Recenzja: Trilogy 907

Odsłuch

(07 dzieli tą samą obudowę co sławny 933. Jest on również złożony z dwóch części: jednostki zasilającej oraz zasadniczej.

(07 dzieli tą samą obudowę co sławny 933. Jest on również złożony z dwóch części: jednostki zasilającej oraz zasadniczej.

   Tak znamienity przedwzmacniacz wymagał odpowiedniej klasy toru, tak więc użyłem Gramofonu Nottingham DAIS ze wzmiankowaną wkładką Ortofon Anna oraz dodatkowo znacznie (prawie cztery razy) tańszą Cadenza Bronze, w towarzystwie własnej lampowej sekcji wzmocnienia i dwóch par kolumn oraz porównawczo przedwzmacniacza gramofonowego Octave, kosztującego prawie te same pieniądze ale lampowego.

Zacząć muszę od rzeczy banalnej acz niezbędnej. Każdy nabywca musi pamiętać o tym, że urządzenia Trilogy długo się wygrzewają. Nie są w tym odosobnione – raczej przeciwnie – niemniej zmuszony jestem podkreślić tę wielotygodniową długotrwałość, ponieważ szczególnie jest ważna. Prosto z pudełka, a nawet po kilku dniach intensywnego używania, przedwzmacniacz grał wyczuwalnie surowym; zbyt szorstkim i pikantnym dźwiękiem. Do tego stopnia tak było, że aż zacząłem weń wątpić i tylko pamięć jak grał na Audio Show 2014 podtrzymywała na duchu. To są zawsze niemiłe chwile, w sposób nieunikniony naznaczone piętnem zwątpienia, zwłaszcza gdy czas zaczyna się dłużyć i dni mijają bez poprawy. Myśli zaczynają się kłębić, że może ten egzemplarz jest uszkodzony, albo z jakiegoś powodu się nie udał i trzeba będzie go zwrócić bądź wymienić. Dobrze ponad tydzień wisiałem w tej niepewności, ale na koniec zaczęła ustępować. A jak zaczęła, to już szybko, bo potem sprawnie to poszło i każdego dnia grało lepiej. Dość długo jednak trwało, nim się przedwzmacniacz na dobre rozkręcił i wraz z tym zechciał łaskawie pokazać nie tylko wyraźność rysunku i znakomitą dynamikę, ale także to coś, co jest charakterystyczne dla najlepszych urządzeń Trilogy, a co można umownie nazwać przechyłem tranzystora ku lampowości. Składa się na to kilka momentów, budujących piękną całość, a wśród nich tak oczywiste, jak głębia dźwięku i jego nasączenie barwą, wspierane przez melodykę, gładź obrysu i trójwymiarowy modelunek, podkreślany dodatkowo modelującym światłocieniem. To wszystko, wraz z bardziej już dla wysokiej klasy tranzystorów charakterystyczną dynamiką, super szczegółowością i super wyrazistością tu się pojawia, ale pojawiały się też rzeczy mniej oczywiste i rzadziej opisywane. A z nich przede wszystkim specyficzne uczucie, podobne trochę do tego pojawiającego się gdy winda szybkobieżna hamuje, a jeszcze bardziej do szybkiej jazdy autem po pagórkach, gdy wszystko w was unosi się i gwałtownie opada, ale w taki przyjemny, powodujący radość sposób. To coś jak jazda rollercoasterem, tyle że mniej gwałtowna i dramatyczna. Nie aż takie salta i przepaści, ale odczucia podobne, wyrzucające nas daleko poza sztampę i prozę życia. Ten styl, uzyskiwany tu poprzez muzykę, a więc raczej niespodziewanie, jest charakterystyczny zarówno dla wzmacniacza słuchawkowego Trilogy 933, jak i dla recenzowanego przedwzmacniacza gramofonowego 907. I kto wie, czy to nie on jest ich największą zaletą. Uzupełnia go rzecz druga, moim zdaniem podobnie istotna. Tym czymś jest smak muzyki. Bo wiecie, muzyka różne ma smaki. Przy słabym sprzęcie bywa cierpka i jednocześnie płytka, albo nie cierpka tylko mdła i nieprzyjemnie przez cały czas letnia, że wiać zaczyna nudą. A przy lepszym ma już znacznie więcej przypraw, dając bogatsze smakowe melanże i więcej skoków temperatury, ale od tego jeszcze droga daleka do prawdziwego smakowego bukietu zdolnego zachwycać.

Cóż, zasilanie w tak czułym podzespole jak phonostage to nie przelewki, tak więc widać duże zaangażowanie producenta w dopieszczenie tego elementu.

Cóż, zasilanie w tak czułym podzespole jak phonostage to nie przelewki, tak więc widać duże zaangażowanie producenta w dopieszczenie tego elementu.

To historia podobna jak z winem. Te najtańsze (czerwone wytrawne) są cierpkie, gorzkawe, nawet słonawe, oraz niejednokrotnie z okropnym w przypadku wina posmakiem soku z buraków. Na uzupełnienie nieszczęść są płytkie, czyli wyczuwamy wodnistość, co fachowcy określają, że są słabe i źle zbudowane. Im dalej będziemy teraz przechodzić w kierunku win lepszych, tym bardziej zanikać będą owe przyczynki pejoratywne, ale zrazu zastąpione zostaną wyłącznie lub niemal przez cechy smakowo neutralne. W efekcie w takich winach, określanych już jako niezłe, nie wyczujemy tamtych okropieństw, tylko smak się pojawi pełniejszy – pozbawiony cierpkości, słoności i wodnistości – a także z goryczką już nie banalnie niemiłą, niczym z zepsutego owocu, tylko ciekawszą, taninową, na głębsze, bardziej nasycone i masywne tło całego smaku kładzioną. Takie wino nie będzie już miało kwaśnego, tandetnego zapachu, ani buraczanego posmaku, wszakże cała jego postać złożona będzie z braku cech negatywnych, tak więc przyjemnie zaszumi nam w głowie bez owej wcześniejszej przykrości spożycia, którą tylko pragnie się wypluć; niemniej samo jego kosztowanie i przełykanie nie będzie jeszcze specjalnym przeżyciem. Gdy jednak kupicie wino mające na etykiecie skromnie wyglądający napis: „GRAND CRU”, pisany zazwyczaj małą czcionką, bo pochodzący z czasów, kiedy komercja nie była tak nachalna i chamska, możecie się spodziewać doznań dalekich od przeciętności, i to w jak najbardziej pozytywnym wymiarze. Do tego stopnia, że Fryderyk Engels powiadał, iż butelka Château Margaux jest najlepszym, co może cię spotkać w życiu, a co, trzeba przyznać, w ustach rewolucjonisty brzmiało dość nieoczekiwanie. Takie wina kosztują od kilkuset złotych do wielu tysięcy, ale warto przynajmniej raz w życiu ich popróbować. (Oznaczenie „GRAND CRU” dotyczy wyłącznie win francuskich, pośród których szczególnie trudno znaleźć przyzwoitej jakości niezbyt drogie, natomiast możemy wyszukać świetne wina chilijskie czy argentyńskie bez tego oznaczenia, jednak prawie na pewno będą one także kosztowały ponad sto złotych.)

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Trilogy 907

  1. Jakub pisze:

    Recenzja bardzo ciekawa, aż ma się ochotę poszukać dobrego wina „Grand Cru”, co też czynię !
    Panie Piotrze pozdrowienia z Wrocławia.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za pozdrowienia i pozdrawiam nawzajem. Wino proszę dobrać starannie, by nie było rozczarowania. Musi być z gwarancją dobrego leżakowania, przyzwoitego rocznika i z jakiegoś poręczenia osoby się na winach znającej i niezależnej. Bo słabych win grand cru jest niewiele, ale można źle trafić.

  2. Piter pisze:

    drobna uwaga, recenzja nie jest widoczna w menu „Recenzje”. Brak taga ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, administrator techniczny ma to zgłoszone.

  3. Marek pisze:

    Panie Piotrze, czy po latach wspomnienie pozostaje rownie dobre?
    Takie jak Sensor 2, czy inne bardziej wspolczesne phono bija Trilogy, bo, jak sadze, konkurencja nie spi?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie czuję się Wielkim Znawcą Gramofonowych Przedwzmacniaczy, na dowód czego przywołanego RCM Sensor 2 w ogóle nie znam. Być może bym go znał, lecz z firmą RCM jestem troszeczkę poprztykany, odkąd nie zjawiłem się na inauguracji ich nowego salonu. Odnośnie samego Trylogy napiszę zaś, że swego czasu wydał mi się na tyle dobry, by chcieć być posiadaczem. Nie wykluczam istnienia lepszych w granicach zbliżonego budżetu, lecz dotąd nie napotkałem takich. Nic więcej nie mam do dodania, rekomendacja pozostaje aktualna.

  4. Marek pisze:

    Dziekuje za komentarz. Powoduje mna zasada „kto pyta – nie bladzi”, a chcac cos znalezc pytac musze, bowiem jak mowi medrzec „wsiech nie p…” (nie …przesluchasz – oczywiscie). Jakos na cytaty mnie ponioslo.
    Swoja droga, od lat mam wrazenie, ze swiat audio jest dziwnym miejscem, w ktorym zderzaja sie osobowosci (gwiazdorskie ?) zarowno tworcow, jak i recenzujacych, komentatorow oraz czesto uzytkownikow. Odmienne zdanie wyrazone na temat odbioru sprzetu bywa czesto odebrane jak osobista zniewaga, a nieprzyjscie na impreze jako lèse majesté – jak jakbysmy nie mieli prawa do subiektywnych, a wiec po prostu naszych wrazen i do ich wyrazania. A i czasem tylko do innych imperatywow czasowych…

    Pozdrawiam
    MS. (Subiektywnie ceniacy Panskie opinie, a i sposob ich wyrazania, za co jestem bardzo wdzieczny)

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za pozdrowienia i też pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy