W obliczu nawały wystawców niewielka ilość pokoi w luksusowym Bristolu musiała zostać zastąpiona czymś pojemniejszym i padło na Narodowy. Sale tam mają przestronne i z widokami na kojącą nerwy murawę, a chociaż w większości o złych proporcjach, to przynajmniej z dość wysokimi sufitami. Poza tym idą te sale wzdłuż szerokiej promenady, tak więc w przejściach tłok nie dokucza; i jeszcze jest dużo miejsca na obrzeżach oraz w zatokach na stoiska ze słuchawkami. Te jednak już opisałem, tak więc teraz pokoje. Jeden przedstawiony zostanie oddzielnie – ten flagowy dla McIntosha – a pozostałe upchniemy tutaj i w części drugiej. Nie byłem rzecz jasna we wszystkich, bo tylko dzień na cały ten Narodowy miałem, a poza tym spotkałem paru znajomych i część czasu spędziłem na rozmowach. Tu i ówdzie być jednak zdążyłem i słowo teraz o tym.
Zacznijmy od mniejszej sali HiFi Clubu, gdzie produkowały się amerykańskie Rockport Atria, biorące sygnał via potężne kable Transparenta od gramofonu VPI Classic3 z wkładką Lyra Etna. (HiFi Club zdecydowanie stawia na gramofony.) Szedł ten sygnał przez przedwzmacniacz oraz lampową końcówkę stereofoniczną VTL (z lampami w środku), by na koniec zabrzmieć dosyć pikantnie, ale żywo. Ta pikanteria gramofonowa jednak mnie wreszcie zirytowała, toteż podniosłem raban, a wówczas okazało się, że płyta winylowa jest – patrzcie państwo! –przetłoczeniem materiału z krążka CD. To dopiero polityka, sprzedawać płyty rzekomo analogowe zrobione z cyfrowych nośników. I dziwić się potem, że analog nie brzmi jak analog. Po zamieszaniu i w efekcie zapodaniu autentycznego winylu, zagrało wreszcie na miarę oczekiwań, to znaczy analogowej normy, z tym że system mimo wszystko wykazywał tendencję do wyrazistego kreślenia dźwięku w znakomitej czystości, a nie lampowego zgęszczania i łagodzenia.
W drugiej z mniejszych sal HiFi Clubu grały głośniki Thiel TT1 z elektroniką Electrocompaniet (tym razem CD, preamp i monofoniczne końcówki o mocy 600W). Grało to dobrze – głębokim, mięsistym, muzykalnym dźwiękiem. Electrocompaniet i Thiel są w porządku.
U Devialeta było zaś dosyć przeciętnie, mimo iż z gramofonu, toteż nie czekałem na poprawę tylko zaraz poszedłem… Może w innych warunkach odsłuchowych te specyficzne i szeroko reklamowane produkty ujawniają większy potencjał, ale osobiście tego nie doświadczyłem.
Podobnie, a nawet jeszcze gorzej grało, u Tonsila – i też niestety kolejny rok z rzędu. Za ostro, bez muzyki, za płytko, kartonowo. Chciałbym napisać o tej firmie cokolwiek dobrego (była chyba jedną z pięciu otwierających polską giełdę po 1989), ale nie daje się, no nie daje. Może w przyszłym roku?
AVM… bo ja wiem, ogólnie za ostro. Zbyt agresywnie.
Raidho, moje ulubione, straciło dystrybutora, gdyż Chillout Studio się zwija, a tu grało tak między nową a starą epoką, czyli między starym a nowym dystrybutorem, którym został warszawski Sound Club. Dobrze grało, chociaż można z tych kolumn wycisnąć nieporównanie więcej.
Wilsony z MSB? Czuć było klasę i niepospolitość dźwięku. Nacisk na ekspozycję detali i tajemniczość zawieszoną w przestrzeni. MSB to super elektronika. Sama najściślejsza czołówka.
Kronzilla natomiast ostro. Nie jak lampa, bez głębokości i czaru. Iiiii…. Lampy jak krowy a lamp w dźwięku nie ma…
Małe JBL okazały się naprawdę muzykalne; dużo soku i uroku. Dobry system do przyjemnego grania w niewielkim pomieszczeniu.
Elektronika PS Audio z kolumnami Audio Phisic Cardeas Plus (21 tys. PLN) w drugiej małej sali Audio Systemu raz jeszcze wspólnie dowiodły, że kolumny popularnego niemieckiego producenta wyjątkowo mi leżą. Nigdy ich nie recenzowałem, ale na wystawach każdorazowo jestem pod wrażeniem. Znakomicie ukazują przestrzeń, z wybitnym jej ożywieniem, dużym obszarem i swobodnym na nim oddechem; a te tutaj oferowały też czar, tajemnicę, obietnicę, niepokój. Doskonale się słuchało. Również świetny system do niewielkiego pokoju.
Od 1977 roku Thomas Blumenhofer projektuje i buduje opodal Monachium kolumny głośnikowe. W tradycyjnym jak mówi stylu, to znaczy w oparciu o głośniki o dużych średnicach. Z tym podejściem całkowicie się zgadzam i też uważam, że dobry dźwięk wymaga dużej średnicy bądź tuby. Tu grał wysoki model – Genuin FS 1 MK 2 z 38-centymetrowym wooferem (100 tys. PLN) napędzany elektroniką Cary Audio (w tym lampowymi monoblokami) i gramofonem Acoustic Signature. Sygnał wędrował między tym wszystkim kablami od van den Hula, a dźwięk robił wrażenie. Miał charakter – charakter klubowy – oferujący intymność i nawiązanie bezpośredniego kontaktu. Udział gramofonu i lamp był doskonale słyszalny. Nie tak jak u innych, gdzie było je tylko widać; tu także grały i tworzyły szczególną atmosferę bliskości, bezpośredniości i ciepła. Ta sala Audio Systemowi też się bardzo udała.
Zaraz obok produkowały się gramofony marki J.Sikora, w tym debiutujący Basic Special Edition z ramieniem Kuzma 4Point 14″ i wkładką ZYX Omega Silver. Zatem dzieła kolejnego polskiego producenta, bardzo znanego i uznanego. Tak naprawdę były to gramofonowe monstra, ważące po 80 i 120 kilogramów, co niewątpliwie nastręczy trudności ewentualnym testom. Mimo to na testy w przyszłym roku mają przyjechać, a tutaj grały z kolumnami AKKUS i przedwzmacniaczem Reference. O tym co prezentowały napiszę, że świetna była głębokość sceny wraz z pełnym oderwaniem dźwięku od kolumn (rzadkość na całym AVS), a przy tym żadnych gramofonowych upiększeń, tylko żywy, całkowicie bezpośredni i wyjątkowo dynamiczny obraz. Atak, konkret, szybkość, duży bas, raczej jasna karnacja, bez docieplania i słodu.
Tuż obok kolejna polska marka, niezwykle ciekawa i osobliwa. Wielu już wcześniej zwracało uwagę na znakomitość oferowanego tam brzmienia, a chodzi o Destination Audio, wspierane przez okablowanie Entreqa. Wspólny pokój Destination i GFmod był niewątpliwie jednym z ciekawszych na całym AVS, co o tyle jest dziwne, że tworzące go firmy są nietypowe. Tajemniczy szwedzki Entreq, nie zdradzający tajników swojej produkcji, i jeszcze osobliwsze polskie Destination Audio, działające właściwie poza rynkiem – tworzące całe tory wyłącznie pod indywidualne zamówienia pozyskiwane metodą z ust do ust. Ktoś ma, inny u niego usłyszał – i też mieć pragnie. A nie jest to pragnienie łatwe do spełnienia, bo same głośniki kosztują 150 tysięcy.
Wyglądają niepospolicie, z hornami zwanymi „wielką dupą” (bądź jeszcze ordynarniej); są trójdrożne: drewniana tuba mid, super tweeter i 16-calowy niskotonowiec, waga łączna 180 kg/sztuka; natychmiast rozpoznawalne i zajmują sporo miejsca. Stać za to mogą w samym kącie i nic a nic im to nie szkodzi, a tworzą komplet z przetwornikiem, przedwzmacniaczem i końcówkami 2 x 1,5 W na lampach 45ʼ – co wszystko jest lampowe i pochodzi od samego Destination. Źródłem były tym razem pliki, a okablowanie to Entreq Challanger oraz Atlantis (USB) z separowaniem transformatorowym Magic Box (polski prototyp) i kondycjonerem Entreq Powerus Challanger + Entreq Tellus Silver.
Super klimatycznie to grało, z tubowym rozciąganiem dźwięków, które uwielbiam, w lekko przyciemnionej, przenikniętej na wskroś muzyką atmosferze i z całościowym pięknem, szukaniem w którym dziury byłoby czynnością daremną. W końcu to tuby i lampy 45ʼ, a sam mam tor z takimi lampami, do którego głośniki tubowe pasują jak ulał. Prawdziwe święto muzyki i nie mam żadnych odniesień poza pochwałami. Można woleć chłodniejszą muzykę na wielkich połaciach, ale ja nie wolę.
Jednak dobry gramofon(Janusz Sikora)jego BASIC i REFERENC,wysokoskuteczne kolumny,tuby ktore potrafia grac to akurat gra w dobrej aplikacji,prosze nie trzeba toru za 7-milionow.
Siedem milionów jest potrzebne, ale do innych niż domowe powierzchni.
Panie Piotrze, jeszcze słowo komentarza nt pokoju HiFi Clubu opartego na systemie Electrocompanieta. Wydaje mi sie, ze grały tam kolumny Wilson Benesch ACT One Evolution. Przysłuchiwałem im sie trochę i jak na mój gust grało bardzo precyzyjnie, wręcz chirurgicznie, za to zimno. W odpowiedzi usłyszałem, ze kolumny sa zupełnie nowe, wygrzewaly sie wlasnie na AVS i jeszcze sie nie otworzyły. To było bardzo dobre granie, ale jak dla mnie wlasnie za chłodne. Chociaż WB taki raczej jest – mam wrażenie, że ich wszystkie technologiczne patenty stosowane w kolumnach chyba niosą taką wlasnie sygnaturę.
Dziękuję za spostrzeżenie. Będę musiał do nich zadzwonić i zapytać co grało w niedzielę, bo może zmieniali ustawienia. Mnie wpisali w kajet Thiele, ale może się pomylili a sam nie pamiętam. Na pewno grało jak napisałem, w każdym razie kiedy tam byłem. Krótko byłem, na przestrzeni paru utworów. Jednak ta uwaga obrazuje rzecz bardzo ważną, mianowicie to, że w poszczególne dni to samo grało różnie, zwykle najlepiej pod sam koniec AVS. Wrócę do tego w artykule o Vox Olympianach.
Tak jeszcze tytułem wyjaśnienia: zdjęcia są z soboty, zrobione przez Karola, a sam byłem w niedzielę. Akurat w pokoju Electrokompanieta zdjęcia nie zrobiłem.
Moim zdanie byl to jeden z dzwiekow wystawy, zagraly bardzo prawdziwie, gitara wypadla rewelacyjnie, jak na zywo.
Sprawdziłem, z Electrocompanietem faktycznie i nieustająco grał tylko Wilson Benesch. Przepraszam za pomyłkę.
Te kolumny Audio Phisica ze zdjęcia to model AVANTI nie Cardeas Plus ale cena się zgadza 🙂