Recenzja: Astell & Kern AK 120

Budowa

Astell&Kern_AK_120_08 HiFiPhilosophy

3, 2, 1…

   Nasze tytułowe cacko, bo inaczej nie da się tego nazwać, pochodzi z Korei i jest malutkie, wielkości paczki papierosów, jednakże o jedną trzecią większe od wciąż produkowanego o połowę tańszego AK100. Całe jest czarne bądź srebrne i ma niewiele przycisków, bo komunikujemy się z nim głównie za pośrednictwem ekranu dotykowego. Poza jednolitą czernią, w którą zapada się także ekranik kiedy go nie używać, jedynym akcentem jest małe pokrętło potencjometru, wystające po prawej u góry ze ścianki bocznej i osłonięte od dołu i góry plastikowymi osłonkami, co jest odpowiedzią producenta na wyrażane w recenzjach obawy tyczące poprzednika, który takich osłonek nie posiadał. Po przeciwległej stronie, na ściance lewej, znajdujemy trzy małe guziczki obsługujące licząc od góry funkcje »Back«, »Pause« i »Next«, którymi rozporządzamy także z poziomu ekranu. Na górnej krawędzi znajduje się niewielki, podłużny włącznik główny oraz gniazdo słuchawkowe na mały jack, będące jednocześnie wyjściem optycznym. Tuż obok umieszczono identyczne z wyglądu wejście optical/RCA, do którego obsługi normalnym interkonektem, podobnie jak w przypadku wyjścia, potrzebujemy przejściówki mały jack-RCA nie będącej na wyposażeniu, ale możliwej do kupienia za parę złotych. Na ściance dolnej jest gniazdo Micro USB 2.0 oraz osłonięty odsuwaną osłoną (rozkoszne) podwójny interfejs kart pamięci Micro SD; chowających się głęboko, a za naciśnięciem sprężynowo wyskakujących. Całość sprawia wrażenie małego, magicznego pudełeczka. Brakuje tylko wyskakującego dżina, ale nim będzie muzyka. Można to magiczne pudełeczko chronić przed okrucieństwem świata dodatkową osłoną z tworzywa, podobną do tych stosowanych w smartfonach, a do wyboru są trzy wersje: jasna, brązowa i czarna.

Astell&Kern_AK_120_11 HiFiPhilosophy

BOOM! Astell&Kern AK 120

Tło ekranu też jest smoliście czarne, a napisy i symbole białe albo brązowe. Potrafi jednak czerpać nasz Astell tapety z okładek kopiowanych do jego pamięci płyt i wtedy robi się kolorowo. Jest też wygaszacz ekranu, a w menu znajdujemy jeden predefiniowany equalizer, który można włączać lub wyłączać poprzez suwakowe nasilanie bądź osłabianie jego działania, a także zadawać mu ustawienia własne. Nie polecam go, gdyż dźwięk bez niego wydaje się naturalniejszy, ale jak ktoś dla przykładu lubi dużo basu, to jest opcja zwiększania, nie ma problemu. Całość pracuje w stylu kafelkowego menu ze smartfonów i panelu obsługowego Windows Media Player. Młodzi ludzie będą się tu czuli jak w domu.

Zaglądając do wnętrza dowiadujemy się, że urządzenie wyposażono w bardzo wysokiej klasy przetwornik cyfrowo analogowy – Wolfson WM8740 24-bit DAC – będący sercem układu modelu AK100, które to serce w wersji AK120 zdublowano, ma więc nasz AK120 dwa serca i odpowiednio do tego więcej energii i mocy obliczeniowej. Pracują te jego serca po jednym w każdym ze stereofonicznych kanałów, co sprawia, że jest zarazem miniaturowym wzmacniaczem klasy dual mono, podobnie jak na przykład sławny stacjonarny kolega Phasemation. Pozwalają te Wolfsony nie tylko bezstratnie odtwarzać płyty SACD i DVD-Audio, ale też osiągać wyjątkową klasę brzmieniową, jak na odtwarzacz przenośny naprawdę wyjątkową. Konstrukcje dual mono znane są bowiem z budowania rozległych scen i wielkiego na tych scenach ładu, co i tutaj znalazło odzwierciedlenie, pozwalając cieszyć się dźwiękiem o klasie dla aparatury mobilnej dotąd nieosiągalnym.

Astell&Kern_AK_120_12 HiFiPhilosophy

Koreańczycy atakują hi-end w wersji mini po raz drugi

Nasz wzmocniony iRiver może też pobierać sygnał w trybie bezprzewodowym za pośrednictwem standardu Bluetooth i obsługiwać pamięć do 192 GB, przy czym na stałe posiada wbudowaną kartę o pojemności 64 GB i jest w stanie przyjąć do swoich portów jeszcze dwie takie karty. Zasada podwojenia i tu została więc zachowana, jako że AK100 miał wbudowane 32 GB i przyjmował karty o maksymalnie 32 gigabajtowej pojemności. A niemal 200 GB łącznej pojemności to już niewielki wprawdzie ale jednak „twardziel”, czyli możliwość zbudowania naprawdę dużej biblioteki nagrań.

Ładowanie akumulatorka odbywa się bezproblemowo, bo poprzez połączenie z komputerem za pośrednictwem gniazda Micro USB, na które przejściówka ze zwykłego USB znajduje się w komplecie, a dającą wiele do myślenia ciekawostką są wgrane przez producenta pokazowe pliki w standardzie MQS (Mastering Quality Sound), czyli o parametrach 24/192kHz. Mają one 6,5 razy większy strumień danych od tradycyjnej płyty CD, w efekcie czego łapczywie pochłaniają obszar pamięci, w zamian brzmiąc naprawdę porywająco. Składa się na nie dziewięć utworów o łącznej objętości jednego gigabajta, przy czym trochę brakuje pomiędzy nimi jakiegoś ostrego rockowego kawałka.

Opakowanie Astell & Kern, podobnie jak jego poprzednik, ma efektowne. To ładnie lakierowane, tekturowe pudełko z dużym srebrzystym logo na czarnym tle.

Astell&Kern_AK_120_14 HiFiPhilosophy

I to w na prawdę niezłym stylu

Urządzenie obsługuje formaty WAV (8 – 192 kHz, 8/16/24 bit), MP3 (8 – 320 kbps), WMA (8 – 320 kbps), APE (poziom kompresji: normal, fast, high), FLAC, OGG i MQS. Jest bardzo lekkie i bardzo zaawansowane technicznie, ale nie posiada opcji sprzętowego upgradu do wyższych częstotliwości przy odtwarzaniu, tak więc nie zrobi dla Was z 44,1 wyższej gęstości. Szacowany czas pracy na jednym ładowaniu to 15 godzin, cena – 4500 złotych, a kolejna pliki MQS do pobrania niestety jedynie na stronie producenta.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

29 komentarzy w “Recenzja: Astell & Kern AK 120

  1. Kuba pisze:

    AK100 też odczytuje 2x64GB, trzeba je tylko odpowiednio sformatować, poprzednik ma też nowy soft, który mocno poprawia brzmienie oraz ma funkcję gapless.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dzięki za uzupełnienie.

  2. Rolandsinger pisze:

    Tak się nieszczęśliwie składa, że mam płytę prezentowanej tu dumnie niejakiej Amber Rubarth oraz Rebecci Pidgeon i muszę zdruzgotany zauważyć, że te nagrania to nie jest muzyka. To ekskrementy nie mające z muzyką nic wspólnego. To ordynarne pokazówki, takie demo z latającymi, wielobarwnymi balonami czy lizakami lizanymi przez czarnoskóre dzieci z uzębieniem świecącym bielą niczym lampa ksenonowa, jakie czasem producenci telewizorów umieszczają w pamięci nowych modeli by popisać się jakością obrazu oferowanego przez odbiornik. Zastanawiam się, jak zaburzony trzeba mieć stosunek do samej muzyki jako sztuki by dla samego efekciarstwa słuchać tego rodzaju nagrań stricte samplerowych. Pomijam fakt, że płyty te są zmiksowane wręcz żałośnie. Wokal na płycie Rubarth jest wklejony w tło, a w każdej „próbce” (bo utworem tego nie można nazwać) jakieś membranofony i przeszkadzajki zakłócają go uzmysławiając słuchaczowi swoją irytującą obecność, zdają się przy tym wykrzykiwać: „audiofilu tu jestem, jestem tak realny, że zaraz mną dostaniesz po głowie!!!”

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rozumiem potrzebę polemicznego wyżycia, ale coś się Koledze pomyliło. Płyta Amber Rubarth nagrana systemem sztucznej głowy nie ma żadnego doklejonego wokalu, tylko wszystko zostało nagrane za jednym zamachem tą właśnie sztuczną głową. Brzmi to oczywiście inaczej niż normalne nagrania za pomocą miksowania i wklejania sporządzone, ale tak właśnie brzmieć powinno. Nie zauważyłem też tam żadnych lizaków, czarnoskórych dzieci ani ksenonowego oświetlenia. Jest natomiast mnóstwo muzyki i słucham jej z przyjemnością. Amber Rubarth to oczywiście pół amatorka, ale i tak ją wolę od napuszonych Krallówien i innych takich.

  3. Gustaw pisze:

    Potwierdzam testowane plyty amber itd. to chlam…

    1. Piotr Ryka pisze:

      A to może Kolega wpadnie do mnie i sobie razem posłuchamy oraz pochłamujemy. Bardzo chętnie usłyszałbym to zdanie w rzeczywistości materialnej a nie wirtualnej.

  4. Janek pisze:

    Widzę,że na Audiohobby nie ma już komu dowalać,to się towarzystwo tutaj przenosi…
    Piotrze kiedy czas na Bakoona?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bakoon jest w trakcie. Sporo uwagi trzeba mu poświęcić. Tak gdzieś na poniedziałek powinien być usmażony i przyprawiony, prosto na stół.

  5. Piotr Ryka pisze:

    Tak nawiasem Rolandsinger i Gustaw przeszli przez audiohobby jak burza. Popiół i woda jeno po nich zostały. Mam nadzieję, że dołączy do nich tu u nas i magus. W końcu to sami starzy znajomi, tylko ostatnio coś okropnie nie wiedzieć czemu poirytowani.

  6. Przemek pisze:

    Widzis Piotrze i Roland i Gustaw i pewnie Magus ,wszyscy czekaja na Twoje forum wtedy wszyscy zaczna pisac tu a audiohobby wtedy zamkana i zgasza swiatlo 🙂 chlopaki nie zapomnijcie zabrac ze soba Lancastera co by samotny nie siedzial.

  7. Janek pisze:

    Cześć Przemek.
    HD 800 dotarły?
    Po powrocie mam w planie posłuchać gdzieś AKG K812, bardzo dobrze wspominam Q701-może K812 to ich rozwinięcie.
    Pozdrawiam

  8. Przemek pisze:

    Czolem Janek ,nie jeszcze nie mam HD800 proboje wlasnie nawiazac kontak ze sklepem celem uzyskania jakis informacji.

  9. Michal W. pisze:

    iRiver od zawsze miał rękę do Grado. Zgięło mnie 6 lat temu po raz pierwszy, gdy usłyszałem SR325i wprost z ifp-799. Potem skala zgięcia rosła, gdy usłyszałem iRivera E10 z RS2, potem RS1 (wow!) i w końcu PS1000 (o rzesz…). Aha, i głupie miny słuchających systemu stacjonarnego z iRiverem E10 robiącym za źródło też widziałem. Pomyśleć, że on nawet lossless nie odtwarza.

  10. Gustaw pisze:

    în cazul în care bacon testul?

    1. Piotr Ryka pisze:

      A po jakiemu to i w imię czego, jeśli wolno się spytać, albo jeśli spytać się szybko?

  11. Grzegorz Bilski pisze:

    Gustaw się pyta, co tam słychać w sprawie testu Boczka (Bakoona).
    A i ja się niniejszym zapytuję 😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jest napisany i niedługo będzie. Jutro na pewno można będzie przeczytać.

      1. Sebastian pisze:

        Napięcie rośnie 😉

  12. Lord Rayden pisze:

    Robienie „kanapki” z AK120 wydaje się totalnym hardcorem. Ten player powstał po to aby zadowolić fanów dobrego brzmienia, będąc jednocześnie sprzętem nie za dużym, wygodnym i łatwym do ukrycia.

    Róznice między AK100 i 120 nie są a tak duże, kiedy używamy tego sprzętu jako portable. Z konieczności nie nosimy wtedy dużych, domowych słuchawek tylko dokanałowe lub nauszne portable.

    Oba playery opłaca się kupić używane – szczególnie AK100.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Totalny hardcore, ale jak gra!

  13. roman pisze:

    Czy to urządzenie będzie grało tak samo dobrze jak udany stacjonarny DAC za te same pieniądze ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zależy który. Ale z takimi za parę tysięcy może śmiało konkurować.

  14. roman pisze:

    chodzi mi o to czy jest sens kupować to urządzenie aby pracowało głównie w zestawie stacjonarnym,czy lepiej kupić pełnowymiarowego DACa,za te same pieniądze oczywiśćie

    1. Piotr Ryka pisze:

      Za zbliżone pieniądze jest stacjonarny Mytek 192, który na pewno jest lepszym DAC-kiem.

  15. Darth Artorius pisze:

    Piotrze, pclab już stestował HiFimana HM 901. Ciekawa maszyna, choć gapless brakuje. Czy taka dobra firma musi wypuszczać niedoróbki za wielką kasę ? Niemniej poczytaj, może też potestujesz ? Ja obstaję jednak przy AK120. 901 ma za to świetny design.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na AS miałem w ręce tego HM 901, ale go nie słuchałem. Spory i ciekawie zaprojektowany łobuz, choć właściciel utyskiwał na plastikowe pokrętło. Jednocześnie jednak bardzo chwali dźwięk. Kilka miesięcy temu pytałem o to urządzenie polskiego dystrybutora i padła odpowiedź – nieprędko, oj nieprędko; więc już potem nie pytałem.

    2. hufnall pisze:

      @Darth Artorius

      Hifiman HM-901 vs A&K 120?
      Chociażby Hifiman HM-650 jest odtwarzaczem o pełniejszym i bardziej dynamicznym dźwięku od A&K 120.
      Do tego o wiele tańszym. Ma o wiele mocniejszy wzmacniacz, który bez problemu napędzi wymagajace słuchawki. A&K 120 był naprawdę dobrym odtwarzaczem ale w 2013. Hifiman HM-901 to jednak inna liga.

  16. Lord Rayden pisze:

    Podobno nie ma certyfikatu UE…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Postaram się zdobyć tego prywatnego, ale absolutnie tego nie obiecuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy