Recenzja: Sulek Audio – kable zasilające

Podsumowanie

Sulek_Power_009_HiFi Philosophy   Wszystko to razem okazało się wysoce pouczające i nową wiedzę pozwalające przyswoić. A pojawia się wraz z tymi kablami zasilającymi niezgorsza kołomyja, że ani byś podejrzewał, iż tyle wokół głupiego kawałka drutu podziać się może. Kierunki, orientacje i miejsca przeznaczenia tworzą złożoną plątaninę koniecznych do brania pod uwagę aspektów, samych z siebie w każdym przypadku niezbywalnych do pozytywnego załatwienia, o ile poszukujemy optimum, a przecież poszukujemy.

Jest czymś wysoce zadowalającym, że firma Sulek Audio postarała się o zaoferowanie kabli uwzględniających różne potrzeby audiofilskich urządzeń i że uczyniła to na właściwym sobie bardzo wysokim pułapie jakościowym. Ani przez chwilę się nie zawaham napisać, że kable zasilające Sulka lokują się pod względem klasy na dokładnie tym samym poziomie, co cała testowana niedawno śmietanka kablarskiej sztuki. A przy tym dodać muszę, iż miała ta elita sporo szczęścia, że test jej odbył się z użyciem ASL Twin-Heada, który akurat preferuje prawą żyłę gorącą, czyli stan zgodny z normą. Gdybym użył odtwarzacza Accuphase, obiektywne wymogi testu niewątpliwie zostałyby zaburzone, choć jeśli same kable mają poza tymi specjalnymi od Sulka zawsze poprawną orientację względem kierunkowości, wówczas wszyscy i tak mieliby równe szanse. Pozostaje wszakże słodką tajemnicą poszczególnych kabli i producentów, czy ich skrzyżowane żyły są efektem celowym i czy są to w takim razie specjalne kable dla urządzeń chcących mieć żyłę gorącą po lewej, czy też są to efekty błędów montażu, a kierunkowość przy okazji także mogła zostać schrzaniona.

Cóż rzec na koniec? Chwała maestro Sulkowi, że do tematu kabli zasilających podszedł z takim pietyzmem i że uszy naprawdę ma nie od parady (słuchaliśmy kiedyś razem), co pozwoliło wszystkie odsłuchowe doświadczenia przekuć w miedź o stosownych kierunkach i orientacjach. Kto zatem ma urządzenia preferujące lewą żyłę gorącą – a ma je zapewne prawie każdy – raczej nie powinien się długo namyślać i winien zwrócić się co rychlej do dystrybutora HiFi Ja i Ty o wypożyczenie kabli dla nich, bo przeskok na wyższy poziom będzie gwarantowany, co warto usłyszeć na własne uszy. A niezależnie od tego kable Sulek Audio dla normalnej orientacji też są atrakcyjne cenowo, jako że za pięć tysięcy o podobne w stanie nowości i z pierwszej ręki będzie naprawdę trudno. Zaznaczyć muszę jedynie, że same kable zasilające nie tylko grają tak w ogóle, ale i w szczegółach mocno różnią się między sobą, a co za tym idzie domagają się posłuchania i wyboru pod własne preferencje słuchacza i sprzętu z którym grać będą. Te zaś od Sulek Audio ten oferują profit, że są brzmieniowo bardzo uniwersalne, a w dodatku uniwersalne sprzętowo, ponieważ do wszelkiego typu urządzeń – na równi wzmacniaczy i źródeł – pasować będą. Posiadają w dodatku unikalną cechę dopasowania do prawej lub lewej strony, dającą bardzo pokaźny profit.

W punktach:

Zalety

  • Dwa rodzaje, dostosowane do wymogów danego urządzenia.
  • A więc remedium na bałagan związany z orientacją żyły gorącej i powiązaną z nią kierunkowością przewodów.
  • Uniwersalne brzmienie na najwyższym poziomie.
  • Spokojny, wyważony przekaz o dynamice dorównującej najlepszym.
  • Wyrazisty rysunek samych dźwięków i wyrazista scena.
  • Brak koloryzowania i przegrzewania.
  • Naturalny sposób oświetlania.
  • Temperatura niemal tak dobrze dobrana jak w najlepszym pod tym względem kablu od Acoustic Zen.
  • Duża otwartość dźwięku w przypadku wzmacniaczy i całkowita przy źródłach.
  • Jakość ogólna na elitarnym poziomie.
  • W istniejących realiach stosunek jakości do ceny należy uznać za wysoce zadawalający.
  • Giętkie.
  • Odporne na uszkodzenia.
  • Jedyne chyba z całkowicie miedzianymi wtykami.
  • Można wypożyczyć.
  • Polski dystrybutor.
  • Od firmy robiącej rewelacyjne interkonekty.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Skromne opakowanie.
  • Brak ukłonów w stronę spektakularnego wyglądu.
  • Trudniejsze do odsprzedaży niż konkurencja od znanych marek.
  • Mimo to nie są tanie, choć daleko im do najdroższych polskiej produkcji.
  • Jak wszystkie kable Sulka zaczynają „grać” pełną parą dopiero po kilkunastu minutach.

 

Sprzęt do testu dostarczyła firma: HiFi Ja i Ty

Cena: 5000 PLN za odcinek 2,0 m.

 

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Głośniki: Living Voice OBX-RW.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kagel Entreq Atlantis).
  • Interkonekty: Harmonix HS101-Improved-S, Sulek Audio.
  • Kable głośnikowe: Ortofon 7NX-SPK-X1-Premium.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Crystal Cable Reference, Sulek Audio,
  • Listwa sieciowa: Power Base High-End.
Pokaż cały artykuł na 1 stronie

13 komentarzy w “Recenzja: Sulek Audio – kable zasilające

  1. Tomasz pisze:

    Interesująca recenzja. Bardzo zachęca do eksperymentowania z kablami zasilajacymi. Jest to bardzo obrazowy sposób prezentacji walorów kabli zasilających Sulek. Po przeczytaniu tej recenzji pragnie się te kable posiadać. Dla mnie są to najlepsze kable jakie miałem. Do odkrycia ich bogactwa dźwiękowego potrzeba czasu. Potem jest tak jak z dobrym winem, że innego już nie chce się próbować, aby nie stracić, czy zapomnieć tego smaku. Aby tak było trzeba jednak najpierw spróbować, abym samemu się o tym przekonać. Ja już jestem przekonany i wiem, że Sulek bronić się będzie sam wobec bogatej i dobrze marketingowo rozpropagowanej konkurencji. Zachęcam tym bardziej, że to pomysł i produkt krajowy. (To tak patriotycznie)

  2. Piotr Ryka pisze:

    Największym problemem kabli Sulka jest nazwa i kraj pochodzenie. Cardas, Tara czy Fadel to jakoś brzmi, a Sulek?. Jak wspominam komuś w rozmowie, że to świetne kable, wówczas widzę w oczach rozmówcy niedowierzanie i niemal politowanie. Tak jakby w Polsce zrobienie dobrych kabli było niemożliwe, a nazwa Sulek jeszcze dodatkowo psuła dźwięk.Gdyby brzmiała Süssmayr albo Sugden, to co innego. Ale Sulek? Przenigdy.

    Sami siebie nie szanujemy, ot co.

  3. AAAFNRAA pisze:

    Panie Piotrze, ja bym aż tak radykalny nie był. Equilibrium i Albedo może i kojarzą się(nazwy) bardziej „zagranicznie” niż Sulek, ale są polskie i markę mają wyrobioną. Z tym, że one „wyglądają” a Sulek nie. No i są parę lat na rynku. Z tych tanich Melodika też ma się dobrze. Ale wszystkie w/w mają dystrybutorów, dostępność, reklamę… i recenzje, a Sulka chyba tylko Pan promuje 🙁

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sulka promuję sam, bo tak sobie to Sulek wymyślił, że tylko u mnie. Przynajmniej początkowo, bo z czasem sięgnie pewnie po innych recenzentów. Ale to nie zmienia faktu, że kable są rewelacyjne.

    2. Maciej pisze:

      Jak autor powyższego postu uważam że nazwa SULEK jest bardzo dobra, jest oryginalna, prosta i łatwa do zapisania. Natomiast wygląd i wykończenie oraz jakość logo zniechęcają nawet to testów 🙁 Podobnie jak X-Bulk, sprzęt za grube pieniądze a logo w plastikowej tabliczce wyryte laserem – technologia emblematu jak z plastikowych pucharów dla młodzików. Przy produkcie za kilka tysięcy naprawdę warto dać taki emblemat w mosiądzu, polerowanej stali lub innym metalu ale zrobiony w sposób 'z klasą’.

      1. Maciej pisze:

        Niestety gumowa izolacja SULKA przypomina przewód od narzędzia budowlanego… Ja nie jestem w tej grupie ludzi, ale jeśli ktoś kupuje przewód za kilka tysięcy to na pewno reszta jego urządzeń musi również wyglądać luksusowo i kable nie powinny odstawać od tego standardu.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Izolacja faktycznie jest przemysłowa, ale sprawa z izolacją okazuje się delikatniejsza niż by się mogło wydawać. A to z tego powodu, że izolacja wpływa na brzmienie. Tak więc dodanie ładnej izolacji, to nie tylko kwestia wyszukania elegancko prezentującego się oplotu, ale jeszcze takiego żeby nie popsuł dźwięku. Nie wiem co Sulek na to, bo nie pytałem, ale może zechce sam odpowiedzieć.

          Odnośnie logo i opakowania, to trzeba pamiętać, że firma stawia pierwsze kroki i ma ograniczone możliwości budżetowe. Skupia się na jakości brzmienia a nie oprawie teatralno-audiofilskiej; i to jest pewien zaznaczający się w świecie trend, prezentowany na przykład przez Schiita czy Tellurium Q. A że piękny wygląd i super opakowania robią na klientach wrażenie, to inna sprawa. Na pewno robią – taka jest ludzka natura. Tylko co komu po pięknym kablu w super pudełku, który w porównaniu do Sulka gra jak kupa? A łatwo takie wskazać.

          1. Maciej pisze:

            Mniemam, że bawełniany oplot będzie neutralny 🙂

          2. wpszoniak pisze:

            Panie Macieju,
            oploty kabli mają wpływ, oplot bawełniany również (sprawdzałem na interkonekcie) co opisuje w jednym z testów portal-
            http://www.hifi-advice.com/knowledge-base-MAIN.html

  4. sebna pisze:

    Są jeszcze zupełnie inne aspekty. Czysto praktyczne, jak odsprzedawalność, która obecnie raczej nie istnieje poza z ręki do ręki koledze, chyba że za przysłowiowe grosze to pewno ktoś by wziął w ciemno 🙂 Niestety ale jest to okrutna rzeczywistość początków powstawania marki a cena stawia w szranki z czołówką światową.

    Nie mniej jednak, życzę samych sukcesów firmie Sulek.

    Ale nie o tym chciałem pisać a o bańkach 😉 Ostatnio słuchałem głośników dokładnie takimi bańkami grającymi czy też raczej banieczkami i też to do mnie wcale nie przemawia. Brzmi to sztucznie i nienaturalnie dla mnie. Dokładnie tak jak opisujesz wiąże się to z podkręconym kontrastem i większym zarysowaniem konturów. Wydaje mi się, że w przypadku, którego ja słuchałem był to problem nie możności wygenerowania poprawnej skali przez głośniki a zarazem oferującymi dużą rozdzielczość przez co powstawał efekt bąbelków. Być może był to też cecha tych konkretnych głośników. Otwartość dźwięku i jego naturalne układanie się w przestrzeni również znacznie bardziej do mnie przemawia.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      No tak, audiofilizm to nie zapalenie płuc – stawianie baniek niewskazane 🙂

      1. sebna pisze:

        Patrząc na aktywność na polskich forach to znalazła by się pewno niemała grupka ludzi, która nie miała by nic przeciwko gdyby zakwalifikowano audiofilizmu jako chorobę. Wtedy mogła by już bez dalszych podchodów przystąpić do administrowania elektrowstrząsów audiofilom w potrzebie bo zgaduję, że to było by ich leczeniem z wyboru 😉

        1. Maciej pisze:

          Nieprawda. Bo audiofilizm jest pochodną zaburzeń kompulsyjno-obsesyjnych, które w prawie polskim są traktowane właśne jako zaburzenie a nie jako choroba. I np.: w są w sądownictwie zaburzenia nie są traktowane jako usprawiedliwienie wszelakich występków : )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy