Recenzja: Silent Angel Bonn N8

   Słowo Bonn kojarzyło mi się dotąd ze stolicą dawnych Zachodnich Niemiec, tego znienawidzonego przez kraje socjalizmu i postępu NRF, które potem, w 1970-tym, szyk liter zmieniło i stało się RFN, by na koniec stać Zjednoczonymi Niemcami i przenieść stalicę do Berlina. Trzystutysięczne miasto nad Renem zaczynało dwa tysiące lat temu jako forteca rzymskiego legionu i wówczas nazywało się Bonna, a nas, audiofili, dużo bardziej obchodzi, że 17 grudnia 1770 przyszedł tam na świat Ludwig van Beethoven. Ono więc i austriacki Salzburg, gdzie urodził się Mozart, to miejsca narodzin największych kompozytorów, miejsca dla muzyki szczególne. Bonn N8 pochodzi jednak z całkiem innych okolic i nieco innej, choć także muzycznej bajki: z miasta Zhuhai w prowincji Guangdong w Chinach, którego nazwa w naszym języku oznacza Morze Perłowe, które całe jest specjalną strefą ekonomiczną i które liczy prawie półtora miliona mieszkańców. Niedaleko jest z niego do Hong Kongu i Kantonu, a do nas bardzo daleko, niemniej różne rzeczy z Chin przecież i tu docierają. Tak i Bonn N8 dotarł i trafił do Krakowa, który zaczynał jako osada łowców mamutów i nosorożców włochatych, a teraz może się poszczycić jednym z najgęstszych na planecie smogów. Nic ten smog sobie nie robi z ostatniego dramatycznego spadku ruchu kołowego, wywołanego  przez innego przybysza z Chin – dokładniej z miejscowości Wuhan, odległej w linii prostej od Zhuhai o przeszło 1100 km. Oto zagwozdka dla ekologów: dlaczego tak się dzieje? Tej kwadratury samochodowego koła via rura wydechowa nie będziemy tutaj rozbierać, nabyłem natomiast na tę śmierdzącą okoliczność jakiś czas temu (na długo przed obecnymi zawirowaniami), japoński oczyszczacz powietrza  Daikin MC70L, który nie hałasuje i skutkuje. Dużo lepiej się słucha nie wdychając krakowskiego spleenu, innym też radzę popróbować, o ile mają smog za oknem.

Pogadawszy sobie na różne tematy i bywszy tu i ówdzie, przejdźmy nareszcie do tego N8, które odróżnia Bonn niemieckie od chińskiego. Niemieckie zostawiamy w spokoju, niech kwiaty tam składają pod domem Beethovena, a my weźmy najpierw do ręki, a potem włóżmy sobie w ucho ten chiński wynalazek o nieco zaskakującej, ale miłej dla ucha – wyciszonej i z lekka przeciągniętej, o jedno n wydłużonej nazwie. Wpierw jeszcze tylko pisnę, że stworzyła go chińska firma Silent Angel, czyli w wolnym przekładzie coś jakby Anielska Cisza.  A tak dokładnie, to nie tyle oddzielna firma, co marka należąca do Thunder Data Co. Ltd., gdzie Thunder to przecież z angielskiego „grom”, a zatem przeciwieństwo ciszy… Tu się zaczyna splątanie niczym w fizycy kwantowej, że przeciwstawne stany mieszają się i rozdzielają. Cisza przenika z burzą… – ale to słowa, słowa, słowa…

Firma Thunder została założona przez dr Huanga Jiana i konstruktora Chorusa Chuanga, specjalistów od inżynierii i oprogramowania. Pamięci masowe i elektronika użytkowa to jej specjalności, w tym sieci domowe i hi-fi. Macierze dysków i chmury do składowania danych są tego Thunder ofertą, a pod marką zależną Silent Angel oferuje serwer muzyczny Rhine Z1, naszego Bonn N8, system operacyjny dla mikrokomputera Raspberry Pi 4 i różne akcesoria.

Konstrukcja

Pudełko prezentuje się elegancko…

   Urządzenie producent dostarcza w sporym pudełku z grubej, na satynową czerń pociągniętej tektury, zdobnej złotym logiem na środku wieczka. We wnętrzu bardzo pasowny profil piankowy o trzech magazynowych zatokach, w których spoczywa grubo zafoliowane samo N8, odnośny nagniazdkowy, ale stosunkowo duży i na dodatek markowy zasilacz, oraz przyzwoitej jakości półmetrowy kabel ethernetowy. Kabel ma za zadanie łączyć N8 z routerem – koniecznie poprzez gniazdko nr 1 spośród ogólnie ośmiu ulokowanych jedno tuż przy drugim na tylnej ściance, a zaraz obok tego pierwszego dla routera jest wtyk przewodu zasilacza – i jak chodzi o gniazda, to tyle. Pozostałych siedem o numerach 2-8 to wyjścia o charakterystyce dużo lepszej niż te w najlepszych nawet wielogniazdkowych routerach i zaraz się wyjaśni, dlaczego takie dobre. W odróżnieniu od drogich kabli lanowskich, ten na wyposażeniu N8 nie jest kierunkowy, ale stosunkowo gruby, porządnie zaizolowany i z osłonowymi zatyczkami na końcach, koniecznymi do zdjęcia przed użyciem.

Na tylnej ściance, jak już mówiłem, niczego poza tymi dziewięcioma, łącznie z zasilającym, wtykami nie ma, od przodu zaś same lampki. Tych jest o jedną więcej, bo dziesięć. Licząc od lewej pierwsza, zielona, informuje o aktywacji, którą prokuruje samo wetknięcie zasilania, zaraz obok niej druga czerwona, zapalająca się jedynie, gdy coś jest nie w porządku, na przykład nie ma łączności z routerem. A osiem pozostałych odnosi się do gniazd lanowskich  i jeśli któreś nie zostało obciążone, jego lampka nie świeci. A kiedy owszem, to gdy prędkość transmisji przekracza 1000 Mbps, migało będzie na zielono, a jeśli nie, na bursztynowo. (Lampki nie tylko świecą, ale także mrugają, w efekcie czego mruganka.)

jego zawartość też.

Poza samą obudową, to wszystko. Odnośnie niej – cała jest metalowa i na dodatek solidnej ów metal grubości, że żadnej gnącej się pod palcami blachy. Słusznej grubości metal jest po całości objechany uprzyjemniającym dotyk matowoczarnym pokryciem w drobniuteńki baranek – totalny zatem brak tandety. Pod spodem cztery elastomerowe z połówek kuleczek podkładki do pochłaniania drgań, a z rzeczy bardziej technicznych – parametr zasilania to 5V DC/1A, waga całości 1,2 kilograma, wymiary 154,5 x 85 x 26 mm, a także konsumpcji prądu maksimum 5 W. Ogólnie rzecz zaś oceniając, ma to być coś na wzór licznych drobiazgów od angielskiego iFi – wielce pożyteczny i niedrogi znikomek, czyli rzecz bardzo aktualna, w sam raz na czasy czerpania sygnału audio-video z Sieci.

Co w ramach tego, poza oczywiście aż siedmioma dodatkowymi gniazdami Gigabit Ethernet, oraz konkretnie za ile? Najprościej odpowiedzieć, za ile – za 1749 złotych. To rzeczywiście nie jest dużo, bo takie poprawiacze sygnału ethernetowego (na przykład Melco S100) potrafią kosztować koło dychy. Daje ten prosto z producenckiej igły N8 też autentyczny powiew świeżości, ponieważ urządzenie  datowane na koniec zeszłego roku właśnie wchodzi na rynek, z niedwuznacznym zamiarem zniszczenia konkurencji. Ale najważniejsza jest, oczywista sprawa, nowej zabawki część szpikowa, czyli zastosowane technologie. Na tę porcję nowości składa się całościowa poprawa transmisji, startująca już od nagniazdkowego zasilacza, który okazuje się być klasy medycznej, filtrując energetyczne zakłócenia podobno w stopniu niebagatelnym nie tylko dzięki samej separacji magnetycznej podczas zamiany AC/DC (prądu zmiennego na stały).

Niewielki lecz smaczny kąsek.

W głównym obwodzie prądowym, dzięki różnym wynalazkom własnego chowu zgrupowanym w dwa reduktory, hałasy zakłócające zmniejszone zostają o prawie 18 dB, po nich pałeczkę przejmuje także własnej konstrukcji moduł zegara w technologii TOXO (Temperature Compensation Crystal Oscillator) taktujący z dokładnością  do 0,1 ppm (milionowych części sekundy). Także układy korekcji  SANA (Silent Angel Noise Absorber), również dwuetapowy. To bowiem dwa kolejne reduktory, na wejściu i wyjściu zegara, dokładające łącznie z nim redukcję o kolejnych 20,8 dB. Ogólny zatem spadek pasożytniczych  szumów to prawie – 40 dB i jednocześnie bardzo zdecydowana poprawa liniowości sygnału, ostrości pików uwolnionych od „rozmazywacza” jittera oraz wyrównanie sinusoid. Dochodzi do tego ulokowana pod płytą główną z obwodami i filtrami specjalna folia redukująca zewnętrzne zakłócenia EMI (elektromagnetyczne), wpływająca korzystnie na stabilność pracy całego urządzenia. Trzonem jednak te trzy poprawy: prądu zasilania, który staje się idealnie liniowy, jittera, który bardzo się zwęża i oscylacji, które stają się bardziej harmoniczne. Wszystko to można pooglądać na obrazkach i krótkiej animacji na stronie producenta, a my przejdźmy do konkretnych korzyści ze sfer audio i wizji.

Obraz

I wielorako użyteczny.

   Do tunera C+ ULTRABOX 4K wchodzi u mnie długaśny kabel ethernetowy Hamy, biorący początek w routerze Netii i służący do obsługi Netfliksa oraz YouTube. Porównałem działanie dla obu tych źródeł sygnału w tej własnej, podstawowej konfiguracji do alternatywnie wzbogaconej o przejście przez Bonn N8, podłączony do routera własnym kablem z jego kompletu. Jedyne przy tym zewnętrzne wyposażenie dodatkowe stanowił w obu wypadkach moduł iFi DC iPurifier 2, przeznaczony do poprawy zasilania prądem stałym routera – robiący jak zawsze dobrą robotę, tym razem taką samą dla wszystkich.

Zacznijmy od YouTube i specjalnie wybranego bardzo starego, skrajnie kiepskiego nagrania „Gallux Show № 5” z pierwszej połowy lat 70-tych. Ogólnie biorąc mydliny, w wersji bez Bonn naprawdę niewiele pozwalające zobaczyć, już prędzej ewentualnie usłyszeć. Trudno w czymś takim o poprawę w czasie rzeczywistym, czyli bez użycia profesjonalnego sprzętu masteringowego w specjalnym studio na zasadzie długiej, wielomiesięcznej cyfrowej obróbki. (Przykładowo podobnie kiepski obraz startującego promu kosmicznego Columbia w ramach dochodzenia przyczyny jego katastrofy specjalne studio obrabiało przez dwa miesiące i dopiero po takim czasie udało się wyraźnie zobaczyć, jak odrywający się fragment piankowej izolacji zbiornika ciekłego tlenu uderza w krawędź natarcia lewego skrzydła.) Z udziałem Bonn w czasie rzeczywistym poprawa mimo to zaistniała – pojawił lepszy kontrast między czernią a bielą – czerń stała się czarniejsza, biel bielsza. Na dodatek ta biel przyjemniejsza w odbiorze, bo nie tylko mniej szara, ale także pozbawiona ewentualnej jaskrawości, towarzyszącej często wybielaniu. Wyraźniejsze także kontury, lepsze wydobywanie postaci z tła, dużo też lepszy, wyraźnie czytelniejszy i poprawiony harmonicznie dźwięk. Ale to wszystko w odniesieniu do rozdzielczości 480p, czyli chyba nie muszę tłumaczyć, jak słabej. A mimo to poprawa, poprawa ewidentna. I nie tylko lepsza widoczność, ale obraz bardziej plastyczny i miły dla oka zarazem.

 

 

 

 

Odnośnie teraz Netfliksa, który podobno na czas epidemii obniżył jakość transmisji, ale ja tego nie zauważyłem. Skupię się na jednym przykładzie, na klasycznej kreskówce Shrek. Zastosowanie Bonn N8 spowodowało wyraźną zmianę obrazu, odniesioną do wszystkich podstawowych czynników. Wyostrzyły się wszystkie kontury, włącznie z rysunkiem źdźbeł trawy, liści, tekstury tkanin itp. Wyostrzyły do tego stopnia, że obraz zawisł na granicy tego, co nazywamy przerysowaniem, pomimo że telewizor miał wprawdzie ustawioną maksymalną szczegółowość, ale zarazem maksymalne zmiękczanie konturów. (To daje u mnie najbardziej plastyczny obraz.)

Kolejna rzecz – nasycenie barw. Te też pogłębiły się wyraźnie, ale nie przede wszystkim poprzez ściemnienie skutkiem zagęszczenia pigmentu – ta rzecz tylko w pewnym stopniu i w sumie bez przesady, choć niewątpliwie dalekie to było od ujednolicania palety barwniej nie dość intensywną pigmentacją, wręcz przeciwnie – kontrasty kolorystyczne jak na papudze ara. Zintensyfikowane nie tylko dołożeniem pigmentu, czyli zgęszczaniem barwy bez połysku, ale też wzrostem saturacji, czyli także połyskliwości. Nieprzesadnym, wręcz skromnym, niemniej widocznym i pogłębiającym międzykolorystyczne przejścia, intensyfikującym cały obraz.

Następna rzecz – stopień wnikania w głębię obrazu, i to takiego samego z siebie trudnego do przejrzenia. Zdecydowanie przy użyciu Bonn N8 poprawiła się widoczność rzeczy mniej widocznych, na przykład scenerii za twarzą magicznego lustra. Na pewno więcej tam było do zobaczenia niż wcześniej niż bez użycia chińskiego switcha z zegarem i filtracją, owego czegoś co producent nazywa Data-switchem.

Kosztowny kabel będzie nie od rzeczy, ale tańszy też sprosta zadaniu.

Wreszcie ostatnie – lepsza gradacja barw i tekstur, szczególnie dobrze widoczna na zbrojach i innych metalowych przedmiotach o niejednolitej fakturze. Ogólnie biorąc duża intensyfikacja barwna i wzrost wyraźności aż po ostrość niemalże bez umowności „brzytwy”, gdy już używać tego zwrotu.

Tak działa Bonn N8 w sferze wizji. Dodam, że obejrzałem szereg obszernych fragmentów filmów niedawno na Netflix oglądanych, w tym Zaginione dziewczynyOjciec ChrzestnyThe HighwaymenPali się moja pannoPralnia. W każdym przypadku zmiany były analogiczne, a szczególnie przyjemnie oglądało się wyostrzone i pogłębione plenery z udziałem obfitej szaty roślinnej.

 

Dźwięk

Kiedyś się mawiało: radio i telewizja.

   A zatem znów YouTube, tym razem z dodatkiem nie Netfliksa a Tidala. I bez segregacji jakościowej utworów, bowiem nie zależnie od tego jak były złe albo dobre, zawsze przemiany szły w tych samych kierunkach. Wszystkie były przy tym wyraźne, że nie granice percepcji z zastrzeżeniem, że w razie ślepego testu niekoniecznie każdorazowo prawidłowe wskazanie.

Pierwsza rzecz (chociaż kolejność w tym wypadku zupełnie bez znaczenia, gdyż sprawy się zazębiające), to wzrost żywości. Powodowany skokiem wyraźności, dynamiki, tempa, przenikliwości i innych czynników żywość brzmieniową powodujących.

Druga – mocniejsze oświetlenie. Podobnie jak telewizyjny obraz, pejzaż dźwiękowy też się doświetlił, wydobywając z tła niedopowiedzeń bytujące w nim na poły anonimowo dźwięki, przez co przyrosły też szczegóły, więcej szumu zaczęły generować igły w płytowych rowkach, zredukowała się tajemniczość i powodowany ciemną aurą relaks, wzrosła wyraźność, także obecność wszystkiego, oraz narzucający się charakter tej obecności.

Trzecia sprawa – to wszystko w niemałym stopniu za sprawą poszerzenia góry pasma. Sopranów zwyczajnie przybyło, a wraz z nimi też oczywista wspomnianej żywości, tego muzycznego nasycenia światłem i całościowej wyraźności. Wszelkie cykania, szumy, wibracje, wżeranie się w muzyczną tkankę, ożywianie przestrzeni – rzeczy filigranowe, mikre, szumiące i ćwierkające – tego wszystkiego stało się więcej.

Po czwarte więc – zanikła nuda, obojętność, precz poszedł mdły nastrój i nijakość. Zaangażowanie – chcesz czy nie – stało się obowiązkiem, nie można było tej muzyki przepuszczać mimo uszu.

Kolejna rzecz – to wszystko nie stało się kosztem muzycznego la. Może nie było ono dominantą, ale pozostawało ważnym czynnikiem sprawczym i nie było powodu by się dopatrywać w tej mierze jakichś braków, nawet słuchając bardzo skromnych jakościowo produkcji z YouTube muzykalność była obecna.

Dziś raczej video i hi-fi.

I następna – pomimo intensywnego przyrostu sopranów nie zwiększyła się pogłosowość, a odwrotnie, utwory przesadnie nią okraszone powróciły do normalności.

Także to, że w jakiejś mierze za sprawą tych sopranów, ale na pewno nie tylko, poprawiła się swoistość głosów. Doświetlone, bardzo wyraźne i sopranowo lepiej wyrażane zyskiwały wyraźnie na naturalności, obecności i smaku własnym.

Ale znowu nie żadnym kosztem – konkretnie nie kosztem sybilacji. Złowroga jak zawsze, surowo oceniająca ten aspekt Sweet Jane Cowboy Junkies przeszła gładziutko, bez wężowego syku.

Tak samo jak sopranów i smakowej soli, na środku pasma przybyło gatunkowego basu. Lepiej pokazującego swój kontur, a jednocześnie pozbawionego irytującego dudnienia w miejsce prawidłowego dźwięku.

I na koniec dodatkowa uwaga odnośnie tego z punktów, który powiada, że przejście od grania wprost z routera do podanego przez Bonn N8 zmuszało do skoncentrowania na dźwięku, wyrywało z audiofilskiej drzemki, wszak nieraz przecież miłej. Więc może szkoda tych prawie dwóch tysięcy? Tu wątpliwości rozwiewała próba powrotu do bez N8. Bolało – i oszczędności wraz z tym bólem przestawały być dobrym pomysłem.

I jeszcze coś, tym razem niejako awansem. Mam u siebie takie audiofilskie zwierzątko, które nazywa się I-O Data Soundgenic HDL. To serwer o pojemności 4 TB z wysokiej jakości muzyką. Wymagający podpinania w towarzystwie innych łączy także kablem ethernetowym (w każdej z paru użytkowej konfiguracji), bo steruje się nim bezprzewodowo. W jego przypadku użycie Bonn N8 też powodowało poprawę; normalizując brzmienia, podnosząc ich realizm, czyniło jeszcze lepszymi i tak już bardzo dobrze brzmiące pliki o wysokim standardzie jakościowym.

Obraz ulega znacznej poprawie, a dźwięk nie chce być gorszy.

I może jeszcze jedna uwaga. Wraz z Bonn i I-O Data Soundgenic HDL wrócił do mnie na chwilę zrecenzowany w październiku  kabel ethernetowy Fidata LAN HFCL (3 799 PLN/1,5 m). W recenzji stoi, co potrafi, a tu tylko napiszę, że jego ponowne wpięcie w miejsce własnego Neytona znów mnie zirytowało, bo znowu pokazało, jak dużo łączówka Fidaty umie. Piszę o niej jednakże nie dlatego, tylko żeby podkreślić, iż wszystkie wymieniony poprawy brzmienia dzięki Bonn N8 uskuteczniały się poprzez ten kabel, działanie jego niejako podwajając. Przy okazji sam siebie pytałem, co jeszcze można by dla sygnału branego z plików zrobić? Na pewno niejedno, a rzecz najprostsza, to mieć dwa kable ethernetowe Fidaty, a jeszcze lepiej trzy. Pierwszy pomiędzy router a N8, drugi między N8 a komputer, trzeci dla I-O Data Soundgenic HD. I jeszcze najlepiej długaśny czwarty, między N8 a satelitarny tuner. Żyć nie umierać z tymi kablami…

Podsumowanie

   Chyba nie powinienem tak pisać, ale można się poczuć zmęczonym zalewem najróżniejszych drobiazgów do poprawiania dźwięku. Tych wszystkich iDefenderów, iPurifierów, lepszych zasilaczy, wyższej klasy cyfrowych i nie cyfrowych kabli, podkładek, dociążników, generatorów fal Schumanna (które akurat na mnie nie działają), jonizatorów płyt. Ale zmęczenie zmęczeniem, a są pośród tego zalewu różności, najczęściej pożytecznych, niepozwalających się lekceważyć, akcesoria i urządzonka ważniejsze i mniej ważne.  W dzisiejszej dobie czerpania plików z Internetu i oglądania serwisów filmowych tego Bonn N8 pominąć się nie da, zwłaszcza że jego zamienniki – wcześniejsze takie propozycje – to koszt wielokroć większy. Na kuszący dodatek produkt znad brzegów Rzeki Perłowej wykonano bardzo starannie, przyoblekając go w znamionujący rzecz porządną metalowy pancerzyk o eleganckim wykończeniu. A tak w ogóle, to kompletnie nie ma się czego przyczepić, za to wiele powodów, by chwalić. Poczynając od owej ceny, na tle konkurencji nad wyraz atrakcyjnej. Napisałbym więc, że Chińczycy dają popalić, ale w obecnej sytuacji zabrzmiałoby to dość dwuznacznie.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Audio Atelier

Dane techniczne Bonn N8:

  • 8 x Audio Grade 100 / 1000 Base-T
  • LED 1 x Power LED (Green)
  • 1 x Alarm LED (Red)
  • 8 x Port Status LEDs (Link / Activity)
  • Main Clock Accuracy: 0.1 ppm at 25 °C
  • EMI Absorber: Silent Angel Noise Absorber (SANA)
  • Noise Isolator:
  • – Main Power Circuit: 17.78 dB @ 100MHz x2,
  • – Clock Gen. Circuit: 20.79 dB @ 100MHz x2
  • Power Adaptor: Medical Grade Power Adaptor
  • External Power: 5VDC at 1A
  • Power Consumption: Max. 5W
  • Dimensions:  154.5 x 85 x 26 mm
  • Case Material: Metal in Black
  • Safety CE
  • Weight: 1.2 KG
  • Cena: 1749 PLN

 

System:

  • Źródła: PC, I-O Data Soundgenic HDL .
  • Przetworniki: Audiobyte Hydra Vox, Auralic Vega G2, Prima Luna Evolution.
  • Przedwzmacniacz ASL Twin-Head Mark III.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Ayon HA-3, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki:  Meze Empyrean (kabel Tonalium-Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium-Metrum Lab).
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Kolumny: Zingali 3.15 Evo.
  • Interkonekty: Acoustic Zen Absolute Cooper, Sulek Edia & Sulek 6×9, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Acrolink MEXCEL 7N-PC9700, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek Edia i Sulek 9×9 Power.
  • Rozgałęźnik sieciowy(filtr cyfrowy: Silent Angel Bonn N8.
  • Kable LAN: Fidata LAN HFCL Hama, Neyton.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Acoustic Revive RIQ-5010, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

18 komentarzy w “Recenzja: Silent Angel Bonn N8

  1. Marcin pisze:

    Na jednym zdjęciu widać coś, o co bym Pana nie podejrzewał – PS4 Pro. Gra Pan czasami?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinienem napisać,że zdjęcia wykonano w mieszkaniu Karola (mojego syna). To on gra na tym PS4 Pro i gra profesjonalnie, jako kierownik działu firmy komputerowej, a ściślej obsługującej rynek komputerowych gier. (Ci mają teraz używanie, im koronawirus klienteli napędził.)

  2. Pawcio pisze:

    Dobra recenzja bo pokazuje wpływ urządzenia nie tylko na dźwięk. Na FB duże spory i krytyka pod postem soundrebels bo płyta główna urządzenia bazuje na gotowym ekonomicznym produkcie a tutaj postarał się Pan pokazać elementy podnoszące cenę które mają pozytywny wpływ na dźwięk i obraz. A co do kabla LAN Fidaty to w pełni się zgadzam bo wypożyczyłem taki dla świętego spokoju ale jak usłyszałem pozytywną choć nie spektakularną różnicę to mi kapcie spadły z wrażenia i kabel LAN do audio został. Pozdrawiam Panie Piotrze i życzę spokojnych i udanych Świąt Wielkanocnych.

  3. Rafał pisze:

    Miałem przyjemność spędzić z „Cichym Aniołem” kilka dni w swoim systemie. Poprawa dźwięku i obrazu była bezdyskusyjna. Te same utwory miały ze 30% więcej informacji, pokazanej w tak subtelny i swobodny sposób, ze świetnym dociążeniem i wypełnieniem. Najwięcej informacji zyskały górne i dolne rejestry. Nie sądziłem, że mój system lampowy jest w stanie wydobyć takie pokłady basu i to w jakiej jakości!
    Telewizor zaś pokazał obraz jakiego nie widziałem od jego nowości, czyli od jakiś 8 lat, a to zwykły LED. Za taką cenę nie zastanawiam się nawet nad innymi urządzeniami, problem w tym, że musiałem go zwrócić, ale czekam na nowy 🙂 kilku moich znajomych również.

  4. Jarek pisze:

    Mam przyjemność obcować z tym urządzeniem już ponad dwa tygodnie i z pełną odpowiedzialnością mogę potwierdzić pozytywny i to nie w małym stopniu wpływ na dźwięk. Poprawie uległo wszystko, od ilości informacji, po scenę, ilość powietrza, no i ten bas – teraz jest go słyszalnie nie tylko więcej, ale jest też znacznie lepiej kontrolowany, żadnego cyfrowego nalotu. Idealnie połączenie z kablem Fidata HFLC. Jednym słowem jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.

  5. Jarek pisze:

    Dodałbym jeszcze tylko, że poprawie uległ też obraz w TV 🙂 Korzystam tylko z platform internetowych i nie widziałem wcześniej u siebie takiej jakości obrazu 🙂

  6. Piotr Ryka pisze:

    Silent Angel działa. W moim systemie odebrałem dźwięk jako bardziej dynamiczny, energetyczny. Poprawiła się rozdzielczość, wyrazistość, realizm. Na pewno muzykę odbieram teraz jako bardziej czystą, żywszą, ciekawszą. Dla słuchających muzyki z plików, Tidala urządzenie warte przynajmniej sprawdzenia. Ja również byłem zaskoczony, chyba nawet bardziej niż po podłączeniu kabla usb Fidaty.

    Piotr Woźniak

  7. Marek pisze:

    Ciekawe to urządzenie, tym bardziej, że od dawna zastanawiałem się, czy powszechne tanie TPlinki i inne nie psują dźwięku… Dziękuje za ten test! Okazuje się, że moje obawy nie były cakiem bez sensu.

    Mam pytanie: co może dać i czy w ogóle może cokolwiek Silent Angel (czy też inny konkurent tego typu) w moim przypadku?

    Mam Internet z dedykowanej karty SIM w modemie wpiętym do routera DLink, z którym banalnym kablem ethernet połączony jest Pioneer N-70A. Ten wysyła sygnał do Devialeta 200 koncentrycznym kablem cyfrowym niezłej jakości. Z Internetu słucham właściwie tylko radia internetowego. Poza tym wszelka muzyka z plików pochodzi z SSD wpiętego do Pioneera po linii USB, więc Internet nie ma nic do tego. Telewizję oglądam wprost z satelity, więc tutaj na nic liczyć nie mogę.

    Zastanawiam się więc, czy jest sens wydawać pieniądze na N8 plus lepszy kabel tylko na słuchanie muzyki w MP3, chociaż MP3 nadawany przez Linna z mniejszą kompresją brzmi u mnie nieco lepiej niż u innych nadawców, u których kompresja jest większa. A może są inne możliwości podłączenia mojego sprzętu pozwalające wykorzystać N8 nie tylko dla radia internetowego???

    Będę wdzięczny za każdą uwagę i poradę.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Taki układ to w przypadku użycia N8 nieco lepsza transmisja radiowa. Czy to gra warta świeczki, tego już nie ocenię. Na pewno warto natomiast doinwestować linię USB, o ile tak się jeszcze nie stało: https://www.audiomagic.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/ifi-audio-ipurifier3?from=listing

      1. Marek pisze:

        Dziekuję Panu. Tak, rozumiem – to kwestia stosunku zysku jakości dźwięku do ceny.
        Co do linii USB – to myślałem już o tym i poza możliwością lepszego kabla pojawiają się dwa problemy:
        1. mój SSD ma wyjście mikro USB i o ile się orientuję – urządzenia w rodzaju ipurifier nie dysponują bezpośrednio takim wtykiem. Chyba, że dodam przejściówkę…;
        2. SSD nie będąc urządzeniem „aktywnym” (jakim byłby komputer z wszystkimi swoimi szumami) służy za „pasywne źródło” i nie wiem, czy w takim przypadku poboru sygnału jest co obrabiać. – Moja wizja może być oczywiście błędna – nie jestem tu kompetentny. W sumie trochę w tym niewiadomych – może trzeba popróbować i już.

  8. Miltoniusz pisze:

    Na GFmod.pl jest taka informacja: „Piotr Ryka z hifiphilosophy.com testował ostatnio switch Bonn oparty na switchu PPA Studio v1 z 2016 roku. Można przeczytać w recenzji jakie wrażenie na nim zrobił. Ten switch to znacznie lepsza, nowa wersja v2” Ten, czyli PPA Studio Audio Grade Ethernet Switch v2.

    https://www.gfmod.pl/pl/n/Jak-poprawic-dzwiek-z-Tidal-YouTube-Spotify-czyli-jak-wyciagnac-max-ze-streamingu-muzyki/17

    https://www.gfmod.pl/pl/p/Switch-PPA-Studio-v2-do-streamingu-Tidal-MQA-YouTube-Audio-Ethernet-Switch/269

    Czy faktycznie tak jest? Ma Pan jakąś opinię na ten temat?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nic mi nie wiadomo o wersji V1 tego urządzenia i byciu przez N8 wersją V2. Ale może tak było; Chińczycy wcześniej działali głównie jako zaopatrzeniowcy innych, pod 1990 zaczęli się coraz bardziej usamodzielniać – i ten proces przybiera na sile.

      1. Miltoniusz pisze:

        To nie tak. Może niejasno się wyraziłem. GFmod twierdzi, że na bazie PPA Studio v1 powstał recenzowany Bonn N8. Tylko że teraz PPA Studio ma już lepszą wersję v2.

  9. Marek S. pisze:

    Od tygodnia mam wpięty dedykowany zasilacz Forester F1.

    O ile wcześniej lepszy efekt uzyskiwałem z plików Flac z dysku ssd, tak teraz słucham tylko przez switch z zasilaczem, muzyka z Tidal.

    Sam Silent dawał poprawę, ale dopiero zasilacz wyniósł ten produkt na bardzo wysoki poziom.
    Przede wszystkim plastyczność, spójność, muzykalność. Na szczęście nie straciła motoryka i dynamika.

    Za taką poprawę brzmienia systemu trzeba wydać duże pieniądze.

    Jak ktoś ma możliwość to szczerze polecam, chociaż przetestować.
    Gwarantuję, że już nie wróci.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Pozostaje więc pozazdrościć i postarać się o zasilacz.

  10. Sławek pisze:

    Właśnie sobie dzisiaj kupiłem tego Bonn N8. No co tu mówić – jest bardzo dobrze, a jak jeszcze sobie trochę pogra…
    Dynamika, wypełnienie, dociążenie – gra dopiero 3 godziny w tym nową płytę J. Bonamassy z Tidala „Time Clocks”.
    A minusy? malina wolniej reaguje na polecenia (malina to teraz Allo DigiOne Signature z zasilaczem Shanti).

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cieszę się, że nie wprowadziłem recenzją w błąd, bo zdaniem wielu to skandal, żeby takie coś miało wpływ na jakość brzmienia.

  11. Sławek pisze:

    A ma i to niemały. Tak nawiasem mówiąc to różnice pomiędzy streamerami też są duże – np. zwykła Malina bez nakładki dużo gorzej około 300 zł, wyjście USB, z nakładką Kali około 1200 zł , wyjście HDMI I2S lepiej, z nakładką DigiOne Signature wyjście BNC lub coaxial RCA – najlepiej.
    Używam kabla BNC srebrnego Argentum audio.

    Wyraźne też różnice pomiędzy kablami ethernetowymi – Audioquest Cinammon – gorzej, Supra Cat8 lepiej.
    No kto by pomyślał. A jeszcze zasilanie – do Maliny mam Allo Shanti, Bonn N8 i router na razie na wtyczkowych, ale i tu można lepiej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy