Recenzja: Audez’e LCD-2

 Odsłuch

Audeze LCD-25Rozczarowany brzmieniem z Cary podpinałem LCD-2 do Twin-Heada bez większych oczekiwań i w sensie pejoratywnym się nie zawiodłem. Zagrały bardzo podobnie – z obciętymi sopranami, bez powietrza, przestrzeni i czaru. Jedyną zaletą była nieobecność basowego przegięcia, obecnego podobno z Rudi Storem.

Ze słuchawkami na uszach czytałem następnie nie wierząc własnym oczom raz jeszcze recenzje pełne zachwytów i pochwał. Przeczytałem też spór amerykańskich audiofilów, z których jeden stawiał LCD-2 nawet nad Orfeuszem i twierdził, że ten ostatni jest zbyt emfatyczny podczas gdy one są naturalne, a drugi stanowczo stwierdzał, że w bezpośredniej konfrontacji z posiadanymi przez siebie Sony MDR-R10 wypadają bardzo blado. Z kim się zgadzałem, łatwo zgadnąć.

Zasmucony i zdegustowany, nie uzyskawszy żadnej widocznej poprawy, późną nocą dałem za wygraną, zwłaszcza że krótki sparing z AKG K1000 wręcz mnie dobił. Ilość informacji na górze pasma i sposób podawania przestrzeni okazały się u dawnych flagowców AKG przepastnie wręcz lepsze.

Następnego wieczora znów wziąłem się do słuchania, bo przecież grzać trzeba;  i muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie miałem okazji na przestrzeni tak krótkiego czasu obserwować jak dźwięk przechodzi zasadnicze przeobrażenie. Z minuty na minutę grało to lepiej, a kiedy włożyłem do odtwarzacza „Brothers In Arms”, poczułem po raz pierwszy z LCD-2 przypływ prawdziwej audiofilskiej satysfakcji. Potężnie zabrzmiało, z wielkim basem i wielką całościową dawką energii, a jednocześnie z dużą kulturą i bez cienia zbytecznej agresji. Wszystko to okazało się jednak dopiero przedsmakiem. Następnego dnia zabrałem się bowiem za lampy. Był to pierwszy raz od jakiegoś czasu, bo ostatnio nie chce mi się za bardzo z lampami kombinować. Znalazłem jedno uniwersalne ustawienie i w nim tkwię. Wszakże co dobre dla dynamików, dla ortodynamików dobre nie jest. Przeciwnie, złe jest bardzo. Od początku to podejrzewałem, ale wolałem się czas jakiś pomęczyć ze standardowym ustawieniem, by nabrać pewności, że cudów się przy nim nie wskóra.

Sprawa była prosta, ortodynamiczny aspirant do brzmień najwykwintniejszych wykazywał braki na obszarze sopranów i w prezentacji przestrzeni, a to oznaczało, że trzeba mu ile tylko się da rozdmuchiwać przestrzeń, wpompować weń jak najwięcej powietrza i wstrzyknąć mu ile można wysokich tonów. A zatem lampy 350B, bo one mają przekaz mniej gęsty niż KT-66 ale dają sporo więcej przestrzeni; GZ-34 od RCA zamiast od Mullarda, bo tu jest analogicznie i w zamian za pewną utratę namacalności uzyskuje się większy i bardziej nasycony powietrzem obszar, no i ECC83 od Brimara a nie Mullarda, bo Brimary ciągną górą, a Mullardy dołem. Efekt wszystkich tych podmian okazał się satysfakcjonujący i zgodny z oczekiwaniami. Nie znaczy to, że LCD-2 przeistoczyły się pod względem sopranów i przestrzeni w jakieś nowe K1000, R-10, czy Orfeusza, jednakże postęp był wyraźny i o istotnym cięciu sopranowych składników czy zgniataniu przestrzeni nie było już mowy.

Audeze LCD-26Ujmijmy rzecz całościowo. Słuchawki ortodynamiczne mają swoją specyfikę. Ich wysokie tony są, delikatnie rzecz ujmując, poskromione i o ile takie K1000 czy R10 je uwypuklają, odstawiając na górze pasma istne baśniowe harce, o tyle w słuchawkach ortodynamicznych ten podzakres jest bardzo stonowany, stanowiąc jedynie tło dla zasadniczej muzycznej rozgrywki, toczącej się na obszarze średnicy i niskich tonów. Wcale przy tym nie jest tak, że te powściągnięte wysokie tony nie uzyskują dźwięczności, a metaliczność perkusyjnych przeszkadzajek bądź tamburynu jest plastikowa czy wręcz niedostrzegalna. Metal pozostaje metalem a wysokie tony są naprawdę wysokimi tonami. Jednakże rzecz jest analogiczna jak z basem u K1000 i R10. Jak one nie potrafią wyartykułować najniższych dźwięków, tak LCD-2 nie są zdolne do należytej reprodukcji dźwięków najwyższych. Całość pasma, o podobnej w sumie rozwartości, jest u nich przesunięta w dół. Nie przesunięta w wymiarze skrajnym, niemniej w widoczny sposób przesunięta.

Skutkuje to dwiema zasadniczej wagi sprawami. Pozytywna jest taka, że przekaz staje się łagodny w sensie sopranowej agresji. Pozbywamy się tu za jednym zamachem wszelkich problemów z ostrością górnych rejestrów, zachowując przy tym sporą ilość tego wszystkiego, co w sopranach jest dobre i ujmujące. Wszakże – i to jest druga rzecz ważna – to sopranowe podcięcie skrzydeł odbywa się także kosztem pewnego kwantum informacji przestrzennej. Wynika to z elementarnej wiedzy fizycznej. Wiadomo wszak, że im krótsza fala, tym łatwiej zlokalizować jej źródło. To dlatego nietoperze potrafią emitować ultradźwięki osiągające niesamowite 212 kHz, dzięki czemu „widzą” falą dźwiękową tak jak my widzimy świetlną. Brak tych najwyższych słyszalnych dla ludzkiego ucha częstotliwości w wymiarze dostatecznie obfitym, powoduje u LCD-2 stosunkowo skromną rozpiskę przestrzeni na dobrze zlokalizowane źródła i mało wyraźnie określoną całościowo scenę. Scena ta potrafi być duża i przeważnie jest taka, nie jest także jakaś bałaganiarska, nie ma jednak takiej magii jak u najlepszych. Co ciekawe, na nagranej technologią DUMMY- HEAD płycie pokazowej Staksa przestrzenność zaprezentowała się całkiem okazale (aczkolwiek dalece skromniej niż u Omegi czy R-10), jednak na zwykłych krążkach przeważnie nie jest aż tak dobrze.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Audez’e LCD-2

  1. Maciej pisze:

    A ja właśnie wypożyczyłem HifiMan HE500. I świat orto zaczyna mnie wciągać.. I ponieważ w bardzo rozbudowanych partiach orkiestry jest wspaniale ale bywa jednak za jasno, tym bardziej jestem ciekaw LCD.

  2. Grzesiek pisze:

    Ciekawi mnie porównanie LCD2 do Nighthawk.

    1. Piotr Ryka pisze:

      LCD-2 grają cieplej, bliżej, bez pogłosu i mają bardziej zwarte pasmo a mniej gęste medium. Bas NightHawk potrafi być potężniejszy, ale u obu jest potężny.

  3. Grzesiek pisze:

    Miał Pan na warsztacie LCD-2 rev.2?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, słuchałem tylko przez chwilę na ostatnim AVS i grały bardzo dobrze.

  4. Imacman66 pisze:

    Witam, Panie Piotrze pytanie, jaka jest różnica w graniu (przy założeniu, że kable są takie same) pomiędzy podłączeniem zbalansowanym a niezbalansowanym słuchawek Audeze LCD-2. Pozdrawiam serdecznie.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Głównie taka, że za łączem zbalansowanym stoi najczęściej większa moc (niejednokrotnie aż dwa razy większa), dzięki czemu łatwiej z takiego się napędzi prądożerne słuchawki, do Których LCD-2 należą. Z drugiej strony zdarza się tak, że gniazdo niesymetryczne podaje sygnał bardziej muzykalny, tzn. bardziej rozfalowany, delikatniejszy, subtelniejszy, lepiej wypełniony, czasem także cieplejszy – co nie jest regułą, ale też i nie rzadkością.

      1. Imacman66 pisze:

        Dziękuję bardzo za odpowiedź, z tego co wyczytałem z parametrów swojego wzmacniacza (FiiO K9 Pro), to w zbalansowanym wyjściu, ma większe pasmo przenoszenia względem niezbalansowanego. Pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy