Relacja: Audio Video Show 2023 – tło ogólne

    We wstępie red. Kisiela otwierającym katalog Wystawy czytamy, że ta obecna to jubileuszowa, 25 jej edycja. Ćwierć wieku – czasu kawał, tyle mniej więcej żyje człowiek, jeśli liczyć mu życie samym czasem pełnej sprawności. Pogruchotany zaszłościami ten okres mam za sobą, lecz mimo dalekości od formy dotarłem via Pendolino i taksówki na uroczysty jubileusz. Generalnie wbrew sobie – jechać mi się nie chciało, z wiekiem się człowiek zasklepia w beczce własnej kiszonki. Ale nic – przyjechałem, skonstatowałem parę rzeczy. Dobrą to, że pociągi są teraz czystsze i tak z grubsza przyjemnie punktualne, a kiedyś – sam widziałem – pchano się w nie też oknami, w lepkie od brudu wagony, a wielogodzinne opóźnienia nikogo nie dziwiły. To było dawno temu, trudno dziś sobie wyobrazić, za to mamy inne ciekawe rzeczy w tej naszej pięknej codzienności. Na przykład gangi taksówkarzy, których kiedyś nie było, a teraz pod dworcami w dużych miastach gangsterka na całego. Nożami straszą autochtonów jacyś gruzini czy metysi; wg uzurpacji ichniejszej te najlepsze parkingi mają być tylko dla nich. Poczłapałem kawałek dalej, zaczepiany po drodze jako człowiek z walizką przez smagłych osobników posługujących się niby-polszczyzną w rodzaju: „Trzeba taxi?!” Stanąłem przy krawężniku vis a vis Pałacu Kultury im. generalissimusa Stalina, zatrzymała się przy mnie taksówka z oznakowaniem miasta Warszawy i nie bandycko wyglądającym kierowcą – dotarłem do hotelu – w pokoju gorąco jak w piekle, regulacja temperatury nie działa, dywanowa wykładzina podłogi wygląda jakby na nią rzygano i defekowano wielokrotnie. Trzy dni więc miło się mieszkało, ale to nie nasz główny temat. Niemniej jeszcze napomknę, że widoczny za oknem dworzec kolejowy Warszawa Ochota wyglądał jakby II wojna światowa dopiero co się skończyła; wcale nie lepiej przylegające doń blaszane budy sklepowe przy samym Rondzie Zawiszy – coś bardzo zawstydzającego w było nie było centrum „tego kraju” stolicy. Dlaczego władze miasta tolerują te okropieństwa, ozdobione urągliwym napisem: NIKOMU NIE POZWOLIMY PRZEBIĆ NASZYCH CEN!

 

 

 

    

    Ja myślę, że nikt nie przebije, skoro w dworcowej Biedronce na Centralnym są o połowę niższe. Na pociechę przynajmniej to, że zmiany świateł ustawiono pod przechodniów, nie trzeba już biegać albo przeczekiwać cyklu po przejściu jednej jezdni.

     Ale żadna z powyższych rzeczy nie jest tak ważna jak ogólny nastrój, jak atmosfera ulicy. Niegdyś, tak po tym miękkim lądowaniu Komuny, a nawet jeszcze długo potem, oczekiwałem, że będzie się poprawiać, i z czasem, z upływem lat odmierzanych wolnością, na warszawskich trotuarach i placach zagości atmosfera przypominająca tą z przedwojennych, o której matka, wizytująca z Wilna, mi opowiadała, że Warszawa to było fantastyczne miasto, z cudowną aurą przyjaźni, wesołości, dowcipu, miłych ludzi. Tymczasem, wbrew nadziejom, do gburowatości poprzedniej doszlusowała dawka bandziorstwa – nawet przez samo centrum przetaczają się grupy typów spod ciemnej gwiazdy, że o menelstwie nie wspomnę. Typy są płci obojga, żeby zaraz nie było, że nie doceniam kobiet, a jakie tam płci jeszcze dołączają, tego nie będę zgadywał.

    Sponad dworca w okropnym stanie spoglądał na mnie błękitny wieżowiec po lewej i Hotel Sobieski z prawej, przy czym temu ostatniemu zmieniono radykalnie zewnętrzny wystrój – wielobarwną, arabeskową elewację przemalowano mu na szaro. Przedtem było dziecinnie, cośkolwiek niepoważnie i tak trochę pawiowo, a teraz jest ponuro, ponuro że aż hej. Ta szarość i ponurość dzieją się w ramach planu – wiele świeżo remontowanych budynków zyskuje elewacje w kolorze ciemnoszarym, szary jest też widoczny z daleka, piaskowy niegdyś Hotel Forum, sterczący teraz przy centralnym rondzie pod nazwą zmienioną na Novotel.

      Te ciemnoszare elewacje widziałem z okien autobusu wożącego na Stadion Narodowy, który się, wbrew obawom, nie zawalił, tylko z zewnątrz przybrudził. Stadion wygląda niezgorzej, lecz jego otoczenie, okoliczne alejki, też przedstawiają smętny widok – włodarzom najwyraźniej nie zależy, by miasto lśniło jak na przykład bajkowa czeska Praga. Cóż, mają pewnie pilniejsze i intratniejsze zajęcia, bo nie o pieniądz wszak chodzi, skoro byle mieścina stara się być odpicowana i nieźle to się udaje, że nawet w obcojęzycznych poradnikach turystycznych chwalą teraz te małe polskie miasta, że takie odnowione i czyściutkie, zielone i wybrukowane.   

     Ja też pochwalę – ideę autobusu jeżdżącego co pół godziny i nie pobierającego opłat. To bardzo uczynne i wygodne, na dodatek przysparzające publiczności, ktoś miał głowę na karku.

 

 

 

 

    A propos publiczności, ta świetnie dopisała. Nie byłem w zeszłym roku, ale to pomijając nigdy poprzednio nie widziałem aż tylu zwiedzających, szczególnie Stadion Narodowy w sobotę pękał w szwach. A skoro już publiczność, to wraz z nią i wystawcy; i tutaj odnotuję, że zasadniczej zmianie uległa atmosfera muzyczna wystawy i typ odwiedzających. Kiedyś znaczącą część mniej wówczas gęstych tłumów stanowili audiofile wytrawni, audiofile szaleńcy i audiofile zatwardziali. Wędrowali z własnymi płytami, rozsiadali się by gawędzić, zadręczając znawstwem i arbitralnością poglądów co młodszych, mniej doświadczonych wystawców. Dziś ten gatunek prawie wymarł – publiczność w głównym nurcie przychodzi z ciekawości i by ewentualnie coś kupić. Może płytę, a może coś więcej, na przykład telewizor. Albo takie słuchawki, których z roku na rok coraz więcej, a pomiędzy łowcami słuchawek przemykają anonimowi myśliwi polujący na coś większego. Niczego na miejscu nie kupują, jedynie zyskują orientację; i tu dochodzimy do sprawy kolejnej, mianowicie do repertuaru.

      Kiedyś narzekałem na repertuar, że w prawie każdej sali muzyka jazzowo-rozrywkowa – miałka emocjonalnie i wirtuozowsko żadna. Trudno było się zorientować przy takim rodzaju brzmienia, co dany system tak naprawdę sobą reprezentuje. No i proszę – doczekałem się zmiany – obecnie w wielu miejscach potężne łubu-dubu, publika zachwycona. Obawiam się, chociaż w sumie mi nie zależy, że wielu kupujących nawet bardzo drogie systemy oparte na modnych gramofonach, kupuje je tylko żeby mieć, pochwalić się przed gośćmi. Ale zawsze nadzieja, że taki nabywca-nuworysz liźnie coś przy okazji popisów, albo z nudów czy przez przypadek – narodzi się audiofil. Wielkiego święta z tego nie będzie, bo cóż światu po audiofilach? Taki Miedwiediew, weźmy przykład – parszywy ruski przeskurwysyn – podobno też jest audiofilem, i czy coś z tego mamy?

     Muzyka ma łagodzić obyczaje, tak niektórzy insynuują, ale nie taka bum-bum-bach! – bo taka wręcz przeciwnie. Z biciem w bębny szło się na wojnę, dopiero nad grobami łkała poezja śpiewna i zawodziły skrzypeczki. Wojnę akurat blisko mamy i Święto Zmarłych w otoczeniu, ale wraz z zeświecczeniem życia ci Zmarli coraz mniejsi, a tej wojny jakby nie było. Sami więcej wojujemy ze sobą, sąsiedzi jednych przeciw drugim nas szczują, bo Divide et impera jest zawsze aktualne.  

 

 

 

   

    No ale ja zasmucam i co rusz to się czepiam, a Audio Video Show to przecież dni radości. Muzykę zawsze można zmienić, uśmiechnąć się do kogoś – tak zwyczajnie, po prostu, za nic. Zięć kiedyś mi opowiadał, że jak wrócił po latach z Irlandii i w autobusie odruchowo do kogoś się uśmiechnął, to został obrzucony tego rodzaju spojrzeniem, że już się więcej nie uśmiechał. A w Irlandii, ot tak, ludzie do siebie się uśmiechają… Może już nie, tego nie wiem, ale był taki zwyczaj. I nie powiem, na samy AVS też było miło i uprzejmie, jedynie to dudnienie okrutnie mnie męczyło. Lecz skoro się sprzedaje, to tak już musi być. Zresztą – ja sam lubię przygrzmocić, tyle że dźwiękiem o wyższej kulturze; trochę wyższej od tej przeciętnej spotykanej na AVS.  

    Zatem – czy wato było przyjeżdżać? Się okazało, że warto. Generalnie powszedniość, ale też wiele miejsc gdzie naprawdę uwodzicielsko grało. O nich będę się starał coś powiedzieć, pomijając te stajnie, które się nie wyróżniały. Coś pisnę też o rozczarowaniach oraz przede wszystkim przeproszę, ale do sal tak napranych, że nie można było się wcisnąć, wchodzić na siłę nie próbowałem, zwyczajnie mi się nie chciało. Nie czekałem też prawie nigdy, aż rozgadany prelegent zakończy swoją gadkę, i wychodziłem natychmiast, kiedy się okazywało, że puszczona po zagajeniu muzyka całkowicie mi nie odpowiada.

    Relację zacznę od słuchawek, bo tego po mnie oczekują. Za parę dni coś będzie.

14 komentarzy w “Relacja: Audio Video Show 2023 – tło ogólne

  1. tarki pisze:

    Podobno pojawili się tam złodzieje. Kręciły sie jakieś typy z więziennymi dziarami. Potem były informacje na forach, że ukradziono co najmniej kilka drogich słuchawek.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      O tym nie słyszałem. Hmm… Jeżeli na tym ma polegać postęp, to daleko nie zajedziemy.

  2. Czarne ucho pisze:

    przepięknie napisane.

  3. Miltoniusz pisze:

    W Sobieskim ponoć była policja.

  4. no tak pisze:

    tu wspominając co ukradziono:
    https://forum.mp3store.pl/topic/221151-audio-video-show-2023-skradzione-s%C5%82uchawki-pro%C5%9Bba-o-pomoc/

    Clark Audio Expanse
    Dan Clark Audio Stealth
    Focal Clear Mg
    Fostex Th900mk2
    Meze 109 Pro Primal

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Pięknie…

  5. Piotr+Ryka pisze:

    Zaczerpnąłem informacji u źródła. Okazuje się, że kradzieży dokonano w nocy, kiedy sala miała być zamknięta i pilnowana. Ale pilnowano (monitoring) tylko wejść głównych, a złodzieje weszli niestrzeżonymi drzwiami dla cateringu. Buchnęli drogie słuchawki najbliższe nich, monitoring niczego nie widział, organizator umywa ręce powołując się na zapisy warunków prezentacji, policja prowadzi śledztwo, a w przyszłym roku Strefy Słuchawek od mp3store nie będzie. Tak to wygląda na dzisiaj.

    1. no no pisze:

      Jak to powiedział kiedyś Miller „trzeba było się ubezpieczyć”. Organizator wiadomo, że umyje ręce – tam po cenach katalogowych grube dziesiątki jak nie setki milionów prezentowano, więc musiał mieć wpisane to w umowy że umyje ręce. Kolumny po dziesiąt czy 100 kg ciężko wynieść, jak i 20-kg wzmacniacze. Ale słuchawki… Tylko ciekawe co oni z nimi zrobią, bo to wygląda na profesjonalny włam, a nie przypadkową kradzież zwiedzającego. Może nawet we współpracy z jakimś pracownikami oranizatora jak weszli przez catering?

      Czyli pewnie nie audofile, ale jakaś recydywa. I co – na aukcjach to wystawią? To ich wyłapią, pewnie Mp3store będzie teraz monitorować różne portale. Opchną paserowi za 10% wartości? Bez sensu. No, chyba że to na zlecenie było, ale jak brali najbliższe, to też nie wygląda…

      Jak zwykle taka patologia niewiele myśli.

      Szkoda, wcześniej nie słychać było o takich przypadkach. Ze stratą dla miłośników słuchawek w przyszłym roku…

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Gwoli ścisłości, o tym ubezpieczaniu to tow. Włodzio Cimoszewicz podczas Powodzi Tysiąclecia (1997).
        Na AVS kradziono już lata temu, np. GFmod stracił nabiurkowe głośniki Zingali. Ale takiej zaplanowanej, zuchwałej nocnej kradzieży jeszcze nie było. Łączna suma strat grubo ponad 50 tys.
        Jak mp3store się w przyszłym roku wycofa, stracą odwiedzający.
        Organizator na razie zapowiada zakup większej ilości kamer, ale jest faktem, że złodziejskiego przesmyku, tych drzwi od kawiarni, nie zabezpieczył.

  6. Eugeniusz pisze:

    przeciez wystarczylo wynajac ochrone

  7. rafal chyrzynski pisze:

    a przecież może się uda

  8. krakowska maczeta pisze:

    Relacja-rzyg na Warszawę. I tak za każdym razem gdy jaśnie pan Ryka rusza do stolicy. Pisze pan o brudzie i brzydocie miejsc, które miał pan okazję odwiedzić. O dywanie tak brudnym jakby ktoś na niego narobił. Ja zawsze tak się czuję czytając pana wypociny o Warszawie. Ten kompleks Warszawy… I pomyslec, ze pisze to czlowiek z miasta, w ktorym czas się zatrzymał wieki temu. Zasmrodzonego i zasyfionego wyziewami z kopciuchow. Z miasta, w ktorym autochtoni wyjasniaja spory za pomocą maczet, jak jacys buszmeni. Wstyd!
    Jedzie pan na wystawę audio, ale tylko po to by pozniej na blogu wyrzygać się na Warszawę.
    Na koniec taki tip: niech pan zainwestuje w nocleg parę złotych wiecej i zatrzyma się w lepszym miejscu a nie spi w hostelu z przybyszami z Kaukazu. Krakowska cebula poczatkowo trochę poszczypie ale pozniej bedzie pan zadowolony.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Coś mi się zdaje, że jednak nie tylko na Warszawę, bo proszę przeczytać to, zwłaszcza pobliże końca: https://hifiphilosophy.com/relacja-audio-video-show-2018-tak-w-ogole/

      Odnośnie maczet, to jak w Krakowie mieszkam od bardzo dawna, w życiu nie widziałem nikogo z maczetą czy jakąkolwiek inną bronią białą lub palną.

      Odnośnie hotelu, to jeśli czterogwiazdkowy Golden Tulip jest nieodpowiedni, proszę wskazać lepszą lokalizację. (Wybieram go, bo tam jest AVS, po kiego mam dojeżdżać?)

      Odnośnie rozwojowości, Warszawa ma zarówno czym się chwalić, jak i czego wstydzić. Chodniki ma na pewno w gorszym stanie niż Kraków albo Wrocław i zabudowę mniej spójną, ale gdyby w niej powstało drugie tyle wieżowców, wygląd miałaby już światowy. Na razie ma półświatowy (z dużym udziałem półświatka).

      I jak to dawno temu już komuś wyjaśniałem – Warszawie życzę jak najlepiej, dlatego martwią mnie jej wciąż niestety liczne, za wolno ustępujące ułomności.

      A odnośnie kompleksów, niech Pan nie będzie śmieszny.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Coś może jeszcze dopowiem, bo są to sprawy istotne.

        Odnośnie Krakowa najpilniejszą i upiorną poniekąd sprawą jest wyburzenie tych makabrycznych poaustriackich koszar, straszących prymitywnym, koszarowym wyglądem z samego frontu wawelskiego wzgórza. Jest hańbą dla całego Narodu tolerowanie tego paskudztwa w imię wygody urzędasów, którzy tam się rozsiedli. Hańbą dla wszystkich prezydentów i premierów, którzy dotąd rządzili i hańbą dla całego społeczeństwa, które się tego nie domaga.

        A w odniesieniu do Warszawy, z punktu widzenia honoru, ale też racji stanu, równie pilne jest wyburzenie rozpartego w samym jej centrum pomnika rosyjskiego imperializmu, zwanego na urągowisko Pałacem Kultury. Na tym miejscu powinna powstać budowla o takim rozmachu i stopniu oryginalności, by cały świat o niej mówił i widok jej zapamiętał. Nie ma bowiem Polska ani jednej budowli znanej ogółowi społeczności światowej na podobieństwo tego jak wieża Eiffla kojarzy się z Francją, Big Ben z Anglią, a plac św. Piotra z Italią. Dopóki taka budowla nie stanie, Polska kojarzona będzie przede wszystkim z Auschwitz, a to nie leży w naszym interesie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy