Recenzja: FiiO X5

Budowa

Fiio_X5_01 HiFiPhilosophy

Miła, czarno-czerwona odmiana w stylistyce opakowania.

   Zacznijmy od powierzchowności, a sekcję zwłok przeprowadzimy później. Urządzenie ma trzy wyróżniki: kolorowy ekran, o rozdzielczości 400 x 360 pikseli, srebrny, centralny przycisk potwierdzenia wyboru i nade wszystko pokrowiec. Ten pokrowiec jest gumowy i czarny, a naruszają jego integralność jedynie ekran i ów srebrny przycisk wraz z otaczającym go kółkiem nawigacji oraz wtyk dla słuchawek tudzież port mini USB. Tak więc przypomina to wszystko skafander płetwonurka i tylko brakuje płetw. Robię sobie śmichy chichy, a ten gumowany pokrowiec naprawdę jest świetny. Wyjątkowo przyjemny w dotyku, lekko elastyczny, pozbawiony zapachu gumy (a przecież guma śmierdzi) i nade wszystko bardzo ładny: matowy, gubiący odbicia i głęboki w kolorze. Fakt, że okrywa prawie wszystko, nie znaczy, że nie ma tam innych regulacji. Jest ich sporo, jednak obsługuje się je przyciskami okrytymi ową gumową skórą. Zacznijmy wszakże od tego, co nią nie jest przykryte. Wyświetlacz jest analogiczny do tego z szeroko znanego odtwarzacza Colorfly i ma podobną nawigację, jednak nie identyczną. Poruszanie się po zawiłościach tej nawigacji jest intuicyjne i łatwe do nauczenia, przy czym trzeba zaznaczyć, że nie jest to ekran dotykowy, do którego użytkownicy smartfonów, a więc zdecydowana większość, zdążyli się już przyzwyczaić. Z ważniejszych rzeczy jest tam zaszyty 10-cio pozycyjny equalizer, umożliwiający zadanie własnych ustawień charakterystyki brzmienia. By nie zjadać baterii ekran oczywiście szybko gaśnie, a wznawia się go jednym kliknięciem. Poniżej, na środku brzucha, mamy ten srebrny przycisk wyboru, a wokół niego czarne pokrętło nawigowania, dzięki któremu przewijamy i przeszukujemy poszczególne foldery. Wtyk USB służy do ładowania baterii lub łączenia się z komputerem, a gniazdo słuchawkowe do czego służy, chyba nie muszę tłumaczyć. Jest też port line-out do podłączania zewnętrznych wzmacniaczy. Reszta przycisków, jak wspomniałem, pokryta jest gumą. Są to: boczny regulator głośności, mający postać beleczki »ścisz-podgłośnij«, znanej między innymi z urządzeń Appla, oraz cztery promieniście wychodzące z kołowrotka nawigacji przyciski »wstecz«, »naprzód«, »graj«, »zatrzymaj«. U góry znajduje się jeszcze przycisk wznawiania ekranu, służący jednocześnie po dłuższym przytrzymaniu za włącznik główny. Jest w sumie tego trochę, toteż osoby przyzwyczajone do ekranów dotykowych mogą się poczuć zagubione, ale nauka i przyzwyczajenie nikomu nie zajmie więcej niż parę kwadransów.

Fiio_X5_04 HiFiPhilosophy

A wewnątrz ogumowany grajek z Chin: FiiO X5

Ładnie to wszystko wygląda i przyjemnie się obsługuje, a dodać należy, że urządzenie jest spore, z grubsza takie jak przywoływany już Colorfly. Nie jest przy tym ciężkie, a gumową skórę można łatwo ściągnąć, pytanie tylko po co. Chyba jedynie żeby potem uszkodzić własny odtwarzacz, za który zapłaciło się ponad tysiąc złotych, co nie wydaje się dobrym pomysłem.

Zróbmy teraz obiecaną sekcję. Dla użytkowej praktyki bardzo ważne są baterie i tutaj nikt nie poczuje się zawiedziony. Akumulator o pojemności 3700 mAh pozwala na około 12 godzin odtwarzania. Najważniejsza jest jednak samo muzyka, a tę X5 odtwarza za pomocą dwurdzeniowego procesora JZ4760 o częstotliwości 600 MHz i przetwornika cyfrowo analogowego opartego na szeroko znanej kości PCM1792, a także przy pomocy podwojonego wzmacniacza operacyjnego LMH6643 i czterech OPA1612. Pozwala to na obsługę plików klasy 192kHz/24-bity w formatach DSD, APE, FLAC, ALAC, WAV, WMA, AAC, OGG i MP3, czyli praktycznie wszystkich istotnych. Akceptowane są także, jak osobiście sprawdziłem, pliki MQS, z których odtwarzaniem nie było żadnego problemu, a które jak zawsze wypadły popisowo. Jest port USB 2,0 oraz wyjścia koaksjalne tudzież wspomniane liniowe; oba bardzo chytrze schowane za gumowymi zakładkami zaopatrzonymi w zatyczki. Podobnie zaszyte w kombinezon są dwa porty dla pamięci zewnętrznej, mogące przyjąć karty o pojemności do 128 GB, przy czym – uwaga! – urządzenie nie posiada pamięci wbudowanej, ani też żadnej karty pamięci na pudełkowym wyposażeniu, tak więc by cokolwiek usłyszeć należy się zaopatrzyć we własną kartę. Dobra wiadomość jest taka, że w przyszłości, wraz z ulepszonym firmware, obiecuje X5 akceptować karty o pojemności do 500 GB, tak więc łączny jego zasób biblioteczny będzie mógł osiągnąć 1 TB.

Nie ma sensu opisywać wszystkich funkcji obsługi, wszystkich możliwych regulacji i trybów odtwarzania, skrupulatnie wyliczonych na stronie producenta, warto natomiast zaznaczyć, że jest FiiO X5 także wysokiej jakości DAC-kiem, tak więc nie od parady ma to wyjście liniowe.  Ma też na wyposażeniu trzy kable: do ładowania (z wtykami USB), koaksjalny oraz przejściówkę USB-mikro na USB, a także osobny czytnik kart SD, w postaci przypominającej pendrive plastikowej wtyczki.

Fiio_X5_05 HiFiPhilosophy

Jest z nim również całe potrzebne oprzyrządowanie (nie wliczając takiej drobnostki jak pamięci do zapisywania muzyki…)

Wszystko to razem ma stanowić nowy wymiar dźwięku od FiiO, będący wydatnym rozwinięciem proponowanego przez nich dotychczas odtwarzacza X3, a jednocześnie konkurencję dla testowanych już na łamach HiFiPhilosophy odtwarzaczy HiFiMAN’a, Colorfly oraz Astell & Kern, a także wszystkich innych wałęsających się po rynku. Pora w takim razie poddać odsłuchowej weryfikacji potencjał brzmieniowy nowego kąska od FiiO, sprawdzając co też za te jego tysiąc PLN z kawałkiem możemy otrzymać.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: FiiO X5

  1. Marecki pisze:

    Teraz, to do pełni szczęścia trzeba by było przetestować odtwarzacze z górnej połki:

    Hifiman 901, Ibasso dx90(aspiruje on ponoć do Astell Kerna AK 120, a przy tym jest o połowe tańszy) i oczywiście najlepszy podobno Astell Kern Ak 240.

    Życzę udanych łowów i Pozdrawiam! : )

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na HiFiMAN-a 901 jestem umówiony, ale ma przyjść za jakiś miesiąc.

  2. Marecki pisze:

    To elegancko, a Astell?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie wiem czy warto testować AK240, ma dość dziką cenę. Testowałem już AK100 i AK120. Mogę zapytać o tego AK240, ale wątpię by mieli jakiś egzemplarz testowy. Poza tym trzeba by go testować z odpowiednimi słuchawkami: Z Westone4, Sennheiserami IE 800, czy Grado RS1i, a tych też nie mam.

      1. Sylwek pisze:

        to grado rs1 to słuchawki portable? Bo ja myślałem że hifi

        1. Piotr Ryka pisze:

          A jak są hi-fi, to już nie mogą być portable?

      2. Piotr Ryka pisze:

        Załatwiłem tego AK 240. Ma przyjechać razem z AK 120.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Już przyjechał. Ładna bestyjka.

  3. Sylwek pisze:

    dla mnie to podział rozłączny, zwłaszcza jeśli za kryterium brać sposób prezentacji dźwięku i jego jakość, a nie wymagania względem toru. czytałem recenzje rs1 i to co mi się nie podobało to właśnie to że odniosłem takie wrażenie że zrobił Pan z nich takie trochę lepsze słuchawki portable. miałem kiedyś rs2. dla mnie to była jak głosi zresztą producent seria referencyjna słuchawek, a rs1 są ponoć dużo lepsze. Jeśli rs1 kwalifikować jako portable posiłkując się powyższym kryterium to hd 600 i hd 650 i w zasadzie wszystkie denony i wiele innych słuchawek to też jest portable; tym bardziej, że z hifimanem 901 czy ak120 itd. te słuchawki zagrają bardzo dobrze. Dla mnie portable to np. momentum, grado 60 itp.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Grado RS1 są faktycznie znacznie lepsze niż RS2, ale nie mam zwyczaju dokonywać rozróżnienia portable vs hi-fi na zasadzie kryterium jakościowego. Portable to po prostu słuchawki nadające się na ulicę, tak jak kombi to auto z dachem nad bagażnikiem. Kombi może być jednocześnie luksusową limuzyną, a słuchawki portable wybitnymi słuchawkami hi-fi. Westone4 też są portable, a są lepsze od większości słuchawek hi-fi, tak samo zresztą jak RS-1.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy