Recenzja: Audez’e LCD-2

Audeze LCD-2

Opublikowano 2010

Ten wyrób, to swego rodzaju technologiczny powrót do przeszłości, bowiem słuchawki o konstrukcji ortodynamicznej (czyli mające płaską diafragmę z wtopioną serpentynowo lub spiralnie cewką i magnesami po obu stronach) święciły tryumfy w latach 70-tych XX wieku, a później odeszły w zapomnienie i bodaj tylko firma Fostex kontynuowała ich produkcję. Tychże Fosteksów TR-50 kiedyś słuchałem i bardzo mi się spodobał ich specyficzny, całkowicie pozbawiony agresji i neutralny dźwięk. Nie skusił jednak na tyle, by wydać – skromne w sumie – pieniądze na ich zakup.

Aliści zapomnienie w jakie odeszły ortodynamiki niespodziewanie zeszłego roku przerodziło się w tryumfalny powrót. Dzięki producentom z USA (Audez’e LCD-2) i Chin (Hifi Man’s Fang Bian HE-6) pojawiły się dwa modele najwyższej klasy słuchawek ortodynamicznych, które wyceniono na około 1000 dolarów. To, że się pojawiły, to oczywiście jeszcze żaden tryumf. Jednakże w ślad za fizyczną obecnością w mig pojawiły się także rzesze zapalonych zwolenników i niezwykle przychylne, wręcz entuzjastyczne recenzje, w których można było między innymi przeczytać, że nowe ortodynamiki zdystansowały a nawet zdeklasowały najnowsze konstrukcje dynamiczne za podobne pieniądze, z Sennheiserami HD 800 i Beyerdynamicami T1 na czele. Było to o tyle mało zaskakujące, że słuchawki ortodynamiczne uważane były od zawsze z konstrukcyjnie bardzo udane, a ich rynkową rejteradę tłumaczono bardzo dużą siłą stosowanych w nich magnesów, co czyniło aspekt zdrowotny nader wątpliwym.

Nie jestem pewien co skłoniło amerykanów i chińczyków do nawrotu ku konstrukcjom ortodynamicznym oraz jak się tłumaczą te nowe ortodynamiki ze swych silnych pól magnetycznych, ale mam podejrzenie graniczące z pewnością, że kluczowym argumentem za powrotem była niemożność uzyskania inną niż ortodynamiczna drogą czegoś zdolnego konkurować z uznanymi wyrobami elektrostatycznymi i dynamicznymi dzielącymi między siebie rynek.

Audeze LCD-21Ponieważ żadne z tych nowych ortodynamicznych cacek nie posiada polskiego dystrybutora, długi czas trzeba się było obchodzić smakiem, spoglądając na pełne zachwytów recenzje i rozanielone wpisy na zagranicznych forach. Świat jest jednak teraz dość mały i na koniec, dzięki koleżeńskiej pomocy, LCD-2 trafiły także i w moje ręce. Trafiły wszelako z pewnym ostrzeżeniem. Otóż ich właściciel, posiadacz sporej kolekcji znakomitych słuchawek dynamicznych, w postaci Grado GS-1000, AKG K701 i Audio-Techniki W5000, wręczając mi je (za pośrednictwem krakowskiego salonu „Hi-Fi Reference”) zaznaczył drogą mailową, iż z jego Rudi-Storem NX-33 i służącym mu za źródło Audio Aero Capitol MkII SE – a więc torem naprawdę wysokiej klasy – zagrały zbyt basowo, bez sopranów i dźwiękiem zbytnio włażącym do głowy, co miało się to wielce osobliwie do wszystkich tych pochwał jakich wcześniej się naczytałem. No nic, tym bardziej byłem ciekaw. Ciekawość ta szybko znalazła zaspokojenie, ponieważ w „Hi-Fi Reference” stoi znakomity wzmacniacz słuchawkowy Cary SLI-80, przejście koło którego z LCD-2 w ręku bez ich podłączania byłoby audiofilskim grzechem śmiertelnym. Tak więc posłuchaliśmy sobie z panem Robertem, tamtejszym rezydentem, znawcą słuchawek i przemiłym kompanem w jednej osobie, a do porównania mieliśmy Grado RS-1. W mig okazało się, że zdania mamy identyczne, to znaczy RS-1 spuściły w naszej opinii LCD-2 tęgie lanie. Miały dużo więcej powietrza, czaru i drajwu, a ich scena była sceną po prostu, a nie próbą atakowania błony bębenkowej zwartą ścianą dźwięku, a o gorsza, wszystko to za pośrednictwem owego znakomitego Cary SLI-80, o którym zdanie mam jak najlepsze, bo dźwięk wszelkich Grado czyni audiofilską uczą, przy czym zapas mocy ma tak wielki, że o żadnych trudnościach z wysterowaniem czegokolwiek, nawet słuchawek ortodynamicznych, nie ma w jego przypadku co napomykać, bo byłoby to bzdurą.

Smutna była to lekcja, a jedyną pociechą pozostawał fakt, że te LCD-2 mało były dotąd grane, toteż powinien się w nich czaić duży nieujawniony jeszcze potencjał.

Opis techniczny

Audeze LCD-24Zanim przejdę do dalszej części przygód odsłuchowych, słów parę o wyglądzie, wygodzie i aspektach technicznych.

Audez’e LCD-2 to przede wszystkim kawał słuchawek. Są duże i ciężkie (550g bez kabla), a wykonano je bez estetycznej finezji, ale niewątpliwie z naciskiem na solidność i dobrą jakość materiałów. Obwiednie muszli są z drzewa, i to nie byle jakiego tylko różanego, które to drzewo słynie z twardości i pięknego wyglądu, a zastosowanie znajduje w luksusowym meblarstwie i lutnictwie. Wnętrze różano-drewnianej obwiedni wypełnia płaska metalowa atrapa czarnej matowej barwy i w prążkowane otwory. Wypisano na niej drobną białą czcionką u dołu: „Planar Magnetic Technology”, a u góry: „Audez’e Audio Research Labs LCD-2”.

Po drugiej stronie mamy wielkie skórzane pady. Są grube na obrysie, a mimo to ucho z łatwością całe się w nich mieści. Są też bardzo wysokie, przy czym tradycyjną już modą wyższe za uchem niż przed nim, dzięki czemu sytuują przetwornik pod kątem, by imitować odsłuch kolumnowy. Wypełniająca je pianka jest bardzo gęsta, toteż nie są podatne na deformacje, co niewątpliwie jest plusem. Wieńczy to wszystko pałąk z twardego tworzywa, wyścielany od strony głowy grubą warstwą piankowej wyściółki niczym nie osłoniętej. Sposób mocowania tegoż pałąka zapożyczono niewątpliwie od Grado, przy czym metalowe pręty regulujące wysokość są tutaj wyfrezowane w rowki, stanowiące punkty mocujące. Trzymanie tychże rowków, mimo dużej ich głębokości,  jest dość kiepskie, ale w moim przypadku najwygodniejsze okazało się zsunięcie plastikowych obejm na sam koniec skali, więc mi to nie przeszkadzało.

Ogólnie wygoda jest dobra, chociaż ciężar daje znać o sobie. Cały czas czuć je na głowie, a takie HD 650 to przy nich piórko, jednak żadnego dającego się we znaki uwierania nie ma, a uszy grzeją się nie bardziej niż u innych.

Audeze LCD-23Został nam jeszcze kabel. Niektórzy narzekają na mającą podobno miejsce degradację dźwięku skutkiem stosowania kabla odpinanego przy muszlach, lecz niewątpliwie jest to rozwiązanie wygodne, pozwalające na bezproblemową wymianę w razie uszkodzenia i korzystanie z kablarskich wyczynów firm specjalizujących się w doskonaleniu słuchawkowych przewodów, a te, trzeba zaznaczyć, nie przeszły obok LCD-2 i ich odpinanego kabla obojętnie, oferując sporo zamienników, w tym też takie za bardzo pokaźne kwoty. Podobnież czynią one dźwięk nowych amerykańskich planarów jeszcze sporo lepszym, ale jak to w praktyce wygląda, tego nie wiem. Oryginalny kabel mierzy zaś dwa i pół metra i jest gruby i giętki. Zakończono go z jednej strony dużym jackiem od Neutrika, a z drugiej 4-pinowymi wtykami; jak piszą dość typowymi, w przeciwieństwie do tych od Sennheisera HD 800. Zdobi go napis „Speaker Cable 4S6 CANARE 009 – MADE IN JAPAN”.

Wszystko to razem pakują do porządnej drewnianej kasety wyściełanej czerwoną materią. Jest instrukcja obsługi, wykres przebiegu częstotliwości i materiały do konserwacji. Życzą  sobie za taki set 945 USD.

Audeze LCD-210Warto jeszcze wspomnieć o impedancji, która opiewa na 50 ohmów i skuteczności, wynoszącej 91 dB/1mW. Nie jest to dużo, ale każdy godny tego miana słuchawkowy wzmacniacz z tym sobie poradzi, co stanowi niewątpliwy awantaż względem chińskiego planarnego konkurenta, który potrzebuje do przyzwoitego grania niemal tyle samo energii co sławne AKG K1000, toteż najlepiej wpinać go w tor przeznaczony dla tych właśnie słuchawek. Jednak także LCD-2 mogą się pochwalić wielką odpornością na moc sygnału, można bowiem dostarczyć im bez obawy uszkodzenia aż 15 watów.

 Odsłuch

Audeze LCD-25Rozczarowany brzmieniem z Cary podpinałem LCD-2 do Twin-Heada bez większych oczekiwań i w sensie pejoratywnym się nie zawiodłem. Zagrały bardzo podobnie – z obciętymi sopranami, bez powietrza, przestrzeni i czaru. Jedyną zaletą była nieobecność basowego przegięcia, obecnego podobno z Rudi Storem.

Ze słuchawkami na uszach czytałem następnie nie wierząc własnym oczom raz jeszcze recenzje pełne zachwytów i pochwał. Przeczytałem też spór amerykańskich audiofilów, z których jeden stawiał LCD-2 nawet nad Orfeuszem i twierdził, że ten ostatni jest zbyt emfatyczny podczas gdy one są naturalne, a drugi stanowczo stwierdzał, że w bezpośredniej konfrontacji z posiadanymi przez siebie Sony MDR-R10 wypadają bardzo blado. Z kim się zgadzałem, łatwo zgadnąć.

Zasmucony i zdegustowany, nie uzyskawszy żadnej widocznej poprawy, późną nocą dałem za wygraną, zwłaszcza że krótki sparing z AKG K1000 wręcz mnie dobił. Ilość informacji na górze pasma i sposób podawania przestrzeni okazały się u dawnych flagowców AKG przepastnie wręcz lepsze.

Następnego wieczora znów wziąłem się do słuchania, bo przecież grzać trzeba;  i muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie miałem okazji na przestrzeni tak krótkiego czasu obserwować jak dźwięk przechodzi zasadnicze przeobrażenie. Z minuty na minutę grało to lepiej, a kiedy włożyłem do odtwarzacza „Brothers In Arms”, poczułem po raz pierwszy z LCD-2 przypływ prawdziwej audiofilskiej satysfakcji. Potężnie zabrzmiało, z wielkim basem i wielką całościową dawką energii, a jednocześnie z dużą kulturą i bez cienia zbytecznej agresji. Wszystko to okazało się jednak dopiero przedsmakiem. Następnego dnia zabrałem się bowiem za lampy. Był to pierwszy raz od jakiegoś czasu, bo ostatnio nie chce mi się za bardzo z lampami kombinować. Znalazłem jedno uniwersalne ustawienie i w nim tkwię. Wszakże co dobre dla dynamików, dla ortodynamików dobre nie jest. Przeciwnie, złe jest bardzo. Od początku to podejrzewałem, ale wolałem się czas jakiś pomęczyć ze standardowym ustawieniem, by nabrać pewności, że cudów się przy nim nie wskóra.

Sprawa była prosta, ortodynamiczny aspirant do brzmień najwykwintniejszych wykazywał braki na obszarze sopranów i w prezentacji przestrzeni, a to oznaczało, że trzeba mu ile tylko się da rozdmuchiwać przestrzeń, wpompować weń jak najwięcej powietrza i wstrzyknąć mu ile można wysokich tonów. A zatem lampy 350B, bo one mają przekaz mniej gęsty niż KT-66 ale dają sporo więcej przestrzeni; GZ-34 od RCA zamiast od Mullarda, bo tu jest analogicznie i w zamian za pewną utratę namacalności uzyskuje się większy i bardziej nasycony powietrzem obszar, no i ECC83 od Brimara a nie Mullarda, bo Brimary ciągną górą, a Mullardy dołem. Efekt wszystkich tych podmian okazał się satysfakcjonujący i zgodny z oczekiwaniami. Nie znaczy to, że LCD-2 przeistoczyły się pod względem sopranów i przestrzeni w jakieś nowe K1000, R-10, czy Orfeusza, jednakże postęp był wyraźny i o istotnym cięciu sopranowych składników czy zgniataniu przestrzeni nie było już mowy.

Audeze LCD-26Ujmijmy rzecz całościowo. Słuchawki ortodynamiczne mają swoją specyfikę. Ich wysokie tony są, delikatnie rzecz ujmując, poskromione i o ile takie K1000 czy R10 je uwypuklają, odstawiając na górze pasma istne baśniowe harce, o tyle w słuchawkach ortodynamicznych ten podzakres jest bardzo stonowany, stanowiąc jedynie tło dla zasadniczej muzycznej rozgrywki, toczącej się na obszarze średnicy i niskich tonów. Wcale przy tym nie jest tak, że te powściągnięte wysokie tony nie uzyskują dźwięczności, a metaliczność perkusyjnych przeszkadzajek bądź tamburynu jest plastikowa czy wręcz niedostrzegalna. Metal pozostaje metalem a wysokie tony są naprawdę wysokimi tonami. Jednakże rzecz jest analogiczna jak z basem u K1000 i R10. Jak one nie potrafią wyartykułować najniższych dźwięków, tak LCD-2 nie są zdolne do należytej reprodukcji dźwięków najwyższych. Całość pasma, o podobnej w sumie rozwartości, jest u nich przesunięta w dół. Nie przesunięta w wymiarze skrajnym, niemniej w widoczny sposób przesunięta.

Skutkuje to dwiema zasadniczej wagi sprawami. Pozytywna jest taka, że przekaz staje się łagodny w sensie sopranowej agresji. Pozbywamy się tu za jednym zamachem wszelkich problemów z ostrością górnych rejestrów, zachowując przy tym sporą ilość tego wszystkiego, co w sopranach jest dobre i ujmujące. Wszakże – i to jest druga rzecz ważna – to sopranowe podcięcie skrzydeł odbywa się także kosztem pewnego kwantum informacji przestrzennej. Wynika to z elementarnej wiedzy fizycznej. Wiadomo wszak, że im krótsza fala, tym łatwiej zlokalizować jej źródło. To dlatego nietoperze potrafią emitować ultradźwięki osiągające niesamowite 212 kHz, dzięki czemu „widzą” falą dźwiękową tak jak my widzimy świetlną. Brak tych najwyższych słyszalnych dla ludzkiego ucha częstotliwości w wymiarze dostatecznie obfitym, powoduje u LCD-2 stosunkowo skromną rozpiskę przestrzeni na dobrze zlokalizowane źródła i mało wyraźnie określoną całościowo scenę. Scena ta potrafi być duża i przeważnie jest taka, nie jest także jakaś bałaganiarska, nie ma jednak takiej magii jak u najlepszych. Co ciekawe, na nagranej technologią DUMMY- HEAD płycie pokazowej Staksa przestrzenność zaprezentowała się całkiem okazale (aczkolwiek dalece skromniej niż u Omegi czy R-10), jednak na zwykłych krążkach przeważnie nie jest aż tak dobrze.

 Odsłuch cd.

Audeze LCD-27Mając to na uwadze zmuszony jestem bardzo krytycznie odnieść się do wszelkich poglądów stawiających Audez’e LCD-2 na równi czy nawet powyżej Orfeusza albo R-10. Lecz równocześnie słuchawki te mają sporo własnego specyficznego stylu do zaoferowania. Takich specjalnych rzeczy jest kilka i są one z gatunku wielce poszukiwanych.

Przede wszystkim imponujący jest bas. Nie mam wprawdzie pod ręką Ultrasonów E9, ale zbyt dobrze pamiętam ich brzmienie, by mogło to być przeszkodą. W porównaniu z nimi bas LCD-2 jest inny. Doskonale się to uwidacznia na płycie z berlińskim koncertem Pepe Romero, a ściślej na jego partiach ze stepowaniem. Ultrasony miały tu jedyny w swoim rodzaju sposób prezentacji, nieobecny nawet u tak dobrych pod względem basowym słuchawek jak Grado PS-1000, JVC HA-DX1000, czy Sennheiser HD 650. Uderzenie buta o deski sceny było w ich wykonaniu grzmotem. To była autentyczna eksplozja. Tymczasem inni też wprawdzie potężnie hałasują, ale to już nie jest dokładnie to samo. Tej spektakularnej eksplozji nie ma także u LCD-2, niemniej ich prezentację oceniam jako drugą najlepszą po Ultrasonach. Dawka energii jest analogiczna, tyle że nieco mniej skupiona – rozpostarta na większym obszarze przestrzennym i czasowym – a przy tym brakuje w tym odgłosie stepu pewnej części wysokich częstotliwości, które Ultrasony potrafiły przekazać, co czyniło ich muzyczny popis bardziej eksplozyjnym. Mimo to całość także u LCD-2 wypada świetnie. Siła tupnięcia jest imponująca, a obraz tancerza staje przed oczami.

Bardzo dobrze wypadł też test szybkiego bębnienia. Żadnych zniekształceń, żadnych przesterów.

Możecie się również spodziewać, że kontrabas zabrzmi na LCD-2 wyjątkowo niskim dźwiękiem, dalece niższym niż na przeciętnych słuchawkach. Niska wibracja okazuje się ortodynamikom przypisana i jeśli jej szukacie, to tu ją na pewno znajdziecie.

Druga wybitna rzecz oferowana przez LCD-2 łączy się bezpośrednio z pierwszą. Chodzi o całościową potęgę. Konstrukcje ortodynamiczne wydają się wręcz stworzone do wyjątkowo energetycznego grania i ta ich energia naprawdę robi wrażenie. „Jestem bardzo wielkim królem i w ogóle! Mam moc, mam moc!” – wydają się wołać głosem zwariowanego króla Juliana z kreskówki „Madagaskar”.

Audeze LCD-28W energii dostarczanej przez Audez’e możemy się wręcz pławić i rozkoszować niebywałą siłą dźwięku orkiestry symfonicznej czy rockowego zespołu. Możemy to czynić tym bardziej, że powściągnięte soprany chronią nas przed wszelką kolczystością, dzięki czemu można słuchać nawet piekielnie głośno bez narażania się na sopranowe pokłucie.

Trzecim specjałem jest duża naturalność dźwięku, bardzo ładnie komponująca się ze spektakularnym bogactwem średnicy. Ludzkie głosy brzmią autentycznie, a całościowe przesunięcie pasma w dół nie przeszkadza ogólnemu wrażeniu uczestnictwa w czymś realnym. Dźwięk jest przy tym przyciemniony, co dobrze wpływa na pogłębienie wrażenia holografii i ma jednocześnie dużą dozę koherencji. Całkowicie brak w nim składników oderwanych, nie pasujących do całości. Tu wszystko zazębia się i uspójnia, przywołując obraz trochę podobny do tego rodem ze szkoły Sennheisera. Ta muzyczna inscenizacja jest dobrze zaprojektowana i zrealizowana, dając wrażenie dzieła wprawdzie nie aż rangi mistrzostwa świata, które musimy oddać Orfeuszowi, pozostawiając go na daleko wysuniętej placówce jakościowej, lecz mimo to dostajemy obraz bardzo solidnego muzykowania na podobieństwo takich bardziej gęstych i potężnie brzmiących Sennheiserów HD 650, przy czym w bezpośredniej konfrontacji te ostatnie okazują się mieć więcej sopranów i powietrza, a LCD-2 są bardziej duszne i mroczne

To nas prowadzi do ostatniej cechy ponadprzeciętnej u Audez’e – bardzo dużej gęstości dźwięku. Właśnie dzięki temu przejście na 350B okazało się korzystne.

Cecha ta, wraz z basem, jest szczególnie chętnie podkreślana przez recenzentów i przykładowo w recenzji z „6moons” wespół w zespół (jak śpiewał Michnikowski) stanowić mają koronny dowód wyższości LCD-2 nad HD 800. Najwyraźniej te właśnie przymioty szczególnie działają niektórym na wyobraźnię, a może też wiele wzmacniaczy panów recenzentów nie jest w stanie tchnąć dość basu, substancji i kolorytu w inne słuchawki. Na mnie, przyznam, gęstość ta nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia, pozbawia bowiem dźwięk lekkości i zdolności do lotu. Dużo bardziej podoba mi się potęga brzmienia, ale oczywiście masywny dźwięk także ma udział w budowaniu potęgi, toteż nie od rzeczy będzie uznać go za zaletę.

 Podsumowanie 

Audeze LCD-29Raz jeszcze powtórzę co już napisałem. Słuchawki ortodynamiczne mają swoją specyfikę, którą można zawrzeć w paradoksalnym ujęciu – latają nisko, co nie przeszkadza im być słuchawkami wysokiego lotu. Przetoczą się po Was niczym ciężkie hufce Großkomtura von Lichtensteina po Litwinach Witolda na polach Grunwaldu. Ten dźwięk potrafi miażdżyć i przytłaczać, jednocześnie dostarczając wielkiej satysfakcji. Ma masę i rozmiar normalnie oczekiwany od głośników trójdrożnych, czego po słuchawkach doprawdy trudno się spodziewać. Bas i całościowa potęga są zjawiskowe, nadrabiając pewne niedociągnięcia w rejonach sopranowych i w budowaniu sceny. Jednocześnie niezwykle miłe jest słuchanie wokali, co, jak łatwo zauważyć, dopełnia całokształtu audiofilskich oczekiwań. Nie są to nauszniki dla miłośników brzmień ezoterycznych, maksymalnie wyrafinowanych i przestrzennie wielowarstwowych, bo podają dźwięk bardzo konkretny i bardzo solidnie skonstruowany, osadzony na scenie, która nie ma ambicji bycia najlepszą na świecie. Można powiedzieć, że jest to prosta szkoła dochodzenia do realizmu, pomijająca niuanse i półcienie, kładąca nacisk na rzeczy duże i mające swą wagę. Jednocześnie są to drugie, obok przeciwstawianych im Sennheiserów HD 800, słuchawki wymagające toru wyraźnie ukierunkowanego na stymulację, złożonego z drapieżnie i energicznie brzmiącego odtwarzacza i zaopatrzonego w dużą moc, szczegółowego i przejrzystego wzmacniacza. Tylko za pośrednictwem czegoś takiego można przełamać ich naturalną skłonność do inercji i zbyt zgrubnego brzmienia. A jest to gra warta świeczki, bo może się okazać, że właśnie takiego dźwięku od dawna poszukiwaliście, bezowocnie przerzucając całą masę słuchawek dynamicznych.

 Porównanie

Na koniec pokuśmy się o bezpośrednią konfrontację z parą dynamicznych konkurentów, którzy z dwóch stron jakościowego poziomu będą próbowali wziąć w nawias ortodynamicznego adwersarza.

Muzyka orkiestrowa:

Johannes Brahms – Koncert skrzypcowy D-dur, Op. 77. David Oistrakh skrzypce, Orkiestra Narodowa Francuskiego Radia, dyr. Otto Klemperer. (EMI)

To trudna dla planarów próba, bo reprodukcja skrzypiec odbywa się wszak głównie w oparciu o sopranową część spektrum. Właśnie dlatego wybrałem koncert skrzypcowy. Nie chodzi nam przecież o podpieranie kulawych.

Audez’e LCD-2

Skrzypce są wyraźnie wysunięte są przed orkiestrę i dzięki temu bardzo ładnie wyeksponowane. Odczuwa się pewien niedostatek wysokich tonów, niemniej brzmienie instrumentu solowego jest jasne i bardzo czytelne. W tle szaleje potężna, mroczna i doskonale rozrysowana na składowe orkiestra. Nie uwidacznia się natomiast sceneria. Nie ma sali koncertowej, jest niemal sam oderwany od otoczenia dźwięk. Ale ten dźwięk porywa bez dwóch zdań. Niewątpliwy high-end

Sennheiser HD 650

Tu dźwięk jest dużo lżejszy i bardziej oddalony, ale scena jest głębsza. Partia skrzypcowa została mniej wyeksponowana i pozostaje nieco schowana. Wysokie tony nie prezentują się lepiej, wręcz przeciwnie – gorzej. Nawet sporo gorzej. Skrzypce są przygaszone, choć dosyć trójwymiarowe. Potęga orkiestry okazuje się znacznie mniejsza, a całość w porównaniu dużo skromniejsza i mniej porywająca. Jedyna przewaga nad ortodynamicznym konkurentem to głębsza scena. Reszta gorsza co najmniej o klasę.

AKG K1000

Tu skrzypce są dużo bardziej trójwymiarowe i mają wszystkie sopranowe smaki. Zaznacza się nieporównanie lepszy obraz sceniczny, w tym lepsza o dwie klasy głębia sceny. Orkiestra jest potężna i gra w sali koncertowej, lecz w porównaniu do Audez’e brakuje jej basowych składników. Są w zamian sopranowe, co czyni przekaz bardziej nerwowym i męczącym. Trzeba jednak pamiętać, że porównanie odbywa się w oparciu o garnitur lampowy optymalny dla ortodynamików.

Ideałem na tym materiale dźwiękowym byłby Orfeusz, potrafiący łączyć soprany AKG z basem i łagodniejszym przekazem Audez’e. Właśnie dlatego Orfeusz jest najlepszy na świecie, przynajmniej na razie. Nie odnosi się to wprawdzie do wszystkich płyt, ale procentowo to on ma najwięcej zwycięstw.

Fortepian:

Wolfgang Amadeusz Mozart  – Koncert fortepianowy B-dur No. 15. Alfred Brendel  &Academy of St. Martin-in-the-Fields, dyr. Neville Marriner. (Philips)

Pozwólmy się popisać ortodynamikom ich siłą i dodajmy fortepianowi orkiestrę.

Audez’e LCD-2

Brzmienie jest łagodne a zarazem potężne. Dźwięki fortepianu zostają nieco zbyt zaokrąglone, lecz niewątpliwie mają swoją klasę. Podobnie jak przed chwilą u skrzypiec są doskonale czytelne i wcale nie za ciemne, tylko w sam raz, tak jakby nowo przybyłe na świat ortodynamiki umiały odróżnić pierwszoplanową partię solową od tła orkiestry i każdy z planów oświetlić z różną intensywnością. Słucha się z dużym zainteresowaniem, rozkoszując mocą brzmienia orkiestry (tym razem lepiej umiejscowionej w sali koncertowej) i elegancją popisów fortepianu.

Całościowo zaznacza się w tym wszystkim lekka przewaga relaksu nad realizmem.

Sennheiser HD 650

Znów u nich muzyka dzieje się dalej. Na tej płycie, zwłaszcza w smyczkach orkiestry, dochodzi do głosu więcej sopranów, a z kolei fortepian wydaje się zbyt głuchy. Brakuje mu dźwięczności i finezji. Nie ma całościowego czarowania mieszanką łagodności i potęgi. Wszystko okazuje się bardziej ściśnięte i mniej subtelne. Amerykańskie planary ponownie zdecydowanie wygrywają.

AKG K1000

Magia holograficznej przestrzenności uderza natychmiast. W odróżnieniu od LCD-2 mamy do czynienia nie z relaksem, tylko z pogłębioną uczuciowością. Druga część epatuje nostalgią i tęsknotą. Fortepian ma brzmienie głębsze, bardziej trójwymiarowe i bardziej różnorodne. Pomimo całej sympatii dla nowych ortodynamików muszę napisać, że na tej płycie AKG okazały się lepsze o klasę.

Wokaliza:

Mighty Sam McClain – Who Made You Cry z płyty Keep On Movin’ (XRCD-20bitK2, JVC)

Weźmy dla odmiany nie jakiś używany w poprzednich zestawach porównawczych duet, tylko wokal nagrany znakomicie pod względem jakościowym.

Audez’e LCD-2

Zaznacza się pewien dystans do wykonawcy, sprawiony tym – jak się okazuje charakterystycznym dla Audez’e – wszechobecnie relaksującym stylem. Brakuje nieco przejrzystości i bezpośredniości.

W sumie lekkie rozczarowanie.

Sennheiser HD 650

Straciwszy przewagę jaką dawało im łagodzenie i potęgowanie dynamiczne zwykłych, przeciętnie nagranych płyt, Audez’e utraciły przewagę nad „małym” flagowcem Sennheisera, którego prezentacja tej płyty okazuje się jakościowo analogiczna. Uchwytna jest nawet jego nieznaczna przewaga w mierze oddania nastrojowości.

AKG K1000

Nie będę się pastwił i powiem krótko – masakra. Audez’e i Sennheisery nawet nie mają czego szukać. A tak chwali się wokalizę planarów. Faktycznie, jest ona miła. Ale do jakości, którą można określić mianem porażającej, dużo im brakuje.

Rock symfoniczny:

Pink Floyd – Echoes z płyty Meddle (EMI)

Klasyczny utwór klasyków rocka, ukazujący duże bogactwo i różnorodność dźwięków.

Audez’e LCD-2

Sytuacja okazuje się analogiczna do tej z symfoniki klasycznej. Składniki sopranowe są obecne, mają dość naturalne brzmienie, ale nie olśniewają. Gwizdy, świsty i echa, tworzące tutaj nastrój, są mało przekonujące. Natomiast partie basowe są potężne. Może nawet za bardzo. Odniosłem wrażenie, że perkusyjne tło ze środkowej części jest nieco przedobrzone i nie dość rozdzielcze.

Jeżeli kogoś cieszą takie wybitnie basowe klimaty, to ma czego pragnie. Ale w wymiarze całościowym można odczuć niedosyt.

Sennheiser HD 650

Sopranów – bo od nich zaczyna się utwór – jest więcej i są bardziej przenikliwe. Ponownie akcja muzyczna toczy się dalej i ma ona trochę zbyt dudniący, nie do końca muzykalny charakter. Niby wszystko brzmi nieźle, ale do zachwytu daleko. Ta muzyka w tej prezentacji nie przenika do duszy, tylko przechodzi gdzieś obok.

Z kolei basowy łoskot w środkowej części nie jest tak nachalny jak u Audez’e i to mi się bardziej podoba.

AKG K1000

Maestria w oddawaniu subtelności i nastrojowości na miarę mistrzostwa świata. Realizm najwyższej próby. Perkusja w środkowej części jest masywna i z odpowiednim atakiem, ale oczywiście nie schodzi tak nisko jak u Audez’e. Za to jest bardziej rozdzielcza. Jednak w finałowej partii wyraźnie brakuje basowej potęgi planarów. Gdzie to się zapodział mój Orfeusz? Czyżbym nie miał Orfeusza? A to niefart.

Rock:

GUNS N’ ROSES – Knockin’ On Heaven’s Door z płyty Greatest Hits. (Geffen)

Ponieważ, jak się domyślam, przedmiot recenzji służy za narzędzie przede wszystkim miłośnikom rocka, dołóżmy nieco rockowego repertuaru.

Audez’e LCD-2

A ta płyta zabrzmiała znakomicie. Zarówno wokaliza jak i perkusja chwytają za serce. Wszystko brzmi przestrzennie i potężnie, zarazem nie wywołując u słuchającego żadnego zmęczenia. Popisowe brzmienie dla zawołanych rockmanów i rock-and-roll-owców.

Sennheiser HD 650

Eee, po Audez’e w ogóle nie chce się tego słuchać. Tumult, bałagan, stłamszenie, brak rozmachu i potęgi. Porażka.

AKG K1000

Perkusyjnego łoskotu oczywiście jest mniej niż u planarów, a w zamian obraz jest krystalicznie przejrzysty. Dosyć duża przewaga w mierze uprzestrzenniania brzmień wszelakich i bardziej realistyczna wokaliza, ale na długą metę to męczy, a w wykonaniu Audez’e nie.

The Offspring – The Kids Aren’t Alright z płyty Americana (Columbia)

Audez’e LCD-2

Szybkie, energiczne rockowe granie z bardzo dobrym wejściowym solo gitary. Rytm porywa i nie można mu się nie poddać. Audez’e i rock to niewątpliwie wyśmienicie dobrana para.

Sennheiser HD 650

Też dobrze wypadły, ale kolorystycznie są bledsze i ogólnie brzmi to nieco smutniej. Pomimo dobrej szybkości jakoś tym razem muzyka mniej porywa. Dźwięki się trochę zlewają, a perkusja nie wybija rytmu tak wyraźnie – może dlatego.

AKG K1000

Te są najbardziej wyraziste, najbardziej przestrzenne i najszybsze. Sporo szybsze od Audez’e. Ostro dają popalić, ale basowego dołu brakuje. Trudno powiedzieć, czy lepszy jest głębszy bas z Audez’e, czy szybkość i wyrazistość od AKG. Co kto woli. Tego i tego słucha się z satysfakcją.

Główny wniosek z wędrówki po płytach jest taki, że na każdej inaczej układają się relacje pomiędzy słuchawkami. No i dobrze, dzięki temu jest różnorodniej.

 

Dane techniczne:

Słuchawki ortodynamiczne typu otwartego.

– Pasmo przenoszenia 5 – 20 000 Hz.

– Impedancja 50 Ohm.

– Skuteczność 91 dB/1mW.

– Maksymalna głośność dźwięku – 133 dB.

– Maksymalna moc sygnału wejściowego – 15 W.

– Waga bez kabla –550 g.

– Zniekształcenia przy szczytowym obciążeniu sygnałowym – poniżej 1%.

– Kabel długości2,5 mzakończony dużym jackiem od Neutrika.

– Opakowanie w postaci drewnianej kasety.

– Cena – 945 USD. (Brak polskiego dystrybutora.)

Pokaż artykuł z podziałem na strony

8 komentarzy w “Recenzja: Audez’e LCD-2

  1. Maciej pisze:

    A ja właśnie wypożyczyłem HifiMan HE500. I świat orto zaczyna mnie wciągać.. I ponieważ w bardzo rozbudowanych partiach orkiestry jest wspaniale ale bywa jednak za jasno, tym bardziej jestem ciekaw LCD.

  2. Grzesiek pisze:

    Ciekawi mnie porównanie LCD2 do Nighthawk.

    1. Piotr Ryka pisze:

      LCD-2 grają cieplej, bliżej, bez pogłosu i mają bardziej zwarte pasmo a mniej gęste medium. Bas NightHawk potrafi być potężniejszy, ale u obu jest potężny.

  3. Grzesiek pisze:

    Miał Pan na warsztacie LCD-2 rev.2?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, słuchałem tylko przez chwilę na ostatnim AVS i grały bardzo dobrze.

  4. Imacman66 pisze:

    Witam, Panie Piotrze pytanie, jaka jest różnica w graniu (przy założeniu, że kable są takie same) pomiędzy podłączeniem zbalansowanym a niezbalansowanym słuchawek Audeze LCD-2. Pozdrawiam serdecznie.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Głównie taka, że za łączem zbalansowanym stoi najczęściej większa moc (niejednokrotnie aż dwa razy większa), dzięki czemu łatwiej z takiego się napędzi prądożerne słuchawki, do Których LCD-2 należą. Z drugiej strony zdarza się tak, że gniazdo niesymetryczne podaje sygnał bardziej muzykalny, tzn. bardziej rozfalowany, delikatniejszy, subtelniejszy, lepiej wypełniony, czasem także cieplejszy – co nie jest regułą, ale też i nie rzadkością.

      1. Imacman66 pisze:

        Dziękuję bardzo za odpowiedź, z tego co wyczytałem z parametrów swojego wzmacniacza (FiiO K9 Pro), to w zbalansowanym wyjściu, ma większe pasmo przenoszenia względem niezbalansowanego. Pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy