
Firmę już znamy, jako że przedstawiła się nam w recenzji wzmacniacza Trilogy 933 i na wrocławskim spotkaniu Audiofil, jej głównie poświęconym. Stoi za nią brytyjski inżynier Nic Poulson, a siedziba ulokowała się w Londynie. Samo Trilogy 931 jest zaś skromniejszą wersją zrecenzowanego modelu 933, gdzie skromność oznacza brak zewnętrznej sekcji zasilania i o połowę niższą cenę. Mimo tej połowiczności cena i tak nie jest szczególnie niska, zwłaszcza jak na sam wzmacniacz.
Moda panuje teraz powszechna na urządzenia wielofunkcyjne, w jednym opakowaniu oferujące całościową obsługę dźwięku dla komputera i dopiero co opisywałem tego rodzaju słuchawkowy wzmacniacz opakowany przez Marantrza dodatkowo w DAC i przedwzmacniacz. Tymczasem Trilogy 931 nie dość że jest tylko samym wzmacniaczem, to jeszcze znacznie droższym. Półtora raza. Ma to jednak co najmniej jedno dobre wytłumaczenie. Wyroby spod znaku Trilogy nie zabiegają o masową popularność, tylko należą do mającego długą tradycję brytyjskiego przemysłu audio; a ściślej do tego jego odłamu, który szczyci się technologiczną szlachetnością, co oznacza, że nie powstają pod hasłem „bierzemy rynek” tylko „pokażmy na co nas stać”. To są elektroniczne dania dla osób smakowo wyrobionych, potrafiących docenić sztukę elektroniki użytkowej. A w przeciwieństwie do brytyjskiej kuchni brytyjska elektronika jest naprawdę smakowita i każdy audiofil dobrze wie o tym. (Brytyjska kuchnia także ma atut – śniadania. Te bardzo mi smakowały. Z obiadami było niestety gorzej.) A skoro pokazujemy na co nas stać, to nie sięgamy po rozwiązania typowe ani nie podkradamy cudzych pomysłów, tylko wszystko projektujemy od początku i do wszystkiego dochodzimy sami. Ta droga jest żmudna i często prowadzi na manowce, z których trzeba zawracać. Niejednokrotnie daną rzecz, czyli jakieś poszczególne rozwiązanie zaczynać należy od początku – i w efekcie finalny owoc zmagań to rezultat wielu nieprzespanych nocy. Naprawdę. Twórczy pasjonat dostaje pracując nad projektem prawdziwego twórczego zapamiętania, potrafiąc dniami i nocami nic do ust nie wziąć, nie spać, niczym innym się nie zajmować, tylko wdrażać i doskonalić swe dzieło. Napięcie i nerwy temu towarzyszą ekstremalne, bo całą duszę się w to wkłada. Ktoś powie: – Iiiii…, to ja już sobie lepiej kupię coś typowego. Taniej wyjdzie i też nieźle zagra. Można, owszem, dlaczego nie? To ty sobie kupuj, a my posmakujemy w tym czasie czegoś oryginalnego. Mamy już wytyczone wektory, mamy przywołaną brytyjską kuchnię i elektronikę, mamy hasła i wyrobionych audiofili, co się na tym brytyjskim audio rozumieją. Mamy też mistrzów i pasjonatów. Pora przejść od metafor do konkretów i od haseł do czynów.
A co z k812, moze kilka slow na temat tego zestawienia.
Trzeba przyznać, że grupa K812 mocno pilnuje swych interesów. Z K812 było bardzo dobrze. Wzmacniacz jak najbardziej do nich pasuje, a choć brzmieniowo są dosyć podobne do Fostexów TH-900, to nie pojawiło się u nich zjawisko gorszego grania przy komputerze. Tak nawiasem to gorsze granie TH-900 przy komputerze miało miejsce jedynie w przypadku przetwornika Phasemation, natomiast z przetwornikiem Mytek Manhattan było popisowe, o czym powinienem był napisać, ale zapomniałem, gdyż Manhattan dość dawno już wybył.
Uogólniając można powiedzieć, że K812 są od TH-900 brzmieniowo uczciwsze, co w mniejszym stopniu naraża je na niedopasowanie. Bas nie schodzi u nich tak nisko, a za to jest bardziej rozdzielczy, co chroni przed jego zlewaniem. Ich słuchanie to zawsze wielka przyjemność, a z tak dobrym wzmacniaczem jak Trilogy tym bardziej.
Ciekawe jak by wypadł ten wzmacniacz z nieco tańszym, acz chwalonym Schhit Mjølnir do którego zakupu ostatnio się przymierzałem.
Schiit Mjolnir ma tu swoją recenzję, tak więc recenzje można porównać. Wzmacniacze mają podobne i niepodobne sygnatury. Oba są bardzo przejrzyste, natomiast Schiit ma więcej powietrza w dźwiękach, a soprany mu trochę do góry uciekają. (W sensie jak najbardziej dosłownym.) Ma za to podpięcia symetryczne, które dla niektórych słuchawek są bardzo przydatne. Na pewno oba są bardzo dobre. Obu można posłuchać w Warszawie.
Z Pana doswiadczenia i testow, jaki zestaw sluchawkowy skladajacy sie ze sluchawek i wzmacniacza sluchawkowego w cenie za calosc do 10.000zl jest wart uwagi? Chodzi o przeznaczenie do muzyki klasycznej, jazzu i pieknych wokali.
Zaproponuję dwa, każdy ciut powyżej budżetu, ale nie bardzo:
1. ifi PRO iCAN+AudioQuest NightHawk
2. PhaST+Sennheiser HD800S.
Jaki wzmacniacz wybrałby Pan z AKG k812?
Questyle CMA800R czy tytułowy Trilogy 931?
Nie porównywałem ich bezpośrednio, ale wydają się równorzędne.
Jakie słuchawki poleca Pan do tego wzmacniacza Trilogy 931? Chodzi o piękne wokale?
Ale w jakim przedziale cenowym te słuchawki?
Max do 6000zl
Idąc od dołu z ceną: Meze 99 Classics, Sennheiser HD660S, AudioQuest NightHawk, Beyerdynamic Amiron Home, Ultrasone Signature PRO, HiFiMAN Edition X v2,
Nie dlatego, że są najlepsze, ale powinny z tym wzmacniaczem wokale uplastyczniać. To oczywiście nie wyczerpuje możliwości, ale to są w miarę bezpieczne wybory.