Recenzja: Transrotor La Roccia Reference

   We wstępie do recenzji gramofonu Transrotor Max opisałem koncepcyjne dziedzictwo jego marki, wywodzące się z powstałego w 1975 roku modelu Transrotor AC. Pisałem wówczas o ekstrawaganckim wyglądzie, sporządzonym z lśniącego chromu i przeźroczystego akrylu, przeciwstawiając go o parę lat starszemu pierwowzorowi gramofonów brytyjskich, sławnemu Linn Sondek z 1972 roku. Transrotor AC zyskał nie mniejszą sławę – jego egzemplarz stoi nowojorskim Muzeum of Modern Arts – a teraz będziemy mieli okazję pochylić się nad czymś, co stanowi rodzaj łączącego oba kierunki wzornicze ogniwa, nad także już klasycznym modelem Transrotor La Roccia Reference. Oferowanym od wielu lat (ponad dziesięciu) i tak popularnym, że kiedy do dystrybutora przychodzi nowa partia, wszystkie sztuki mają już zniecierpliwionych czekaniem właścicieli. W tej sytuacji dwa pytania: i) po co recenzować starą konstrukcję? oraz ii) po co coś, co się samo sprzedaje? Tym bardziej będące na miejscu, że inne recenzje w Internecie wiszą i kto chce, może poczytać. Ale taką miałem zachciankę – chciałem przetestować klasyczny gramofon z przedziału 20-40 tys., by wiedzieć, co tam się dzieje. Dystrybutor oczywiście był przeciw, bo co mu po recenzji rzeczy dobrze się sprzedającej i obecnej na rynku od dawna? Taka recenzja prędzej może coś zepsuć niż naprawić, ale się uparłem. Chciałem właśnie coś popularnego, a nie do przecierania szlaków; chciałem poznać mechanizm popularności, tę ścieżkę do sukcesu. Tym bardziej, że znajomy meloman, rozkochany w winylach, po długich poszukiwaniach na ten właśnie gramofon się zdecydował i chciałem wiedzieć, dlaczego? Więc wydębiłem, poskładałem (w dwóch skrzyniach to się wozi), a zaprzyjaźniony specjalista, najlepszy chyba w kraju, założył wkładkę i wyważył ramię – bo chociaż sam mogłem to zrobić, to od czego są specjaliści?

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Transrotor La Roccia Reference

  1. Sławek pisze:

    Panie Piotrze, sądząc po zdjęciach (także, a może przede wszystkim z innych artykułów ) pozbył się Pan Nottinghama Horizona i zaczął używać Transrotora (niekoniecznie recenzowanego). To chyba spora różnica stylu, choć pisze Pan, że analogowe jądro jest to samo?
    Transrotor lepszy od Nottinghama?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Ani Nottingham nie był mój, ani Tranrotor nie jest. Nie będę się wypowiadał, który lepszy, bo każdy grał z inną wkładką i przedwzmacniaczem. Stylistyka jednak podobna, może tylko wkładka Ortofon Anna bardziej kładła nacisk na wyraźność niż muzyczną gęstość.

  2. Dżordż pisze:

    Szanowny Panie, a jak porównał by Pan takie źródło cyfrowe, które się Panu tak podobało jak np Ayon CD-35HF z tym gramofonem? Co przemawia na korzyść CD a co będzie lepsze w gramofonie?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powiedzmy sobie szczerze – przy dobrych wkładkach nic nie przemawia na korzyść odtwarzacza cyfrowego poza wygodą obsługi i ogólną funkcjonalnością, które u niego są rzeczywiście dużo lepsze. Gramofon to zaś przede wszystkim większa płynność, bogatsze, bardziej wieloaspektowe i bardziej prawdziwe brzmienie – i przede wszystkim, jak już wiele razy pisałem – większa energia dźwięku. Ciśnienie akustyczne przy tym samym poziomie głośności o wiele większe, bo dźwięk ma więcej ciała, a nie tylko wyją soprany. Ewentualnie można wskazywać, że ten CD-35 HF wyjątkowo dobrze realizuje trójwymiarowość, która się przez to bardziej wybija, bo gramofon ma wiele zalet a nie jedną szczególną. Ale nie ma zmiłuj, na pewno wolałbym dobry gramofon, pomimo całego tego obsługowego cyrku. A już płyty na 45 obrotów, to jest kolejny skok do góry. Pokazują się teraz takie i bardzo mnie to cieszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy