Relacja: Audio Video Show 2018 – słuchawki

Stadion Narodowy

Ze słuchawkami o tyle ciężka sprawa, że mnogość i powszędy. Rozpleniły się wraz ze smartfonami i ogólnie ruchliwym stylem życia, jako bez porównania elastyczniejsze użytkowo od kolumn, do nowych czasów lepsze. Mimo to jakoś nie umiem się wczuwać w widziane na ulicy osoby ze słuchawkami na uszach, bo sam wolę podczas wędrówek rozmyślać niż nasłuchiwać. A tak nawiasem myśleć mogę jedynie przy muzyce Mozarta, pozostałe (choćby najulubieńsze) mnie rozpraszają. Ale przejdźmy do rzeczy, sposób słuchania zostawiając słuchaczom. Rzecz będzie, jak zwykle, głównie o słuchawkach droższych, ale najpierw o tanich.

 

 

 

 

Trwa podobno oferta specjalna na AudioQuest NightOwl, żądają za nie tysiąc trzysta. Słuchawki są pierwszorzędne – słuchałem i nie mam uwag, godne jedynie pochwał. Przejrzyste, nasycone, z basem mocnym jak skała. Górą przejrzystą, wyciągniętą, i dobrym wokalem po drodze. Ale recenzji już nie napiszę, bo jak wyjaśnił mi dystrybutor (przemiła Pani Marta) końcówka przedostatniej partii (sztuk parę) jeszcze na stanie, a w grudniu ostatnia dostawa – i na tym koniec z Sowami. A z Jastrzębiami koniec już – następnej dostawy nie będzie. Nie słychać także póki co niczego o ewentualnych nowych modelach; na razie informacja taka, że AudioQuest pozycję „Słuchawki” zamyka. Dziwne? Głupie? Niepokojące? – nie bardzo wiem, co rzec. Tak świetne mieli wejście i taka zaraz ruleta?

Stoisko z AudioQuestami było przed korytarzem wiodącym do Strefy Słuchawek, ale nim tam dotarłeś (długim marszem) po drodze mega atrakcja i słuchawkowy dźwięk najlepszy. Skromnie, na niepozornym stoliku vis a vis sali Audiofastu, stał wzmacniacz słuchawkowy-przetwornik dCS Bartok, jedyny jak na razie na świecie. Impreza za czterdzieści parę tysięcy, plus towarzysząca mu pod stołem duża macierz dyskowa oraz wiszące obok na stojaku kupione przez Audiofast Final Audio D8000 ze zwykłym, miedzianym kablem. Nie żebym wchodził w to bez szacunku, ale na pewno bez jakichś nadzwyczajnych oczekiwań. Zwłaszcza, że zrazu nie grało wcale i będący na miejscu przedstawiciel dCS coś musiał w ustawieniach poprawić. Ale jak już ruszyło, to kręciłem głową z podziwu, bo dźwięk się dobył na miarę bez przesady sennheiserowskiego Orpheusa. Wyrafinowany i zmuszający do słuchania, a przede wszystkim mający to coś, co jest ostateczną miarą jakości. Trudno to ująć w słowa, brak właściwego nazewnictwa, ale to rodzaj stanu dający całkowite spełnienie i głębokie poczucie całościowego muzycznego życia. Muzyka ożywa we wszystkich wymiarach, nie tylko tym czy tamtym. Że jakbyś szedł przez tętniące życiem miasto, a nie zaspany do łazienki.

 

 

 

 

W sumie miałem o tym Bartoku na koniec, ale się trafił po drodze. Na końcu zaś drogi wspomniana Strefa, do której przejście wprost znowu w piątek dopiero po siedemnastej. Ale przynajmniej w zamian dużo miejsca i jest tam cicho; głośnikowe wrzaski daleko. Na miejscu wielu znajomych i masa znanych słuchawek.

Na dzień dobry, zaraz przy wejściu, słuchałem HiFiMAN HE-1000 SE – i kiedyś z Lampizatora wersja poprzednia brzmiała lepiej, a Susvar znów nie przywieźli, albo przede mną schowali. (Mała strata, Słoweńcy od Aurisa mieli je w zeszłym roku.) Dobrze te HE-1000 grały, ale nie oszałamiająco, więc konkurencji niestraszne. Ale może gdyby je doszlifować torem i odpowiednimi kablami? Kto wie, ale tego jeszcze nie próbowałem z żadnymi HE-1000 (to już trzy pokolenia). Pan dystrybutor obrażony, słuchawek podesłać nie chce. Tymczasem na jego stoisku marazm, ludzie niezaangażowani,

Naprzeciwko stoisko Final Audio, gdzie podejście zgoła odmienne i gdzie porównałem zaraz Final Audio D8000 (grające z Mytek Brooklyn+ po lepszym, srebrnym kablu) z Final Sonorous X, co było bardzo ciekawe. Nic jednak, żadnych teraz konkretów, bośmy się umówili z Nobumasą, że takie porównanie przybierze formę recenzji. Tak więc jedynie wspomnę, że Brooklyn z materiałem plikowym DSD  i każdym innym gęstym pierwszorzędnie się spisał. No, może jeszcze rzucę, że D8000 bardziej trzeźwe, a Final X popisowe.

 

 

 

 

Opodal mnóstwo dokanałówek, ale te pomijałem, ponieważ psują mi uszy, natomiast posłuchałem dużej wieży iFi z najnowszym przetwornikiem iDSD PRO, do której podłączono HiFiMAN HE-6 w starej wersji. (Jest już nowa SE.) To też grało pierwszorzędnie, z może nie tak rozwiniętym, ale rysem wspomnianym przy Bartoku.

Tuż obok stoisko Focala, jak wszystkie oblegane, ale Focale mam przerobione poza wersjami PRO, których tam nie widziałem. Były za to debiutujące Focale zamknięte, ale tych, gapa, nie wypatrzyłem.

I dalej Beyerdynamic, także już znany i oceniany, niemniej z ofertą nowych, bezprzewodowych Amiron, których właśnie w bezprzewodowej konfiguracji zażyczyłem sobie posłuchać i zaraz zamówiłem do recenzji, gdyż nie tylko grały ciekawie, ale słuchawki bezprzewodowe to teraz połowa rynku – podobno nawet osiemdziesiąt procent.

Tu wtrącić muszę coś sprzed Strefy, stoisko Sennheisera. Bardzo obszerne, rozgoszczone w dwóch salach, ale bez Orpheusa. Bo jak mi wyjaśniono: „Nie ma co rok w rok powtarzać.” Natomiast na rok przyszły planują konfrontację starego Orpheusa z nowym, a z innych rzeczy ciekawych w okolicy grudnia, może stycznia, ma się pojawić nowa wersja bezprzewodowych Momentum. To będzie kontrpropozycja dla tych bezprzewodowych Amiron i dobrze byłoby móc skonfrontować. Kto wie, może się uda?

 

 

 

 

Następnie stoły z towarem to propozycje od Top HiFi – jako ich drugie stanowisko, o wiele bardziej rozwojowe, bo pierwsze z AudioQuestami odchodzącymi w przeszłość. Zaś na tym tu powtórka rzeczy z zeszłego roku: wzmacniacze PassCopland i duży Pathos obsługujące słuchawki Audeze i Audio-Techniki. Niestety, limitowana flagowa Audio-Technica ATH-L5000 nie dotarła, podobnie jak poprawione Audeze LCD-4Z. Obszedłem się więc smakiem i tylko skonstatowałem, że nielimitowana Audio-Technica ATH-ADX5000 prezentuje najwyższą klasę.

Za załomkiem Chord DAVE napędzał Ultrasone Edition 15 – i też to dobrze grało, choć może nie na miarę ceny. Przy okazji napomknę, że Ultrasone zmieniło podobno dystrybutora i może z nowym współpraca ułoży się lepiej.

Poruszamy się po Stefie zygzakiem i pora teraz na stoisko może najbardziej zaskakujące, prezentujące polskie słuchawki wokółuszne. Dokanałowych już kilka marek robi światową karierę, a wokółusznych dotąd nie było. Te na razie to też jedynie prototypy od debiutującego Shipibo Audio z Gliwic, ale firma posiada już swoją stronę na Facebook i można pooglądać. Słuchawki (dwa modele) według prognoz kosztować mają 400 i 300 euro, a są podobne do Grado GS1000 i Grado RS1, ale z innymi przetwornikami. Grały obiecująco, zwłaszcza po wymianie słabego stoiskowego DAP-a na pożyczony od Audiomagic dobry. Dopiero wówczas droższe wykazały przewagę, popisując się swobodnym, napowietrzonym i dynamicznym dźwiękiem. Zapowiada się dobra rzecz za umiarkowane pieniądze, byle tylko wytrwali.

 

 

 

 

Opodal stoisko z sensacją – debiutującymi Meze Empyrean, obiecującymi rewolucyjną technologię planarną. Dwa egzemplarze przywiezione osobiście przez twórcę Antonio słuchawek trudnych jeszcze do zdobycia. Jedne podpięte do dwuczęściowego Cayina HA-300, dopiero co ocenianego – i tych posłuchałem. Nie będę brzmienia przybliżał, bo słuchawki wróciły ze mną i zaraz będą recenzowane, o co mnie poproszono, bo są gdzie indziej potrzebne. Tak więc tylko uwaga, że to światowa czołówka i szkoda będzie odsyłać.

W zagrodzie z rozstawionych parawanów rozłożył swe stoiska warszawski MIP, właściciel sieci MP3Store. Tam było towaru najwięcej i wiele dużych atrakcji, poczynając od wejścia, przy którym stał wzmacniacz elektrostatyczny Euridice od Dubiel Audio, napędzający poprawioną, już ostateczną wersję MrSpeakers Ether E. Rok temu zrecenzowanych, ale niejako przedwcześnie, chociaż charakter brzmienia, jak na elektrostaty dociążonego, po tych poprawkach został. Mam jednak ponownie zrecenzować i dobrze, nie ma sprawy. Ale za jakiś miesiąc z okładem, bo na razie roboty innej nawał. Tymczasem grały z wyczuwalnym ciepłem i bardzo analogowo. Nie częstym u elektrostatów „dmuchawcem”, tylko całkiem konkretnie.

 

 

 

 

W przelocie założyłem MrSpeakers Aeon i są całkiem w porządku. A dalej cięższy kaliber – nowy flagowiec planarny firmy, MrSpeakers Ether 2. Te także ze mną wróciły i też niedługo recenzja, tak więc tylko uwaga, że to również ostry zawodnik. Aczkolwiek słowo „ostry” pasuje tutaj nijak: słuchawki grają analogowo i śpiewnie z dużą porcją indywidualnego smaku i zarazem przenikliwością. I zaraz obok ten sam kaliber – nowy flagowiec Fosteksa, otwarty model Fostex TH909 za trochę większe od wersji zamkniętej TH900 pieniądze. Bardzo otwarty także brzmieniowo i super szczegółowy, ale w szczegóły brzmienia nie będę wchodził, bo też je ze sobą uwiozłem. Oprócz tego z rzeczy ciekawych na gwałt ściągany w ostatnich godzinach przed wystawą sławny wzmacniacz ALO Audio Studio Six, od momentu premiery robiący światową karierę. Między innym dlatego, że cztery pary słuchawek można podłączyć jednocześnie i okiem ani mrugnie. Siła głosu nie spada, siła jakości też. Ideał zatem do porównań, a poza tym dynamit. Właśnie pisząc go słucham i umila mi życie. Recenzja oczywiście niedługo, jak tylko się odkopię.

To wprawdzie koniec Strefy, ale w tym zakątku Stadionu Narodowego to jeszcze nie koniec słuchawek. Za szklanym przepierzeniem dwa kolejne ciekawe stoiska. Pierwsze to sala w Loży Książęcej, zajęta przez dystrybutora Horn, a w niej obok Marantza, a właściwie wraz z nim, nowe flagowe Denon D-9200 – dopiero co światu objawione i grające tu z dziurki w odtwarzaczu; mimo tak lichej lokalizacji według mnie znakomicie, niezwykle „czujnym” i precyzyjnym dźwiękiem.

 

 

 

 

I jeszcze jeden przypadek godny odnotowania. Na samym niemal końcu ślepego korytarza rozlokowała się czeska Zavalinka Records, oferująca analogowe nagrania na taśmach magnetofonowych. To bardzo drogi, średnio biorąc najdroższy nośnik dźwięku, możliwy u oferentów do posłuchania na magnetofonie profesjonalnym Nagry. Tym dawnym, legendarnym, uważanym za najlepszy na świecie. Sprzęgniętym via dawny wzmacniacz Marantza z kombajnem Mytek Brooklyn+ i do niego podpiętymi słuchawkami AKG K601, za marne sześćset złotych. I wiecie co, to grało tak, że aż siadłem z wrażenia. Pewnie, że przyniesione tam potem Final D8000 (te dla odmiany wbiły w ziemię gospodarzy stoiska) pokazały bezdyskusyjnie wyższą klasę. Ale AKG nie były wcale tak bardzo gorsze, wręcz porażając naturalnością. Mega dynamika, całkowita analogowość i niezwykłe bogactwo obrazowania. Można  było się kąpać w tym dźwięku w poczuciu audiofilskiego szczęścia. Niemniej Zavalinka z myślą o zbliżającym się Monachium słuchawki planarne Finala nabyła.

Golden Tulip

Przejdźmy do Golden Tulip, gdzie jedno zaledwie ze słuchawkami stoisko, ale za to jakimi. Nazwa Stax mówi wszystko, a u Staksa dwa święta. Jedno na razie tylko w zapowiedzi, jako limitowana wersja słuchawek flagowych stanowiących coś pośredniego pomiędzy starszymi SR-009 a najnowszymi SR-009S. Drugie natomiast konkretne, same te Stax SR-009S. Chciałem je porównać do modelu bez S, ale to okazało się niemożliwe, bo jak wyjaśnił mi dystrybutor, modelu bez S już nie zamawia, gdyż nikt tych bez S nie chce. Natomiast same S to wyjątkowa spójność, także analogowość i ciepło, a ogólnie rzecz biorąc wciągające pod każdym względem brzmienie na najwyższym pułapie. Złociste a nie srebrne i ładnie wycieniowane. Wspierane przez tor złożony z flagowego przetwornika Jadis JS1 MK III i własnego flagowego wzmacniacza Stax SRM –T8000, korzystających z materiału plikowego. Całościowo było to granie mogące stanąć oko w oko z dCS i jego Bartokiem. Porównywanie na odległość, zwłaszcza gdy się wędruje od brzmienia do brzmienia i jest tych brzmień mnóstwo po drodze, nie może być miarodajne i się na to nie silę, ale grało naprawdę porywająco bez cienia wątpliwości. Z większym niż u dCS naciskiem na spójność i bezpośredni realizm, natomiast nieco mniejszym na poczucie niezwykłości rozumianej dosłownie, a nie w odniesieniu do jakości. Skądinąd przetworniki Jadis to absolutny top topów, a już flagowy to w ogóle – nie ma lepszego na świecie. Tak więc ofensywny potencjał na miarę szarży ciężkiej jazdy i spodziewany w wyniku efekt. Maestria pod każdym względem, a dźwięczność – mistrzostwo świata. Co jednak nie oznacza, że elektrostatyczne MrSpeakers z Euridice na pozycji straconej. Przewaga Staksa wynikała raczej z tego tu przetwornika.

Hotel Sobieski

No to jeszcze Sobieski, bo tam także słuchawki i wiele ich w różnych miejscach, poczynając już od parteru. Najciekawsze jednak powyżej, a spośród nich sensacyjny debiut słoweńskiego ERZETICH. Dwa modele słuchawek dynamicznych i do nich cztery różnej stratyfikacji wzmacniacze – od małego po spory. Lepsze słuchawki nazywają się Erzetich Phobos (8900 PLN), najlepszy wzmacniacz Erzetich Deimos (17 500 PLN). Ceny nie są dla poszukujących okazji, jakość natomiast ma być. Słuchawki to tytan na membranach i sezonowane drewno lipowe, a wzmacniacz dual mono class A plus trzy niezależne zasilacze. I na poparcie tego bycie wyborem studiów nagraniowych i profesjonalnych artystów, a także wiele innych pochwał. Sam dystrybutor mi powiedział, że chodzi głównie o konkurencję z Audeze i że te Erzetich lepsze. Rozstrzygał będę to kiedy indziej, a tu mogę napisać, że pojawiło się brzmienie przestrzenne, przejrzyste oraz barwne – na pewno bardzo obiecujące. Także tańsze modele oferowały ciekawe, zatem kolejna firma mająca coś do powiedzenia.

Nie inaczej było na drugim piętrze, gdzie rozsiadło się chińskie SOUNDAWARE. (Dokładnie Nanjing SOUNDAWARE Co. Ltd ) I aż nie chce się tego przypominać, ale na wszelki wypadek przypomnę, że „chińskie” nie oznacza teraz „tandetne”, tylko bardzo porządne i na światowym poziomie. Przy okazji uwaga, że Chińczycy na zewnątrz są bardzo sympatyczni, ale w środku to oni nas uważają za głupków, którym jeszcze pokażą. Zresztą już pokazują, gdyby ktoś jeszcze nie zauważył. A nowym tego przykładem właśnie tu wystawiane streamer sieciowy Soundaware A300 i wzmacniacz słuchawkowy-przetworniki Soundaware P1, o którym to A300 dwójka niezwykle miłych młodych ludzi biegle władających angielskim wyjaśniła, że to nie najwyższy ich model, bo najlepszego D300 REF nie przywieźli. Niemniej i tak grało pierwszorzędnie, a najciekawsza sprawa, że do jednego z czterech P1 podpięte były Abyss 1266 i grały na pełny etat. Jak zawsze w pięknym stylu i z głębokim oddechem na ogromniastej scenie, wywołującymi u słuchacza poczucie czegoś nadzwyczajnego. Do tego ekspozycja każdego detalu, rozmach, precyzja i niespotykane u innych rozfalowanie. Słowem popis. Małe niebieskie pudełko (może być także srebrne) i wielkie czarne słuchawki dawały niecodzienny spektakl. Koszt tego P1 to $1400, i jak ktoś szuka dobrego przetwornika z dobrym słuchawkowym wzmacniaczem (oferującym moc i symetrię) to to jest mocna propozycja.

Kolejna propozycja jeszcze się propozycją nie stała. Włoski wzmacniacz słuchawkowy HARMONYA nie ma nawet ostatecznego kształtu, tylko od kogoś pożyczoną obudowę, i nie ma też ustalonej ceny, ale to nie on stanowi główny produkt włoskiego Portento Audio z Turynu, które specjalizuje się w kablach. Tak więc istotą słuchawkowej prezentacji nie był ani on, ani słuchawki MrSpeakers Ether Flow, tylko łączący je kabel słuchawkowy Portento Audio Incanto. I to gało, naprawdę grało. Wielka, oczarowująca przestrzeń (wyjątkowa jak na te słuchawki), subtelne i naturalne brzmienie. Jednoczesna dźwięczność, muzykalność i szczegółowość na pełny słuchawkowy wymiar, a więc kabel można polecać. Strona internetowa Portento chodzi jak żółw z zaawansowanym reumatyzmem, ale za to kable nie są kosztowne, bo po cierpliwym wyczekiwaniu ustaliłem, że 2,5 metrowy Incanto dla MrSpeakers (są także dla Focala i HiFiMAN-a) z wtykiem 4-pin Neutrika kosztuje 319 euro.

I na koniec coś od rodzimego, polskiego dystrybutora – Audiostacja z Łomianek. Sam produkt jednak od niemieckiego RME, przedstawiającego siebie jako prężny zespół innowatorów, powstały w 1996. Podobnie jak w przypadku chińskiego Soudaware chodzi o małą bestię, której ceny zależą od elektronicznego wsadu, wahając się od 3500 po 6790 PLN. W szczegóły nie będę wchodził – może tam być tego fura – a nas najbardziej obchodzi, że pośród tego high-endowy słuchawkowy wzmacniacz. Z towarzyszeniem słuchawek Ultrasone Edition 15 (to nowy Ultrasona dystrybutor) zagrał wzmacniacz słuchawkowy-przetwornik RME ADI-2 Pro FS naprawdę pierwszorzędnie. Wstępnie umówiłem się na recenzję i będę czekał niecierpliwie.

Słuchawek, wzmacniaczy i przetworników było oczywiście o wiele więcej, ale jak już zostało w latach poprzednich ustalone, dokładne obejście całego AVS z posłuchaniem wszystkiego nie jest przy jego aktualnej objętości możliwe, tak więc jedynie wyrywki. Tych starczyło jednak na spore emocje i w wielu miejscach pertraktacje z pozycji „to zrecenzować muszę”. W sumie zatem wypadły bardzo dobrze i oby w przyszłym roku nie gorzej.

17 komentarzy w “Relacja: Audio Video Show 2018 – słuchawki

  1. Andrzej pisze:

    Slcuhał Pan może złotego zestawu Questyle i nowego cma12?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Słuchałem złotego zestawu i dobrze grał, ale Studio Six lepiej. CMA12 nie, a w każdym razie nie pamiętam. Natomiast tego małego Woo i jest bardzo dobry.

    2. RH pisze:

      Ja słuchałem cma12, razem z d8000. Bardzo przyzwoicie. Do tego stopnia, że wcześniejszy odsłuch z chord dave mnie nie raził.
      Potem się przesiadłem na kombajn questyle, bo ma więcej mocy, ale cma12 zostawił na mnie bardzo dobre wrażenie.
      pzdr

  2. Piotr Ryka pisze:

    Recenzję Meze wypociłem, powinna się ukazać jutro.

  3. Janusz L. pisze:

    Jak to jest z tym miedzianym kablem do d8000, az tak kiepski, zamierzam nabyc te sluchawki tylko , żeby od razu inwestować w inny kabel przy tej kwocie ?

    1. Marcin pisze:

      Słuchałem na AVS i preferowałem oryginalny przewód ponad srebro. Dwie pary były połączone obok sibie do tego samego Myteka. Oryginał był cieplejszy.

    2. Stefan pisze:

      Wystarczy sprawdzić samemu, u mnie 4 różne od miedzianego przez hybrydę do srebrnego każdy był lepszy, oczywiście na moje ucho.

  4. GRADO__Fan pisze:

    Piotrze, co do słoweńskich Erzetich to jedno sprostowanie. Model PHOBOS jest magneto-planarny, a niższy model MANIA jest dynamiczny.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo dobrze – będziemy testować, to się wyraźnie napisze 🙂

  5. Krystian pisze:

    Szkoda, że NIGHTOWL nie będą zrecenzowane.
    Rynek spory, ludzie często kupują używki.
    Może jednak Pan coś skrobnie ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dystrybutor nie ma sztuki testowej. Poza tym tyle słuchawek „aktywnych” jest do zrecenzowania. Sam mogę tylko napisać, że NightOwl są w porządku i na pewno warto je nabyć. Przy cenie 1300 złotych pozostają świetnym wyborem – przejrzyste, nasycone, potężnie brzmiące, muzykalne.

      1. Antoni pisze:

        Każdy salon top hi-fi ma testową sztukę NightOwl. Po prostu nie chcą Panu wysłać 🙂

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie musieliby wysyłać, z krakowskim salonem znamy się od dawien dawna. Tylko po co mam pisać recenzję słuchawek, co przeleciały przez rynek cicho niczym sowa? W domu mam sześć par do zrecenzowania z aktualnej oferty, a następne za chwilę. Nie wiadomo w co ręce włożyć, mój drogi Antoni.

  6. Antoni pisze:

    „Pan dystrybutor obrażony, słuchawek podesłać nie chce. Tymczasem na jego stoisku marazm, ludzie niezaangażowani”

    Też bym nie podesłał jakbym poczytał takie publiczne szykany pod swoim adresem…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dlaczego zaraz szykany? Pani na stoisku najwyraźniej nie czuła się zaangażowana i tyle. I dobrze ją rozumiem – aparatura audio nie porywa Pań zbytnio. Gorsze jednakże to, że w katalogu wystawy znalazł się anons słuchawek flagowych HFiMAN Susvara, a same słuchawki na wystawie się nie znalazły.

      1. Antoni pisze:

        A teraz jeszcze seksistowski komentarz… Jaką Pan wystawia wizytówkę sobie i tej branży?

        1. Piotr Ryka pisze:

          A to niby z jakiej racji „seksistowski”? Nie seksistowski, tylko trzymający się faktów.
          Proszę sobie obejrzeć, co na ten temat mówią badania naukowe:

          https://www.youtube.com/watch?time_continue=75&v=5oGL7njQwrg

          Oczywiście najlepiej od początku. Materiał zarazem śmieszny i straszny. Ideolodzy jak żywcem wzięci z ZSRR na genderowych katedrach uniwersyteckich i w instytutach naukowych. Równościowy zabobon w szatach nauki. Brakuje tylko wróżek i czarownic. Na razie mamy już równożki i równogów. Przynajmniej w „postępowej” Norwegii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy