego sortu uzupełniaczy, stanowiąc przedmiot dumy właścicieli ale i znaczny wydatek, za równowartość którego byłby wysokiej klasy telewizor albo rupieciowaty ale jeżdżący samochód.
Okupujący szczyty jakościowe zaistniały od niedawna iRiver Astell & Kern AK120 stanowi jednocześnie wzmocnioną wersję opisanego już na łamach hifiphilosophy odtwarzacza AK100, dyskontując jego rynkowy sukces i spijając miody jego tryumfu, a że zasadniczo różni się od swego pierwowzoru jedynie wielkością i mocą, pozwolę sobie nie komponować od nowa opisu cech zewnętrznych, tylko przekalkuję go z wersji poprzedniej uwzględniając różnice.
AK100 też odczytuje 2x64GB, trzeba je tylko odpowiednio sformatować, poprzednik ma też nowy soft, który mocno poprawia brzmienie oraz ma funkcję gapless.
Dzięki za uzupełnienie.
Tak się nieszczęśliwie składa, że mam płytę prezentowanej tu dumnie niejakiej Amber Rubarth oraz Rebecci Pidgeon i muszę zdruzgotany zauważyć, że te nagrania to nie jest muzyka. To ekskrementy nie mające z muzyką nic wspólnego. To ordynarne pokazówki, takie demo z latającymi, wielobarwnymi balonami czy lizakami lizanymi przez czarnoskóre dzieci z uzębieniem świecącym bielą niczym lampa ksenonowa, jakie czasem producenci telewizorów umieszczają w pamięci nowych modeli by popisać się jakością obrazu oferowanego przez odbiornik. Zastanawiam się, jak zaburzony trzeba mieć stosunek do samej muzyki jako sztuki by dla samego efekciarstwa słuchać tego rodzaju nagrań stricte samplerowych. Pomijam fakt, że płyty te są zmiksowane wręcz żałośnie. Wokal na płycie Rubarth jest wklejony w tło, a w każdej „próbce” (bo utworem tego nie można nazwać) jakieś membranofony i przeszkadzajki zakłócają go uzmysławiając słuchaczowi swoją irytującą obecność, zdają się przy tym wykrzykiwać: „audiofilu tu jestem, jestem tak realny, że zaraz mną dostaniesz po głowie!!!”
Rozumiem potrzebę polemicznego wyżycia, ale coś się Koledze pomyliło. Płyta Amber Rubarth nagrana systemem sztucznej głowy nie ma żadnego doklejonego wokalu, tylko wszystko zostało nagrane za jednym zamachem tą właśnie sztuczną głową. Brzmi to oczywiście inaczej niż normalne nagrania za pomocą miksowania i wklejania sporządzone, ale tak właśnie brzmieć powinno. Nie zauważyłem też tam żadnych lizaków, czarnoskórych dzieci ani ksenonowego oświetlenia. Jest natomiast mnóstwo muzyki i słucham jej z przyjemnością. Amber Rubarth to oczywiście pół amatorka, ale i tak ją wolę od napuszonych Krallówien i innych takich.
Potwierdzam testowane plyty amber itd. to chlam…
A to może Kolega wpadnie do mnie i sobie razem posłuchamy oraz pochłamujemy. Bardzo chętnie usłyszałbym to zdanie w rzeczywistości materialnej a nie wirtualnej.
Widzę,że na Audiohobby nie ma już komu dowalać,to się towarzystwo tutaj przenosi…
Piotrze kiedy czas na Bakoona?
Bakoon jest w trakcie. Sporo uwagi trzeba mu poświęcić. Tak gdzieś na poniedziałek powinien być usmażony i przyprawiony, prosto na stół.
Tak nawiasem Rolandsinger i Gustaw przeszli przez audiohobby jak burza. Popiół i woda jeno po nich zostały. Mam nadzieję, że dołączy do nich tu u nas i magus. W końcu to sami starzy znajomi, tylko ostatnio coś okropnie nie wiedzieć czemu poirytowani.
Widzis Piotrze i Roland i Gustaw i pewnie Magus ,wszyscy czekaja na Twoje forum wtedy wszyscy zaczna pisac tu a audiohobby wtedy zamkana i zgasza swiatlo 🙂 chlopaki nie zapomnijcie zabrac ze soba Lancastera co by samotny nie siedzial.
Cześć Przemek.
HD 800 dotarły?
Po powrocie mam w planie posłuchać gdzieś AKG K812, bardzo dobrze wspominam Q701-może K812 to ich rozwinięcie.
Pozdrawiam
Czolem Janek ,nie jeszcze nie mam HD800 proboje wlasnie nawiazac kontak ze sklepem celem uzyskania jakis informacji.
iRiver od zawsze miał rękę do Grado. Zgięło mnie 6 lat temu po raz pierwszy, gdy usłyszałem SR325i wprost z ifp-799. Potem skala zgięcia rosła, gdy usłyszałem iRivera E10 z RS2, potem RS1 (wow!) i w końcu PS1000 (o rzesz…). Aha, i głupie miny słuchających systemu stacjonarnego z iRiverem E10 robiącym za źródło też widziałem. Pomyśleć, że on nawet lossless nie odtwarza.
în cazul în care bacon testul?
A po jakiemu to i w imię czego, jeśli wolno się spytać, albo jeśli spytać się szybko?
Gustaw się pyta, co tam słychać w sprawie testu Boczka (Bakoona).
A i ja się niniejszym zapytuję 😉
Jest napisany i niedługo będzie. Jutro na pewno można będzie przeczytać.
Napięcie rośnie 😉
Robienie „kanapki” z AK120 wydaje się totalnym hardcorem. Ten player powstał po to aby zadowolić fanów dobrego brzmienia, będąc jednocześnie sprzętem nie za dużym, wygodnym i łatwym do ukrycia.
Róznice między AK100 i 120 nie są a tak duże, kiedy używamy tego sprzętu jako portable. Z konieczności nie nosimy wtedy dużych, domowych słuchawek tylko dokanałowe lub nauszne portable.
Oba playery opłaca się kupić używane – szczególnie AK100.
Totalny hardcore, ale jak gra!
Czy to urządzenie będzie grało tak samo dobrze jak udany stacjonarny DAC za te same pieniądze ?
Zależy który. Ale z takimi za parę tysięcy może śmiało konkurować.
chodzi mi o to czy jest sens kupować to urządzenie aby pracowało głównie w zestawie stacjonarnym,czy lepiej kupić pełnowymiarowego DACa,za te same pieniądze oczywiśćie
Za zbliżone pieniądze jest stacjonarny Mytek 192, który na pewno jest lepszym DAC-kiem.
Piotrze, pclab już stestował HiFimana HM 901. Ciekawa maszyna, choć gapless brakuje. Czy taka dobra firma musi wypuszczać niedoróbki za wielką kasę ? Niemniej poczytaj, może też potestujesz ? Ja obstaję jednak przy AK120. 901 ma za to świetny design.
Na AS miałem w ręce tego HM 901, ale go nie słuchałem. Spory i ciekawie zaprojektowany łobuz, choć właściciel utyskiwał na plastikowe pokrętło. Jednocześnie jednak bardzo chwali dźwięk. Kilka miesięcy temu pytałem o to urządzenie polskiego dystrybutora i padła odpowiedź – nieprędko, oj nieprędko; więc już potem nie pytałem.
@Darth Artorius
Hifiman HM-901 vs A&K 120?
Chociażby Hifiman HM-650 jest odtwarzaczem o pełniejszym i bardziej dynamicznym dźwięku od A&K 120.
Do tego o wiele tańszym. Ma o wiele mocniejszy wzmacniacz, który bez problemu napędzi wymagajace słuchawki. A&K 120 był naprawdę dobrym odtwarzaczem ale w 2013. Hifiman HM-901 to jednak inna liga.
Podobno nie ma certyfikatu UE…
Postaram się zdobyć tego prywatnego, ale absolutnie tego nie obiecuję.